ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (378) / 2019

Anna Zagórska,

HISTORIA FUTUTY(STYCZNA) (DOUGLAS THOMAS: 'WYSTRZEGAJ SIĘ FUTURY')

A A A
Moda i związana z nią przemijalna popularność dotykać może każdej dziedziny życia i działalności człowieka. Modne bywają słowa, kroje sukienek, kolory, gatunki literackie, twórcy i miejsca, w których danego sezonu wypada się pokazać i dać sfotografować. Czy jednak moda i towarzyszące jej zjawiska (w każdej z jej faz, począwszy od niemrawych początków, przez bujny rozkwit, aż po schyłkowość duplikowaną twórczością nieporadnych epigonów) może dotyczyć także kroju pisma? Edytorzy, wydawcy czy drukarze skwapliwie odpowiedzą – oczywiście. Dla reszty (mocno rzecz upraszczając) odpowiedź na to pytanie nie zawsze będzie jednoznaczna i zdecydowana. Zapewne znajdą się i tacy, którym to pytanie pozwoli po raz pierwszy w ogóle zastanowić się nad tematem kroju pisma, formą tekstów, które odnajdują w broszurach, czasopismach, reklamach i instrukcjach obsługi. Douglas Thomas, autor wydanej przez Wydawnictwo Karakter książki „Wystrzegaj się Futury”, chce nam wszystkim wyraźnie powiedzieć: tak, wybierany i używany przez was krój pisma ma znaczenie i to większe, niż kiedykolwiek wcześniej przypuszczaliście.

Thomas to projektant, grafik, historyk dizajnu, wykładowca projektowania graficznego na Brigham Young University. Książka „Wystrzegaj się Futury” jest jego pierwszą publikacją, ale nie widać w niej ani odrobiny nadmiernej rewerencji czy chaosu początkującego. Wręcz przeciwnie – dostrzec można fascynację popartą rzetelnymi badaniami i uporządkowaną wiedzą oraz doświadczenie wykładowcy. Styl tej książki, napisanej przez naukowca, pracownika uniwersyteckiego, jest (jeśli można użyć takiego kolokwializmu) – dość amerykański – a więc lekki, ale rzeczowy. Autor objaśniania niejasności w sposób obrazowy i pozbawiony niepotrzebnych dłużyzn. Często stosuje – niektórych rażące, dla innych atrakcyjnie skracające dystans – bezpośrednie zwroty do czytelnika, w drugiej osobie liczby pojedynczej. Nie jest to jednak chwyt używany z przesadą. Książka ta może stać się kompendium fachowej wiedzy dla niejednego projektanta graficznego czy edytora, ale i przyciągnąć – sposobem opowiadania, użytymi przykładami – także laika. Tak chyba powinna wyglądać dobrze napisana i skomponowana książka, która nie zniechęca formą, ale zaprasza poprzez nią do zapoznania się z treścią.

Poprzez treść swojej publikacji Thomas zabiera nas w fascynującą podróż, w której będzie dla nas cierpliwym i znakomicie przygotowanym przewodnikiem. Fascynacja krojem pisma i opowieść snuta na podstawie tego – popartego akademickim wykształceniem – zainteresowania wielu może początkowo wydawać się zaskakująca. Studenci i absolwenci edytorstwa oraz ludzie pracujący na co dzień z drukiem zapewne z niecierpliwością wyczekiwali pojawienia się tej książki przetłumaczonej na język polski, niemniej pewnie i wśród nich, „typograficznych snobów”, jak zwykł pisać Thomas, niejednokrotnie w trakcie lektury pojawi się uczucie zaskoczenia, niedowierzania, a niekiedy może i nawet przekonania o sporych ograniczeniach własnej wiedzy, które wywołać może to rzetelne i szczegółowe opracowanie.

Książka „Wystrzegaj się Futury” jest sprawnie napisaną biografią (to określenie warto potraktować z genologicznym przymrużeniem oka) jednego z najpopularniejszych krojów pisma współczesności. Jednocześnie jest intrygującym zaproszeniem do świata, który dla wielu jest rzeczywistością transparentną i nieodczuwalną. Lektura książki Thomasa to zagłębienie się świecie, który często nie tyle jest pomijany, co w ogóle niezauważany. Dzięki książce „Wystrzegaj się Futury” ma się to szanse zmienić. Jednocześnie jest to książka, o której nie jest łatwo pisać. Krój pisma jest czymś fantastycznie namacalnym, ale jednocześnie frapująco nieuchwytnym. Publikację Thomasa trzeba nie tylko przeczytać, ale i zobaczyć: zagłębić się w nią, analizować, porównywać, wciąż przerzucać strony w przód i w tył, wracając do poprzednich zdjęć, poszukując kolejnych rysunków. Niezmiernie trudno ująć tę publikację w ramy recenzyjnego trybu i toku, w schemat, który ocenia, analizuje, zachęca (lub zniechęca), jednocześnie nie zdradzając zbyt wiele, nie pozbawiając czytelnika własnych wrażeń i zaskoczeń. Bardziej odpowiednie będzie przyjrzenie się książce Thomasa na zasadzie kilku impresji, które otworzą na doznania i bogactwo odkrywania (nie)oczywistego, jakie czytelnikom proponuje autor.

Publikacja Douglasa Thomasa jest książką o potędze i sile formy, więc od formy tej książki rozpocząć należy i jej przyjrzeć warto się najuważniej. Na czwartej stronie okładki możemy przeczytać, że to „bogato ilustrowana historia jednego z najpopularniejszych krojów pism”. To tylko pozornie gładki, marketingowy zwrot i okrągłe zdanie typowe dla okładowych blurb. Ten opis trafia w samo sedno i wskazuje na główne osie i styki tej publikacji. Zdanie zwraca bowiem uwagę na najistotniejszy – z punktu widzenia tej publikacji – fakt, a mianowicie, że pismem zazwyczaj się pisze, ale rzadko pisze się o nim. Tu mamy przed sobą natomiast nie tylko swoistą biografię kroju pisma, ale i bogaty materiał źródłowy – zdjęcia, rysunki, schematy. To wszystko ubrane jest w kolory: nieprzypadkowe, przemyślane barwy, które zdradzają wykształcenie i profesję autora. Bez wiedzy na temat projektowania graficznego i fascynacji dizajnem książka taka jak „Wystrzegaj się Futury” nie mogłaby powstać. „[…] Krój [czcionki] stanowi wizualną formę języka” (s. 65) pisze Douglas Thomas i tym samym zachęca czytelników, by wraz z nim odkrywali bogactwo tej formy: jej wieloznaczność, symbolikę, rozmaite – nieraz mocno zniuansowane – odmiany, idee i projekty, które przez dziesięciolecia obleczone były w kształty Futury – jednego z najpopularniejszych, najbardziej rozpowszechnionych krojów pisma XX i XXI wieku.

„Typografia jest na każdym kroku” – pisze we wstępie Ellen Lupton, a po lekturze książki Thomasa śmiało można dodać: „Futura jest na każdym kroku”. I jest odkrycie, dla wielu dzięki Thomasowi, urzekające i fascynujące. Autor pyta już na początku: „Jak to się stało, że Futura zyskała taką popularność, przecież mogła być tylko przelotną modą? W świecie dizajnu ciągle pojawiają się nowe trendy, które po kilku latach zwykle trafiają do lamusa. (…) Nawet najbardziej znane kroje cieszą się powodzeniem raz na jakiś czas. (…) Dlatego to niesamowite, że nawet po dziewięćdziesięciu latach komercyjnego stosowania Futura nada nie traci na świeżości. Ta książka jest owocem moich prób wytłumaczenia sobie nieustającej popularności Futury” (s. 22-23).

Kolejne rozdziały są udowodnieniem tych dwóch tez: nieustannej obecności typografii w naszym życiu oraz ciągłej popularności Futury. To podróż w czasie, aż do początków projektowania kroju i podróż w przestrzeni. W przestrzeni, ponieważ – jak zaznacza Lupton we wstępie – to, co kochają „typograficzne snoby”, jest wszędzie, a jak udowadnia zafascynowany Futurą Thomas – wszędzie zaczyna się na kartach instrukcji mycia rąk w toalecie miejskiej, a kończy na statku kosmicznym.

Jakie są początki Futury i czym miał być ten nowy krój już od pierwszych projektów z połowy lat 20. ubiegłego wieku? Ponoć nowym pismem pasującym do nowych czasów, formą urzeczywistnienia idei modernizmu, „pismem na dziś i jutro”, jak ją początkowo reklamowano. Thomas zauważa, że „Futura powstała w czasach, kiedy kroje były awangardą kultury. W Niemczech lat dwudziestych nawet alfabet stanowił kwestię tożsamości narodowej i przedmiot burzliwych debat” (s. 30). W świecie, w którym drukarzom nowa typografia jawi się jako „oręże do zmieniania świata” (s. 31) łatwiej tworzyć przełomowe i nietuzinkowe projekty. A projekty Futury nie były przypadkowe, była w nich zachowana – jak konstatuje Thomas – „równowaga między tradycją i eksperymentem” (s. 26). Z jednej strony więc założenia były matematycznie i geometrycznie wycyzelowane, bliskie ideom Bauhausu i oddające ducha zmechanizowanej, żądającej łatwo duplikowanych narzędzi, nowoczesności. Z drugiej strony – zostały wzbogacone o odrobinę najlepszych historycznych wzorców (pismo rzymskie i proporcje znane z XVI-wiecznych liter C. Garamonda i J. Jannona). W ten sposób – jakże głęboko oparty na intelekcie i pozbawiony artystycznego chaosu przypadkowości – rodziła się Futura, „rewolucyjna, praktyczna i – koniec końców – popularna” (s. 26). Dzięki zgromadzonym w tej publikacji materiałom źródłowym i schematom autorstwa Thomasa możemy śledzić historię powstawania kolejnych prototypów i projektów rozmaitych odmian Futury w jeszcze bardziej namacalny sposób. Dowiedzieć się można choćby o tym, które kroje zaliczyć można do „podstawowej rodziny” (s. 30) Futury i pod jakimi nazwami kryją się kroje siostrzane. Rozdział „Futurystyczny modernizm” to jednak nie tylko suchy wykład historyczny, ale przede wszystkim pełna smaczków i znakomitych cytatów oraz materiałów źródłowych opowieść o czasach, w których jednocześnie rodzą się niepokojące polityczne pomysły i powstają genialne idee artystyczne, a czytelników gazety zszokować można tytułem złożonym jedynie małymi literami.

Thomas, przedstawiając dzieje Futury, nie przestaje uwodzić czytelnika. Gdy już mamy wrażenie, że widzimy Futurę na każdym kroku i sami nieraz po nią sięgaliśmy, autor zadziwia nas stwierdzeniem: „Tak naprawdę nigdy nie używałeś prawdziwej Futury” (s. 47). Po początkowym zaskoczeniu, które wywiera pożądany zapewne przez Thomasa efekt, przychodzi czas na gruntowne wytłumaczenie zawiłej i skomplikowanej historii Futury i rozmaitych jej form, odmian, kopii, cyfrowych kopii, w końcu tych „epigońskich fontów”, które autor sprowadza do „zwykłych reprodukcji dostosowanych do nowych formatów” (s. 47).

Niezależnie od tego, z jaką odmianą Futury mieliśmy kiedykolwiek do czynienia, jedno wydaje się pewne – dzięki tej książce można uwierzyć, że tytułowy krój pisma opanował – to nie przesada – wszechświat. Oto okazuje się chociażby, że Futura świetnie sprawdza się na plakatach wyborczych. Thomas przygląda się np. niemieckiej kampanii wyborczej z 1932 roku, w której kandydat partii komunistycznej posłużył się plakatami złożonymi Futurą. Później Futura nieraz „zmieniała” polityczne sympatie: krój ten stosowano nazistowskich w drukach pozwoleń na pracę czasów II wojny światowej, ale i na plakatach czy w ogłoszeniach przygotowywanych przez USA po przystąpieniu przez Stany Zjednoczone do wojny. Jak widać użycie Futury czy Spartana, którego Thomas nazywa „klonem Futury”, jest zupełnie niezależne od poglądów politycznych, nawet tych najbardziej zradykalizowanych i wzmocnionych międzynarodowym konfliktem zbrojnym.

