PORTRET ARTYSTY Z CZASÓW MŁODOŚCI (LEGENDY MROCZNEGO RYCERZA - TIM SALE)
A
A
A
Zbiór „Legendy Mrocznego Rycerza” był początkowo częścią serii spajającej w solidnych albumach prace różnych autorów, którzy przez lata definiowali mitologię Człowieka Nietoperza. Wersja Sale’a to kompilacja rozmaitych opowieści z Batmanem, które artysta ilustrował między początkiem lat 90. i pierwszą dekadą XXI wieku. Taka forma pozwala prześledzić ewolucję stylu jednego z najoryginalniejszych rysowników w historii amerykańskiego komiksu.
Tom otwierają „Szaleńcy w więzieniu” Alana Granta – nasycona kampową aurą czarna komedia, w której rezydenci zniszczonego Arkham zostają przeniesieni do więzienia Blackgate, gdzie rozgrywają baseballowy mecz z „normalnymi” kryminalistami. Szalona opowieść koncentruje się przede wszystkim na postaci Jeremiaha Arkhama, który w pierwszej połowie lat 90. był wyjątkowo częstym gościem na łamach bat-tytułów. W tym przypadku jego losy zostały podsumowane błyskotliwym finałem wyjaśniającym deliryczną fabułę. W tej historii najlepiej widać, jak zmienił się styl prac Sale’a – kadrowanie i wykorzystywanie cieni jest już niezwykle przemyślane, ale same postacie zostały nakreślane chaotycznie, dosyć niedbale, a noirowa subtelność dopiero kiełkuje.
Z Blackgate przeskakujemy prosto w fabułę „Ostrzy” Jamesa Robinsona (które onegdaj ukazały się w Polsce nakładem TM-Semic) – fantastycznej ponadczasowej historii dowodzącej, jak cienka jest granica między bohaterstwem a zbrodnią. Scenarzysta w ilościach hurtowych wykorzystuje mechanizmy znane z filmu czarnego oraz pulpowej literatury, Sale natomiast przechodzi samego siebie, szczególnie podczas rozplanowywania starcia Batmana z Cavalierem (ich cienie stają się oddzielnymi bohaterami).
Trochę gorzej wypadają „Nieudacznicy”, gdzie Mroczny Rycerz znajduje się na drugim planie, a jego rolę przejmuje Bruce Wayne, który musi udaremnić wielki plan c-klasowych złoczyńców (dziwnie obserwuje się Calender Mana w kiczowatej odsłonie, tak odmiennej od Lecteropodobnej wersji postaci znanej z „Długiego Halloween”). W tym epizodzie prace Sale’a znów cechuje kampowa niedbałość, przez co zatrzymują się one w połowie drogi między karykaturą a typową dla autora pochwałą mroku. Na szczęście zaraz po tym dostajemy świetnego „Mrocznego Rycerza na randce” Darwyna Cooke’a, czyli nowelkę stanowiącą apogeum talentu amerykańskiego artysty.
Kompozycja, wyczucie ruchu, mimika i fantastyczna strona finałowa składają się na krótką opowieść o przepełnionym gorącymi uczuciami pościgu Batmana za Catwoman. Doskonale podkreśla je billboard z plakatem filmu „Jego typ kobiety” (1951), przemycony w tle sensualnego kotłowania się bohaterów na dachu. To perfekcyjna kooperacja dwóch fascynatów romantycznej strony pulpy. Album zamyka inteligentnie zapętlony short Kelleya Pucketta z antologii „Batman: Black & White”, który na kilku stronach podsumowuje wieczną egzystencję protagonisty.
Fani Mrocznego Rycerza i wieloletniego współpracownika Jepha Loeba dostają do ręki świetne uzupełnienie kolekcji – sporo wnoszące do mitologii postaci („Ostrza” to temat na osobne analizy), będące jednocześnie wiwisekcją stylu wspaniałego grafika. Dodatkowo całość opatrzona jest galerią okładek narysowanych do różnych okołobatmanowych tytułów, ciekawym wstępem oraz wspominkowymi preludiami do kolejnych opowieści autorstwa samego Sale’a. Naprawdę warto zaopatrzyć się w ten album sygnowany logiem Mucha Comics (kosztem pstrokatych trykotów z tańszych zbiorków Marvela czy któregoś tomu WKKM). Zapewniam, że będziecie do niego wracać choćby po to, by nacieszyć oczy albo pożyczyć go znajomym, których nieszczególnie interesuje główny nurt.
Tom otwierają „Szaleńcy w więzieniu” Alana Granta – nasycona kampową aurą czarna komedia, w której rezydenci zniszczonego Arkham zostają przeniesieni do więzienia Blackgate, gdzie rozgrywają baseballowy mecz z „normalnymi” kryminalistami. Szalona opowieść koncentruje się przede wszystkim na postaci Jeremiaha Arkhama, który w pierwszej połowie lat 90. był wyjątkowo częstym gościem na łamach bat-tytułów. W tym przypadku jego losy zostały podsumowane błyskotliwym finałem wyjaśniającym deliryczną fabułę. W tej historii najlepiej widać, jak zmienił się styl prac Sale’a – kadrowanie i wykorzystywanie cieni jest już niezwykle przemyślane, ale same postacie zostały nakreślane chaotycznie, dosyć niedbale, a noirowa subtelność dopiero kiełkuje.
Z Blackgate przeskakujemy prosto w fabułę „Ostrzy” Jamesa Robinsona (które onegdaj ukazały się w Polsce nakładem TM-Semic) – fantastycznej ponadczasowej historii dowodzącej, jak cienka jest granica między bohaterstwem a zbrodnią. Scenarzysta w ilościach hurtowych wykorzystuje mechanizmy znane z filmu czarnego oraz pulpowej literatury, Sale natomiast przechodzi samego siebie, szczególnie podczas rozplanowywania starcia Batmana z Cavalierem (ich cienie stają się oddzielnymi bohaterami).
Trochę gorzej wypadają „Nieudacznicy”, gdzie Mroczny Rycerz znajduje się na drugim planie, a jego rolę przejmuje Bruce Wayne, który musi udaremnić wielki plan c-klasowych złoczyńców (dziwnie obserwuje się Calender Mana w kiczowatej odsłonie, tak odmiennej od Lecteropodobnej wersji postaci znanej z „Długiego Halloween”). W tym epizodzie prace Sale’a znów cechuje kampowa niedbałość, przez co zatrzymują się one w połowie drogi między karykaturą a typową dla autora pochwałą mroku. Na szczęście zaraz po tym dostajemy świetnego „Mrocznego Rycerza na randce” Darwyna Cooke’a, czyli nowelkę stanowiącą apogeum talentu amerykańskiego artysty.
Kompozycja, wyczucie ruchu, mimika i fantastyczna strona finałowa składają się na krótką opowieść o przepełnionym gorącymi uczuciami pościgu Batmana za Catwoman. Doskonale podkreśla je billboard z plakatem filmu „Jego typ kobiety” (1951), przemycony w tle sensualnego kotłowania się bohaterów na dachu. To perfekcyjna kooperacja dwóch fascynatów romantycznej strony pulpy. Album zamyka inteligentnie zapętlony short Kelleya Pucketta z antologii „Batman: Black & White”, który na kilku stronach podsumowuje wieczną egzystencję protagonisty.
Fani Mrocznego Rycerza i wieloletniego współpracownika Jepha Loeba dostają do ręki świetne uzupełnienie kolekcji – sporo wnoszące do mitologii postaci („Ostrza” to temat na osobne analizy), będące jednocześnie wiwisekcją stylu wspaniałego grafika. Dodatkowo całość opatrzona jest galerią okładek narysowanych do różnych okołobatmanowych tytułów, ciekawym wstępem oraz wspominkowymi preludiami do kolejnych opowieści autorstwa samego Sale’a. Naprawdę warto zaopatrzyć się w ten album sygnowany logiem Mucha Comics (kosztem pstrokatych trykotów z tańszych zbiorków Marvela czy któregoś tomu WKKM). Zapewniam, że będziecie do niego wracać choćby po to, by nacieszyć oczy albo pożyczyć go znajomym, których nieszczególnie interesuje główny nurt.
Darwyn Cooke, Alan Grant, Kelley Puckett, James Robinson: „Legendy Mrocznego Rycerza – Tim Sale” („Tales of the Batman: Tim Sale”). Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz. Wydawnictwo Mucha Comics. Warszawa 2015.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |