ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lutego 4 (76) / 2007

,

MIRT

A A A
„Oh! You are so naive!” Monotype 2006.
Rzecz to niezwykła, magiczna, a może nawet filozoficzna, która w codziennym ataku informacji przestała być już zauważana. Dwie osoby patrzą na ten sam przedmiot, a dla każdej z nich przedmiot ten przedstawia coś zupełnie innego. Oto, jaką notatkę o płycie można przeczytać na stronie wytwórni: „fascynacja dwudziestowiecznymi rewolucjami i socjalistyczną utopią. Sześć utworów o rewolcie, która nigdy nie miała miejsca, o beznadziejnym bezruchu dzisiejszych rebeliantów zakamuflowanych gdzieś w swoich mieszkaniach, o tym, że lepiej walczyć o to, co nierealne niż zgodzić się na to, co jest dookoła”. Na dodatek sam Mirt podkreśla w wywiadzie, że nie jest mroczny czy melancholijny, po prostu nie jest radosny. Byłem bardzo zaskoczony, że intencje i emocje wykonawcy zawarte na „Oh!...” tak bardzo różnią się od moich wrażeń po przesłuchaniu płyty.

Nie dostrzegam żadnych odniesień do gwałtownych społecznych przemian, ich późniejszych konsekwencji i wszystkiego, co związane jest z masą jako przeciwieństwem jednostki. Nie ma tumultu, zgiełku i porywczości, nie ma sprzeciwu wobec rzeczywistości, a jest to, od czego wykonawca właśnie się odżegnuje. Te kilka utworów, to splot myśli, z których powstaje introwertyczna, melancholijna mantra. To muzyka bardzo osobista, czy wręcz intymna. Jej subiektywizm (w opozycji do rewolucyjnego, masowego obiektywizmu) jest nader oczywisty. Wchodzenie w azyl, który Mirt stworzył sobie na płycie, jest w pierwszej chwili trochę krępujące, jak zawsze jest krępujące wchodzenie do czyjejś głowy i zaglądanie do jej „szuflad”. To introwertyzm ekstrawertyczny jakkolwiek paradoksalnie to brzmi.

Mirt jest jednym z członków Brasil & Gallowbrothers Band, zespołu wcześniej znanego jako One Inch Of Shadow. „Oh!...” to czwarty jego solowy krążek. Jest autorem słów, okładki i muzyki, której jest jedynym wykonawcą. Wykorzystuje m.in. analogowe syntezatory, gitarę elektryczną, klarnet, trąbkę i nagrania terenowe. Tworzy utwory stonowane, podskórne, z transowymi dronami i dobiegającymi nie wiadomo skąd, powtarzającymi się motywami instrumentów akustycznych i elektrycznych.

Hm... A może Mirt rzeczywiście miał rację nadając taki, a nie inny tytuł płycie?