
WIERSZE
A
A
A
rysunki
ciemne nad naszymi głowami
kłócą się ptaki.
bo wszystko jest niejasne,
czas nie będzie
znaczyć.
z góry spada lekkie
piórko na jej ciemne rysunki -
wiecznym.
wszystko jest niejasne
poza byciem
ku.
seledynowy jazz
odkąd mikrofon zamieniłaś
w piwo, ślepiec – cyborg
prowadzi nas w seledynowy jazz.
oniryczny ulicznik z gabinetu
geniuszy woskowych,
żywe są tylko jego palce i uszy.
okulary skąpane w niebieskiej poświacie -
reszta ciała się nie porusza.
mówisz - a gdyby tak za pomocą puzonu
wyznaczać jakieś kierunki?
za kim właściwie ten udawany pościg
taksówką?
do jakich stanów
się doprowadzamy
odgrywając sceny
z amerykańskich filmów?
do których stanów nas zaprowadzi
ten letni kwietniowy wieczór?
już jutro skończy się słońce,
spadnie seledynowy deszcz.
dziś jeszcze nie.
***
memento mori w koronach,
przypinka ślicznej kelnerki
po czeskiej stronie,
jeszcze przed sezonem.
wszyscy przyszliśmy tu
na jakieś żebry
z wikipedii dla starych ludzi.
jak u psów- co zwycięża
jest z ciekawości i lęku,
oswajania sierści.
pod stołem wiecznie
niedopieszczony jamnik,
który na chwilę porzucił właścicieli.
gdzie indziej powolne
wychodzenie zza kanapy
do ludzi, po przysmaki.
pamięć jest pomiędzy
ciekawością i lękiem.
w pięknym uśmiechu kelnerki
i jej niebieskich ścieżkach,
za które słono zapłacisz
awaryjnym snem
za kanapą.
love letters
listonoszka – swatka, spacerując,
głośno odczytuje miłosne listy
do wszystkich.
chociaż te wszystkie modlitwy
mogłyby być tylko do niej,
czytane przez kogoś z miłosnej
ambony.
tak jak księżyc, jednej nocy,
potrafi obskoczyć setki barów,
setki zniekształceń
koszy.
zostać mechanikiem niespełnionych -
przyszłych i przeszłych
złączy.
poprzewracane śmietniki na przedmieściach
jak zgniatane banany w jej
pięściach.
kapitan lariat wciąż łapie fale z dachu.
żeby wzmocnić jej siłę
zamachów.
zawodów w zaniku.
płaczu.
alarmy
pijane dziewczęta z piskiem
owijają się wokół
znaków.
o północy
stoimy na pętli
czasu, z której uciekają nam
kolejne tramwaje.
mówisz, że od świąt nosisz
w torbie sałatkę i coś zjadło ci
parę godzin.
wszystko jest na wynos,
za darmo.
ochroniarz powoli namierza
źródła wszystkich
alarmów.
ciemne nad naszymi głowami
kłócą się ptaki.
bo wszystko jest niejasne,
czas nie będzie
znaczyć.
z góry spada lekkie
piórko na jej ciemne rysunki -
wiecznym.
wszystko jest niejasne
poza byciem
ku.
seledynowy jazz
odkąd mikrofon zamieniłaś
w piwo, ślepiec – cyborg
prowadzi nas w seledynowy jazz.
oniryczny ulicznik z gabinetu
geniuszy woskowych,
żywe są tylko jego palce i uszy.
okulary skąpane w niebieskiej poświacie -
reszta ciała się nie porusza.
mówisz - a gdyby tak za pomocą puzonu
wyznaczać jakieś kierunki?
za kim właściwie ten udawany pościg
taksówką?
do jakich stanów
się doprowadzamy
odgrywając sceny
z amerykańskich filmów?
do których stanów nas zaprowadzi
ten letni kwietniowy wieczór?
już jutro skończy się słońce,
spadnie seledynowy deszcz.
dziś jeszcze nie.
***
memento mori w koronach,
przypinka ślicznej kelnerki
po czeskiej stronie,
jeszcze przed sezonem.
wszyscy przyszliśmy tu
na jakieś żebry
z wikipedii dla starych ludzi.
jak u psów- co zwycięża
jest z ciekawości i lęku,
oswajania sierści.
pod stołem wiecznie
niedopieszczony jamnik,
który na chwilę porzucił właścicieli.
gdzie indziej powolne
wychodzenie zza kanapy
do ludzi, po przysmaki.
pamięć jest pomiędzy
ciekawością i lękiem.
w pięknym uśmiechu kelnerki
i jej niebieskich ścieżkach,
za które słono zapłacisz
awaryjnym snem
za kanapą.
love letters
listonoszka – swatka, spacerując,
głośno odczytuje miłosne listy
do wszystkich.
chociaż te wszystkie modlitwy
mogłyby być tylko do niej,
czytane przez kogoś z miłosnej
ambony.
tak jak księżyc, jednej nocy,
potrafi obskoczyć setki barów,
setki zniekształceń
koszy.
zostać mechanikiem niespełnionych -
przyszłych i przeszłych
złączy.
poprzewracane śmietniki na przedmieściach
jak zgniatane banany w jej
pięściach.
kapitan lariat wciąż łapie fale z dachu.
żeby wzmocnić jej siłę
zamachów.
zawodów w zaniku.
płaczu.
alarmy
pijane dziewczęta z piskiem
owijają się wokół
znaków.
o północy
stoimy na pętli
czasu, z której uciekają nam
kolejne tramwaje.
mówisz, że od świąt nosisz
w torbie sałatkę i coś zjadło ci
parę godzin.
wszystko jest na wynos,
za darmo.
ochroniarz powoli namierza
źródła wszystkich
alarmów.
Fot. Wojtek Nowak.
Zrealizowano dzięki wsparciu finansowemu: Samorzadu Województwa Slaskiego, Fundacji - Otwarty Kod Kultury | ![]() |
![]() |