ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (79) / 2007

Łukasz Iwasiński, Krzysztof Topolski,

NIE POTWIERDZAM I NIE ZAPRZECZAM

A A A
Krzysztof Topolski to perkusista i dźwiękowy eksperymentator. Był założycielem formacji Ludzie. Grał w Kobietach. Udzielał się w Night Come, Red Rooster, Dzieciach Kapitana Klossa, RogulusXSzwelas Projekt. Bardzo ważną sferą jego działalności jest solowy projekt – Arszyn, w ramach którego eksploruje szeroko pojętą muzykę elektroakustyczną i komputerową, a także realizuje multimedialne instalacje. Pod tym szyldem często współpracuje z Marcinen Dymiterem (artyści planują wkrótce kolejny wspólny album). Sam Topolski właśnie wydał stricte perkusyjną, w pełni akustyczną płytkę, pt. „Percussion EP”. Ponadto szykuje szereg bardziej konceptualnych projektów ze sfery sound artu.

Łukasz Iwasiński: Opowiedz o projekcie „Domowe emisje”, który miałeś realizować z Marcinem Dymiterem.

Krzysztof Topolski: Krótko mówiąc był to pomysł na improwizowane koncerty elektroniczne w prywatnych, kameralnych przestrzeniach. Niestety akcja pod hasłem „Domowe emisje” jak na razie nie została zrealizowana. Może kiedyś uda się zorganizować taki cykl koncertów i je zarejestrować. Myślę, że byłoby to ciekawe doświadczenie.

Ł.I.: Często badasz (czy po prostu rejestrujesz) naturalną audiosferę różnych przestrzeni. Traktujesz to jako sposób rozpoznania rzeczywistości? Jakie przestrzenie wydają ci się szczególnie pod tym (dźwiękowym) względem fascynujące?

K.T.: Nie badam znowu tak często (śmiech). Może bardziej mnie interesuje akustyka różnych miejsc, może więcej słyszę niż kiedyś i to słuchanie bardziej mnie interesuje. Architektura i akustyka są ze sobą związane nierozerwalnie. Na przykład nagrywaliśmy ostatnio improwizowaną sesję w Kościele św. Jana w Gdańsku. Może powiem coś oczywistego w kontekście średniowiecznego kościoła, ale tak pięknego dźwięku wcześniej nie słyszałem.
Czasami po prostu dźwięk w danej przestrzeni brzmi pięknie lub ciekawie i być może właśnie to mnie pociąga. Coś jakby pomieszczenie, budynek, jego przestrzeń była instrumentem. Ale podejrzewam, że jest to już bardzo stara historia. Na przykład w Zamku Krzyżackim w Malborku jest takie pomieszczenie, dawna sala obrad, gdzie odbicie dźwięku jest tak szybkie i zwielokrotnione, że rozmowy stają się całkowicie nieczytelne, powstaje hałas i dźwiękowy chaos, naprawdę dziwne uczucie. Chodziło przecież o to, aby nie udało się podsłuchać żadnej rozmowy. To taki – powiedzmy – średniowieczny przykład audio artu użytkowego (śmiech). Nie przypadkowo muzykę akustyczną chętnie nagrywa się w kościołach czy katedrach. Dźwięk w kontekście architektury to bardzo ciekawy temat.

Ł.I.: Po serii płyt elektroakustycznych zaskoczyłeś wszystkich realizacją stricte perkusyjną, w pełni akustyczną – „Percussion EP”. To surowa, niemal rytualna energia skumulowana w repetytywnych figurach, niekiedy eksplodująca zmasowanymi, bardzo dynamicznymi szarżami. W ostatnich latach bębny interesowały Cię bardziej w wymiarze barwy, brzmienia, zdaje się, że teraz na powrót odkryłeś potęgę czystego rytmu?

K.T.: Myślę, że właśnie to pomieszczenie spowodowało, że jest to takie energetyczne nagranie. To była wysoka sala z wielkim, nienaturalnym pogłosem. Uderzenia w bębny powodowały niesamowity hałas i ten rytualny, energetyczny klimat. Wypełniłem pomieszczenie bębnieniem i rytmem, tak to mniej więcej wspominam. Jest w tym nagraniu rytm, ale i barwa, no i energia. To była bardzo energetyczna improwizacja. Pozwoliłem sobie po prostu walić w bębny, naprawdę bardzo to lubię.

Ł.I.: Płyta brzmi rzeczywiście imponująco, wręcz industrialnie, ale z oddechem, przestrzenią, na sporym pogłosie. Jak i gdzie była nagrywana? Z jakiego zestawu korzystałeś?

T.K.: Nagranie zrealizowane zostało w CSW „Łaźnia”, w największym pomieszczeniu w tym budynku. Kiedyś była to sala gimnastyczna, pogłos jest bardzo długi i nienaturalny – postanowiłem to wykorzystać. Nagrywaliśmy na dwa mikrofony pojemnościowe i magnetofon DAT . Użyłem dwóch bębnów i dwóch talerzy: bass drum, tom tom, ride cymbal oraz, china boy low.

Ł.I.: Razem z Marcinem Dymiterem i Tomaszem Pawlakiem nagrałeś wściekły, niemal crustowy materiał, będzie nam dane go usłyszeć czy poszedł do szuflady?

T.K.: Kawałki nagraliśmy w składzie Emiter i Arszyn plus wokalista Tomasz Pawlak, generalnie jest to improwizowany energetyczny czad na perkusję, gitarę i głos oraz improwizowaną elektronikę. Przesterowane ciężkie gitary, mocna perkusja i krzyk. Mam nadzieję, że do szuflady nie pójdzie, ale jakoś nie udało nam się tego na razie wydać. Chcielibyśmy opublikować ten materiał, ale na razie nie wiem, kiedy to nastąpi. Bądźmy jednak dobrej myśli.

Ł.I.: Wszystkie te fakty, a także koncerty, jakie w ostatnich miesiącach miałem okazję słyszeć, wskazują na radykalizację Twojej ekspresji. Zgodzisz się z tą opinią?

T.K.: Nie potwierdzam i nie zaprzeczam (śmiech). To zależy nawet od pory dnia, od tego co w danej chwili, w danym czasie dzieje się ze mną (głównie jeśli chodzi o improwizację). Trudno mi o tym jakoś świadomie myśleć i chyba nawet nie chciał bym mieć nad tym kontroli. Wydaje mi się czasami, że coraz bardziej akceptuję i wracam do muzyki – nazwijmy to – mniej radykalnej, bardziej melodyjnej. Dla jednego coś może być przystępne i zrozumiałe, a dla kogoś innego jest radykalne lub tak hermetyczne, że nie do przyjęcia. Staram się robić muzykę najlepiej jak potrafię i nie zastanawiam się, czy powstanie coś radykalnego czy nie, ważne, bym czuł, że warto nad czymś pracować i że powstaje coś dla mnie ważnego i wartościowego.

Ł.I.: Jakie są Twoje bardziej dalekosiężne plany?

T.K.: Zacznę od końca: Mam nadzieje, że jeszcze w tym roku pod szyldem Arszyn ukaże się płyta inspirowana architekturą modernistyczną. W kwietniu w net labelu audiotong będzie dostępny utwór „tresymesy” skomponowany z głosów ludzkich i nagrań terenowych nagranych podczas podróży do Zagrzebia, Sarajewa i Belgradu. Utworowi towarzyszy plakat zaprojektowany przez Anię Witkowską. Projekt Missionerope w ramach, którego powstała kompozycja „tresymasy”, będzie prezentowany podczas wystaw w Marsylii, Weimarze i Katowicach [www.missioneurope.info]. Także w kwietniu na antenie Czeskiego Radia odbędzie premiera utworu „Gniazdo szczurów” do awangardowego tekstu Miroslava Topinka z lat 60. XX wieku. Kompozycja zostanie zrealizowana w ramach projektu Radiocustica. [http://www.rozhlas.cz/radiocustica/portal/]

Prawdopodobnie również w kwietniu ukaże się na płycie CDR kolaboracja: A+D+T+X „Digestion”. Internetowa kolaboracja czwórki muzyków: Arszyna, Dawida Chrapli, XV Parówek oraz Thawa. Spotkaliśmy się w sieci wymieniliśmy sample, pliki, nagrania, myśli. Efektem jest elektroniczny album, wynik wzajemnego „trawienia” swoich dźwięków. Muzyka zawarta na tej płycie będzie dronowo-noise’owa, elektroakustyczna, elektroniczna ale też beatowo pulsująca, okraszona pewną dozą improwizacji. Czasami straszna czasami śmieszna. Płytę wyda XV Parówek. Pod koniec maja poprowadzę w galerii Scena w Koszalinie warsztat dźwiękowy pod tytułem Spacer. Chcę wykonać w ramach tych warsztatów pewną instalację dźwiękową. Planujemy także koncerty duetu emiter.arszyn oraz chcemy niedługo przygotować kolejną płytę studyjną.

Ł.I.: Czy już coś wiadomo o płycie z Emiterem? Czy będzie bardziej elektroakustyczna czy instrumentalna? Kiedy będzie można jej posłuchać?

T.K.: Na razie nie mamy żadnych terminów koncertowych, które mógłbym podać na 100% . Jeśli chodzi o płytę, to obecnie gramy próby na perkusję i gitarę. Jest dużo rockowego grania, transowych improwizowanych pomysłów, ale na pewno znajdą się też na tej płycie wątki elektroniczne. Jesteśmy na początku pracy, ale już wiem, że muzyka będzie raczej dynamiczna transowa, energetyczna. Tak ta płyta się zapowiada, ale co z tego wyniknie, to dopiero zobaczymy.