ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (83) / 2007

Karolina Anweiler,

BAJKOWE PORWANIE

A A A
Widownia jest jeszcze pusta. Zza opuszczonej kurtyny słychać ostatnie pokrzykiwania pracowników technicznych. Z foyer dochodzą głosy przygotowujących się do wejścia na salę młodych widzów. Nagle, bocznymi drzwiami, zaczyna płynąć wąski strumyk dzieci, ubranych galowo, oczekujących święta i prezentu. Siadają w ciszy, lecz wraz z uciekającymi minutami skrzypienie krzeseł coraz bardziej się wzmaga. Im bliżej podniesienia kurtyny, tym szybszy puls młodej widowni. Wreszcie się zaczyna. Kurtyna idzie w górę i bardzo dynamicznie rozpoczyna się przedstawienie.

Początek pierwszego aktu wygląda niczym sekwencja wideoklipu. Pojawia się postać Księżniczki, która niczym współczesna wokalistka, przewodzi grupie tanecznej. Dziewczyna wygląda groteskowo, ponieważ jej królewska, strojna suknia silnie kontrastuje z, na wskroś współczesnymi, układami tanecznymi. Zachowanie córki Króla nie przystaje do wizerunku królewskiego majestatu. Nasze wyobrażenia i wspomnienia o bajkowych królewnach i księżniczkach nie raz jeszcze zostaną skorygowane. Nie da się ukryć, że w pierwszym momencie tego typu zabieg może irytować, jednak reżyser stosuje go z konsekwencją i nie przypadkowo. Królewna okazuje się po prostu postacią z charakterem – tworem współczesnej kultury i ikoną obowiązujących standardów kobiecości. Jest pewna siebie, stanowcza, asertywna. Nawet w bajce dla dzieci widać, jaką przemianę przeszedł w ciągu ostatnich lat wizerunek kobiety. Z kolei pojawiający się obok niej Szewczyk jest postacią, jaką znamy z bajek i podań, skupiony na swojej pracy rzemieślnik, chłopak o dobrym sercu i prostolinijnej odwadze. Autorem bajkowych postaci i reżyserem spektaklu jest ta sama osoba – Dariusz Wiktorowicz.

Powróćmy jednak do pierwszej sceny spektaklu. Naszą uwagę przykuwa scenografia, a właściwie jej brak. Ascetyczny sposób zagospodarowania przestrzeni scenicznej w teatrze dramatycznym bywa zaletą i jeśli zabieg ów jest konsekwentny stanowi ważny element konstrukcji inscenizacji. Jednak w przypadku spektaklu dla dzieci brak scenografii nie tylko razi, ale sprawia, że scenograf pominął bardzo istotną kwestię dotyczącą wrażliwości młodego widza. W przedstawieniu adresowanym do dziecka nie może być nudno. Kilka podestów i udrapowane tło w niczym nie przypominają ogrodu królewskiego. Dzieci potrzebują symbolu, znaku, który odeśle je bezpośrednio do świata wyobraźni. Gdyby ze sceny nie padły słowa, dzięki którym dowiadujemy się, że rzecz dzieje się w ogrodzie, długo błądzilibyśmy w domysłach. A przecież wrażliwość dziecięca potrzebuje koloru ruchomych obrazów. Świat dziecka to świat ikony. Bajki na dobranoc opowiadają mamy i babcie, a od sztuki teatru powinno się także wymagać wykorzystania tych jego środków wyrazu, które powodują, że ze sceny nie wieje nudą.

