ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (367) / 2019

Kamila Czaja,

KINO TOTALNE WIERSZA ('ZAWRÓT GŁOWY. ANTOLOGIA POLSKICH WIERSZY FILMOWYCH')

A A A
Dawno nie widziałam antologii tak potrzebnej i nieoczywistej równocześnie. Potrzebnej, bo polskie wiersze filmowe zasługują na wyodrębnienie. Nieoczywistej, bo nie nasuwają się jako temat zbioru tak wyraziście jak miłosne czy patriotyczne, mogą się nawet na pierwszy rzut oka wydawać kaprysem redaktora. „Kaprys” Darka Foksa, mimo że wymagał ogromnej selekcji, okazuje się mieć czterysta stron i już samą objętością dowodzi, że mamy do czynienia ze zjawiskiem nie do zignorowania. Zawartość natomiast udowadnia, że i treściowo wiersze filmowe są czymś absolutnie wartym uwagi.

Geneza produkcji

Foks we wstępie krótko referuje źródła pomysłu i przyświecające tworzeniu antologii „Zawrót głowy” kryteria. Przypomina też, że w 2001 roku przetestował ideę na mniejszą skalę, redagując zbiór „Niewinni kaznodzieje. Filmowy zestaw wierszy poetów polskich urodzonych w latach 1958-1985”. W tamtym, ograniczonym metryką twórców i „grzecznie” ułożonym alfabetycznie według nazwisk autorów, jego redaktor wieszczył: „Czytelniku, przyjmij ten niewielki zbiór jako zapowiedź bogato ilustrowanej cegły, która prędzej czy później będzie musiała się ukazać” (Foks 2001: 11). Teraz faktycznie dostajemy antologię znacznie większą (na okładce podano, że to „266 utworów 121 poetek i poetów polskich XX i XXI wieku”) i o ciekawszej strukturze. Bez ilustracji wprawdzie, ale wydaną przepięknie.

We wstępie Foks podsuwa kilka lektur, które były dla niego ważne przy pracy nad „Zawrotem głowy”. Powołuje się głównie na prace dotyczące polskiej myśli filmowej oraz korespondencji sztuk widzianej od strony filmoznawczej – i trudno czynić mu z tego zarzut, ale nawet bez inspirowania się bardziej literaturoznawczymi opracowaniami na temat filmu w poezji nie zaszkodziłoby chociaż zasygnalizować czytelnikom ich istnienie. O kinie w poezji pisali między innymi Rafał Koschany (już w pracy magisterskiej „Filmowość poezji polskiej po 1945 roku”, potem w artykułach „Chaplin jako Charlie. Od figury kina do figury poetyckiej”, Pograniczność sztuki i filmoznawstwo interdyscyplinarne. Przykład poezji »filmowej«”), Ewa i Marek Pytaszowie („Poetycka podróż w świat kinematografu, czyli kino w poezji polskiej lat 1914-1925”) i Robert Birkholc (praca magisterska „Charlie Chaplin jako figura nowoczesności w recepcji polskich pisarzy dwudziestolecia międzywojennego”).

Nie można oczywiście we wstępie uwzględnić wszystkiego, a wersja wprowadzenia proponowana przez Foksa spełnia swoje główne zadania – informuje zwięźle o motywacjach redaktora i zachęca do dalszej lektury. A jednak chętnie przeczytałabym więcej o tej autorskiej koncepcji antologii, bo uzasadnienie: „Musiałem ograniczyć się do utworów najważniejszych i najlepszych, pokazujących ewolucję języka poetyckiego i narastającą siłę języka filmowego” (s. 7), w „Nocie wydawniczej” powtórzone słowami: „Przy wyborze utworów kierowano się przede wszystkim kryteriami artystycznymi i historycznymi” (s. 390), budzi niedosyt. Każdy fragment tego objaśnienia można by rozwinąć, nie są to przecież decyzje i wybory oczywiste.

Obsada i kompozycja kadru

Nie zaszkodziłoby też rozjaśnienie konstrukcji „Zawrotu głowy”. Trudno się nie zgodzić z informacją: „Całość podzieliłem na dziewięć nie do końca oczywistych sekwencji tematycznych, w których tu i ówdzie da się zauważyć delikatne wzajemne przenikanie” (s. 9) i z zamieszczoną na okładce zapowiedzią, że „ten wybór stara się zrobić duży krok w kierunku rozszerzenia pojęcia »wiersz filmowy«”. A jednak jakkolwiek „pozorna nieoczywistość filmowa niektórych wierszy” (s. 390) jest dużą zaletą antologii, to sam kompozycyjny i selekcyjny zamysł Foksa warto by omówić szerzej, bo ambitne i słuszne skądinąd założenie, że czytelnik powinien sam interpretować, osiągnęło miejscami stopień, który można już uznać za zasłanianie się przez redaktora eleganckimi sloganami bez doprecyzowania pojęć.

Równocześnie łatwo o tym zapomnieć, gdy przejdzie się do zasadniczej części antologii. Wrażenie robią świetne motta i tytuły dziewięciu części, których żal byłoby nie przywołać: „Złoty wiek. Kinematograf, kino nieme i klasyczne”, „Człowiek z kamerą. Ekipa filmowa, praca przy filmie”, „Słodkie życie. Aktorzy, aktorki, gwiazdy Hollywood”, „Cinema »Paradiso«. Wyjście do kina, seans filmowy, widz”, „Rysopis. Polska – historia, społeczeństwo, polityka”, „Gabinet doktora Caligari. Kino przekracza granice”, „Dzieje grzechu. Wyraziste wątki miłosne”, „Powiększenie. Film jako metafora, język poezji i język filmu”, „Truman Show. Telewizja, nowe media, film po filmie”.

Czy do wyborów Foksa można mieć zastrzeżenia? Jeśli chodzi o pominięcia, to jasne, że wszystkiego nie sposób zmieścić, więc nawet jeśli subiektywnie szkoda mi dwóch wierszy „hitchcockowskich”: „Zasłony” Jerzego Jarniewicza (obecnej w zbiorze „Niewinni kaznodzieje”) i „Wynalazków” Adama Wiedemanna, a poza tym żałuję, że zabrakło „Kociej żałoby (Love Story)” Bohdana Zadury z pięknym nawiązaniem do „Pancernika Potiomkina”, to pod względem różnorodności i rozmachu „Zawrót głowy” budzi podziw. Większe wątpliwości mam wobec tego, że Foks zamieścił w tomie aż osiem tekstów własnych, co w kontekście uzasadnień „kryteriami artystycznymi i historycznymi” trzeba uznać za gest co najmniej mało skromny. Znak czasów autopromocji? Nie opublikował wszak Foks własnych wierszy w zbiorku „Niewinni czarodzieje” kilkanaście lat wcześniej, a podobne do moich dylematy towarzyszyły całkiem niedawno Sabinie Strózik, gdy omawiała antologię „Znowu pragnę ciemnej miłości” przygotowaną przez Joannę Lech: „Nie wiem, co myśleć o fakcie, że Joanna Lech zamieściła własne wiersze w tomie. Czy sama stała się swoją ulubioną poetką piszącą o miłości? Czy jest to sposób autopromocji wygrany na, należy to przyznać, banalnym i niskim chwycie?” (http://artpapier.com/index.php?page=artykul&wydanie=356&artykul=7005).

Tom otwierają i zamykają dwa teksty Zbigniewa Herberta zatytułowane „Fotoplastikon”, trzeba jednak wyraźniej podkreślić, że nie jest to antologia nastawiona na klasykę. Owszem, realizuje Foks obietnicę, że starsze teksty się pojawią, i startuje od 1909 roku „Baśnią o kinematografie” Wacława Wolskiego, w której trudno nie dostrzec sprzeczności między młodopolską jeszcze formą a nowoczesnością kina. Są tu też między innymi Julian Tuwim, Konstanty Ildefons Gałczyński (w przeciwieństwie do Wolskiego wypadający ponadczasowo), nie zabrakło kanonicznych tekstów awangardzistów dwudziestolecia i licznych reprezentantów kolejnych pokoleń – ale widać nacisk na poezję najnowszą.

To decyzja odważna i potrzebna, bo nie zapominając o przedwojennej fascynacji kinematografem, przy okazji tematu filmowego edukuje Foks tych, którym mogłoby się wydawać, że poezja skończyła się na, powiedzmy, Marcinie Świetlickim. W „Zawrocie głowy” Ewa Lipska i Dominik Bielicki zaskakująco dobrze pasują do siebie na sąsiednich stronach; można też śledzić nawiązania do poprzedników – choćby Tomasza Bąka do Czesława Miłosza („koniec świata będzie jak faszyzm, / koniec świata nie przejdzie” [s. 216] z wiersza „Tyle radości w jednym zdaniu wstępu”) i do Świetlickiego (utwór „Opluty strikes back.”) czy samego Foksa do „Zaczarowanej dorożki” Gałczyńskiego w „Przestrzelonych kolanach”. A umieszczenie „Oczu nad miastem” (1922) Tadeusza Peipera i „Drona” Szymona Słomczyńskiego w tej samej, ostatniej części, to przebłysk geniuszu. Na dodatek podane pod wierszami filmowe tytuły kilku tomów (jak „Iluzjon” Macieja Woźniaka, „Kroniki filmowe” Grzegorza Olszańskiego, „casablanca” Macieja Taranka) uświadamiają, ile jeszcze jest w tym zakresie do przeczytania – i aż chce się od razu wyruszyć na dalsze poszukiwania.

Dobrze, że nie ułożono wierszy chronologicznie w całym tomie, a tylko w ramach części, bo przechodzenie kilka razy od najstarszych utworów do najnowszych pozwala na znacznie ciekawszą lekturę. Nie zdecydowano się też na proste ułożenie razem wierszy na temat tego samego filmu czy aktora, co również sprawia, że trzeba nieco intensywniej pomyśleć samodzielnie nad porządkiem tekstów. Autorską wizję Foksa z nieoczywistym układzie antologii trzeba docenić, a większość ewentualnych pytań to detale, na przykład: dlaczego „dr house” Bartosza Sadulskiego i „Trzeci sezon z jasnym odwołaniem do mitologii” Słomczyńskiego pojawiają się w części o aktorach, a nie w tej o telewizji?

Większy problem mam tylko z częścią „Powiększenie. Film jako metafora, język poezji i język filmu”. Nie dlatego, że film nie pełni w poezji funkcji metaforycznej. Przeciwnie: pełni ją zawsze lub prawie zawsze. We wcześniejszych partiach książki znajdują się utwory z wyraźnie niedosłownymi sensami użytych w nich elementów filmowych. Wers z „Pędzącego filmu” Jana Brzękowskiego: „i czuję świata pędzący film” (s. 29), utwór Tuwima „Reżyser”, w którym czytamy: „Tak. O, jak jasno! Teraz widzę was, statyści, fuszerzy, / Coście sknocili życie – taką piękną rzecz” (s. 54), przywołanie przez Anatola Sterna Chaplina, który „Sunie wśród świateł lamp czy słońc / Po linie sensu i nonsensu” (s. 82), związane z napisami autotematyczne oraz egzystencjalne frazy w poezji Krzysztofa Jaworskiego: „Żeby mnie zrozumieć, potrzebne są napisy” („Łaska scenarzysty”, s. 67), „Każdy mówi do momentu, w którym napisy / końcowe nie przesłaniają mu twarzy” („Noc. Absolutna ciemność”, s. 230), liczne porównania doświadczeń życiowych do tych z filmu, gdy robi się coś tak samo jak Humphrey Bogart lub chciałoby się być jak Bonnie i Clyde – to zaledwie garść przykładów tego, że w antologii także poza wydzielonym rozdziałem wątki filmowe mają sens niedosłowny. Część „Powiększenie…” stanowi jeden z argumentów na to, że Foks, jeśli z jakichś powodów widział konieczność wydzielenia takiego metaforycznego odcinka w antologii, powinien swoją motywację we wstępie doprecyzować i wyjaśnić czytelnikowi, co rozumie przez „film jako metaforę”, skoro można to zjawisko dostrzec w całym „Zawrocie głowy”.

