ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 maja 9 (345) / 2018

Marzena Boniecka,

TE, KTÓRE PŁAKAŁY (DOROTA SAMBORSKA-KUKUĆ: 'PŁACZ ANTYGONY')

A A A
„Myślenie pojęciami asocjującymi rozpacz, smutek, nieszczęście wpływa na powstawanie deformacji zacierających prawdę (metafora skamieliny), eksponuje zaś emocje. Pisanie emocjami, które nie wygasły lub które wywołała imaginacja, nie potrafi odnaleźć drogi do przeszłości. Afektywnie wykreowany świat (krajobraz pamięci) nie jest i nigdy nie będzie odwzorowaniem czasu dokonanego, jest zaledwie cieniem, cienia, performatywnym spektaklem, a czasem tylko egzaltowanym gestem” (s. 10) – to ważne oraz warte przemyślenia słowa. Właśnie nimi, na wstępie, Dorota Samborska-Kukuć rozpoczyna swoją książkę, „Płacz Antygony. O ludziach powstania styczniowego”, która ukazała się w ubiegłym roku nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego. To niewielki zbiór składający się z ośmiu szkiców dotyczących, zawartych w różnych dokumentach, archiwach, wspomnień oraz poetyk powstania styczniowego. Jak pisze badaczka: „Bohaterkami większości teksów są kobiety: piszące i opisywane, mówiące swoim głosem lub cudzym, Antygony szukające swoich grobów braci i Amazonki walczące i ginące jak mężczyźni, heoriny i westalki, gloryfikowane i postponowane” (tamże).

Oba powyższe cytaty należy mieć w pamięci, sięgając po książkę Samborskiej-Kukuć. Trudno bowiem będzie w trakcie lektury znaleźć ich rozbudowaną kontynuację czy analizę. Być może jest to kwestia szkicowości zamieszczonych w zbiorze tekstów – niektóre, a szkoda, liczą po kilka stron, posiadając w sobie ogromny i nie do końca wykorzystany potencjał krytyczno-interpretacyjny. Jednak znajdziemy w „Płaczu Antygony” i bardziej obszerne rozdziały: jeden dotyczący mitu kobiety-bohaterki Marii z Rogolińskich Piotrowiczowej, a drugi martyrologicznej narracji „Dramatu bez nazwy” Platerów, które choć stanowią niezwykle drobiazgową i szczegółową perspektywę historyczną (Samburska-Kukuć demaskuje nieścisłości historyczne, wskazuje na ich mitotwórczą siłę, ciekawie rozwiązuje biograficzne supły w życiorysach obu bohaterek – Rogolińskiej i Ludwiki Platerówny), to brakuje w nich wyeksponowania samej figury Antygony. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jej historia jest dla autorki raczej podskórną narracją, a nie kluczową perspektywą w spojrzeniu na bohaterki tekstów – a to sugerowałby pierwszy człon tytułu książki.

Dostrzegam w tym pewien rozdźwięk: losy wszystkich kobiet, którym bezpośrednio lub pośrednio przygląda się Samburska-Kukuć, spięte zostały przez nią żałobną klamrą, ale ich miejsce wciąż pozostaje niepewne. Z jednej strony, badaczka dąży do demistyfikacji powstańczych mitów, narracji i sięga po te, które zostały przemilczane lub zapomniane. Z drugiej, głosy te cichną pośród ważnych i skrzętnie odtwarzanych przez nią faktograficznych elementów, składających się na historię „o ludziach powstania styczniowego”. Pęknięcie tym mocniejsze, kiedy zadamy sobie pytanie: dlaczego nie (tylko) o kobietach? Zdaję sobie z tego sprawę, że to mało równościowy postulat. Jestem też świadoma paradoksów i niejasności, do których może prowadzić próba odpowiedzi na tak postawione pytanie. Dlatego nie mam na myśli płciowej wyłączności (w zbiorze znaleźć można szkice o Janie Pawle Gadomskim, Janie Chyliczkowskim, co jest uzasadnione wyborem, którego autorka dokonała), ale siłę intencji towarzyszącej badaczce w tekstach dotyczących kobiet takich jak Maria Konopnicka, Marie Bonin, Józefa Świętorzecka-Obiezierska czy postaci kobiecych w pamiętnikach Józefa Ożegalskiego i Feliksa Riedla. Udało się bowiem autorce „Płaczu Antygony”, poprzez uzupełnienie brakujących wydarzeń, dokumentów lub dzięki nowemu ich odczytaniu, w pewien sposób „odczarować” historie o powstaniu styczniowym z „przymusu formy elegijnej”, „tonu lamentacyjnego”, uciszyć zakłócające obraz przeszłości zawodzenie. Tyle tylko, że zamieszczone w tomie szkice układają się w opowieść o „płaczu”, lecz z nie do końca ujawniają twarze tych, które płakały.

Innymi słowy, chodzi mi o status samej Antygony, czy też raczej – o Antygony tych tekstów. O status, z którym jako czytelniczka tych szkiców, miałam (nadal mam) spory problem – począwszy od cytatu użytego przez autorkę w „Uwagach wstępnych”, stanowiącego nie tyle aluzję do samej postaci córki Edypa (do dramatu Sofoklesa), co do wiersza Czesława Miłosza „W Warszawie”. I może na tym poprzestanę. Nie będę również wchodzić na niepewne terytorium feministycznych rozważań na temat znaczenia i roli Antygony. Jak bardziej złożona to kwestia i jednocześnie na jak wiele możliwości interpretacyjnych pozwala, pokazują chociażby rozważania Judith Butler w „Żądaniu Antygony” oraz liczne towarzyszące temu dyskusje. Nie czas na to ani miejsce. Niemniej, niezbyt wyraźnie wyeksponowanie przez badaczkę feministycznej perspektywy w spojrzeniu na różnorodne położenie kobiet, kobiet-pisarek, na ich sposób „przepracowywania” przeszłości sprawia, że nie udaje się w pełni skompletować alternatywnej – wobec powstańczych mitów – narracji. Widoczne są natomiast takie próby.

Szczególnie interesujące pod tym względem wydają się szkice: „»O mogile twojej ptacy tylko wiedzą, a zna ją rosa polna, co przychodzi płakać nad samotnymi grobami«. Marii Konopnickiej wspomnienie brata-powstańca” i „Insurekcja 1863 na Mohylewszczyźnie i we wspomnieniach Marie Bonin (»Deux années de séjour en Pologne«) i Józefy Świętorzeckiej-Obiezierskiej”. Pierwszy z nich, mający zaledwie osiem stron, przywołuje wątek śmierci brata Marii Konopnickiej – Jana Wasiłowskiego. Autorka zwraca w tu uwagę na niejednoznaczność w ustaleniu, wydawać by się mogło, pewnego miejsca pochówku mężczyzny i na niemożność pogodzenia się z tym pisarki. To, co warte jest podkreślenia, a co sygnalizuje w swoim tekście Dorota Samborska-Kukuć, to zdolność wnikliwej oraz trzeźwej oceny przez Konopnicką dotycząca powstania styczniowego oraz winnych pogromu pod Krzywosądzem (gdzie rzekomo zginął Wasiłowski). W drugim szkicu badaczka konfrontuje ze sobą dwa stanowiska – Francuzki i Polki. To dwa odmienne sposoby widzenia insurekcji na Mohylewszczyźnie, wydobywające ciekawe kulturowe oraz światopoglądowe różnice, i dwie odmienne narracje kobiet. Jak pisze Samborska-Kukuć: „O ile wspomnienia Bonin ogniskują się wokół ipse (jestem sobą) z łatwo rozpoznawalnymi naleciałościami polskiego patriotycznego »cudzysłowu« (zwłaszcza w polskim przekładzie), relacje Świętorzeckiej-Obiezierskiej mają charakter zdominowany przez cenzurę wewnętrzną polegającą na poddaniu się (od zawsze) mechanizmom kształtującym i warunkującym system zachowań właściwych kobietom w zakresie obowiązków życia rodzinnego, stosunku do tradycji, a zwłaszcza tożsamości narodowej, percypowanych jako bezwarunkowa identyfikacja: przestrzeń kobiety, czyli przestrzeń narodu” (s. 23).

Z tej konfrontacji (ipse idem) powstaje napięcie, które – tak czy inaczej – towarzyszy całej pracy badawczej Doroty Samborskiej-Kukuć (a później zwłaszcza lekturze jej książki). Mianowicie: jakie w istocie znaczenie posiada figura Antygony dla tych szkiców? Czy w ogóle jest w nich obecna? Czy to figura transgresji, czy wręcz przeciwnie? Głos kobiet w kwestii powstania styczniowego czy „ich” płacz?
Dorota Samborska-Kukuć: „Płacz Antygony. O ludziach powstania styczniowego”. Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego. Łódź 2017.