ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lipca 14 (350) / 2018

Katarzyna Warmuz,

WSCHODNI WSTYD, ZACHODNI SZYK? (AGATA PYZIK: 'BIEDNI, ALE SEXY. ZDERZENIA KULTUROWE NA WSCHODZIE I ZACHODZIE EUROPY')

A A A
I have survived 40 years of communism, but I'm not sure that I'll survive one year of capitalism”
Timothy Garton Ash
Aktualnie millenialsi wyglądają jakby zostali wyciągnięci z lat 90. – okresu, w którym Spice Girls, Czarodziejka z Księżyca, zestaw Happy Meal, guma Turbo, poliestrowe wiatrówki i wąskie okulary były wyznacznikami codzienności klasy średniej. Dwudziestolatkowie z XXI wieku powracają z sentymentem do lat początku „demokratycznej wolności”, nawet nie pamiętając ich z autopsji – błękitne dżinsy, kurtki harringtonki i wąsy a’la Janusz-górnik to tylko zawłaszczanie estetyki lat 80. i 90. Współczesność klasy średniej to prawdziwa hybryda. Chłodny i metaliczny szyk z domieszką brudu berlińskich ulic miesza się z polską, plastikową elegancją lat transformacji. Jeszcze inni z nieukrywaną fascynacją kolekcjonują PRL-owskie artefakty – plakaty, meble lub porcelana z tamtych lat są cennym elementem życia współczesnych dwudziesto-, trzydziestolatków. Pod tą warstewką brokatu, hologramu i poliestru, mozaikowych kwietników i mebli z lat 50. znajdują się również wstyd i zażenowanie – od Polski kojarzonej z grillem i sandałami ze skarpetkami zdaje się nie być ucieczki.

Wydana w 2017 roku książka Agaty Pyzik „Biedni, ale sexy” to książka, z perspektywy potransformacyjnej Polski, ważna. Napisany na emigracji debiut polskiej migrantki ukazał się w anglojęzycznej wersji w 2014 roku w neomarksistowskim wydawnictwie Zero Books. Po latach książka Pyzik pojawiła się na polskim rynku wydawniczym, w momencie, w którym antykomunistyczne nastroje i moda na postsowiecki bieda-szyk sięgają zenitu. Z jednej strony wszelkie lewicowe inicjatywy spotykają się z oburzeniem; z drugiej magazyny modowe (m.in. polski „Vogue”) łapczywie korzystają z estetyki klasy ludowej (Pyzik 2018). Można powiedzieć, że lepszego momentu na wydanie debiutu eseistycznego, który rozprawiłby się z polskim wstydem, być nie może.

Tytuł książki Agaty Pyzik to nawiązanie do sloganu stworzonego przez niegdysiejszego burmistrza Klausa Wowereita, który w latach 90. określał Berlin jako „biedny, ale sexy”. Według autorki jest to fraza, która jest kompatybilna z całą tradycją kultury wschodniej, a tym bardziej z kulturową aurą roznoszącą się dzięki miejskim mitom. Nie da się ukryć, że stolica Niemiec w dalszym ciągu jest postrzegana jako enklawa sztuki, undergroundowej muzyki i ludzi o nonkonformistycznym podejściu do rzeczywistości. Proces, który Pyzik opisuje, czyli zawłaszczanie pracy kreatywnej tysięcy młodych ludzi, spotkało nie tylko Berlin, lecz również inne miasta tajemniczego Wschodu. Chodzi o to, że publicystka doskonale zdaje sobie sprawę z silnie zarysowanego dualizmu. Z jednej strony atmosfera bloku wschodniego jest kuszącym, jak również intratnym elementem współczesności. W tym sentymentalnym powrocie nie chodzi tylko o styl ubioru – on został szybko przeniesiony do klubów z muzyką techno (także przeżywającą swój renesans). Mowa tu również o wszystkich przedmiotach noszących metkę „vintage”. Pyzik nie tylko pisze o kapitalizowaniu new wavu i natapirowanych fryzur, ale również o specyficznej turystyce, której głównym celem jest eksplorowanie mrocznego, zagadkowego i posttotalitarnego Wschodu – chodzi m.in. o urbeksów, związanych ze społecznością Urban Explorers, którzy potrafią zaryzykować życiem, tylko po to, żeby dotrzeć do strefy zamkniętej w Czarnobylu.

