ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 marca 5 (77) / 2007

Kamil Dąbrowski,

LISA GERRARD

A A A
“The Best of Lisa Gerrard”. 4AD, 2007.
Obdarzona wyjątkowym, zjawiskowym i anielskim głosem (a można by dodać jeszcze sporo określeń) Lisa Gerrard, połowa legendarnego Dead Can Dance, niebawem odwiedzi Polskę. Koncert będzie częścią promocji albumu podsumowującego jej dotychczasową twórczość, na którą złożyły się nagrania z okresu grania w DCD, solowych płyt oraz soundtracków filmowych.

Kiedy rok temu pisałem w „artPapierze” o płycie Lisy i Jeffa Rona’y „A Thousand Roads”, wydawałoby się, że artystka ograniczyła się do tworzenia wyłącznie obrazów muzycznych do filmów fabularnych i dokumentalnych. Jej współpraca z Ennio Morricone przy soundtracku do „Losu utraconego” czy udział w komponowaniu ścieżki dźwiękowej do filmu „Ashes and Snow” Gregory’ego Colberta dostarczyła wystarczających bodźców do ponownego zaistnienia solowym albumem. I tak pod koniec ubiegłego roku otrzymaliśmy „The Silver Tree” z muzyką nieodbiegającą w żadnym calu od tego, co do tej pory serwowała nam Gerrard. Stylistycznie jest to amalgamat wszystkich pejzaży, jakie Lisa wyczarowała na swoich wcześniejszych płytach. Szczerze powiem, że nie zachwyciła mnie niczym rewelacyjnym, aczkolwiek piękne to dzieło i warte słuchania, szczególnie w domowym zaciszu. Miejmy nadzieję, że choć kilka utworów z tego krążka usłyszymy podczas warszawskiego koncertu.

„The Best of…” jest charakterystycznym przykładem składanki, zawierającej kilkanaście znanych utworów z udziałem Lisy. Jest to obraz tego wszystkiego, co stało się historią jej życia i twórczości: najpierw wspólnie z Brendanem Perry praca w macierzystym Dead Can Dance, potem, po rozwiązaniu grupy praca solowa, z zaprzyjaźnionymi muzykami i oczywiście jej ostateczna pasja – muzyka filmowa. A propos pasji, a raczej „Pasji” Mela Gibsona. Pierwotnie to jej kompozycje (współtworzone z Patrickiem Cassidy) miały być tłem dźwiękowym do tego obrazu.

Wśród utworów znalazł się m.in. motyw otwierający „Gladiatora” – „The Wheat”, który zaraz przechodzi w „Elysium”. Z tego filmu pochodzi również „Now We Are Free”, zamykający obraz o bohaterskim Maximusie i kończący „The Best of...”. Na albumie Lisy znalazło się też sporo kompozycji Dead Can Dance. Począwszy od „Within the Realm of a Dying Sun”, porzez niesamowitą „Cantarę” i majestatyczną „Persephone”, po afrykańską podróż w „Yulunga (Spirit Dance)” z „Into the Labyrinth” czy „Indus” z hinduskim klimatem z ostatniej płyty DCD „Spiritchaser”, gdzie można zauważyć jak wiele muzycznych wpływów miesza się w twórczości zespołu. Z filmowych tytułów, oprócz wspomnianego „Gladiatora”, znalazły się po jednym utworze tematy z „Whale Rider” oraz „Ali”. Dwa z zaprezentowanych utworów trafiły także na ścieżki dźwiękowe filmów. I tak „Sacrifice” pochodzący z albumu „Duality” autorstwa Lisy i Pietera Bourke’a słyszymy w „Informatorze” („The Insider”) a „The Host of Seraphim” z „The Serpent’s Egg” Dead Can Dance brzmi w poetyckim dokumencie „Baraka”. Zdecydowanie zabrakło mi na płycie kilku kawałków, choćby tych z „Immortal Memory”, wspólnego dzieła Gerrard i Patricka Cassidy czy wspomnianego już wyżej soundtracku „A Thousand Roads”. Podsumowując, „The Best of Lisa Gerrard” jest dość zgrabną kompilacją dla wszystkich, chcących oderwać się od rzeczywistości choć na godzinę.