ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 stycznia 1 (289) / 2016

Krzysztof Grudnik,

'KAŻDY DOSTAJE TAKIEGO LEARY'EGO, NA JAKIEGO ZASŁUŻYŁ' (JOHN HIGGS: 'OSACZYŁEM AMERYKĘ. TIMOTHY LEARY')

A A A
Kilka lat temu odbywałem praktyki nauczycielskie w liceum. Rozmawiałem z uczniami na temat książek, które czytają. Pozwoliłem sobie na wyraz zdziwienia sztampowością i „grzecznością” literatury, po którą sięgają. Przyznałem, że w ich wieku zaczytywałem się w „Polityce ekstazy” Leary'ego i podobnych publikacjach. Paru uczniów postanowiło sprawdzić mimowolnie poleconą przeze mnie książkę i kilka dni później zostałem wezwany „na dywanik” do dyrektorki szkoły. Cóż, choć Timothy Leary nie żyje od prawie 20 lat, nadal wpędza ludzi w tarapaty.

Kim był Timothy Leary? Bardzo łatwo udzielić odpowiedzi niepełnej, która może przedstawić go w złym świetle. Albo dobrym, w zależności od nastawienia interlokutora. Leary był psychonautą, propagatorem psychodelików, zwłaszcza LSD. Był psychologiem, pisarzem i filozofem. Był wreszcie ikoną kontrkultury, uciekinierem, buntownikiem. Biografia Leary'ego pióra Johna Higgsa, „Osaczyłem Amerykę. Timothy Leary” ukazała się w Polsce nakładem Officyny w ramach serii „Twarze kontrkultury”. I tylko w takiej formie, w liczbie mnogiej („twarze”) możemy coś powiedzieć o Learym. Dla wygody i zbliżenia dyskursów będę posługiwał się określeniem „manifestacje”, by przybliżyć kilka aspektów wielowymiarowej sylwetki Tima.

Pierwsza manifestacja, jaką uskutecznił w sobie Leary, była manifestacją buntownika. Zbuntował się przeciwko systemowi i państwowej instytucjonalizacji, które w jego życiu przybrały formę uniwersytetu. Zatrudniony na Harvardzie Leary postanowił rozpocząć badania nad wpływem psychodelików na ludzką psychikę. Używając psylocybiny a później LSD, badał krótkofalowe i długofalowe zmiany w zachowaniu studentów i więźniów. Jego badania zbudzały coraz więcej kontrowersji, ale wyniki budziły w naukowcu zachwyty, nadzieje i ambicje. Szybko wyszedł ze swoimi badaniami poza mury akademii i rozpoczął pracę nad zakładaniem różnego rodzaju komun celebrujących doświadczenia psychodeliczne.

Wyrzucenie Leary'ego z Harvardu pozwoliło mu objąć posadę hippisowskiego guru w pełnym wymiarze i to była kolejna z jego manifestacji. Było to też rozstrzygnięcie konfliktu, który objawił się w jego życiu jako próba sił dwóch pisarzy: Aldousa Huxleya i Allana Ginsberga. Obaj znali w tym czasie Tima i obaj mieli na niego wpływ, jednak wektory owego wpływu były przeciwstawne. Choć Huxley i Ginsberg zgadzali się wtedy w ocenie Leary'ego i ważkości jego badań, to zupełnie inaczej widzieli kierunek ich rozwoju. Huxley doradzał ostrożność w podejmowaniu psychodelicznych eksperymentów i ograniczenie prób do wąskiego, elitarnego grona osób inteligentnych i kulturalnych. Ginsberg sądził, że psychodeliki są wielkim darem dla ludzkości i nie można go odmawiać zwykłym ludziom. Koniec końców Leary wybrał drogę Ginsberga, która w połączeniu z delegalizacją LSD szybko zaprowadziła go do więzienia.

