
JEDEN ZA WSZYSTKICH, WSZYSCY ZA JEDNEGO! (TRZEJ MUSZKIETEROWIE)
A
A
A
Znana fabuła w nowej, musicalowej odsłonie, ze świetną muzyką Krzesimira Dębskiego, pełna emocjonujących zwrotów akcji i widowiskowych walk szermierczych. Libretto i piosenki Konrada Imieli oraz Marka Kocota zawierają wszystkie ważne wątki powieści Aleksandra Dumas: przyjaźń Atosa, Portosa, Aramisa i d’Artagnana, mroczną postać Milady, intrygę kardynała Richelieu oraz historię słynnych diamentowych spinek królowej Anny Austriaczki. To tylko niektóre z atutów widowiska, jakie zapowiada opis najnowszej realizacji wrocławskiego Teatru Capitol w reżyserii Konrada Imieli.
Szczęśliwie twórcy spektaklu dotrzymują danego słowa. „Trzej Muszkieterowie” to bardzo udana premiera, której świetności nie naruszył nawet alarm pożarowy, jaki zaskoczył widzów w trakcie pierwszego aktu. Capitol powtarza swój ogromny sukces sprzed dwóch lat, kiedy to scenę po przebudowie otwierała znakomita inscenizacja „Mistrza i Małgorzaty” w reżyserii Wojciecha Kościelniaka.
Historii trzech nieustraszonych obrońców Francji nie trzeba nikomu przedstawiać. Warta uwagi jest jednak muzyczna forma widowiska. Konrad Imiela, reżyserując spektakl, pamiętał o wszystkim, co towarzyszyć powinno dobremu musicalowi: o pięknych kostiumach, cieszących oko scenach zbiorowych i budzących dreszcz emocji pojedynkach. Całość okrasił udanymi aranżami muzycznymi i zgrabnym dowcipem.
Nie da się zbyć milczeniem fenomenalnej gry aktorów Teatru Capitol. Należałoby wspomnieć o każdej z kreacji aktorskich, bo tylko w ten sposób można w pełni oddać bogactwo obrazu malowanego poszczególnymi rolami na scenie. Sceniczne napięcie podtrzymują tytułowi Muszkieterowie (Adrian Kąca, Maciej Maciejewski, Przemysław Glapiński) w asyście d’Artagnana (Piotr Bondyra). Liryczne sceny miłosne budują tu nie tylko Bondyra i Aleksandra Adamska w roli Konstancji Bonacieux, ale też uwikłani w trudny, sprzeczny z obyczajami i polityką romans Królowa Anna Austriaczka (Magdalena Wojnarowska) i Książę Buckingham (Marcin Januszkiewicz). Ujmuje także, a może przede wszystkim, fantastyczna kreacja Błażeja Wójcika. Przypada mu rola kardynała, którego działanie wykracza daleko poza jego kompetencje silnego i apodyktycznego władcy – także politycznego. Wójcik, kiedy tylko pojawia się na scenie, roztacza wokół siebie aurę panowania absolutnego. Bardzo wyraźny w XVII-wiecznej Francji kontrast między różnymi stanami społeczeństwa – ważny w powieści Dumasa – jest w inscenizacji podkreślany kilkukrotnie. Osobny spektakl tworzy tu Justyna Szafran w roli mściwej i żądnej zwycięstwa Milady. Jej postać wydaje się niepokonana, zdolna przechytrzyć nawet największego myśliciela. Tym bardziej zaskakujące okazuje się to, czyje ręce decydują o jej tragicznym losie.
Historię w kompozycyjną klamrę spina opowieść Plancheta (Mikołaj Woubishet) – mistrza krawieckiego, sługi d’Artagnana. Wszystkie wydarzenia sceniczne są bowiem jego wspomnieniem, przywoływanym dwadzieścia lat później. Przedstawienie kończy doskonała scena zbiorowa, której gwiazdą jest właśnie ta postać. Planchet to rzecznik myśli rewolucyjnej, która podważa to, o czym każdy z widzów decyduje mimowolnie – okazanie przychylności tej czy też innej postaci. Jego narracja sprawia, że staje się jasne, kto rzeczywiście na ową przychylność zasłużył.
Nie brakuje również w „Trzech Muszkieterach” rozsądnie dozowanych scenicznych napięć – całego wachlarza wrażeń, od wzruszeń, przez strach i grozę, aż po współczucie czy podziw. Cztery godziny spektaklu mijają niczym chwila – to zasługa dramaturgii poprowadzonej bez zwolnionego tempa. Ważne są tu historie miłości, relacji przyjacielskich, ale też polityka i honor Francji. Słowem: wrocławskie widowisko stoi dobrym aktorstwem, świetną muzyką, kostiumami z epoki i oprawą sceniczną, której kunszt jest nie do podważenia. Spektakl zapowiada się na wielki hit nowego sezonu artystycznego.
Szczęśliwie twórcy spektaklu dotrzymują danego słowa. „Trzej Muszkieterowie” to bardzo udana premiera, której świetności nie naruszył nawet alarm pożarowy, jaki zaskoczył widzów w trakcie pierwszego aktu. Capitol powtarza swój ogromny sukces sprzed dwóch lat, kiedy to scenę po przebudowie otwierała znakomita inscenizacja „Mistrza i Małgorzaty” w reżyserii Wojciecha Kościelniaka.
Historii trzech nieustraszonych obrońców Francji nie trzeba nikomu przedstawiać. Warta uwagi jest jednak muzyczna forma widowiska. Konrad Imiela, reżyserując spektakl, pamiętał o wszystkim, co towarzyszyć powinno dobremu musicalowi: o pięknych kostiumach, cieszących oko scenach zbiorowych i budzących dreszcz emocji pojedynkach. Całość okrasił udanymi aranżami muzycznymi i zgrabnym dowcipem.
Nie da się zbyć milczeniem fenomenalnej gry aktorów Teatru Capitol. Należałoby wspomnieć o każdej z kreacji aktorskich, bo tylko w ten sposób można w pełni oddać bogactwo obrazu malowanego poszczególnymi rolami na scenie. Sceniczne napięcie podtrzymują tytułowi Muszkieterowie (Adrian Kąca, Maciej Maciejewski, Przemysław Glapiński) w asyście d’Artagnana (Piotr Bondyra). Liryczne sceny miłosne budują tu nie tylko Bondyra i Aleksandra Adamska w roli Konstancji Bonacieux, ale też uwikłani w trudny, sprzeczny z obyczajami i polityką romans Królowa Anna Austriaczka (Magdalena Wojnarowska) i Książę Buckingham (Marcin Januszkiewicz). Ujmuje także, a może przede wszystkim, fantastyczna kreacja Błażeja Wójcika. Przypada mu rola kardynała, którego działanie wykracza daleko poza jego kompetencje silnego i apodyktycznego władcy – także politycznego. Wójcik, kiedy tylko pojawia się na scenie, roztacza wokół siebie aurę panowania absolutnego. Bardzo wyraźny w XVII-wiecznej Francji kontrast między różnymi stanami społeczeństwa – ważny w powieści Dumasa – jest w inscenizacji podkreślany kilkukrotnie. Osobny spektakl tworzy tu Justyna Szafran w roli mściwej i żądnej zwycięstwa Milady. Jej postać wydaje się niepokonana, zdolna przechytrzyć nawet największego myśliciela. Tym bardziej zaskakujące okazuje się to, czyje ręce decydują o jej tragicznym losie.
Historię w kompozycyjną klamrę spina opowieść Plancheta (Mikołaj Woubishet) – mistrza krawieckiego, sługi d’Artagnana. Wszystkie wydarzenia sceniczne są bowiem jego wspomnieniem, przywoływanym dwadzieścia lat później. Przedstawienie kończy doskonała scena zbiorowa, której gwiazdą jest właśnie ta postać. Planchet to rzecznik myśli rewolucyjnej, która podważa to, o czym każdy z widzów decyduje mimowolnie – okazanie przychylności tej czy też innej postaci. Jego narracja sprawia, że staje się jasne, kto rzeczywiście na ową przychylność zasłużył.
Nie brakuje również w „Trzech Muszkieterach” rozsądnie dozowanych scenicznych napięć – całego wachlarza wrażeń, od wzruszeń, przez strach i grozę, aż po współczucie czy podziw. Cztery godziny spektaklu mijają niczym chwila – to zasługa dramaturgii poprowadzonej bez zwolnionego tempa. Ważne są tu historie miłości, relacji przyjacielskich, ale też polityka i honor Francji. Słowem: wrocławskie widowisko stoi dobrym aktorstwem, świetną muzyką, kostiumami z epoki i oprawą sceniczną, której kunszt jest nie do podważenia. Spektakl zapowiada się na wielki hit nowego sezonu artystycznego.
Aleksander Dumas: „Trzej Muszkieterowie”. Reżyseria: Konrad Imiela. Scenariusz i teksty piosenek: Konrad Imiela, Marek Kocot. Muzyka: Krzesimir Dębski. Scenografia: Grzegorz Policiński. Obsada: Piotr Bondyra, Adrian Kąca, Maciej Maciejewski, Przemysław Glapiński, Justyna Szafran, Aleksandra Adamska, Łukasz Wójcik, Błażej Wójcik. Premiera: 10 października 2015 r. Teatr Capitol we Wrocławiu.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |