ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (75) / 2007

Ewa Chwalczyk,

KŁOPOT Z „LALĄ”

A A A
Jak pisać krytycznie o „Lali”, kiedy to książka ze wszech miar cudowna? Oto skrojona z nieco staroświecką elegancją saga rodzinna, przesycona zdarzeniami i postaciami nostalgiczna opowieść o przeszłości. Zamknięta w szkatułce, kronika życia niezwykłych kobiet (i mężczyzn), w której tradycja rodzinna łączy się z niby to historycznym realizmem. W zasadzie murowany bestseller. Na czym w takim razie polega kłopot z „Lalą”?

Wydaje się, że problem z debiutem prozatorskim Jacka Dehnela leży nie w tym, co narrator przekazuje z niekłamaną gracją, ale z tym, co wymyka się mu mimochodem między wierszami i co zbyt szybko cichnie. Poza obszarem przykuwających uwagę rodzinnych opowieści znajduje się przestrzeń, w której skrywa się napięcie na linii wnuk – babcia. Określona jako „ikona pozłocista mojego dzieciństwa” (s. 349), okazuje się tyranką, która „udaremniała wszelkie, nawet całkiem nieśmiałe próby wprowadzenia politeizmu przez mego potulnego dziadka” (tamże), by w końcu zestarzeć się i stać się „pustą skorupą” (s. 379), czyli „lalą” w pełnym tego słowa znaczeniu.

Narrator ma problem ze starszą kobietą, która wygnana z pola racjonalnego myślenia, nie przypomina już siebie. W tym kontekście spisywanie opowieści wydaje się sposobem zatrzymania w sobie obrazu ukochanej babci i poradzenia sobie z tęsknotą za nią i światem, z którego się wywodziła. Niegdysiejsza bohaterka dzieciństwa, staje się istotą trudną do zniesienia, uciążliwością, której trzeba zmieniać pieluchy, ściągać z sedesu czy karmić (por. s. 386).

Pod przykrywką mniej i bardziej niesamowitych opowieści kryje się pytanie, jak radzić sobie ze starością i odchodzeniem pamięci, które dotyka naszych najbliższych. Dehnel tym bardziej podchodzi do tematu w intymny, osobisty sposób, że nazywa narratora Jackiem. W ten sposób tworzy na poły autobiograficzną opowieść o sobie. To, co najciekawsze, zaczyna się od chwili (bardzo bliskiej końca powieści), kiedy uzbrojony w angielski serwis i stare fotografie (por. s. 384-385) zjawia się u babci, aby się nią opiekować. I to dopiero wtedy ułożony i grzeczny narrator odkrywa w sobie wściekłość na sytuację, z którą przyszło mu się zmierzyć. Pobłażliwość i delikatna ironia, z jaką podchodził dotychczas do seniorki rodu, zamienia się nieuchronnie w narastające gniew i niezadowolenie. Szkoda tylko, że Dehnel-narrator zbyt szybko (w obawie przed czym?) ucisza negatywne emocje, zmieniając je w rezygnację i zmęczenie.

„Lalę” można także odczytywać jako swojego rodzaju hołd złożony niezwykłym kobietom, które wymykały się wszelkim klasyfikacjom i konwenansom. Matryfokalne, przekazywane ustnie, dziedzictwo, zyskuje jednak pełną legitymizację dopiero w procesie poprzez zapisywania, dokonanego przez wnuka – mężczyznę. W tym sensie powieść Dehnela można również uznać za opowieść o opowieści, w którym kobiety, niczym mityczne prządki, snują swoją historię, prując i na nowo zawiązując wszystkie wątki w jedno – w narrację życia.

Powraca pytanie: na czym polega problem z powieścią? Wydaje się, że czytana tylko przez pryzmat porywającej historii rodzinnej staje się jedynie miłym urozmaiceniem wieczoru. Dopiero pod tą powłoką kryje się znacznie poważniejszy potencjał, który skłania do zadawania bardzo aktualnych (i obecnych w literaturze, jak pokazuje choćby przykład „Możliwości wyspy” Houellebecqua) pytań o to, jak radzić sobie ze starością. Kłopot w tym, że warstwa opowieści o fascynującym życiu Lali Bienieckiej zbyt mocno dominuje możliwość stawiania takich pytań, a „Lala” – tym samym – pozostawia ogromny niedosyt.
Jacek Dehnel: „Lala”. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2006.