Leary jako guru hippisów naraził się wielu ludziom zarówno z instytucji świeckich, jak i kościelnych. Głosząc możliwość mistycznych wglądów w trakcie kwasowych tripów, Leary przestał być uważany za zwykłego ćpuna czy szalonego naukowca. Pociągał za sobą tłumy, budził zainteresowanie mediów, opinia publiczna słuchała jego wywrotowych poglądów. Występując przeciwko władzy i religii (a dokładniej: przeciwko zinstytucjonalizowanej i tradycyjnej religii), stał się wrogiem mainstreamu. I jaki taki trafił za kratki.

Leary wielokrotnie bywał zatrzymywany, zamykany w areszcie, skazywany. Z lektury „Osaczyłem Amerykę” odnosi się wrażenie, że większą część swego życia spędził albo za kratkami, albo jako uciekinier. I to w więzieniu dokonała się kolejna z jego przemian. Tym razem uduchowiony hippis przybrał manifestację gniewną. Z jednej strony pozwoliła mu ona na ucieczkę z więzienia i ze Stanów. Z drugiej przeraziła jego dawnych przyjaciół, zwolenników, a nawet... Charlesa Mansona, który był zdziwiony tym, że Leary zaczął publicznie nawoływać do zbrojnej agresji przeciwko „świniom”, czyli (głównie) funkcjonariuszom policji. To w tym czasie Leary związał się z Czarnymi Panterami, organizacją, która walczyła o prawa czarnoskórych, ale w swej walce wykorzystywała metody uznawane dziś za terrorystyczne.

Kiedy dostał się wreszcie w ręce władz USA i wrócił do więzienia z serią nowych zarzutów, Leary przyjął kolejną manifestację, którą tym razem z większą stanowczością można by określić mianem manifestacji szaleńczej. Przejawiała się ona zarówno w coraz śmielszych i wizyjnych pomysłach – jak na przykład ten, że wydostanie się z więzienia, a nawet z planety, dzięki zbliżającej się komecie – jak i w czynach, o które nikt go nie podejrzewał. Mając przed sobą perspektywę wieloletniej odsiadki, Tim poszedł na współpracę z FBI. Mówiąc inaczej: w zamian za wolność, zaczął sypać.

Jak słusznie zauważył John Higgs, Leary uparcie poświęcał reputację, która wcześniej wokół niego narastała. Nieważne, czy była to reputacja wyjątkowego naukowca, hippisowskiego guru czy antysystemowego buntownika. Kiedy ludzie wznosili go na piedestał jakiejś sprawy, Leary skakał i spadał. Z hukiem. I była w tym metoda, bo reputację uważał za iluzję, a tylko wolność była realna. Leary'ego chciała uwięzić nie tylko amerykańska policja i służby wywiadowcze. Na inny sposób chcieli go zamknąć, ograniczyć, zaetykietkować także jego zwolennicy, fani, uczniowie bez mianowania. Higgs opisuje zatem ucieczkę Leary'ego przed amerykańskim rządem, ale także przed sobą samym, przed skostniałą tożsamością, przed uwiędłą wyobraźnią, rutyną bądź męczeństwem.

„Osaczyłem Amerykę” pogłębia historię każdej z tych manifestacji Tima, a jednocześnie próbuje uchwycić ten dystans, jaki bohater książki wytwarzał wobec swoich tożsamości. LSD wydawało się w tym niezwykle pomocne, jako sposób na przejrzenie struktury rzeczywistości i umysłu, a w dalszej kolejności jako sposób na ingerencję w tę strukturę. Inaczej mówiąc: doświadczenia psychodeliczne uczyniły z Leary'ego relatywistę przekonanego o tym, że wszystko jest kwestią kontekstu i modelu rzeczywistości, jaki wytwarza nasz mózg. Umysł człowieka stał się w jego ujęciu aktywnym twórcą rzeczywistości, a nie tylko jego pasywnym odbiorcą. Narkotyki pozwalające modyfikować model wytwarzany przez mózg stały się narzędziem zmiany świata. Leary określił to mianem „tuneli rzeczywistości” – sposobów postrzegania otaczającego nas świata i zwracania uwagi na te jego elementy, których waga wynika z kultury, wychowania i innych determinujących światopogląd czynników. Skoro jednak mamy właśnie światopogląd, a nie świat obiektywny, skoro patrzymy na rzeczywistość przez tunel, to czemu go nie zmienić? Odkrywając działanie psychodelików, Leary uwierzył, że znalazł sposób modyfikowania ludzkiego myślenia – nie tylko na fazie, ale także po skończonym tripie. I stosował tę metodę z dużą skutecznością, przede wszystkim na sobie.

