PRAWDA LUSTRA (REFLECTION / ODBICIE)
A
A
A
Izraelski artysta Dani Karavan to bez wątpienia jedna z najważniejszych postaci w sztuce współczesnej. Zasłynął niezwykłymi rzeźbami, tak idealnie wkomponowanymi w przestrzeń, że sprawiającymi wrażenie wizualnego dopełnienia, którego wcześniejszy brak podświadomie odczuwano. Spod rąk artysty wyszło wiele stałych instalacji, w tym reliefów ściennych umieszczonych m.in. w gmachu Trybunału Sprawiedliwości w Tel Awiwie oraz siedzibach instytucji naukowych. Ale na tym jego działalność się nie kończy – przygotowywał także scenografie do przedstawień teatralnych i baletowych, przy okazji współpracując ze słynną choreografką Marthą Graham.
Karavan bardzo często odwołuje się w swoich działaniach do przeszłości, do II wojny światowej, dając tym samum upust swojej wyjątkowej wrażliwości. Artysta zwraca szczególną uwagę na przestrzeganie praw człowieka, stanowczo mówiąc „nie” przemocy i okrucieństwu. Jednakże jego realizacje podkreślają także silny związek jednostki z naturą.
Realizacje Karavana nie dystansują widza. Wręcz przeciwnie: pozwalają mu całkowicie się w nie zaangażować. Tak też stało się w przypadku najnowszej wystawy w Muzeum Śląskim „Reflection / Odbicie”. Artysta przyjął zaproszenie kuratorki Andy Rottenberg i Lecha Majewskiego, adaptując podziemną przestrzeń galerii według własnej artystycznej wyobraźni. Miejsce ekspozycji, wbrew pozorom, jest nieprzypadkowe. I nie chodzi tu tylko o bogatą historię Śląska, która mocno zainteresowała izraelskiego twórcę (rodzice Karavana pochodzą z Lwowa, później wyemigrowali do Palestyny, a jego żona świetnie włada językiem polskim). Projekt Karavana pokazywany w Muzeum Śląskim uważany jest za najbardziej radykalny. Składa się z luster tworzących gigantyczny sześcian, w którym umieszczona została biała drabina. Realizację można oglądać z dwóch perspektyw – z zewnątrz i wewnątrz. Odważni, którzy decydują się wejść do przestrzeni zaaranżowanej przez artystę, muszą zdjąć buty, aby nie uszkodzić delikatnej lustrzanej powłoki.
Pobyt w tym dziwnym i jednocześnie pięknym miejscu przypomina wejście do kalejdoskopu – pojedyncze odbicie jest multiplikowane do granic możliwości. Widz obserwuje siebie z każdej z możliwej perspektywy, znajdując się pod obstrzałem własnego spojrzenia. Oniemiały z zachwytu, dostrzega nieskończoną wręcz ilość własnych sobowtórów. Zaczyna stroić miny, zmienia pozycję ciała (ewentualnie sięga ukradkiem po telefon, aby zrobić szybkie selfie) i czuje się jak Alicja z Krainy Czarów, gdzie po drugiej stronie lustra istnieje alternatywny świat, w którym wszystko dzieje się na opak. Jednak wizualna przyjemność szybko zmienia się w duszące, wręcz klaustrofobiczne uczucie niepokoju. Ilość własnych odbić zaczyna przytłaczać, męczyć, wprowadza wizualny chaos. Oko traci naturalną stabilność i przestaje odróżniać to, co realne, od tego, co jest tylko iluzją. Poczucie tożsamości, jednostkowości pod wpływem odbicia rozpada się na chwilę na milion kawałków. Ten roziskrzony lustrzanymi refleksami sześcian zupełnie znienacka staje się pułapką. Owszem, można próbować wspiąć się po białej drabinie, ale sprowadzi ona widza z powrotem do tego osobliwego gabinetu luster. Karavan zdaje się mówić wprost, odwołując się do „Hamleta” Williama Szekspira: świat jest teatrem, a my odgrywamy w nim swoją życiową rolę. „Niech działanie zgadza się ze słowem, a słowo z działaniem. I pilnuj się zwłaszcza, żeby nie wykraczać poza naturalność, która jest zawsze powściągliwa. Wszelka przesada kłóci się z celem teatru: a celem tym było i jest – tak u początków teatru, jak i dzisiaj – przedstawiać zwierciadło naturze, uświadamiać cnocie i hańbie ich własne rysy, substancji epoki nadawać formę, która ją utrwali” (Szekspir 1990: 98) – to właśnie te słowa Hamleta zainspirowały Karavana do stworzenia lustrzanej przestrzeni, która jak kameleon zmienia nieustannie swoją postać, tak mocno zależną od perspektywy spojrzenia. Przebywając w tej przestrzeni, zaczynamy rozumieć, że od samego siebie nie ma ucieczki. Artysta zmusza w ten sposób widzów do autowiwisekcji. Tym samym nie tylko sześcian staje się bohaterem tej wystawy, lecz także publiczność, która jest integralną częścią wizualnego eksperymentu Karavana.
W trakcie oglądania ekspozycji składającej się z tego jednego dzieła mimowolnie rodzi się pytanie: co trudniej jest wytrzymać? Spojrzenie na siebie czy spojrzenie drugiego człowieka? Oba doświadczenia są niezwykle intensywnie odczuwane – budzą jednocześnie fascynację i niepokój. Jednakże to właśnie w oku odbija się obecność, której sens i naturę odkrywa się przez całe życie.
