ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 listopada 21 (285) / 2015

Anna Zagórska,

MÓW O MNIE JESZCZE. UWAGI O BIOGRAFII KAZIMIERZA PRZERWY-TETMAJERA

A A A
Nieraz można odnieść wrażenie, że o poetach pokroju Kazimierza Przerwy-Tetmajera wiemy już niemalże wszystko. Edukacja polonistyczna, własne lektury, rozmaite skrzydlate słowa z wierszy Tetmajera krążące w naszej przestrzeni, nie tylko literackiej – te wszystkie czynniki sprawiają, że autor „Evviva l’arte!” wydaje się nam bardzo bliski, znany, dostatecznie przeczytany i omówiony. Tadeusz Januszewski, autor biografii Kazimierza Przerwy-Tetmajera, książki wydanej właśnie nakładem wydawnictwa Iskry, udowadnia jednak, że życie oraz twórczość tego młodopolskiego poety skrywa jeszcze wiele, a materiały, które zostawił po sobie Tetmajer oraz jego bliscy (krewni i przyjaciele), daje możliwość wnikliwego zbadania i prezentacji życiorysu autora „Hymnu do Nirwany”.

Biografia Kazimierza Przerwy-Tetmajera poprzez obficie przytaczany materiał źródłowy, w głównej mierze korespondencję poety z bliskimi, wyraźnie ukazuje wiele paradoksów jego życia i sławy. Tetmajer skarży się chociażby – z pewną dozą humoru, co oczywiste – na wielkie zainteresowanie swoim wierszem zaczynającym się od słów „Mów do mnie jeszcze”. Z niejakim przekąsem zauważa, że wciąż i wciąż jest proszony o wpisywanie tego właśnie utworu do damskich sztambuchów, co powoli zaczyna go irytować. Co więcej, w liście do przyjaciela Ferdynanda Hoesicka zdobywa się nawet na szczere wyznanie: „Cieszę się też na chwilę, kiedy mnie zaczną na nowo czytać mężczyźni, a przestanę być bożyszczem dziesięciu mdłych histeryczek” (s. 100). Ten uniwersalny– co udowadniają żartobliwe utyskiwania Tetmajera – wymiar sławy dotykający młodych, przystojnych mężczyzn obrócił się w chichot historii. Nie będzie przecież przesadą stwierdzenie, że dziś pierwsze – najprostsze – skojarzenia, jakie nasuwa hasło „Tetmajer”, to dwie frazy: „Lubię, kiedy kobieta” oraz tak irytujące poetę „Mów do mnie jeszcze”…

Życie Kazimierza Przerwy-Tetmajera jawi się jako pełne namiętności – na równi duchowych i cielesnych, skrajnych odczuć i zmagań z niedoskonałością ludzkiego ciała (rozliczne choroby, ciała i umysłu, swoje własne oraz bliskich). Wszystkie perypetie – zabawne, ale i tragiczne – opowiadane są w książce niejednokrotnie słowami samego poety: wyciągane z jego listów, notatek.

Tadeusz Januszewski, autor życiorysu Tetmajera, pozostaje niezwykle dyskretnym biografem. Nie odsłania za wiele, nie kompromituje, choć wiele z życiowych perypetii młodopolskiego poety przedstawionych w dociekliwym świetle mogłoby zdyskredytować go w oczach czytelników. Dobrym przykładem może być chociaż stosunek Tetmajera do własnego potomstwa. Pozostawiona przez poetę korespondencja, rozmaite pojawiające się w niej aluzje i niedopowiedzenia, ale i opowieści całkiem wprost dają do zrozumienia, że wychowywany przez poetę syn na pewno nie był jedynym spłodzonym przez niego dzieckiem. Niemniej reszta potencjalnych potomków nie mogła liczyć choć na część tego zainteresowania, jakim bez wątpienia wcześniej Kazimierz Przerwa-Tetmajer obdarzał ich matki. Januszewski nie ucieka od portretowania młodopolskiego autora od odbrązowionej strony (użycie tego akurat sformułowania także wydaje się uzasadnione. Bliskim kuzynem Przerwy-Tetmajera był Tadeusz Boy-Żeleński, propagator idei „odbrązowienia życiorysów”): pokazuje te fragmenty jego listów, które stanowią zwierzenia z miłosnych podbojów i ich nieciekawych następstw – chorób oraz nieplanowanych ciąż. Pokazuje poetę umęczonego wstydliwymi dolegliwościami, opanowanego i zniewolonego własnym pociągiem seksualnym, niejednokrotnie nieszczęśliwie zakochanego.

Z kart biografii przygląda się nam, czytelnikom, utracjusz, bon vivant, który nie liczy się ze zdaniem bliskich, wydaje się wręcz lekceważyć matczyną troskę i rozliczne napomnienia. W nieco bezlitosny sposób wykorzystuje materialnie własną rodzinę, która zmaga się ze sporymi trudnościami finansowym. Swoją drogą, historia problemów materialnych Tetmajerów, co zaznacza Januszewski, przez lata uważana była za mocno niejednoznaczną, być może nawet sfingowaną, ukartowaną w celu uniknięcia konieczności spłaty rozmaitych zobowiązań. Autor biografii, śledząc dokumenty i korespondencję nie tylko poety, ale i innych członków jego rodziny, zauważa jednak, że prawdopodobnie opowieść o udawanym niedostatku była wyłącznie plotką: rodzinie rzeczywiście nie powodziło się najlepiej.

Tak odmalowany zarys książki i jej problematyki mógłby sugerować, że Januszewski, spisując dzieje Przerwy-Tetmajera, skupił się wyłącznie na części „życie”, zaniedbując „twórczość”. Nic bardziej mylnego. Książka biograficzna, którą przygotował Januszewski, jest także opowieścią o literackiej spuściźnie, jaką zostawił po sobie autor „Bajecznego świata Tatr”. W książce znajdziemy krótkie umówienia (nieraz krytyczne, pełne uwag) niektórych utworów Przerwy-Tetmajera, prześledzimy jego drogę twórczą: potyczki z niemocą, proces wprowadzania poprawek do już opublikowanych zbiorów, liczne odmowy i porażki, ale i literackie sukcesy. W twórczość w sposób naturalny wplata się oczywiście biografia, życie towarzyskie, od którego Tetmajer bynajmniej nie stronił, kontakty z innymi znakomitymi twórcami tamtego czasu. Poeta w korespondencji nieraz wspomina spotkania z uznanymi pisarzami i poetami swojej doby, powołuje się na ich opinie czy sądy. Z upływem czasu sam coraz chętniej komentuje, ocenia twórczość własną (nieraz ostro i krytycznie), ale także wypowiada się na temat dzieł innych literatów: już uznanych oraz początkujących poetów. Ślady Tetmajerowych wspomnień, opinii i reakcji zazwyczaj są niezwykle emocjonalne, przesiąknięte językiem tak żywym i zaangażowanym, że niemalże słyszalnym z kart książki, odbijającym się tym samym wyraźnym echem, co jego twórczość. Wystarczy kilka przykładów: „Już mię i Biegeleisen w jednej ze swoich rozpraw stanowczo obok Miriama (uf!) i Langego (och!) w poczet polskich symbolistów wliczył. Brnijmy! Bądź co bądź, »Sfinks« źle mi nie zrobił. Dotąd jeszcze o niego się kłócą w Krakowie, a kiedy tam wszedłem do teatru, lornety i oczy skierowały się ku mnie” (s. 55); „Dla mnie ideałem i szczytem poezji jest wywożenie kibitek w »Dziadach«; pokaż mi co więcej artystycznego, większą i genialniejszą gradację słów. U nas się zdaje ludziom, że tym większym jest kto artystą, im więcej rymów nasadzi. W tych prostych rymach i długim wierszu jest więcej artyzmu niż w całej »Baśni tęczowej« i całym Asnyku jak długi. Mnie się zdaje, że Wy nie doceniacie Mickiewicza, ani Asnyk, ani Słowacki nie posunęli po nim ani na jeden krok artyzmu wiersza polskiego. Rozpienili go tylko, jak Słowacki i rozdrobnili, jak Asnyk (s. 100); „Rzucam się teraz na powieść; w tych dniach skończę nową rzecz jednotomową, a myślę, że niedługo znów nową zacznę. Do poezji i zraża mnie zła wola tych, którzy o niej piszą, i sam zaczynam już wątpić w siebie […]. Powstał u nas wielki talent poetycki, Wyspiański, ten może zrobi renesans, którego myśmy zrobić nie potrafili” (s. 119).