Publicystka wyznacza w swojej książce miejską linię, dzięki której nieustannie przemierza kulturę i politykę bloku wschodniego. Czytelnik porusza się po osi Berlin-Warszawa-Moskwa, po której Pyzik przemieszcza się tak jakby grała w klasy. Czasami jeden element (np. wyjazd Davida Bowiego do Warszawy, film „Stokrotki” Věry Chytilovej) uruchamia cały wachlarz odniesień. Trzy miasta pełnią w „Biednych, ale sexy” istotną rolę – pokazują, w jaki sposób poszczególne elementy kultury wpływały na artystów lub na zwykłą, „szarą” codzienność. Rozdział „Brokat w popiołach” jest pod tym względem niezwykle interesujący – autorka dokonuje analizy niektórych grup muzycznych oraz ich utworów. W swoich mikrointerpretacjach Pyzik posługuje się porównaniami jednego zespołu do drugiego, ale wydobywa z nich obrazy, a może raczej odpryski, wschodniej duszy, za którą dzieciaki z kapitalistycznych metropolii spoglądały łakomym okiem. Co więcej, autorka prezentuje również polskie (Wielkanoc, Made in Poland, Luxus, Koło Klipsa) i radzieckie (Grażdanskaja Oborona, Kino, Brawo) zespoły, które po transformacji zostały zapomniane. Pyzik nie tylko kreśli różnicę pomiędzy polskim i radzieckim punkiem – pierwszy odwoływał się do depresyjnej atmosfery stanu wojennego, drugi puszczał oko w stronę francuskiej estetyki lat 50. (Pyzik 2017: 142-151). W moim przekonaniu, istotą rozdziału o muzyce lat 70., 80. jest wskazanie na dosyć istotny fakt: większość kapel otrzymywało ze strony państwa wsparcie, które zostało bezpowrotnie odebrane w okresie transformacji.

W wielości wątków, które pojawiają się w książce Agaty Pyzik, interesujący jest ten dotyczący polskości. Po pierwsze, autorka punktuje Polaków, zwłaszcza hipsterów z dużych miast, za brak odwagi w przyznawaniu się do swojego pochodzenia. Zauważa, że „jeśli już musimy przyznać, że jesteśmy z Polski, koniecznie staramy się wspomnieć o czymś dla przeciwwagi, o czymś, co da nam poczucie dumy” (Pyzik 2017: 66). Pyzik stwierdza, że deklaracja polskości zawsze przychodzi z nieodłącznymi deklaracjami o europejskości, „normalności” i przynależności do Zachodu, a przynajmniej do środkowej części Europy. Skąd bierze się wstyd za polskie pochodzenie? Po lekturze „Biednych, ale sexy” nie można jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Transformacja przekształciła Wschód w region, z którego pochodzi tania siła robocza. Dawny blok wschodni jest również utożsamiany z prostytucją i sklepami erotycznymi. Co więcej, wstyd Polaków, zdaniem Pyzik, może również wynikać z narracji historycznej, w której Polacy byli od zawsze torturowani, zniewalani, podbijani i zabijani. Autorka naszkicowała intrygującą i zarazem skomplikowaną opowieść o czynnikach kształtujących polską podmiotowość – martyrologiczna paranoja miesza się tu z krótką analizą potransformacyjnej reformy gospodarczej, wschodniego feminizmu i interpretacji poszczególnych dzieł sztuki.

