ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 czerwca 12 (324) / 2017

Emilia Konwerska,

ŻYĆ I BYĆ UMARŁYM (ANDRIEJ PŁATONOW: 'DÓŁ')

A A A
„Pruszewski wstał i poszedł, bo było mu wszystko jedno, czy leżeć, czy posuwać się naprzód” (s. 74) czytamy w powieści „Dół” Andrieja Płatonowa i wiemy, że w tym świecie nie ma żadnej różnicy pomiędzy apati a pozornym ruchem, katorżniczą pracą a równie męczącym snem, życiem a śmiercią.

Płatonow to postać-symbol, syn ślusarza, jeden z jedenaściorga rodzeństwa, pisarz, autor scenariuszy filmowych i bajek, korespondent wojenny, który zaczął pracować w wieku jedenastu lat i zmarł na gruźlicę w nędzy. Pisarz niejednoznaczny, który za miłość do proletariatu i elektryczności zapłacił najwyższą karę i doświadczył chyba wszystkiego, co można było przeżyć w Rosji – od Rewolucji Październikowej, przez pracę fizyczną, aż po prześladowania. Andrzej Stasiuk we wstępie pisze: „Nie ma nic. Wyspy ludzkości wyglądają jak tonące okręty, jak tratwy rozbitków, które za moment pochłonie obojętny, przedwieczny żywioł. Ach, cóż zresztą »tamte strony«… Gdziekolwiek się wyprawić, widać, że monstrualne przypływy i odpływy znoszą, ścierają nasze ślady, nasze domostwa i nasze życie, by koniec końców odnieść ostateczne zwycięstwo, i zostanie tylko zimna powieka kosmosu zamknięta nad bezmiarem ziem i wód” (s. 6). Ciężko o bardziej nieprzystające do prozy Płatonowa słowa. Stasiuk z charakterystyczną dla siebie przesadą, patosem i poetyckością jest zaprzeczeniem płatonowskiej frazy – surowej, zimnej, ostrej jak brzytwa i pozbawionej nadziei. W świecie z powieści „Dół” nie ma żadnych przypływów ani metaforycznych bezkresów, nie ma nic, co wykracza poza ledwie dostrzegalny horyzont.

Powieść po raz pierwszy ukazała się w Polsce w 1987 w przekładzie Andrzeja Drawicza (oryginał powieści jest z 1930 roku) jako „Wykop”, w międzyczasie dostaliśmy tłumaczenie Wiery Drawicz (2011). Co ciekawe w tym roku „Dół” (również pod starym tytułem „Wykop”) ukazał się również w Wydawnictwie Psychoskok, autorem tłumaczenia jest Aleksander Janowski. Moda na Płatonowa jak widać nie umiera, a wydawnictwa widocznie uważają jego prozę za ponadczasową i niestarzejącą się. Takimi słowami o powieści zazwyczaj się pisze. Dla Czarnego tłumaczy Adam Pomorski i nie ma pewności, czy jest to tłumaczenie najlepsze, ale na pewno mocno frapujące. „Woszczew wśród nich poczuł się tępiej i lżej” (s. 12), „Woszczew usiadł przy oknie, żeby wpatrywać się w czułą ciemność nocy, słuchać różnych smutnych dźwięków i dręczyć serce w otoczeniu twardych jak kamień kości” (s. 12), „- Marne jest życie psa; żyje tylko ze względu na urodzenie, jak ja” (s. 13), to tylko niektóre zaskakujące językowo rozwiązania, na które zdecydował się tłumacz.

Komunistyczna nowomowa to tylko efektowna okładka reżimu. Bardziej dojmująca niż forma jest treść. Kiedy jeden z bohaterów mówi do drugiego, że myślenie powinien zostawić na czas po pracy, to już wiemy, że jesteśmy w fabryce z „Ziemi obiecanej” i że system komunistyczny niewiele różni się od radosnego kapitalizmu. Bohaterowie Płatonowa to robotnicy, ludzie często słabi i zdegradowani, kiedy indziej nadgorliwi i opętani przez misję. A misja jest poważna i szlachetna. Mężczyźni kopią dół, dół jest po to, żeby mógł powstać dom, dom jest po to, żeby ludziom żyło się lepiej. Płatonow doskonale, chyba jak nikt inny, opisuje bezsens i udrękę istnienia klasy pracującej, koszmar życia pozbawionego nawet najmniejszej radości. Nie jest to łatwa lektura, z każdą stroną jest nam coraz trudniej to znieść i coraz bardziej podoba się nowe tłumaczenie tytułu. „Bodajbym się urodził komarem: ten ma żywot krótki” (s. 56) myśli bohater i wiemy, że wcale nie przesadza. Przypomina trochę powieść Płatonowa lament, dostajemy utyskiwanie na los na setki różnych sposobów, tony metafor nieszczęścia, męki, piekła, powieść jest swoistą mantrą rozpaczy. Bohaterowie kładą się spać styrani, śpią umęczeni, wstają jeszcze bardziej wykończeni. I tak w kółko. Wytchnienia nie daje nawet sen. „Człowiek pracy miewa nocami różne sny – jedne są wyrazem spełnionej nadziei, inne – przeczuciem własnej trumny w gliniastym grobie” (s. 61), grób jest tutaj refrenem, który pojawia się w oczywistych odczytaniach tytułowego dołu, ale też rozmowach i przemyśleniach bohaterów. Czyni to powieść Płatonowa jedną z najbardziej mrocznych i nihilistycznych opowieści, a co ciekawe nie jest to historia wojny i terroru, ale historia pracy.

Wszystko, co powstawało i powstaje w Rosji, jest zazwyczaj interpretowane jako metafora kraju, ustroju, polityki, komunizmu, rządów Putina. Metaforą Rosji jest zagrożony zawaleniem wieżowiec w filmie „Dureń”, metaforą rosyjskich problemów są relacje międzyludzkie w „Lewiatanie”, metaforą jest film „Uczeń”, Sołowki z „Klasztoru” Zachara Prilepina i fantazje Pielewina. Zapewne krytycy mają sporo racji. „Dół”, rosyjska antyutopia mówi sporo o systemie komunistycznym, ale nie tylko. Okazuje się, że bezsens, przymusowy entuzjazm i wspólne dobro przetrwały, a współczesna korporacja ma więcej wspólnego ze światem rosyjskiej niekończącej się budowy niż mogłoby się wydawać. Przekracza też kontekst rosyjski. Rzeczywistością bohaterów książki rządzi niekończący się konflikt wymieszany z nostalgią i przymusowym entuzjazmem. Bohaterowie rywalizują, ciągle coś sobie udowadniają, nie chcą odstawać od innych. „Proletariat żyje dla entuzjazmu, towarzyszu Woszczew! Powinieneś już nabyć tę tendencję. To hasło powinno zapalać ciało każdego członka związku!” (s. 64). Zestawienie bełkotliwego języka bohaterów z równie bełkotliwą nowomową ze świata coachingowo-korporacyjnego budzi grozę. Rywalizacja i kierat pracy, który kończy się śmiercią to jedyna stała w rzeczywistości zmieniających się ustrojów i systemów. I można tylko zakończyć jednym ze słów, które w powieści odchodzi i wraca: „Zgroza!”
Andriej Płatonow: „Dół”. Przeł. Adam Pomorski. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2017 [seria: Klasyka].