Jak widać, Przerwa-Tetmajer nie stroni od komentowania własnej twórczości oraz oceniania twórczości innych. Biografia autorstwa Januszewskiego obfituje w tego typu wyimki, karmiąc ciekawego czytelnika nie tylko suchymi faktami, ale przede wszystkim śladami, które poeta pozostawił po sobie w korespondencji. Obraz poety, jaki wyłania się z zachowanej korespondencji, zwraca uwagę na jego zaangażowanie i emocjonalność. Te dwie wyróżniające cechy dotyczą zarówno życia poetyckiego – samej twórczości i związanych z nią perypetii, spotkań z innymi literatami, odbiorczych ech publikacji – jak i prywatnego. Przerwa-Tetmajer potrafił z równą werwą pisać o Mickiewiczu, Sienkiewiczu i Wyspiańskim, co o swoich rozlicznych kochankach i ich przymiotach.

Biografia jest także zapisem wielkiej miłości poety do Tatr. Górom Tetmajer poświęcał nie tylko wiersze, opisuje fascynację nimi również w korespondencji z najbliższymi. Przenika przez listy prawdziwa fascynacja, łączona nieraz ze świadomością własnej niemocy, słabego zdrowia, które wyraźnie ograniczało górskie eskapady: „Mnie byłoby dobrze, gdybym miał serce zdrowe i mógł przepaść w górach na miesiąc cały. Ostatecznie natura jest najpiękniejszą rzeczą” (s. 139) – wynotował.

Na szczególną uwagę zasługują ostatnie rozdziały książki (cała biografia zachowuje chronologiczny charakter, dzieli się na wiele drobnych rozdziałów, dla których cezurą są opisywane w nich latach; tytuły samych rozdziałów zastąpione są jedynie oznaczeniem opisywanego w nich okresu, np. „1905” albo „1916-1917”). Poświęcone są one czasom I wojny światowej i późniejszym. To zdecydowanie najbardziej przykry – lecz konieczny – fragment biografii. Januszewski opisuje pogarszający się stan zdrowia poety, jego problemy ze wzrokiem, także poczucie osamotnienia, opuszczenia, w końcu hospitalizację. To rozdziały poświęcone wybrzmiewaniu życia naznaczonego kondycją Młodej Polski w warunkach dwudziestolecia międzywojennego. Życia, które skończyło się w kolejnej, znów dramatycznie odmiennej, epoce: 1940 roku, w samym środku II wojny światowej, choć – jak wynotował kuzyn, Tadeusz Boy-Żeleński – poeta „dla świata umarł od dawna” (s. 267), nie publikując, nie pojawiając się publicznie, odchodząc w cierpieniu ciała i cierpieniu głowy. Wszystko to wzbogacone fotografiami, w tym tą najbardziej przejmującą: pochylonego z bólu i ze starości poety całującego wystygłe ciało swojego syna złożonego w trumnie.
Tadeusz Januszewski: „Kazimierz Przerwa-Tetmajer”. Wydawnictwo Iskry. Warszawa 2015.