Dlaczego jednak polskie media przeoczyły książkę Pyzik? W moim przekonaniu, „Biedni, ale sexy” to książka nie tylko ważna, ale również niewygodna dla ludzi, którzy uważają, że Polska reprezentuje zachodnie i europejskie wartości – przecież mamy Marriotta, a Anja Rubik jest jedną z najlepszych modelek na świecie. Polacy mają zresztą problem z określeniem siebie na mapie: lokujemy Polskę jako kraj położony w środkowej, centralnej części Europy, który w żadnym wypadku nie należy do Wschodu. Oczywiście, że okres transformacji przyniósł ze sobą kilka udogodnień, ale zrobił to dosyć wybiórczo – reformy gospodarcze po 1989 roku skazały większość społeczeństwa na wyzysk i prekarne, niepewne życie. Zapalczywa obrona inteligenckiej podmiotowości przez Agatę Sikorę jasno wskazuje, że Pyzik kłuje swoją książką tych, którzy nie chcą żyć obok przedstawicieli klasy ludowej, dla których przyznanie się do bycia gorszym jest jak wyzwanie do walki na przechwałki. Rzecz w tym, że książka „Biedni, ale sexy” nie ma nikogo uszlachetniać – nie chodzi o przedstawienie biednych ludzi jako dobrotliwych, pomocnych i skromnych. Pyzik chciała pokazać, że za butnym, hałaśliwym i chamskim zachowaniem polskich migrantów kryje się szereg frustracji wywołanych przez potransformacyjne dyscyplinowanie społeczeństwa. Autorka nie patrzy z góry na pasażerów tanich lotów – chodzi o to, że położenie klasowe autorki nie odbiera jej trzeźwego rozsądku, bowiem doskonale zdaje sobie sprawę, skąd pochodzą złość i frustracja Polaków. Prezentuje pokolenie tanich lotów lotniczych jako grupę społeczną, której przez lata wmawiano, że sukces osiągną dopiero wtedy, kiedy przejdą przez szereg dyscyplinujących praktyk. Tak się jednak nie stało.

Agata Sikora zarzuca również Pyzik natłok informacji – podobno za dużo znajduje się w książce odniesień, pobocznych motywów, nazwisk i tytułów, co wprowadza dekompozycujący chaos w całość wywodu. W moim przekonaniu książka Pyzik jest lekko chaotyczna i pozostawia niedosyt, ale historii schizoidalnej sytuacji Wschodu, polegającej na pomieszaniu dumy i wstydu, pokawałkowanej kultury, nie da się opowiedzieć inaczej niż za pomocą punktów, obrazów lub porównań. Kultura Wschodu, taką jak dzisiaj ją postrzegamy, jest ułożona z ruin i widm, których rozsypana kompozycja jest skutkiem wstydu i braku chęci ponownego odkrycia fascynującej historii PRL-u.

Okres transformacji wyznaczył granicę między „przaśną” kulturą ludową a tą przejmowaną od europejskiej elity. Jeśli millenialsi naśladują styl klasy robotniczej albo ubierają się w tani poliester, to robią to tylko z czysto estetycznych pobudek; rzecz w tym, że dystynkcja klasowa ma zostać nienaruszona. Szkoda, że Pyzik nie pokusiła się o zaproponowanie sposobu na przerwanie procesu zawłaszczającego kulturę ludową przez współczesną klasę średnią. Niemniej książka „Biedni, ale sexy” to pozycja, która odkrywa różnorodność kulturową byłego bloku wschodniego i jednocześnie krytykuje jednoznaczną (tj. negatywną) ocenę okresu PRL-u. Bogactwo kontekstów sprawia, że debiut Pyzik wyraźnie prezentuje Wschód jako rejon, którego mieszkańcy nie powinni się wstydzić, bowiem problemu nie stanowi nasza kultura, lecz potransformacyjna gospodarka.

Literatura:

Pyzik A.: „Przekleństwo bieda-szyku. O polskim „Vogue”, post-soviet chic i innych przypadkach zawłaszczenia kulturowego”. https://magazynszum.pl/przeklenstwo-bieda-szyku-o-polskim-vogue-post-soviet-chic-i-innych-przypadkach-zawlaszczenia-kulturowego/

Sikora A.: „Wizzair, czyli pułapki kolonializmu”. http://www.dwutygodnik.com/artykul/7854-wizzair-czyli-pulapki-kolonializmu.html
Agata Pyzik: „Biedni, ale sexy. Zderzenia kulturowe na wschodzie i zachodzie Europy”. Przeł. M. Wojtyna. Wydawnictwo w Podwórku. Gdańsk 2018.