ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (283) / 2015

Michał Paweł Urbaniak, Eryk Ostrowski,

BRANWELL BRONTË - GENIUSZ Z WICHROWYCH WZGÓRZ

A A A
Michał Paweł Urbaniak: Twoja ostatnia książka – pierwsza polska biografia Charlotte Brontë – odniosła niewątpliwy medialny sukces. Życie i twórczość trzech uzdolnionych pisarsko, przekraczających swoje czasy córek pastora, wciąż fascynuje kolejne pokolenia czytelników, literaturoznawców i artystów. W „Charlotte Brontë i jej siostrach śpiących” niszczysz tę piękną opowieść, przeganiając z panteonu pisarzy Emily i Anne Brontë…

Eryk Ostrowski: Uważam, że historyk literatury powinien kierować się dokumentami, a nie wiarą, czy pragnieniem, by coś było takie, a nie inne – a tak jest z legendą Emily, a także Anne Brontë. Historia literatury to nie mitologia. Można, oczywiście, osnuwać legendami biografie pisarzy, ale w tym wypadku nie chodzi o życiorysy, lecz autorstwo dzieł i, w moim odczuciu, tu obowiązuje trzymanie się faktów, a nie mgły nad wrzosowiskami.

M.P.U.: Czyli to, co wiemy o rodzeństwie Brontë, w dużej mierze opiera się na legendach, które przylgnęły do faktów. Jedną z tych legend stworzyła Elizabeth Gaskell w „Życiu Charlotte Brontë” – znaczące, że tej pozycji nie da się już czytać bez prostujących mity, przekłamania czy uproszczenia przypisów…

E.O.: Starałem się to przybliżyć w mojej „Przedmowie do polskiego wydania”. Biografia Gaskell to szczególna książka. Z jednej strony bardzo poruszająca, z drugiej zaś wielu ludziom wyrządziła dużą krzywdę.

M.P.U.: W swojej książce pokazujesz, że najpierw wszystkim kierowała sama Charlotte Brontë. Piszesz: „To, co znamy dziś jako historię sióstr Brontë, było jej decyzją. Jej historią, która na trwałe wpisała się w kanon literatury i kultury”. Nie boisz się, że tworzysz kolejną piękną legendę?

E.O.: Nie ma żadnych dowodów na to, że Emily i Anne pisały powieści, natomiast wiele przemawia za tym, że tego nie robiły. Literackie ambicje mieli w tym rodzeństwie tylko Charlotte i Branwell i tylko oni tworzyli z perspektywą tego, że literatura stanie się ich zawodem i w przyszłości będą mogli utrzymać się z pisania. Oboje pozostawili listy, w których bardzo konkretnie obliczają, ile mogą zarobić na powieściach, nad którymi w tym samym czasie pracowali z myślą o przedstawieniu ich wkrótce drukiem. Z tych powieści znamy jedynie tę Charlotte; dzieło Branwella w tajemniczy sposób rozpłynęło się w powietrzu. Pisarka Barbara Rees, zaintrygowana zaginioną powieścią, postanowiła nawet sama ją napisać i w 1978 roku opublikowała książkę „Harriet Dark: Branwell Brontë’s Lost Novel” w oparciu o jego prozę i poematy. Ale powieść Branwella nie zaginęła.

M.P.U.: Zatem co się z nią stało?

E.O.: To właśnie największa zagadka i klucz do całej tajemnicy. O wszystkim będzie można przeczytać w mojej nowej książce „Branwell Brontë: Geniusz wyklęty”. To biografia Branwella i jego rodziny. Właśnie ją ukończyłem i, mam nadzieję, że wkrótce trafi do czytelników.

M.P.U.: Branwell Brontë to postać niewątpliwie barwna, ale raczej pozostająca w cieniu sióstr, funkcjonująca w literaturze jako prototyp Hindleya Earnshawa z „Wichrowych Wzgórz” czy Arthura Huntingtona, bohatera „Lokatorki Wildfell Hall” (życiowych wykolejeńców i alkoholików). Jakie jest jego właściwe miejsce w tej historii?

E.O.: Na to, że Branwell pozostaje w cieniu, składa się kilka faktów. Przede wszystkim wspomniana tu już książka Gaskell. Takie dawno wpojone informacje bardzo trudno jest potem wykorzenić, zwłaszcza, że były bezmyślnie powtarzane przez kolejnych biografów. Nawet jeżeli dysponujemy odpowiednimi dokumentami, jak w tym przypadku. Problem Branwella tkwi jednak moim zdaniem przede wszystkim w tym, że fenomen rodziny Brontë określa się zwyczajowo „Siostry Brontë”, tu zaś mamy ich brata, którego biografia w dodatku nijak ma się do biografii jego sióstr z tego prostego faktu, że jako mężczyzna miał wówczas więcej przywilejów i nie obowiązywały go konwenanse. Słowem, to, o czym Charlotte mogła tylko marzyć, Branwell mógł wprowadzać w życie.

M.P.U.: Jego sytuacja w tej rodzinie była specyficzna. Wyrastał i funkcjonował praktycznie wśród samych kobiet, w cieniu śmierci, właśnie w tym środowisku kreował swoją wrażliwość. Jak to wpłynęło na życie Branwella?

E.O.: Takie doświadczenia, jakie stały się jego udziałem w dzieciństwie (jako bardzo małe dziecko patrzył na śmierć mamy, a parę lat później siostry, która po śmierci pani Brontë zastępowała mu ją), mogłyby rzucić trwały cień na osobowość chłopca. Tak się jednak nie stało. Ukształtowały one literacką twórczość Branwella, która niemal w całości naznaczona jest śmiercią ukochanej kobiety. Jednak w codziennym życiu był on niezwykle pogodnym człowiekiem i, jak można wnosić z jego korespondencji oraz wspomnień jego znajomych i przyjaciół, nie doświadczał więcej kryzysów duchowych, niż każdy z nas. Prowadził aktywne życie, był duszą towarzystwa, miał dużą słabość do kobiet.

M.P.U.: Polskie biografki nie mają Twojego zrozumienia dla Branwella. Według Ewy Kraskowskiej to „przeklęty artysta, zmarnowany talent”. Z kolei Anna Przedpełska-Trzeciakowska zarzuca Branwellowi megalomanię, zarozumialstwo i pozerstwo. Pisze: „Obdarzony był dużymi zdolnościami, które brano za talent, a obciążony wewnętrzną słabością, która z upływem lat pogłębiała różnicę między jego wyobrażeniem o sobie a tym, czym był naprawdę”. Jak się to ma do Twoich aktualnych badań?

E.O.: Anna Przedpełska-Trzeciakowska (a za nią Ewa Kraskowska) niepotrzebnie powtórzyła w swej książce opinię, jaką wystawiła Branwellowi jego dawna biografka Winifred Gerin. Tendencyjne, wiktoriańskie poglądy pani Gerin na temat życia Branwella i jej dosłowna interpretacja jego utworów literackich (które jej zdaniem miały odzwierciedlać fakty z jego biografii i wskazywać na jego rozwiązłość), już dawno temu przeszły do lamusa.

M.P.U.: Co wyróżnia twórczość brata Brontë?

E.O.: Branwell Brontë był wybitnym prozaikiem i poetą, prekursorem poematu psychologicznego i gatunku fantasy; wprowadził do literatury unikalny jorkszyrski dialekt, w swych utworach prozą używał języka mówionego, co było nowatorstwem i w literaturze pięknej przyjmie się dopiero w XX wieku. To on ukształtował literacko Charlotte, z którą przez kilkanaście lat tworzył sagi o Mieście Szklanym i Angrii. Wszystko to się szczęśliwie zachowało, więc jakakolwiek próba dyskredytowania go, podważania jego licznych talentów mija się z celem. Bez wątpienia był największym geniuszem w tej rodzinie,

M.P.U.: Odważna teza…

E.O.: Przemawiają za nią fakty. W wieku 14 lat pisze już jak rasowy prozaik i publicysta. Licząc lat 18 tworzy poemat „Misery”, który zaskakuje ogromną dojrzałością artystyczną. Następnie pisze poematy „Caroline” i „Harriet” opowiadające o agonii ukochanej siostry, Marii i, wreszcie, „Sir Henry Tunstall”, który należy uznawać za pierwszy europejski poemat psychologiczny.

M.P.U.: Dużo miejsca w swojej nowej książce poświęcasz „Wichrowym Wzgórzom”. Kontrowersje wokół autorstwa od zawsze towarzyszą tej powieści. Choć przypisano ją ostatecznie Emily, niektórzy współcześni rodzinie Brontë twierdzili, że autorem (lub współautorem) jest Branwell. Co tu jest legendą a co faktem?

E.O.: Legendę stworzyła Charlotte w „Szkicu biograficznym Ellisa i Actona Bellów” oraz swej przedmowie do „Wichrowych Wzgórz”. Są to bardzo poruszające i zarazem niezwykle enigmatyczne teksty, w których całkowicie przemilcza istnienie brata, z którym przez wiele lat była przecież najbliżej związana. Ich wspólne marzenia o literackiej sławie przypisała siostrom, które nigdy takowych nie miały. Po śmierci Branwella jego przyjaciele opublikowali wspomnienia, w których ogłosili, że to Branwell jest autorem „Wzgórz”. Teksty wywołały sensację i za wszelką cenę usiłowano podważyć ich wiarygodność (wówczas rozpoczął się już kult Emily Brontë). W związku z tym Francis A. Leyland, brat najbliższego przyjaciela Branwella Brontë, opublikował biografię Branwella. Poświęcił w niej osobny rozdział kwestii autorstwa „Wichrowych Wzgórz”, pokazując, że istnieje realna możliwość, iż kontrowersyjna hipoteza jest prawdziwa. Kilkadziesiąt lat później wątek ten rozwinęła Alice Law w pierwszej dwudziestowiecznej biografii Branwella. Oboje przedstawili przekonujące dowody powołując się na rozmaite dokumenty, w tym utwory literackie Branwella.