Pod względem plastycznym przedstawienie nie jest spójne. Razi zbyt duża prostota przestrzeni, przy niezwykle bogatych kostiumach. Pojawia się jednak kilka perełek, które zachwycają swoją pomysłowością. Na szczególną uwagę zasługuje Chatka Na Kurzej Stopce. To pomysł prosty i tak ciekawy, że mam nadzieję, iż zostanie zaanektowany przez dzieci do repertuaru zabaw domowych, bo głęboko wierzę, że dobre przedstawienie zostaje w pamięci na długo i, naturalnie, staje się przyczynkiem do zabawy w domu. Następnym ciekawym pomysłem jest usadowienie postaci Króla w tronie. Tronie ruchomym, którym Król, aby zaakcentować swój władczy ton, uderza raz po raz w podłogę jak laską marszałkowską. Jednak najwspanialszy w spektaklu jest Smok – wielki i piękny. To postać, która powinna budzić grozę i strach, jednak tutaj wzbudza jedynie zachwyt, i choćby zionął ogniem, żadne dziecko nie uwierzy, że jest złym bohaterem. Postać Smoka przypomina te znane nam z parad z okazji chińskiego nowego roku. Prowadzony przez 6 osób, jest wielki i strojny. Jednak w niektórych scenach, szczególnie zbiorowych, postać smoka sprawia, że nie zwraca się uwagi na pozostałe wydarzenia, które mają miejsce na scenie.

Warto pochwalić pojawiające się w przedstawieniu pięknie animowane klasyczne lalki. Aktorzy skromnie schowani za postaciami rycerzy, wkładają w nie wszystkie niezbędne emocje. Wierzymy lalkom, dajemy się ponieść złudzeniu ich żywotności. To bardzo cieszy, martwa kukła na scenie byłaby obrazą dla patrona teatru. Niestety, i w tej warstwie widowiska pojawia się zgrzyt. Nie wiadomo dlaczego na scenę w pewnej chwili wchodzi dwóch Szewczyków i dwie Królewny: postać aktora i identyczna, mała jego lalkowa kopia. To swoiste rozdwojenie postaci wprowadza na widowni konsternację. Bez wątpienia, gdyby lalki zostały animowane przez równie „niewidocznych” aktorów, nie zastanawialibyśmy się, dlaczego na smoku siedzi Królewna, gdy obok biegnie druga, lecz poszybowalibyśmy wraz z bohaterami na ramionach smoka na przyjęcie weselne.

Zatrzymajmy się na chwilę przy ostatniej scenie spektaklu. Smok przelatujący nad głowami młodych widzów, wprowadza wśród nich ożywienie. Dzieci mogą spokojnie i bez obaw ruszyć z foteli i żwawo podążać za smokiem goniącym Czarownicę. Potem z żalem opadają na swoje miejsca i patrzą na tańce radosnego dworu. Naturalnym wydawałoby się wciągnięcie dzieci w zabawę. Wszak piosenka, którą chórem śpiewa dwór łatwo wpada w ucho. Dobrym pomysłem byłoby nauczyć dzieci prostego układu tanecznego (przypomnieć w tym miejscu można nieśmiertelną „Macarenę”) i kilku wersów piosenki tak, by dzieci mogły spożytkować wszystkie emocje, które spektakl niewątpliwie w nich wzbudza.

Atutem widowiska są liczne odniesień do współczesności, a zatem świata znanego dzieciom. Pojawiają się telewizory jako heroldowie i Królewna wyglądająca niczym Britney Spears. Pomimo kilku mankamentów, spektakl powinien utrzymać się na afiszu długie miesiące. Przynosi dzieciom dużo radości, jest dla nich zrozumiały. Historia porwania Królewny jest opowiedziana żywym językiem, postaci zostały wyposażone w wyraziste charaktery, a intryga jest zabawna. Nade wszystko jednak jest to przedstawienie (a zwracają na to uwagę sami twórcy spektaklu), w którym nie promuje się przemocy. Zło zostaje ukarane, ale w sposób pozbawiony okrucieństwa.
Dariusz Wiktorowicz „O Szewczyku, strasznym Smoku, Czarownicy i Królewnie”. Reż.: Dariusz Wiktorowicz. Scenografia i kostiumy: Barbara Wójcik-Wiktorowicz. Choreografia: Artur Żymełka. Teatr Dzieci Zagłębia w Będzinie. Premiera 20 kwietnia 2007.