Higgs dostarcza nam biografii bardzo wyważonej i rozsądnej. Zdecydowanie nie jest to pomnik kontrkulturowego bohatera, ale też nie czyni z Leary'ego ofiary. Autor opiera się na dużej ilości źródeł, zarówno pod postacią książek i artykułów napisanych przez Tima i o nim, filmów dokumentalnych i materiałów archiwalnych: listów i pamiętników. Do tego dociera do niektórych przyjaciół i współpracowników Leary'ego, prosząc ich o weryfikację różnych danych. Ta skrupulatność jest o tyle potrzebna, o ile Tim dbał o autokreację i w wielu swych zeznaniach podrasowywał fakty.

Być może tylko „Osaczyłem Amerykę” sprawia niezamierzone wrażenie tragiczności losów Leary'ego. Więzienia, pogonie, zdrady, tarapaty – tymi wydaje się być naznaczone życie Tima. To ciągłe zmaganie się z przeciwnościami, ba! to ciągłe porażki, które kwasowy doktor próbował przemienić w sukcesy. A przecież wcale tak nie było. W ostatnim rozdziale Higgs sam przyznaje, że Leary miał bogate i szczęśliwe życie. Natomiast przywoływany w książce Jeremy Tarcher (wydawca, którego Leary bezskutecznie próbował zainteresować swoimi tekstami), wspomina: „Każdy, kto go rozpoznał [na ulicy], uśmiechał się. Wydawało się, że ma wielbicieli na każdy rogu. […] Widziałem, że jakaś cząstka tego, co uosabiał Tim, pozostała w każdej duszy, która choć raz zapłonęła; ci ludzie byli szczęśliwi i dumni, że noszą w sobie taką cząstkę” (s. 318).

Parę uwag do polskiej edycji. Po pierwsze: niektóre książki, do których odwołuje się Higgs, zostały wydane w Polsce, a mimo to figurują w tekście jedynie jako tytuły anglojęzyczne. Tak dzieje się np. z „Cosmic Trigger” Roberta Antona Wilsona (s. 46), który ukazał się u nas jako „Kosmiczny spust”, albo z „LSD: My Problem Child” Hofmanna (s. 209), wydanej po polsku jako „LSD... moje trudne dziecko”. Druga sprawa: tłumaczenie frazy Aleistera Crowleya, „Do What Thou Wilt” jako „Czyń, co chcesz” (s. 46) jest nie tylko sprzeczne z intencją autora, ale też wbrew wieloletnim staraniom polskich tłumaczy i komentatorów, którzy wielokrotnie podkreślali, że sens tych słów jest odmienny („Wola” u Crowleya ma w zasadzie wymiar metafizyczny, nie jest „tym, co się chce”). Po trzecie: Higgs powołuje się na olbrzymią ilość źródeł, które w przypisach opisywane są skrótowo. Bibliografia byłaby znacznym udogodnieniem. Podobnie jak indeks osób, bo tych przez książkę przewija się sporo. Niestety obu brak.
John Higgs: „Osaczyłem Amerykę. Timothy Leary”. Przeł. Andrzej Appel. Officyna. Łódź 2015.