OBCE MIASTO LAT DZIECINNYCH (MERAL KUREYSHI: 'SŁONIE W OGRODZIE')
A
A
A
Powieść „Słonie w ogrodzie” jest udanym debiutem prozatorskim pisarki pochodzącej z Kosowa, która jako dziecko musiała wyemigrować z rodziną do Szwajcarii. Meral Kureyshi urodziła się w kosowskim Prizren i podobnie jak główna bohaterka należała do mniejszości tureckiej w Jugosławii. Choć w książce, która w 2016 roku była nominowana do Swiss Book Prize, ani razu nie pada imię czy nazwisko protagonistki i narratorki zarazem, to można ją utożsamiać z autorką ze względu na podobieństwo biograficzne.
Zbiór nieraz intymnych reminiscencji, związanych z dawnym życiem młodej dziewczyny w kosowskim mieście, a także późniejszym mieszkaniem w szwajcarskim Bernie, opowiada przejmującą historię o stracie nie tylko ukochanego ojca, ale również domu, którym była Jugosławia. Po śmierci ojca główna bohaterka odwiedza rodzinne Prizren, by zmierzyć się z przeszłością i odnaleźć utraconą tożsamość. Powracając po latach do miasta swego dzieciństwa, odczuwa rozczarowanie, ponieważ nic nie jest już takie, jak przedtem. Prizren, które w myślach dziewczyny od zawsze jawiło się jako mityczna kraina, całkowicie zmieniło się przez wojnę, podobnie jak bohaterka, która przestała być tą samą osobą, jaką była przed wyjazdem. W efekcie „Słonie w ogrodzie” dają się także czytać jako opowieść inicjacyjna o stawaniu się kobietą.
Ucieczka z Kosowa do Szwajcarii z powodu wojny w Jugosławii z lat 1992–1995 diametralnie zmieniła życie bohaterki i jej rodziny. W wieku dziesięciu lat została wyrwana z ukochanego miasta, w którym żyli jej dziadkowie, przyjaciele i znajomi. Narratorka została tak naprawdę pozbawiona szczęśliwego dzieciństwa i młodości, szybko bowiem musiała dojrzeć. Jak sama mówi: „Byłam mała, lecz jednak wystarczająco duża, żeby nie wolno mi było być małą” (s. 21). W Bernie tęskni za rodzinnym Prizren i za dawnym życiem. Nieustannie towarzyszą jej kłótnie rodziców z powodu braku pieniędzy i pozwolenia na pracę, zamartwianie się, nuda, brak bliskich koleżanek oraz samotność. Rodzinie bieda doskwierała również wcześniej. Dziewczyna tak opowiada o trudnościach, jakie spotkały jej bliskich: „Przez trzynaście lat nie mogliśmy opuścić Szwajcarii. Przez trzynaście lat Baba nie mógł podjąć legalnej pracy. Przez trzynaście lat byliśmy wykluczeni. Po trzynastu latach stałam się kobietą, a moi dziadkowie zmarli” (s. 57).
Bohaterka wstydzi się swojego nudnego, prostego i biednego życia, marząc o lepszej egzystencji, dlatego często opowiada nieprawdziwe historie, chcąc tym samym w jakiś sposób zaimponować słuchaczom i zyskać ich sympatię, nade wszystko bowiem pragnie zwrócić na siebie uwagę i chce zostać wysłuchana. To swoiste wołanie o pomoc. Oprócz potrzeby wysłuchania pojawia się też pragnienie miłości i bliskości, co pokazuje następujący fragment: „Jeszcze nigdy nie byłam niezakochana. Najpierw zakochałam się w chłopcu, który pożyczył mi swój długopis, potem w chłopcu, który spytał o moje imię, później w tym, który podzielił się ze mną swoją bułką, po nim w tamtym, w którym podkochiwały się wszystkie inne dziewczyny. Jeszcze potem kochałam się w mężczyźnie, który przytrzymał przede mną drzwi, następnie w innym, który złożył mi życzenia z okazji urodzin, dalej w tym, który był moim najlepszym przyjacielem, po tym w takim, który mi powiedział, że mam piękne oczy, potem również w tym, który nosił jasnoniebieską koszulę, i w tym, który był błyskotliwy, jeszcze w tym, który zaprosił mnie do restauracji, później jeszcze w takim, który polecił mi pewna książkę, i w tym, który nieoczekiwanie pocałował mnie na ławce, a w międzyczasie byłam zakochana jeszcze w innych” (s. 108).
Narratorka była bardzo związana z ojcem, wciąż wspomina wspólnie spędzone z nim chwile. Zostaje on ukazany jako troskliwy, czuły i rozumiejący, a przede wszystkim dający poczucie bezpieczeństwa rodzic. Z matką natomiast łączyły ją raczej dość chłodne relacje. Mieszkanie w Szwajcarii sprawiło, że córka i matka stały się sobie obce. Dziewczyna przyznaje, że: „Turecki stał się językiem obcym. Językiem ojczystym stał się niemiecki, z każdym tureckim słowem, które zapominały moje usta, Anne stawała mi się bardziej obca […]” (s. 133–134). Porzucenie języka ojczystego jest symbolicznym znakiem utraty tożsamości, wszak jak sama mówi: „Porzucając język dzieciństwa, opuściłam samą siebie” (s. 136).
Protagonistce wciąż towarzyszy pytanie: kim byłaby, gdyby nie opuściła Prizren. Zastanawia się: „Czy gdyby nie odebrano mi mojego dzieciństwa, byłabym bardziej sobą niż jestem teraz – połowicznie?” (s. 137). Dziewczyna, powracając do rodzinnego Prizren, uświadamia sobie, że już tam nie pasuje. W mieście, które zawsze kochała i za którym przez lata tęskniła, czuje się teraz obco. Jej korzenie zostały utracone. Ale równocześnie nieswojo czuje się w nowym miejscu zamieszkania. Narratorka podkreśla trudności związane z asymilacją i poczucie wykluczenia.
W snutej przez Kureyshi historii przeszłość miesza się z teraźniejszością, wydarzenia z Prizren z wydarzeniami z Berna. Jedno wspomnienie wywołuje kolejne reminiscencje, co sprawia, że opowieść jest poszatkowana. Autorka posługuje się prostym, choć momentami poetyckim językiem. Śmierć ojca staje się dla bohaterki impulsem do powrotu do przeszłości i podjęcia próby odszukania utraconej tożsamości. Wspomnienia o ojcu przepełnione są żalem i niczym niedającą się zastąpić tęsknotą. Proza ta przywołuje na myśl takie książki, jak „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy czy „Umarł mi. Notatnik żałoby” Ingi Iwasiów, które również opowiadają o utracie rodzica. Pomimo że wyjazd głównej bohaterki i jej rodziny był spowodowany toczącą się wojną w Jugosławii, autorka niestety w żadnym stopniu nie skupiła się na tym aspekcie. A szkoda, bo ów wątek mógłby niewątpliwie uczynić snutą w powieści historię bardziej emocjonalną i dramatyczną. Nie o to chyba jednak chodziło, skoro pisarka nie nadała bohaterom w zasadzie żadnych imion, czyniąc ze swej opowieści prozę uniwersalną.
„Słonie w ogrodzie”, składając się z pourywanych, intymnych wspomnień, są zatem nostalgiczną opowieścią o wykorzenieniu, o utraconej młodości i rozbitej tożsamości oraz próbie jej odnalezienia, a także o nieustannej tęsknocie za dawnym życiem, które nie ma prawa powrócić, i o przeżywaniu straty najbliższej osoby. Dla głównej bohaterki rodzinne miasto Prizren stało się obce, a Szwajcaria jeszcze nie stała się bliska. To smutna i refleksyjna historia o braku przynależności i posiadania swojego miejsca na ziemi.
Zbiór nieraz intymnych reminiscencji, związanych z dawnym życiem młodej dziewczyny w kosowskim mieście, a także późniejszym mieszkaniem w szwajcarskim Bernie, opowiada przejmującą historię o stracie nie tylko ukochanego ojca, ale również domu, którym była Jugosławia. Po śmierci ojca główna bohaterka odwiedza rodzinne Prizren, by zmierzyć się z przeszłością i odnaleźć utraconą tożsamość. Powracając po latach do miasta swego dzieciństwa, odczuwa rozczarowanie, ponieważ nic nie jest już takie, jak przedtem. Prizren, które w myślach dziewczyny od zawsze jawiło się jako mityczna kraina, całkowicie zmieniło się przez wojnę, podobnie jak bohaterka, która przestała być tą samą osobą, jaką była przed wyjazdem. W efekcie „Słonie w ogrodzie” dają się także czytać jako opowieść inicjacyjna o stawaniu się kobietą.
Ucieczka z Kosowa do Szwajcarii z powodu wojny w Jugosławii z lat 1992–1995 diametralnie zmieniła życie bohaterki i jej rodziny. W wieku dziesięciu lat została wyrwana z ukochanego miasta, w którym żyli jej dziadkowie, przyjaciele i znajomi. Narratorka została tak naprawdę pozbawiona szczęśliwego dzieciństwa i młodości, szybko bowiem musiała dojrzeć. Jak sama mówi: „Byłam mała, lecz jednak wystarczająco duża, żeby nie wolno mi było być małą” (s. 21). W Bernie tęskni za rodzinnym Prizren i za dawnym życiem. Nieustannie towarzyszą jej kłótnie rodziców z powodu braku pieniędzy i pozwolenia na pracę, zamartwianie się, nuda, brak bliskich koleżanek oraz samotność. Rodzinie bieda doskwierała również wcześniej. Dziewczyna tak opowiada o trudnościach, jakie spotkały jej bliskich: „Przez trzynaście lat nie mogliśmy opuścić Szwajcarii. Przez trzynaście lat Baba nie mógł podjąć legalnej pracy. Przez trzynaście lat byliśmy wykluczeni. Po trzynastu latach stałam się kobietą, a moi dziadkowie zmarli” (s. 57).
