ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (299) / 2016

Samantha Kitsch,

WIERSZE

A A A
figa

poniedziałek pochmurne popołudnie

trzy święte „po”– znak że żyje

trzy święte „po” które go przeżyją



reggae – funk – operowa aria

szkic: autoportret? portret kota?

z asany w asanę –

z kawy w kawę –

z niedzieli w niedzielę:

kilka bajek – historii – swoich? cudzych?

jeden krótki szary chłodny spacer

po kolacji na deser pocałunek z figą



sezon bezpiecznych zachmurzeń:

z mgły w mgłę –

z mgły w chmurę –

gąbki kożuchy zawiesiny – aż go uśmiercą

dwa tygodnie rażącego słońca



mozaika VII

koniec marca – dzień ujednolicenia wszystkich kropli

bo w inne dni krople są drobne znikające wielkie mętne kryształowe



z poddasza cały dom piwnica pod piwnicą –

z piwnicy cały dom strych nad strychem



grań jak grań: przełęcze wrota szczerbiny

szczyty turnie i zęby turniczki i czuby



szmaty w skrzyniach skrzą się:

wyszywać! wyszywać!



o bazar! bazar! bazar!

o baran! baran! baran!



jauk karif austrul minstral bohorok surazo

harmattan samum etezje reshabar pampero terral zonda vendavales



himalaista zwija i rozwija złote jojo

iluzjonista cukrową watą podpala mgłę



ile w szachownicy pęknięć głębin ambiplazmy?

gąsienica wpełza w jabłko i zatrzaskuje za sobą drzwi



przetykaj przetykaj

patataj! patataj!



imieniny kropli – gradowych kulek

drobnych mętnych znikających



wielkich rozbłyskających rozpryskujących się bulgoczących: ocean jak ocean



ciepłe

w asanie wstęgi Möbiusa

co rusz paradoksalnie ufam

że o świcie tuż przed popołudniem

we mgle wychynie zza węgła

himalaista z piłeczką ping-pongową

nawiń iskrę na szpulkę!

zjedz trzy liście jarmużu i umrzyj!

przesuń północ na wschód!



i nie zaprzeczaj gdy pytam

„jak ryzyko wpisuje się w ryzyko?”

himalaista dmucha na ciepłe



dzień jojo

od rana po zmierzch nie wychodząc z nocy

cały dzień popijałem dzień wodą

w cieniu cieniów białych ścian

zegar uparł się przy za pięć wpół do

okno rozlało się na schody



         u stóp fali na skraju

         tęczowe pająki obsiadły szadź

         wiatr słony zderzył się z wiatrem słodkim

         mgły nasiąkły różową łuną

         mech obrósł lawiną

         nie drgnął nawis szafiru

         drgnął nawis lazuru

         tęczowe pająki obsiadły szreń



białe ściany otrząsają się z cienia

popijam dzień wodą – słodzę cytryną

od rana po zmierzch nie wychodząc z nocy

okno spływa ze schodów



         wiatr słony wessał wiatr słodki

         góra była odwieczną nieprzerwaną lawiną

         zegar uparł się przy za pięć wpół do

         drży nawis szkiełek w kalejdoskopie

         co jest w punkcie zaczepienia?

         w punkcie zaczepienia jest jojo
Wiersze pochodzą z przygotowywanego do druku tomu „konfiskata konfetti” (Dom Literatury w Łodzi 2016).