ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 czerwca 12 (324) / 2017

Kamila Czaja,

ŻYCIE TO OTWATA KSIĘGA(RNIA) (JORGE CARRIÓN: 'KSIĘGARNIE')

A A A
W notce okładkowej uznano „Księgarnie” Jorge Carrióna za „niezwykłe połączenie eseju literackiego z reportażem”. Tom faktycznie jest trudny do gatunkowego zaklasyfikowania, a już lektura spisu treści uświadamia czytelnikowi, z jak szeroko zakrojonym projektem ma do czynienia. Autor nie tylko odwiedza i opisuje najważniejsze współczesne księgarnie świata, ale sięga też w odległą przeszłość – by w innym miejscu próbować przewidzieć przyszłość interesującej go branży. Powstała przez to opowieść nieco chaotyczna, ale imponująco wielowątkowa.

Półka z polityką

Nie jest to najważniejszy temat „Księgarń”, ale po lekturze trudno zignorować liczne powiązania, jakie zarysowuje autor między polityką a polityką kulturalną dotyczącą wydawania i sprzedawania książek. Interesująco wypadają w refleksji Carrióna sprzeczności między niszczeniem a umiłowaniem książek, przewijające się w biografiach dyktatorów. Tyrani jawią się jako bywalcy księgarń i kolekcjonerzy, obejmujący równocześnie niepokorne wydawnictwa cenzurą i niszczący „nieprawomyślne” tytuły: „Współczesne dyktatury czerpały największe korzyści polityczne z publicznego palenia książek, jednocześnie przeznaczając ogromne środki z budżetu narodowego na instytucje czytelnicze” (s. 97).

Autor pokazuje też zaskakujące genezy, pisząc na przykład, że biblioteki „nie wywodzą się z demokracji, ale z tyranii” (s. 46). Uwzględnia różnice w historii bibliotek i księgarń, dzięki czemu jego praca może stanowić ciekawe uzupełnienie „O bibliotece” Umberta Eco. Ale i księgarnie nie są całkiem „niewinne”, skoro odzwierciedlają podziały istniejące poza nimi:Tak jak wszystkie australijskie księgarnie, Gleebooks objawia w samym układzie tomów niezabliźnioną ranę, która wciąż jątrzy się wzdłuż i wszerz wyspy-kontynentu: jeden dział nazywa się »Aboriginal Studies«, a inny »Australian Studies«, są bowiem dwie Australie nakładające się na siebie na jednej mapie, a każda z nich strzeże swoich granic” (s. 224). Takie uwagi, celne i wykraczające poza (pozornie wsobną) wypełnioną książkami przestrzeń, to jednak tylko dodatek do zasadniczej, poświęconej konkretnym księgarniom treści pracy.

Księgarnioznawstwo

Nie miałoby sensu streszczanie losów i opisywanie wystroju każdej prezentowanej przez Carrióna księgarni. Niektóre przywoływane w kolejnych rozdziałach historie zostają w pamięci – jak ta o związkach sieci księgarskich z rozwojem kolei, o trzech autorach najczęściej kradzionych w Kapsztadzie czy o tym, skąd w księgarni zwyczaj stawiania foteli na wzór salonu. Najlepiej Carrión wypada jednak wtedy, kiedy pozwala sobie na dłuższą obserwację jednej księgarni. Najciekawszy pod tym względem wydaje się rozdział „Shakespeares and Companies” – pogłębiona opowieść, która pozwala dobrze zapamiętać występujące w niej miejsca i postacie.

Autor proponuje także ogólne reguły. Niektóre mają wręcz definicyjny charakter: „(…) ogromna biblioteka z książkami na sprzedaż, zachęcająca do powolnej lektury, a nadto ważne centrum kulturalne, gdzie zawsze coś się dzieje – oto najkrótsza definicja idealnej księgarni” (s. 248). Inne zgłębiają wątek rozdarcia księgarza między miłością do literatury a potrzebami biznesowymi – zgodnie ze słowami Héctora Yánovera: „Księgarz (…) jest człowiekiem rozdartym; książka jest towarem do kupienia i sprzedania, a on jest częścią tego towaru. Kupuje i sprzedaje sam siebie” (s. 179). Księgarnie sytuują się więc między centrum kultury a biznesem, a Carrión trafnie portretuje korzyści i straty związane z tym dualizmem.

Ten, kto wydaje na książki pół(torej) pensji, zapewne odnajdzie się też w proponowanym przez autora nazewnictwie. Wiadomo, że „Trzeba oddzielić wielkie księgarnie świata od księgarń awaryjnych” (s. 223) i że nie można w zachwytach nad księgarniami fotografowanymi na blogi pominąć bliskich „księgarń powszednich” (s. 256). Ci, którzy czasem wydają pensję na książki daleko od domu, zgodzą się pewnie z diagnozą dotyczącą przebywania w księgarniach zagranicznych: „Podróżujemy, aby poznać, ale także rozpoznać. Tylko równowaga między jednym a drugim zapewni nam przyjemność, której szukamy, wędrując” (s. 122). A wszyscy czytający chętnie wrócą pamięcią do księgarń dla nich przełomowych, gdy przeczytają wyznanie Carrióna, który w dzieciństwie pomagał ojcu roznosić książki po domach: „A przecież Robafaves to najważniejsza księgarnia w moim życiu, bo w niej przeżyłem coś, co już przeczuwałem, odwiedzając owe domy: można żyć z książkami” (s. 264). Niektórzy z nas powiedzieliby pewnie, że trzeba. Ale czy aby świat opisany w „Księgarniach” nie zmierza w przeciwnym kierunku?

Raj utracony

„Niektóre księgarnie, odległe, jeśli mierzyć miarą barcelońską, znajdują się na końcu świata, ale wszystkie, absolutnie wszystkie, istnieją w świecie, który być może zmierza ku końcowi” (s. 234) – zauważa Carrión. Autor konsekwentnie odnotowuje sygnały nadchodzącej apokalipsy – od zmiany kryteriów oceny („Jeszcze do niedawna księgarnia stawała się atrakcją turystyczną, gdy doceniano jej wagę historyczną i piękną oprawę, ale w ostatnich latach ekscentryczny projekt architektoniczny i szum medialny wyparły i zastąpiły tradycyjne kryteria określające markę” [s. 240]), przez dramatyczne strategie przetrwania, skoro „księgarnia, żeby przetrwać, zmienia się w muzeum” (s. 234), po faktyczną zagładę („Całkiem jednak możliwe, że w czasie, który upłynął od napisania tych słów do ich opublikowania, La Hune już zniknęła (jak niejedna księgarnia tej książki)” [s. 191]).

Sygnały nadziei okazują się nieliczne i nawet one brzmią raczej fatalistycznie. Stwierdza Carrión na przykład: „(…) wyobrażam sobie, że wielu z tych młodych sprzedawców, licencjatów, magistrów i doktorów literatury byłoby wybitnymi księgarzami w innym świecie, niewątpliwie lepszym, a może będą nimi na tym świecie, bo chociaż przeżywa on kryzys, to przecież jedyny świat, jaki mamy” (s. 274). Obrony szuka pisarz wśród doznań zmysłowych. Zauważa, że „Nowe księgarnie doskonale sobie uświadamiają, że możliwość dotknięcia towaru jest w ich ofercie wartością dodaną” (s. 252), by jednak chwilę dalej przyznać, że „nic już nie istnieje tylko w świecie materialnym” (s. 268). Chciałby walczyć z Amazonem za pomocą dotknięcia tomu, który można wziąć do ręki w księgarni, ale wiara w sukces wydaje się słaba. Autor dostrzega z bólem ekspansję wirtualności i wzdycha nad ponurymi diagnozami Alessandra Baricco: „Znacznie trudniej o to, by nieliczni pradawni bogowie, którzy przeżyli – na papierze – obie wojny światowe, nadal zatruwali nam życie na bladym ekranie” (s. 290). „Księgarnie” to przede wszystkim przewodnik po świecie, który przemija. Carrión twierdzi: „Jest w Turynie tradycyjna, wielobarwna księgarnia, która nazywa się La Bussola. Wszystkie księgarnie są busolami; ich badanie pozwala ci zrozumieć współczesny świat lepiej niż badanie jakichkolwiek symboli lub miejsc” (s. 277). Kierowanie się taką busolą jest ryzykowne. Daje ekscytację i umożliwia diagnozy, ale wnioski, które z takich obserwacji płyną, okazują się przygnębiające.

Rozgorączkowany podróżny

Kolejne rozdziały „Księgarń” otwierają i zamykają motta. Jedno z nich, zaczerpnięte z „Apokalipsy” pod redakcją Cristóbala Serry, brzmi: „Ten komentarz do Apokalipsy, który oddaję w ręce czytelników, nie rości sobie pretensji do erudycyjności” (s. 222). Można i książkę Carrióna uznać za komentarz do apokalipsy – odejścia materialnego doświadczenia księgarni. Ale na pewno nie można odmówić tej pracy erudycyjności. Autor przywołuje cały szereg źródeł, przybliża nie tylko kolejne księgarnie i postacie księgarzy, ale także wielu pisarzy, ich dzieła, kontekst historyczny i geograficzny. Chwilami daje to efekt nadmiaru, obszernego katalogu miejsc i ludzi bez poświęcenia im wystarczającej uwagi, bo już nasuwa się kolejny temat.

Carrión jest świadom niewyczerpywalności formy, którą wybrał: „Tymczasem godzę się z ograniczeniami owej niemożliwej przyszłej encyklopedii, pełnej, jak wszystkie, światłocieni, niekompletnej w niekończącym się akcie pisania” (s. 203). A jednak chwilami próbuje pisać tak, jakby się z tym wcale nie godził i chciał objąć relacją wszystko, co jakkolwiek wiąże się z księgarnianą wyprawą w czasie i przestrzeni. Czytelnik czasami może nawet zapomnieć, od której księgarni autor zaczął w danym fragmencie – dygresje i nawroty do poprzednich miejsc mnożą się bowiem błyskawicznie. Nie do wszystkich bohaterów – księgarń i ludzi – czytelnik zdąży się przywiązać. Dobrze, że przynajmniej zamieszczono na końcu indeks (i to podwójny: „Ludzie i dzieła” oraz „Księgarnie”). Szkoda za to, że nie podpisano interesujących zdjęć zamieszczonych w tomie, bo ułatwiłoby to odbiorcy poruszanie się po odwiedzonych przez Carrióna miejscach.

Można usprawiedliwić autora tym, że jest przecież podróżnikiem, który wrócił z wyprawy. Jego książka to zapis przeżyć podczas wyjazdów, a przy tym próba ocalenia jak najwięcej z tego, co znika. Carrión chyba daje się ponownie porwać wspomnieniom z podróży, chce gorączkowo opowiedzieć o wszystkim, co widział, co przeczytał i co mu się z tym skojarzyło. Efekt to sporo pięknych zdań (stąd tak trudno oprzeć się chęci ich cytowania), czuły zapis obcowania z książką w najlepszych księgarniach świata i nostalgii za niemożliwością powrotu dokładnie w to same miejsce i ten sam czas. Skutkiem ubocznym pozostaje nieuporządkowanie wywodu (wbrew pozornie jasnej konstrukcji tomu). Prawdopodobnie „Księgarnie” Carrióna trzeba przeczytać kilka razy, by nadążyć za poprowadzoną w ten sposób opowieścią. Ale to pewnie cena za próbę uchwycenia całości. Wszak „Każda księgarnia jest streszczeniem świata” (s. 27).
Jorge Carrión: „Księgarnie”. Przeł. Adam Elbanowski. Oficyna Literacka Noir sur Blanc. Warszawa 2017.