ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

sierpień 15-16 (279-280) / 2015

Mateusz Dworek,

POZA MATRYCĘ (OLIWIA BETCHER: 'POZA')

A A A
O takim tomiku można by powiedzieć, że jest pożegnalny. Oliwia Betcher w „Pozie” rozpoczyna od frazy bardzo ważnej dla wymowy całej książki „nie mów, że wracam do miejsc” („pożegnalny”). A zatem: zabaw się w Freuda? I powróć. Do miejsc, do osób. „Nie mieści się w kieszeni cała ta filozofia / […] za czym tęsknić. Trzeba mieć za czym tęsknić” („przestrzenny”). To najmocniejszy, najwyraźniejszy utwór w debiutanckim tomie. Wracać u Betcher można też do spraw bliskich i tych coraz bardziej zamazanych („żadne ryby nie są wyrzucane na brzeg. Nie ma łusek / ani ości”, „pożegnalny”). A może to po prostu przymknięte oko? Może lepiej nie widzieć, nie pamiętać? Raz zobaczyć i nie pamiętać? Betcher swoje wiersze – najlepsze – buduje na schizofrenicznym pęknięciu. Fałszuje wektory, pozwala sobie na narrację „na podejrzanych papierach”. Dezaktualizuje i ośmiesza podmioty, które są na stałe wpisane w wytartą wulgatę językową.

śledzisz światła wypełzające z cudzych domów spokojnie

oddychasz nie wiedząc czy ten rytm należy jeszcze do ciebie

a przecież jesteś tylko jednym

wspomnieniem w czyimś życiu czerwoną smużką

na prześcieradle koszulką z myszką miki

lub szarym pudłem połykającym pejoratywne przymiotniki

zawsze gdy brakuje słońca seksu albo sensu

szukasz wokół siebie

wiary którą mogłabyś przygarnąć bo boleśnie

nauczyli że odkąd umarł bóg nie ma już spokojnego

miejsca dla ateistów i odkąd poezja wyszła spod strzechy poeci

piszą by widzieć

wyboldowane nazwisko ale nikt nie zauważa

że wieczorami zamykasz książki chowasz

się w zaułkach gdzie odpoczywają cienie

i umierasz z empatii

(„tytuły są bez znaczenia”)

Twórczość Betcher jest nieustannym wypisywaniem się ze wspólnoty kulturowej: „Dorosłość to fikcja / i nie potrafię uwierzyć w nią jak inni w boga że jest / mimo dowodów na nieistnienie” („więcej szczęścia nie pamiętam”). Pokazuje, jak fatalnie możemy się czuć przymuszani do pełnienia określonych ról społecznych. Jak czujemy (albo właśnie nie czujemy) się, będąc zmuszani do przestrzegania kodeksów pisanych w obcym języku: „Tylko ojciec mówi że powinnam mieć dziecko córeczkę ubraną w falbanki / z buzią brudną od czekolady twierdzi że jego to uszczęśliwi a mnie na pewno / naprawi naiwny przecież wiem że nie mam prawa / skazywać żadnego życia na taką matkę i świat” („więcej szczęścia nie pamiętam”).

Debiutancki tomik Oliwii Betcher to laboratorium poetyckich gestów, codziennych etykiet. Rozgrywa się tu zabawa w zamianę ról, ćwiczenia mające na celu sprawdzenie elastyczności świata na zewnątrz – tej codzienności, która aż kipi od nakazów i zakazów. Tak czy inaczej, wszystko to kieruje nas ku obrazom dzieciństwa. Betcher pisze o nim tak, jakby owe opresywne wspomnienia były do bólu aktualne. Dziecięcy podmiot nie jest jeszcze w stanie krytycznie przyjrzeć się apodyktycznym mechanizmom podporządkowywania, których odgrywania od niego się oczekuje. Jednak ich rekonstrukcja, ustawienie perspektywy wspomnień jako matrycy wartości umożliwiają zbudowanie autentycznego dzisiejszego „ja”. Poetka pokazuje więc, że żyjemy w być może nieskończonej ilości wymiarów, że istnieje w naszym życiu, tym codziennym, nieodczuwalny, niewidzialny wymiar, któremu szalenie dużo zawdzięczamy. I właśnie w nim istnieje mnogość znaczeń, mitów, wierzeń, tych wszystkich codziennych zabobonów, pośród których rozgrywają się najważniejsze momenty naszego życia. A nagle miłość staje się systemem pożerającym ludzi: „Zabieranie się za miłość ma oznaczać / że chce się miłość zakończyć” („napraw”).

Po co szukać klucza do tego tragizmu, skoro trzeba „na wszystko mieć receptę i ripostę”?
Oliwia Betcher: „Poza”. Zaułek Wydawniczy „Pomyłka”. Szczecin 2015.