Zofia Bałdyga, Kristina Láníková,
WIERSZE
A
A
A
Wiotkie pułapki na sny przypominają nostalgię:
gdzie kończy się marzenie, tam powstaje sentyment.
Postanowiła pomścić tę krzywdę.
***
między gałęziami mieści się wiele słów
było już późno
po dzieciakach w ogrodzie zostały tylko kolorowe tasiemki
zbliżał się deszcz
choć w rzeczywistości chodziło o ubliżenie
a chciałam tylko
przybliżyć milczenie
***
koniec końców rozkład zwyczajów zajmuje obok nas miejsce
którego chciałabym mu odmówić
sny nie są już obce, niestety nie są też blisko
stworzyłam pary przeciwieństw
które przyciągają się nawzajem
bliżej do ciała
opuszczam wyobrażenia
składam klocki
brakuje jeszcze tylko kilku moich błędów
wszystko wydaje się znacznie łatwiejsze
***
formułuję widoki przed sobą
sterylne panoramy
których się nie wymawia
oznaczam je cyframi
wszystkie poprzednie analizy należały do mroku
który pachniał
choć chciałam go tylko dotykać
moją naturalną tamą
jest wczesny poranek
kiedy spowiadam się
ze zniszczeń
***
wyobrażenia pozostawały w oddali
co uznawałam za nieodzowne
a jednocześnie przytomniałam
wraz z każdą kolejną rzeczą odkładałam zaimki
na mały płaskowyż
i wiązałam je łańcuszkiem
oddaję się swojemu osamotnionemu przyjacielowi
zbliżający się spokój
przypomina miłość
pachnie obawami
do których nie trzeba było wracać
każde zakłócenie odtrąca lek
gdzie kończy się marzenie, tam powstaje sentyment.
Postanowiła pomścić tę krzywdę.
***
między gałęziami mieści się wiele słów
było już późno
po dzieciakach w ogrodzie zostały tylko kolorowe tasiemki
zbliżał się deszcz
choć w rzeczywistości chodziło o ubliżenie
a chciałam tylko
przybliżyć milczenie
***
koniec końców rozkład zwyczajów zajmuje obok nas miejsce
którego chciałabym mu odmówić
sny nie są już obce, niestety nie są też blisko
stworzyłam pary przeciwieństw
które przyciągają się nawzajem
bliżej do ciała
opuszczam wyobrażenia
składam klocki
brakuje jeszcze tylko kilku moich błędów
wszystko wydaje się znacznie łatwiejsze
***
formułuję widoki przed sobą
sterylne panoramy
których się nie wymawia
oznaczam je cyframi
wszystkie poprzednie analizy należały do mroku
który pachniał
choć chciałam go tylko dotykać
moją naturalną tamą
jest wczesny poranek
kiedy spowiadam się
ze zniszczeń
***
wyobrażenia pozostawały w oddali
co uznawałam za nieodzowne
a jednocześnie przytomniałam
wraz z każdą kolejną rzeczą odkładałam zaimki
na mały płaskowyż
i wiązałam je łańcuszkiem
oddaję się swojemu osamotnionemu przyjacielowi
zbliżający się spokój
przypomina miłość
pachnie obawami
do których nie trzeba było wracać
każde zakłócenie odtrąca lek
Przełożyła Zofia Bałdyga
Fot. Dorota Špinková
Fot. Dorota Špinková
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |