ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (325) / 2017

Andrzej Ciszewski,

ZWROTNIK RAKA (TYLKO SPOKOJNIE)

A A A
Historia jakich (niestety) wiele: podczas corocznych badań kontrolnych Marek dowiaduje się, że jego wyniki wcale nie są tak doskonałe, jak mógłby przypuszczać. Kolejna diagnoza nie pozostawia złudzeń – nowotwór. Druzgocąca wiadomość wywraca do góry nogami względnie ustabilizowane życie bohatera, w ciężkich chwilach mogącego liczyć na wsparcie ze strony najbliższych, ale także… swoich muzycznych idoli, w gronie których znaleźli się Bob Dylan, Neil Young, Miles Davis oraz Jimi Hendrix. Widmowi kamraci towarzyszą protagoniście w momentach zwątpienia, będących jednym z elementów żmudnego procesu oswajania się mężczyzny z własną skończonością.

„Tylko spokojnie” to stworzona przez Bartka „Henryka” Glazę graficzna opowieść oparta na wspomnieniach małżeństwa gdańskich polonistów, nieżyjącego już Marka Warzechy i jego żony, Anny Ostrowskiej-Warzechy (wspierającej powstanie rzeczonego komiksu). Intymna, kameralna, choć rozgrywająca się na przestrzeni wielu lat historia udatnie łączy surowy realizm z onirycznymi partiami, tworząc nastrojową, a przy tym bardzo sugestywną mieszankę. Pierwszoosobowy tryb narracji (opowieść snuje Marek, aczkolwiek w pewnym momencie autor dzieła oddaje głos także Annie) sprzyja budowaniu więzi z czytelnikiem, który poznaje przeróżne wydarzenia z życia sympatycznej familii, zarówno te przełomowe  (okoliczności, w jakich doszło do pierwszego spotkania bohaterów albumu, narodziny ich dzieci), jak i te bardziej przyziemne (codzienna rutyna, praca w szkole).

Spora dawka humoru sytuacyjnego i słownego zdecydowanie łagodzi wymowę tych partii tomu, w których Henryk przekonująco ukazał wpływ choroby nie tylko na długowłosego pasjonata winyli („Najpierw kocham muzykę… potem rodzinę… potem papierosy” – wyznaje bohater na początku komiksu), ale także na jego relacje z żoną i córką Judytą. Ciekawym motywem jest wprowadzony do opowieści wątek obsesyjnego przesłuchiwania przez Marka „Czarnego Albumu” Milesa Davisa w celu odnalezienia domniemanego ukrytego utworu – w metaforyczny sposób odnoszącego się do tłumionego przez protagonistę lęku przed śmiercią, by z czasem stać się symbolem wyciszenia i pogodzenia się z tym, na co nie mamy wpływu.

W swoich czarno-białych, ołówkowych oraz nieco kreskówkowych pracach Henryk w równym stopniu stawia na autentyczność (vide: chemioterapia i jej skutki), co na imaginację – pod tym względem przypominają one nieco ilustracje Élodie Durand z jej autobiograficznej „Parentezy”, dokumentującej zmagania młodej dziewczyny z epilepsją. Za przykład może posłużyć wizja Marka, w której nowotwór manifestuje się jako ciemna gwiazda lewitująca w mieszkaniu Warzechów. W innym fragmencie „Tylko spokojnie” odnajdziemy kadr przedstawiający tomograf ozdobiony maksymą „Porzućcie wszelką nadzieję” rodem z „Boskiej komedii” Dantego – chwilę potem widzimy natomiast bohatera spoczywającego w pozie zmarłego Chrystusa z obrazu Andrei Mantegni. Świadomość śmiertelnej choroby zmienia sposób, w jaki narrator postrzega samego siebie: na kolejnych kadrach obserwujemy przemianę (deewolucję?) Marka w kudłatego, porykującego, lecz ewidentnie przerażonego małpoluda, ukrywającego się przed światem w paleolitycznej jaskini (zbudowanej z narzuty i poduszek), której zakamarki eksploruje Anna, trzymając w dłoni pochodnię. Podobnych scen znajdziemy w recenzowanym komiksie o wiele więcej.

 „To nie jest opowieść o walce o ozdrowienie ani o dramacie umierania. Nie jest to także medyczny zapis terapii czy obrazu choroby. To historia o śmiertelności, z którą każdemu przyjdzie się zmierzyć… zanim umrze” – widniejąca na skrzydełku albumu adnotacja trafnie oddaje charakter utworu, będącego niepozbawionym humorystycznego dystansu, choć równie przejmującym zapisem rodzinnych zmagań z chorobą nowotworową.
Henryk: „Tylko spokojnie”. Wydawnictwo Kultura Gniewu. Warszawa 2017.