Nie mniej interesująca jest dalsza, powojenna „kariera polityczna” Futury. Wystarczy wspomnieć, że tego kroju używał i Richard Nixon, i David Cameron. Thomas przytacza interesujące przykłady, opisując i ilustrując historię amerykańskich wyborów prezydenckich z perspektywy używanych w kampaniach politycznych krojów pisma. Jak pisze, od lat 70. ubiegłego wieku w polityce „zaczęto bardziej świadomie budować markę i stosować dizajn” (s. 73), a jednocześnie – mimo stworzonych przez specjalistów koncepcji popartych sporą wiedzą i doświadczeniem – „polityków tak naprawdę nie obchodzi typografia – używają tego, co się sprawdziło” (s. 74). Jako poparcie swojej hipotezy Thomas przytacza niezwykłą popularność w świecie polityki krojów pisma używanych przez Baracka Obamę w trakcie kampanii prezydenckiej z 2008 roku.

Równie zajmujący jest rozdział poświęcony kosmicznej karierze Futury. W połowie lat 70. XX wieku NASA zdecydowała się przejść z Futury na krój Helvetica (historyczna zmiana logo), porzucając krój pisma, który w międzyczasie stał się „wizualnym znakiem rozpoznawczym” (s. 89) programu Apollo. Mimo tej zmiany nie można zapomnieć, że to właśnie Futurą wypisywano teksty na niemalże wszystkich kontrolkach paneli sterowania w statkach kosmicznych. Thomas analizuje użycie i podaje racjonalne powody zastosowania konkretnych krojów pisma w przemyśle kosmicznym. Nie chcąc odbierać najlepszych czytelniczych wrażeń i zaskoczeń, warto wspomnieć, że to właśnie Futura (by być dokładnym – jej konkretne odmiany) jest tym, co łączy – bądź łączyło – kosmiczne programy NASA i rosyjskiej agencji kosmicznej Roskosmos. Czy trzeba dodawać więcej?

Futura to krój pisma, któremu nie oparli się także artyści. Początkowo przekonywała ich swoją nowoczesnością, a wiele dziesięcioleci później, już u progu XXI wieku, stała się sentymentalnym powrotem do przeszłości i wskrzeszeniem „zbiorowej pamięci ubiegłego stulecia” (s. 147). O Futurze, która odżywa na nowo – przez świadome artystyczne użycie – traktuje rozdział „Nostalgicznie, współcześnie, futurystycznie”. Thomas, z typową dla siebie lekkością i swadą, udowadnia w nim, że Futura zastosowana we współczesnych projektach (nie tylko stricte artystycznych) jest nicią, którą łączy „ciężko pracujących amerykańskich robotników” z przeszłości z „nostalgicznymi millenialsami” (s. 151), gwarantując składanym nią tekstom i wyrobom marketingowy sukces. Wydaje się, że współczesne użycia Futury – pomijając bezmyślne wykorzystanie akurat dostępnych krojów pisma – bazują w dużej mierze właśnie na sentymencie. Są wskrzeszaniem odprysków magii zwyczajności sprzed lat i proustowskimi niemalże odwołaniami do przeszłości. Jak ujął to Thomas: „[zastosowanie Futury] jest też celebracją zjawiska, które polega na tym, że wczorajsze efemerydy i prozaiczne narzędzia zamieniają się w przedmioty cenne i cenione” (s. 156). Tym wartościowsze – chciałoby się dodać – jeśli zostały złożone Futurą.

