ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lutego 4 (76) / 2007

Wiesław Kowalski,

NIE BULWERSOWAĆ. BAWIĆ!!!

A A A
„Opera żebracza. Koncert na 21 aktorów” to tytuł kolejnej premiery przygotowanej przez zespół Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu. Tytuł to znamienny, bo znakomicie oddający charakter tego muzycznego widowiska, zabawnego i dowcipnego, zrealizowanego bez aspiracji do diagnozowania tego, co dzieje się w naszej społeczno-politycznej i obyczajowej rzeczywistości.

Toruńskie przedstawienie, oparte na „Operze żebraczej” Johna Gaya i Johanna Christopha Pepuscha, pochodzącej z 1728 roku, opowiada historię wszystkim bardzo dobrze znaną. Wiele lat później motywy tej balladowej opery wykorzystali w swoich utworach Bertolt Brecht i Vaclav Havel. Postaci Peachuma i Peachumowej, Polly i Lucy oraz Macheatha każdemu kojarzą się z „Operą za trzy grosze”, będącą typowym przykładem umownego i antyiluzjonistycznego teatru autora „Matki Courage i jej dzieci”.

Widać jak na dłoni, że realizatorom toruńskiego spektaklu nie chodziło o uwypuklenie plebejskiego charakteru utworu ani też o wyjaskrawienie jego wymowy. Aluzyjna opowieść o państwie policyjnym zdominowanym przez donos i korupcję nie była tu najważniejsza. Nie chodziło też o stworzenie drapieżnego politycznie i budzącego grozę obrazu, będącego wstrząsającym ostrzeżeniem przed grożącym Polsce przymierzem polityków i mafijnych przestępców. Każdą aluzję do dzisiejszej rzeczywistości naszego kraju należy traktować z przymrużeniem oka. I to dobrze.

„Opera żebracza”, typowe dzieło wyrosłe z francuskich wodewilów i angielskich parodii operowych, to dzisiaj gatunek nieco zwietrzały i spatynowany. W osiemnastowiecznej Anglii jego walorem mogła być rzeczywiście satyra społeczno-polityczna oraz kabaretowe reagowanie na aktualne sensacje towarzyskie Londynu. Zbiorowa reżyseria, dynamiczna, konsekwentna i spójna, w teatrze toruńskim nie dryfowała w ku temu, by pokazać wulgarność dominującą w środowisku burżuazyjnego światka wysokich sfer Londynu, a także wśród złodziejaszków, prostytutek, przekupnych policjantów, stręczycieli i więziennych klawiszy. Nie zobaczymy tutaj jednoznacznej dosadności ani tautologicznych pomysłów inscenizacyjnych. Dominuje subtelna kreska, choć soczystość języka zostaje zachowana.

Wszystko zaczyna się jakby trochę przypadkowo. Konferansjer przedstawia główne postaci dramatu. Muzyka i śpiew powoli zaczynają dominować, bo dialogów, przeplatających wokalno-muzyczne numery, pozostawiono niewiele. Trzeba przyznać, że toruńscy aktorzy imponują przygotowaniem wokalnym zarówno w scenach zbiorowych, jak i w pojedynczych songach. Bardzo dobrze przysłużył się spektaklowi dystans, zastosowany dyskretnie i konsekwentnie u wszystkich wykonawców, a także umiejętność łączenia elementów groteski i slapsticku z tym, co poważne i dostojne. Opracowanie muzyczne Piotra Salabera jest spójne z konwencją spektaklu, bardzo wyraziste i współczesne, pomimo że aktorom towarzyszy jedynie dźwięk żywego pianina (Jakub Mówka). Wyraźnie słychać, że każda fraza znakomicie buduje nastrój spektaklu i charaktery poszczególnych postaci. Przy tym muzyka nie traci nic ze swej śpiewności, zachowując tam, gdzie jest to konieczne charakterystyczność rzewnej nuty. Satyryczne przeróbki, nawiązujące do pieśni kościelnych i włoskich arii operowych, są zabawne i pełne humoru. Śpiew płynący ze sceny, zarówno w partiach chóralnych i solistycznych, brzmi czysto, bez jakichkolwiek intonacyjnych potknięć.

Toruński zespół nie po raz pierwszy udowadnia, że świetnie czuje się w teatralnych formach muzyczno-musicalowych. Wystarczy przypomnieć takie spektakle jak „Gra”, „Kocham Paryż”, „Herbaciane nonsensy” i te przygotowywane przez Martę Stebnicką. Na szczególne uznanie zasługują Małgorzata Abramowicz (ciężarna Lucy obijająca się o ściany to aktorsko-wokalny majstersztyk), Anna Magalska-Milczarczyk (Jenny), Marek Milczarczyk (przebiegły, moralnie dwuznaczny Peachum), Michał Marek Ubysz (Macheath niczym londyński Don Juan) i Sławomir Maciejewski (Pani Peachum). Atrakcyjność teatralna i muzyczna toruńskiego przedsięwzięcia jest najwyższej próby.
John Gay: „Opera żebracza”. Koncert na 21 aktorów. Reż.: zespołowa. Scenografia: Anna Sekuła. Choreografia: Zbigniew Szymczyk. Kierownictwo i opracowanie muzyczne: Piotr Salaber. Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu. Premiera: 6 styczeń 2007.