M.P.U.: W poprzedniej książce dowodziłeś, że ta powieść to wyraz wyjątkowej więzi łączącej Charlotte Brontë z bratem. Zacytuję: „Wydaje się, że sekretem »Wichrowych Wzgórz« nie jest tak naprawdę inne autorstwo, autorstwo drugiej siostry, ale to, że autorów było dwóch”. Czy dziś uznajesz to za tworzenie legendy?

E.O.: Nie, to jedna z możliwości. Pierwotnie nie zamierzałem poruszać w biografii Charlotte kwestii autorstwa „Wichrowych Wzgórz”. Było dla mnie jasne, że za tą jedną powieścią nie może ona stać – to wynika ze wszystkich jej uwag dotyczących „Wzgórz”. Ponieważ Charlotte i Branwell przez długie lata pisali razem i styl ich utworów jest jednolity, dopuściłem możliwość, że siostra mogła kontynuować dzieło brata – zrekonstruować z jego opowieści bądź z zarzuconego rękopisu, by wydać je pod pseudonimem Ellis Bell. Jak było naprawdę, tego się nie dowiemy. Jednak poznawszy twórczość Branwella i pewne fakty z jego życia z tego okresu, skłaniam się raczej ku temu, że „Wichrowe Wzgórza” są dziełem jednego autora.

M.P.U.: Co przemawia za tym, że to Branwell stworzył „Wichrowe Wzgórza”?

E.O.: Jego dzieła. Znajdujemy w nich te same sceny, dialogi, a nawet prototypy głównych bohaterów „Wichrowych Wzgórz” – na przykład Josepha. Występuje wprawdzie pod innym imieniem, ale wypowiada niemal dosłownie te same kwestie. Żadna z sióstr Branwella nie znała dialektu i nie pisała w nim. Za to on znał dobrze miejscowych i spędzał wiele czasu w ich towarzystwie. Jego autorstwo podpowiadają też listy z czasu, gdy powieść była na ukończeniu. Branwell był wówczas w bardzo złej kondycji duchowej, co, jak to nierzadko bywa u wybitnych artystów, uruchomiło ogromny potencjał twórczy. W tym czasie napisał swoje najlepsze utwory poetyckie.

M.P.U.: Skoro o nich wspominasz, warto zauważyć, że poetycka twórczość Branwella Brontë jest u nas nieznana. Czy sądzisz, że jego poematy znajdą wśród polskich czytelników uznanie porównywalne do tego, z jakim przyjmowane są „Wichrowe Wzgórza” czy „Jane Eyre”?

E.O.: Jeden z badaczy twórczości Branwella zauważył, że „gdyby sam Byron stworzył wszystko to, co stworzył, lecz był odkryty i drukowany dopiero w dzisiejszych czasach, można doprawdy wątpić, czy byłby taką grubą rybą”. Uchwycił tu sedno. Poezja Branwella nigdy nie była tłumaczona na język polski, dopiero teraz Dorota Tukaj, dla potrzeb tej biografii, przełożyła większość jego sonetów, poematów oraz liryków miłosnych. Fragmenty trafiły do książki, ale bez wątpienia należy tę twórczość wydać osobno, szczególnie, iż została już znakomicie przetłumaczona. Poematy epickie Branwella przywodzą na myśl średniowieczne ballady rycerskie; wartka akcja, romantyczni bohaterowie i cała ta niesamowita aura sprawiają, że czyta się je nie jak poezję, lecz znakomitą prozę. Jest w niej ten sam ładunek emocjonalny, który znamy z „Wichrowych Wzgórz”. Myślę, że poznanie tych utworów będzie dla czytelników nie lada zaskoczeniem.

M.P.U.: I czy to wystarczy, aby przywrócić ich autorowi właściwą pozycję? W swojej jeszcze nieopublikowanej książce sam zauważasz, że Branwell: „Jeśli później był drukowany, to przeważnie ze względu na sławę swoich sióstr. Pozostał dodatkiem, ciekawostką”.

E.O.: I wielka pora naprawić ten błąd. Fakt, że Branwell nie nosił spódnicy, i że w ostatnich latach życia miał bardzo poważny konflikt ze swoją siostrą, która na koniec postanowiła wykluczyć go z tej historii, nie może decydować o dziejach literatury i czytelnictwie.

M.P.U.: Życzę Ci zatem sukcesów w naprawianiu tego błędu! Dziękuję za rozmowę.



Literatura:

Ewa Kraskowska: „Siostry Brontë”. Wydawnictwo Literackie. Kraków 2006.

Eryk Ostrowski: „Branwell Brontë: Geniusz wyklęty” (maszynopis autorski.

Eryk Ostrowski: „Charlotte Brontë i jej siostry śpiące”. Wydawnictwo MG. Warszawa 2013.

Anna Przedpełska-Trzeciakowska: „Na plebanii w Haworth. Dzieje rodziny Brontë”. Czytelnik. Warszawa 1990.
Fot. Piotr Lisowski.