Futura to jednak nie tylko sprawy wagi państwowej, plakaty propagandowe, amerykańcy prezydenci i podbój kosmosu. Futura jest wszędzie. Tak mogłaby brzmieć jednozdaniowa reklama tej książki (oczywiście powinna zostać złożona Futurą!). Thomas uważnie śledzi popularny krój i udowadnia nam, że trudno znaleźć dziedzinę ludzkiej działalności, której dzieje nie przecięłyby się z bogatą i fascynującą historią Futury i rozmaitych jej odmian. W jednym z rozdziałów autor przywołuje maksymę Christiana Schwarza, który mówił, że „krój nie jest panaceum. Decydujące znaczenie ma to, jak się go używa” (s. 105). To ważne spostrzeżenie, mając na uwadze, że wszechstronność i egalitaryzm Futury pozwoliły jej zagościć w tysiącach kontekstów, także tych mniej poważnych i dostojnych, pozostając jednocześnie krojem pisma wybieranym przez kandydatów do objęcia najważniejszych urzędów państwowych. Futura jako element identyfikacji wizualnej bardzo dobrze czuje się na przykład w świecie mody i zakupów. Okazuje się, że to ona łączy ekskluzywne domy mody, jak Louis Vuitton i Dolce & Gabbana, z popularną wśród nastolatek sieciówką claire’s czy Forever 21. Na odmianę Bold Extra Condensed zdecydowali się przed wielu laty twórcy reklamy Nike. I jak słusznie zauważa Thomas, a my dochodzimy do tego samego wniosku, „Dzisiaj Nike i Futura są tak mocno związane, że niemal każda fraza zapisana gęstą Futurą Bold Extra Condensed krzyczy »Just do it«!” (s. 133). Gdy przegląda się zgromadzone przez Thomasa zdjęcia sklepowych witryn, znaków informacyjnych i szyldów, by nie popaść w graniczące z niedowierzenie zdumienie, trzeba kurczowo trzymać się słów: „nie jest jednak tak, że Futura zawsze może znaczyć wszystko” (s. 106). Inaczej trudno będzie odeprzeć wrażenie, że cała otaczająca nas rzeczywistość jest zapisana Futurą. I choć jednocześnie krój ten stał się powtarzalną do znudzenia kliszą, trzeba pamiętać, że wybór Futury może i jest łatwy, ale tylko dobrze przemyślana strategia jej użycia gwarantuje, że nasz tekst (slogan, szyld, ulotka) zostanie zapamiętana i kojarzona przez lata, będzie krzyczeć konkretną odmianą Futury nasze własne „Just do it!”.

Dobrze, że książka Thomasa ukazała się w polskim przekładzie. Żyjemy w natarczywej i napastliwej chaosem polskiej przestrzeni, więc takie publikacje są potrzebne. Od lat Filip Springer próbuje zarazić Polaków większym szacunkiem do otaczającej ich rzeczywistości i form, którymi jest zabudowywana. Ironicznie o rodzimej „poezji szyldów” pisał niegdyś Piotr Mitzner. Wtórują im inni autorzy, często (co widać w ich tekstach) inspirowani Springerowską myślą. O chaosie i bezmyślności graficznej polskich reklam wspomniał nieraz także Michał Olszewski. „Wystrzegaj się Futury” spokojnie można położyć na nocnym stoliku obok jego publikacji. Pozwoli nam to zasypiać spokojniej, dając nadzieję, że nie każda decyzja podejmowana w świecie (rodzimego) dizajnu jest pochopna, nie każdy spopularyzowany krój pisma jest używany bezmyślnie.

Douglas Thomas zgromadził w swojej publikacji pokaźne zbiory ikonograficzne poparte dokładnym, szczegółowym wywodem. Zdjęcia, rysunki oraz tłumaczące je opisy udowadniają, że Futura była (i chyba wciąż pozostaje) krojem uniwersalnym, demokratycznym, popularnym, może nawet wszędobylskim. I wbrew tytułowi tej książki, jej autor wcale nie zniechęca do używania Futury. Co więcej, pisze nawet: „powinieneś używać Futury”. Dodaje niemniej po chwili: „rób to jednak świadomie” (s. 177). I to najlepsze podsumowanie publikacji Douglasa Thomasa.
Douglas Thomas: „Wystrzegaj się Futury”. Przeł. Dorota Malina. Wydawnictwo Karakter. Kraków 2019.