Bohaterka wstydzi się swojego nudnego, prostego i biednego życia, marząc o lepszej egzystencji, dlatego często opowiada nieprawdziwe historie, chcąc tym samym w jakiś sposób zaimponować słuchaczom i zyskać ich sympatię, nade wszystko bowiem pragnie zwrócić na siebie uwagę i chce zostać wysłuchana. To swoiste wołanie o pomoc. Oprócz potrzeby wysłuchania pojawia się też pragnienie miłości i bliskości, co pokazuje następujący fragment: „Jeszcze nigdy nie byłam niezakochana. Najpierw zakochałam się w chłopcu, który pożyczył mi swój długopis, potem w chłopcu, który spytał o moje imię, później w tym, który podzielił się ze mną swoją bułką, po nim w tamtym, w którym podkochiwały się wszystkie inne dziewczyny. Jeszcze potem kochałam się w mężczyźnie, który przytrzymał przede mną drzwi, następnie w innym, który złożył mi życzenia z okazji urodzin, dalej w tym, który był moim najlepszym przyjacielem, po tym w takim, który mi powiedział, że mam piękne oczy, potem również w tym, który nosił jasnoniebieską koszulę, i w tym, który był błyskotliwy, jeszcze w tym, który zaprosił mnie do restauracji, później jeszcze w takim, który polecił mi pewna książkę, i w tym, który nieoczekiwanie pocałował mnie na ławce, a w międzyczasie byłam zakochana jeszcze w innych” (s. 108).
Narratorka była bardzo związana z ojcem, wciąż wspomina wspólnie spędzone z nim chwile. Zostaje on ukazany jako troskliwy, czuły i rozumiejący, a przede wszystkim dający poczucie bezpieczeństwa rodzic. Z matką natomiast łączyły ją raczej dość chłodne relacje. Mieszkanie w Szwajcarii sprawiło, że córka i matka stały się sobie obce. Dziewczyna przyznaje, że: „Turecki stał się językiem obcym. Językiem ojczystym stał się niemiecki, z każdym tureckim słowem, które zapominały moje usta, Anne stawała mi się bardziej obca […]” (s. 133–134). Porzucenie języka ojczystego jest symbolicznym znakiem utraty tożsamości, wszak jak sama mówi: „Porzucając język dzieciństwa, opuściłam samą siebie” (s. 136).
Protagonistce wciąż towarzyszy pytanie: kim byłaby, gdyby nie opuściła Prizren. Zastanawia się: „Czy gdyby nie odebrano mi mojego dzieciństwa, byłabym bardziej sobą niż jestem teraz – połowicznie?” (s. 137). Dziewczyna, powracając do rodzinnego Prizren, uświadamia sobie, że już tam nie pasuje. W mieście, które zawsze kochała i za którym przez lata tęskniła, czuje się teraz obco. Jej korzenie zostały utracone. Ale równocześnie nieswojo czuje się w nowym miejscu zamieszkania. Narratorka podkreśla trudności związane z asymilacją i poczucie wykluczenia.
W snutej przez Kureyshi historii przeszłość miesza się z teraźniejszością, wydarzenia z Prizren z wydarzeniami z Berna. Jedno wspomnienie wywołuje kolejne reminiscencje, co sprawia, że opowieść jest poszatkowana. Autorka posługuje się prostym, choć momentami poetyckim językiem. Śmierć ojca staje się dla bohaterki impulsem do powrotu do przeszłości i podjęcia próby odszukania utraconej tożsamości. Wspomnienia o ojcu przepełnione są żalem i niczym niedającą się zastąpić tęsknotą. Proza ta przywołuje na myśl takie książki, jak „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy czy „Umarł mi. Notatnik żałoby” Ingi Iwasiów, które również opowiadają o utracie rodzica. Pomimo że wyjazd głównej bohaterki i jej rodziny był spowodowany toczącą się wojną w Jugosławii, autorka niestety w żadnym stopniu nie skupiła się na tym aspekcie. A szkoda, bo ów wątek mógłby niewątpliwie uczynić snutą w powieści historię bardziej emocjonalną i dramatyczną. Nie o to chyba jednak chodziło, skoro pisarka nie nadała bohaterom w zasadzie żadnych imion, czyniąc ze swej opowieści prozę uniwersalną.
„Słonie w ogrodzie”, składając się z pourywanych, intymnych wspomnień, są zatem nostalgiczną opowieścią o wykorzenieniu, o utraconej młodości i rozbitej tożsamości oraz próbie jej odnalezienia, a także o nieustannej tęsknocie za dawnym życiem, które nie ma prawa powrócić, i o przeżywaniu straty najbliższej osoby. Dla głównej bohaterki rodzinne miasto Prizren stało się obce, a Szwajcaria jeszcze nie stała się bliska. To smutna i refleksyjna historia o braku przynależności i posiadania swojego miejsca na ziemi.
Meral Kureyshi: „Słonie w ogrodzie”. Przeł. Urszula Poprawska. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kraków 2018.
Książka ukazała się pod patronatem medialnym „artPapieru”.
Książka ukazała się pod patronatem medialnym „artPapieru”.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |