ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 października 20 (380) / 2019

Magdalena Piotrowska-Grot,

CZY MAM(Y) COŚ JESZCZE DO POWIEDZENIA? (KRYSTYNA PIETRYCH 'O CZYM (NIE) MÓWIĄ POECI?')

A A A
Kiedy recenzent/ka po przeczytaniu książki stwierdza, że niewiele ma o niej do powiedzenia, trudno jednoznacznie stwierdzić, czy jest to pochwała czy przytyk. Bowiem owo „niewiele” wynikać może zarówno z braku oryginalności omawianej publikacji, jak i jej poprawności, przejrzystości. Każda lektura potencjalnie może nas przecież pozostawić z takim czytelniczym wnioskiem, że oto nie mamy niczego już do dodania. Recenzja ograniczałaby się wówczas do krótkiego zreferowania zawartości omawianej publikacji i ewentualnego uargumentowania czytelniczego (nie)zadowolenia. Stan takiego zawieszenia opiniującego może mieć jednak znacznie więcej przyczyn.

Książka Krystyny Pietrych „O czym (nie) mówią poeci?” to zbiór publikowanych wcześniej, nieco zmienionych i odpowiednio skomponowanych artykułów badaczki, dotyczących głównie polskiej poezji współczesnej (w tym wierszy Bolesława Leśmiana i Jarosława Iwaszkiewicza, więc przyjęte przez autorkę ramy są dość szerokie, a materiał okazuje się zróżnicowany, analizowana twórczość nie została jednak ułożona zgodnie z porządkiem chronologicznym, ponieważ nie był to klucz kompozycyjny, który wybrała Pietrych; całość raczej skupia się na temacie, metodzie pisarskiej czy stylistyce, nie zaś na okolicznościach historycznych). Poza tym znajdziemy w książce omówienia poetyckiej klasyki – Tadeusza Rózewicza, Czesław Miłosza, Wisławy Szymborskiej, Aleksandra Wata, Zbigniewa Herberta, Ryszarda Krynickiego, Stanisława Barańczaka, Anny Świrszczyńskiej, Piotra Sommera i Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego.

Zanim przejdę do treści, chciałabym zwrócić uwagę na stronę edytorską. Projekt okładki, ale przede wszystkim edycja tekstu wpisuje się we wciąż modny, niesłabnąco przeważający na rynku wydawniczym, minimalizm. Nasza uwaga skupiona zostaje jedynie na treści, na literze poezji, wyeksponowanej także w okładkowej, tytułowej kompozycji. Podkreśleniem kondensacji treści staje się, estetyczna, ale zupełnie niepraktyczna, okładka. Dlaczego? Ponieważ, jeżeli czytać będziemy tę książkę „w biegu”, na przykład w środkach transportu publicznego, łatwo narazimy ją na zniszczenie. Okładka to bowiem „surowy” papier, który nie został w żaden sposób zabezpieczony, zalaminowany. Kolejne litery łatwo się wycierają, symbolicznie (może takie było założenie, choć obawiam się, że przeważyły czynniki praktyczne i ekonomiczne) poeci mówią do nas coraz mniej.

Omawiana przez mnie książka to zapis lektury pogłębionej, nastawionej na dopowiedzenie, uzupełnienie, aktualizację. Pietrych nie zajmuje się interpretacją podstawowych znaczeń wiersza, wybiera jedynie pewien fragment, zagadnienie, element dystynktywny, choć oczywiście nie zaniedbuje akademickiego obyczaju przytoczenia najistotniejszych stanowisk badaczy. To jednak przekaz dla czytelnika, który owe stanowiska, a przede wszystkim twórczość omawianych pisarzy, już zna. Badaczka w swoich rozważaniach skupia się niejako na rzeczach z pozoru marginalnych, a przynajmniej nie takich, które rzucają się w oczy podczas pierwszej lektury – na edycji, kolorystyce, jednym słowie, częstotliwości wybranego tematu w twórczości danego pisarza, kompozycji, śladach pewnej powtarzalności (stylu, motywu, wątku, konstrukcji gramatycznych). W ten sposób śledzimy motyw bieli w poezji Różewicza, rozpoczynając od wiersza negatywu – wydrukowanego białą czcionką na czarnym tle, zamieszczonego w tomie „Wyjście” faksymile rękopisu. Przyglądamy się zasadom, jakie można odtworzyć na podstawie obserwacji „wiersza dyckiego”, śledzimy zadawanie tekstom znaczącego pytania o to, jak pewne rzeczy „są w nich zrobione”. Analizujemy historie wpisane w ostatnie wiersze Wata czy Świrszczyńskiej, zaglądamy pod podszewkę Barańczakowskiej „Podróży zimowej”. Używam liczby mnogiej, ponieważ te rozważania nie są skończone, mobilizują i nakłaniają czytelnika do dalszych osobistych poszukiwań. Dodatkowo język, jakim zostały napisane poszczególne rozdziały, jest tak płynny, tak spójny, że trudno nie zatracić się w lekturze.

Pietrych stroni w całej książce od katalogowania i wyliczanek, choć oczywiście niekiedy zdarzają się fragmenty, kiedy pewne tytuły przytoczone zostają jedynie dla podkreślenia ważkości danego tematu czy zjawiska – takie wrażenie odnoszę, czytając tekst dotyczący twórczości Sommera, w którym gest syntetyzujący nieco przesłania prymarną tezę dotyczącą elegijności wierszy autora „Dni i nocy”. W większości jednak cytowane utwory stają się przedmiotem analizy, a poszczególne konteksty zostają w czasie lektury ciekawie sfunkcjonalizowane. Przykładowo, pisząc o wierszu Miłosza „Dalsze okolice”, badaczka zauważa: „I tam nastąpi identyfikacja z nieżyjąca poetką, Anną Kamińską. Wiersz Miłosza wchłonie jej słowa: (…). Identyfikacja ze zmarłą poetką na tym się nie kończy. Utożsamiają się z »płomieniem lotnym« ducha, a nie z »z garnkiem glinianym ciała«, Miłoszowy podmiot posłuży się nią (zaskakująco nie tylko jej słowem, ale również ciałem!, w ten sposób jednocząc się z nią…” (s. 109). Właśnie takie, drobne i nieraz całkowicie niepozorne, nieeksponowane uzupełnienia niejednokrotnie skierują czytelnika na całkiem nowe interpretacyjne tory.

Jako metoda przeważa hermeneutyka, ale jest to hermeneutyka uwspółcześniona, uzupełniona ciekawie sfunkcjonalizowaną krytyką tematyczną, dekonstrukcją i przede wszystkim dobrze rozumiana. Pietrych, jak sama deklaruje, nie pozostaje na powierzchni. Właściwie analitycznie drąży wybrane wiersze, nieraz nieco zbyt dogłębnie, niejednokrotnie w pewnym sensie ponadprogramowo starając się nie odbiegać od postawionego we wstępie celu.

Zdecydowanie odważnym gestem autorskim jest to, co Pietrych przychodzi w omawianej książce całkowicie naturalnie – czyli rewizja własnych badawczych wniosków. Autorka nie boi się drążyć także własnych odczytań, niejednokrotnie zmieniając je niemal całkowicie, uzupełniając, pokazując, że literatura skłania do ciągłej intelektualnej pracy, że rola literaturoznawcy to „work in progress” i nie ma niczego wspólnego z nieomylnością czy ostatecznym rozstrzygnięciem. Teoretycznie nie jest to zaskakujący wniosek, wciąż mówi się o otwartości humanistyki, o jej pozytywnie zmiennym statusie i wyłaniających się nieprzerwanie perspektywach. Jednak boimy się powracać do tematów już (pozornie) zakończonych. Nieraz jest to oczywiście związane z lękiem przed autoplagiatem lub uwięźnięciem w pętli jednego zagadnienia i własnej powtarzalności, z potrzebą tematycznej fluktuacji, zmienności badanego materiału, która mobilizuje do rozwoju; częściej jednak będzie to zwykły strach przed przyznaniem się do błędu.

W tytule tego omówienia pojawia się formuła gramatyczna „my”, ale kryją się za nią zarówno literaturoznawcy, jak i literatura. Podczas lektury książki „O czym (nie) mówią poeci?” pojawia się bowiem pytanie: czy filologii, pojmowanej dość klasycznie, zostało coś jeszcze do powiedzenia i czy ma o czym mówić? Na pewno taki klasyczny warsztat jest podstawą, od której można zacząć poszukiwania i eksperymenty. Dobrze, kiedy czasami ktoś nam o tym przypomni, jak robi to, oczywiście nie wprost, Pietrych. Tak pojmowana metoda oglądu tekstu sama w sobie zresztą się nie wyczerpała, a wręcz przeciwnie, wyczerpujące na jej tle mogą się wydać działania usilnie szukające nowatorstwa, któremu nie brakuje energii, za to nieraz brakuje treści. Muszę jednak przyznać, że omawiana publikacja, to zbiór poprawnych, dokładnych i niejednokrotnie pomysłowych analiz, którym czasami brakuje iskry badawczego ryzyka.

Czy jest to książka, która wstrząsnęła moim światem lub zmieniła jakoś moje myślenie o literaturze? Zdecydowanie nie, choć może nieco utwierdziła mnie w przekonaniu, iż warsztat badacza to jeden z jego najcenniejszych atutów i że jakoś się, mimo wielu zmian, nie dezaktualizuje. Niestety świadczy to także o tym, iż autorka powiela pewne filologiczne schematy, nawet szukając nowych rozwiązań i ścieżek odczytań poszczególnych tekstów. Wrażenie czytelnicze po lekturze tego, „o czym (nie) mówią poeci”, jest więc dość umiarkowane, ciążące raczej w stronę pozytywnej konstatacji, iż czas na nią poświęcony nie został zmarnowany. Nie zmienia to oczywiście faktu, że nieco czekam na książkę świeżą, nową, jakoś restaurującą literaturoznawstwo, ale też taką, która nie będzie jedynie „efekciarska” (takich akurat nie brakuje), ale jednocześnie efektywna w ogólnym dążeniu nie do uporczywej zmiany myślenia dla samej tylko zmiany, ale do jego ewentualnego wzbogacenia poprzez przeformułowanie. Ostatecznie, aby przypomnieć sobie o wartości i twórczym impulsie porządnej analizy tekstu literackiego, warto sięgnąć do tekstów Krystyny Pietrych, do wierszy poetów i poetek, których wspomina, przeczytać je z wiarą w humanistykę i wciąż stojące przed nią zadania.
Krystyna Pietrych: „O czym (nie) mówią poeci?”. Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego. Łódź 2019.