Seanse historyczne

Podkreślam miejsca, które budzą moje wątpliwości, z silnej potrzeby dyskusji o szansach i interpretacjach możliwościach, jakie dają wiersze filmowe, ale zupełnie nie zmienia to faktu, że antologię Foksa uważam za świetną publikację. Trzeba też dostrzec, że opowiadając o związkach między poezją i filmem, opowiada „Zawrót głowy” przy okazji wiele innych tematów, zawsze unikając jednoznaczności i prostych rozwiązań.

Z zebranych utworów, nie tylko tych z części „Rysopis. Polska – historia, społeczeństwo, polityka”, można wydestylować sporą dawkę historii. „Dokument epoki” Antoniego Słonimskiego z 1933, „Zmartwychwstanie filmu” Tadeusza Różewicza, w którym losy Siergieja Eisensteina opowiedziane są pod pozorem mówienie o jego filmie, napisany w grudniu 1981 roku wiersz „Kina nieczynne” Edwarda Balcerzana („Zafarbowano fabryki snów / o wolności. (…)” [s. 163]) – to wybrane przykłady zapisu w wierszach filmowych wielkiej historii. Dostrzec należy też wątki społeczne – powracające pytanie, czy kino jest wynalazkiem elitarnym czy egalitarnym, ale także wiersze w rodzaju „O doniosłości klasy robotniczej” Miłosza Biedrzyckiego, o górnikach „z początkiem każdej zmiany przemieniających się / w brudnobure E.T. w gumiakach (…)” (s. 173) czy obraz upadku kultury współczesnej („Wzmocnione techniki przesłuchiwania” Grzegorza Wróblewskiego, gdzie w przekazach medialnych na równi potraktowane zostają tortury i doniesienia o wadze Angeliny Jolie).

Jest też „Zawrót głowy” oryginalną powtórką wiedzy o poezji XX i XXI wieku, bo siłą rzeczy w wierszach filmowych ujawniają się różne tendencje, konwencje i gatunki – od pozostałości młodopolskich po najnowsze rozwiązania. Obok historii literatury można sobie odświeżyć, rzecz jasna, historię kina, pobawić się w gatunkowe skojarzenia, ucieszyć się z takiej formy unieśmiertelnienia gwiazd filmu, idoli rożnych (poetyckich) generacji. Jak zauważa Jarniewicz w „Pretty Woman”: „(…) Teraz wiem, że dystans / pokolenia mierzy się gwiazdami (…)” (s. 287).

***

Różne opowiedziane czy może raczej wymagające ze strony czytelnika rekonstrukcji historie, pomysłowe tytuły części, imponująca estetyka wydania, a przede wszystkim ogrom i jakość materiału, prowokującego do szukania asocjacji pomiędzy zamieszczonymi w zbiorze tekstami, ale odsyłającego też na zewnętrz, szacunek dla tradycji połączony z poczuciem, że czas pokazać również to, co najnowsze – te zalety sprawiają, że mimo kilku spornych rozwiązań wydanie „Zawrotu głowy. Antologii polskich wierszy filmowych” okazuje się fantastycznym wydarzeniem. Uchwycił Foks na pograniczu poezji i kina, na styku różnych poetyk (wierszowych, filmowych) magię obu sztuk. Książka do wielokrotnego czytania – w całości i na wyrywki.

Literatura:

Foks D.: „Napisy czołowe”. W: „Niewinni kaznodzieje. Filmowy zestaw wierszy poetów polskich urodzonych w latach 1958-1985”. Montaż D. Foks. Warszawa–Skierniewice 2001.
Zawrót głowy. Antologia polskich wierszy filmowych”. Wybór, opracowanie i wstęp Darek Foks. Narodowe Centrum Kultury Filmowej. Łódź 2018 [seria: Asynchron].