LITERATURA:
W. Szekspir: „Hamlet, książę Danii”. Tłum. S. Barańczak. Poznań 1990.
Karavan bardzo często odwołuje się w swoich działaniach do przeszłości, do II wojny światowej, dając tym samum upust swojej wyjątkowej wrażliwości. Artysta zwraca szczególną uwagę na przestrzeganie praw człowieka, stanowczo mówiąc „nie” przemocy i okrucieństwu. Jednakże jego realizacje podkreślają także silny związek jednostki z naturą.
Realizacje Karavana nie dystansują widza. Wręcz przeciwnie: pozwalają mu całkowicie się w nie zaangażować. Tak też stało się w przypadku najnowszej wystawy w Muzeum Śląskim „Reflection / Odbicie”. Artysta przyjął zaproszenie kuratorki Andy Rottenberg i Lecha Majewskiego, adaptując podziemną przestrzeń galerii według własnej artystycznej wyobraźni. Miejsce ekspozycji, wbrew pozorom, jest nieprzypadkowe. I nie chodzi tu tylko o bogatą historię Śląska, która mocno zainteresowała izraelskiego twórcę (rodzice Karavana pochodzą z Lwowa, później wyemigrowali do Palestyny, a jego żona świetnie włada językiem polskim). Projekt Karavana pokazywany w Muzeum Śląskim uważany jest za najbardziej radykalny. Składa się z luster tworzących gigantyczny sześcian, w którym umieszczona została biała drabina. Realizację można oglądać z dwóch perspektyw – z zewnątrz i wewnątrz. Odważni, którzy decydują się wejść do przestrzeni zaaranżowanej przez artystę, muszą zdjąć buty, aby nie uszkodzić delikatnej lustrzanej powłoki.
Pobyt w tym dziwnym i jednocześnie pięknym miejscu przypomina wejście do kalejdoskopu – pojedyncze odbicie jest multiplikowane do granic możliwości. Widz obserwuje siebie z każdej z możliwej perspektywy, znajdując się pod obstrzałem własnego spojrzenia. Oniemiały z zachwytu, dostrzega nieskończoną wręcz ilość własnych sobowtórów. Zaczyna stroić miny, zmienia pozycję ciała (ewentualnie sięga ukradkiem po telefon, aby zrobić szybkie selfie) i czuje się jak Alicja z Krainy Czarów, gdzie po drugiej stronie lustra istnieje alternatywny świat, w którym wszystko dzieje się na opak. Jednak wizualna przyjemność szybko zmienia się w duszące, wręcz klaustrofobiczne uczucie niepokoju. Ilość własnych odbić zaczyna przytłaczać, męczyć, wprowadza wizualny chaos. Oko traci naturalną stabilność i przestaje odróżniać to, co realne, od tego, co jest tylko iluzją. Poczucie tożsamości, jednostkowości pod wpływem odbicia rozpada się na chwilę na milion kawałków. Ten roziskrzony lustrzanymi refleksami sześcian zupełnie znienacka staje się pułapką. Owszem, można próbować wspiąć się po białej drabinie, ale sprowadzi ona widza z powrotem do tego osobliwego gabinetu luster. Karavan zdaje się mówić wprost, odwołując się do „Hamleta” Williama Szekspira: świat jest teatrem, a my odgrywamy w nim swoją życiową rolę. „Niech działanie zgadza się ze słowem, a słowo z działaniem. I pilnuj się zwłaszcza, żeby nie wykraczać poza naturalność, która jest zawsze powściągliwa. Wszelka przesada kłóci się z celem teatru: a celem tym było i jest – tak u początków teatru, jak i dzisiaj – przedstawiać zwierciadło naturze, uświadamiać cnocie i hańbie ich własne rysy, substancji epoki nadawać formę, która ją utrwali” (Szekspir 1990: 98) – to właśnie te słowa Hamleta zainspirowały Karavana do stworzenia lustrzanej przestrzeni, która jak kameleon zmienia nieustannie swoją postać, tak mocno zależną od perspektywy spojrzenia. Przebywając w tej przestrzeni, zaczynamy rozumieć, że od samego siebie nie ma ucieczki. Artysta zmusza w ten sposób widzów do autowiwisekcji. Tym samym nie tylko sześcian staje się bohaterem tej wystawy, lecz także publiczność, która jest integralną częścią wizualnego eksperymentu Karavana.
W trakcie oglądania ekspozycji składającej się z tego jednego dzieła mimowolnie rodzi się pytanie: co trudniej jest wytrzymać? Spojrzenie na siebie czy spojrzenie drugiego człowieka? Oba doświadczenia są niezwykle intensywnie odczuwane – budzą jednocześnie fascynację i niepokój. Jednakże to właśnie w oku odbija się obecność, której sens i naturę odkrywa się przez całe życie.
LITERATURA:
W. Szekspir: „Hamlet, książę Danii”. Tłum. S. Barańczak. Poznań 1990.
Dani Karavan: „Reflection / Odbicie”. Kuratorka: Anda Rottenberg. Muzeum Śląskie w Katowicach. 17.09.2016–17.09.2017.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |