ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (283) / 2015

Krzysztof Ociepa,

EVEREST I SPRZEDAWCY MARZEŃ

A A A
Tematyka górska pojawia się w kinie rzadko. Może się to wydać zaskakujące, bo duży ekran sprawia wrażenie stworzonego do pokazywania piękna górzystego krajobrazu i emocji towarzyszących wspinaczce. Tymczasem filmy górskie, które ostatnimi laty przewinęły się przez nasze kina, można policzyć na palcach jednej ręki. Przeważnie są to dokumenty, takie jak „Jurek” Pawła Wysoczańskiego (poświęcony Jerzemu Kukuczce) czy „Everest – poza krańcem świata” Leanne Pooley (opowiadający o pierwszym wejściu na Mount Everest).

„Everest” Baltasara Kormákura to film fabularny, hollywoodzka superprodukcja w gwiazdorskiej obsadzie, nakręcona w technologii 3D, ale przy okazji wierna faktom, na podstawie których powstał scenariusz filmu. Wiosną 1996 roku do bazy pod Everestem przybyło kilka komercyjnych wypraw, których celem było wprowadzenie możliwie największej liczby klientów na szczyt góry. Na czele jednej z ekip stał nowozelandzki himalaista i przewodnik Rob Hall, drugą dowodził Amerykanin Scott Fischer. Liderzy obu wypraw konkurowali ze sobą na rynku wypraw w wysokie góry, ale osobiście darzyli się dużą sympatią i często ze sobą współpracowali. Tak było i tym razem. Panowie postanowili połączyć siły, aby usprawnić wprowadzanie klientów na szczyt.

To, co wydarzyło się w następnych dniach, jest do dzisiaj przedmiotem sporów, dyskusji i przede wszystkim domysłów przedstawicieli środowiska himalaistów. Powrót ze szczytu zakończył się śmiercią pięciu uczestników obu wypraw, w tym obu liderów, jednego przewodnika i dwóch klientów. Historia stała się tematem wielu publikacji, wśród których zdecydowanie najciekawszą jest „Wszystko za Everest” Jona Krakauera – dziennikarza magazynu „Outside” i uczestnika wyprawy kierowanej przez Roba Halla. Opowieść Krakauera to znakomita literatura, którą pochłania się jednym tchem – jedna z najlepszych książek o tematyce górskiej, jakie kiedykolwiek powstały, wolna od technicznych opisów wspinaczki, za to skupiona na charakterach i motywacjach, każących ludziom podejmować ryzyko wyprawy na najwyższy szczyt świata.

Film pod tym względem nie dorównuje książce. Psychologiczne sylwetki bohaterów nakreślone są skrótowo, choć wyraźnie i na szczęście bez popadania w banał i schematyzm. Ludzkie postawy i konflikty sumienia wybrzmiewają na tyle, na ile jest to możliwe w hollywoodzkiej superprodukcji, której akcja rozgrywa się powyżej 5000 m n.p.m. Mamy więc dramat dwóch liderów, którzy wymyślili sobie sposób na życie polegający na wprowadzaniu klientów na najwyższe górskie szczyty i łączą dzięki temu pasję ze sposobem zarabiania pieniędzy. Bohaterowie różnią się w postrzeganiu usług, jakie oferują i w sposobie działania, co odzwierciedlają nazwy prowadzonych przez nich agencji: przygodowo-doradczej „Adventure Consultants” Roba Halla i prowokacyjno-szaleńczej „Mountain Madness” Scotta Fischera.

Pokusa przeciwstawienia sztywnego Brytyjczyka zwariowanemu Jankesowi była bardzo silna, ale twórcy filmu na szczęście nie poszli tą drogą. W toku akcji okazuje się, że Halla i Fischera niewiele różni. Obaj poważnie podchodzą do swojej pracy i doskonale zdają sobie sprawę z ryzyka, na jakie się narażają. Obaj mają też poczucie, że niepowodzenie wyprawy, czyli niewprowadzenie klientów na szczyt, może oznaczać brak chętnych na kolejne wejścia, a tym samym konieczność znalezienia innej pracy. W świat górskiej wspinaczki wkroczył biznes, a wraz z nim klienci płacący ogromne pieniądze (udział w wyprawie Roba Halla kosztował 65 tysięcy dolarów), po cichu liczący na to, że zawrotna kwota zagwarantuje im wejście na szczyt. Lider wyprawy jest tym, który ma im to zapewnić, chociaż w pierwszej kolejności powinien myśleć o bezpieczeństwie swoich klientów i w razie potrzeby zawrócić ich, nawet jeśli oznaczałoby to niepowodzenie wyprawy. Granica jest bardzo cienka i łatwo ulec presji ludzi, którzy bez ogródek wypomną liderowi, ile i za co mu płacą.

Oczywiście, amatorzy nie są przedstawieni jako bezmyślni głupcy, którzy za wszelką cenę chcą zadziwić świat swoim wyczynem. Powodów, aby wejść na Everest, jest dokładnie tyle, ilu ludzi, którzy pragną to zrobić. Ktoś chce zaimponować dzieciom, kto inny nie może znieść nudy mieszczańskiego życia, inny jeszcze pragnie zdobyć Koronę Ziemi (wejść na najwyższe szczyty wszystkich kontynentów). Twórcy filmu ze zrozumieniem odnoszą się do tych motywacji. W końcu każdy ma marzenia i trudno potępiać kogoś, kto gotów jest opłacić sobie realizację jednego (choćby i niebezpiecznego) z nich. Symptomatyczny jest fragment książki Krakauera, w której opisuje on swoje obawy przed wyruszeniem na tak ryzykowną wyprawę, tylko po to, aby skwitować całość stwierdzeniem: „(…) nagle odkryłem, nie sposób wyplenić w sobie chłopięcych marzeń, a więc do diabła ze zdrowym rozsądkiem!”.

Twórcy filmu marginalnie potraktowali dwa tematy: kwestię komercjalizacji wysokogórskich wypraw, która sprawia, że himalaizm w swojej odmianie turystycznej stał się sportem masowym (26 maja 2012 roku w ciągu jednego dnia na szczycie stanęło 150 osób), a kolejki turystów jako żywo przypominają te, które w sezonie letnim można zobaczyć pod Giewontem. Himalaizm w takim wydaniu stracił nimb wyjątkowości. Druga sprawa to egoizm ludzi, którzy wybrali tak niebezpieczny sposób na zaspokojenie swoich ambicji.

Zamiast poruszać te wątki, reżyser postawił na widowisko niezwykle sprawnie zrealizowane, trzymające w napięciu, kiedy trzeba wzruszające, a kiedy trzeba zapierające dech w piersiach. Aktorzy nie zawiedli, mimo że w przypadku takiej realizacji palmę pierwszeństwa przejmują piękne górskie widoki, których atrakcyjność została wzmocniona przez dodanie trzeciego wymiaru. Razić może nieco pompatyczna muzyka, jak zwykle w hollywoodzkich filmach nachalnie budująca nastrój grozy. Nie zmienia to faktu, że „Everest” to kawał solidnego kina, zrealizowanego w zgodzie z zapisem prawdziwej historii Halla i Fischera. A w przypadku hollywoodzkiej superprodukcji to już bardzo dużo.
„Everest”. Reżyseria: Baltasar Kormákur. Scenariusz: Simon Beaufoy, William Nicholson. Obsada: Jason Clarke, Josh Brolin, Jake Gyllenhaal i in. Gatunek: dramat. Produkcja: Islandia / USA / Wielka Brytania 2015, 121 min.