ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 października 20 (380) / 2019

Zuzanna Sokołowska,

NIEWINNE SZTUCZKI ('OBRAZY METAFOR', K. MYSZKOWSKI, K. SZLAPA, GALERIA KATOWICE)

A A A
Bernd Stiegler w swojej książce „Obrazy fotografii. Album metafor fotograficznych” pisał, że teorię i praktykę fotografii determinuje metafora. Pogląd ten wydaje się bardzo zaskakujący w kontekście myślenia o fotografii jako tego medium, które stara się naśladować rzeczywistość i deklarować prawdę. Wiemy dobrze, że ten rodzaj definiowania jest wielce stereotypowy i obarczony ryzykiem wpadnięcia w pułapkę spojrzenia, które bez jakichkolwiek skrupułów lubi podstępnie oszukiwać i sprowadzać na manowce. Dla Stieglera metafora to sposób patrzenia na fotografię, a przede wszystkim próba stworzenia historii fotografii za pomocą obrazów, obrazów fotografii, a także, jak sam twierdzi, obrazów powstałych w fotografii. „Szczególną metaforyczność fotografii uzasadnia także fakt, że fotografię od jej początków charakteryzuje podejrzana dwuznaczność. Postrzegano ją i opisywano jako mortyfikację i wiwifikację, jako prawdę i kłamstwo, jako wymazywanie i ratowanie. Skłonność fotografii do metafor jest w równej mierze rezultatem tej szczególnej otwartości i reakcji na nią. Metafora wykorzystuje tę otwartość i jednocześnie ogranicza ją. Ma przy tym Janusowe oblicze: z jednej strony zniekształca to, co pokazuje, i wskazując na coś innego, prezentuje to jako coś innego; z drugiej strony wydobywa na światło dzienne to coś, co inaczej pozostałoby w ukryciu, a mianowicie splecenie przedstawionego przedmiotu z tradycją, jego zakotwiczenie w historii” (s. 10) – pisze Stiegler. Innymi słowy, metafora staje się dla autora ścieżką, za której pomocą można w interesujący, i trzeba przyznać nowatorski sposób, spojrzeć na fotografię.

W swojej książce Stiegler stworzył swój własny alfabet fotografii, w którym szuka nowych kontekstów, wyrywając z pierwotnego znaczenia nie tylko obrazy, ale i słowa. U Stieglera, kiedy dojdziemy do hasła na literę m, czyli na przykład słowa „morderstwo”, nic nie jest takie jakie się wydaje – na pewno nikt nie ginie, nie znajdziemy żadnych zwłok ani przerażających historii. Słowo „morderstwo” staje się przyczyną do rozważań nad tym, czy spust migawki nie jest bliskoznaczne ze strzałem z broni. Stiegler zastanawia się nad ideą „wycelowania aparatu”. W końcu obiektyw wybiera sobie kogoś na ofiarę, którą uwieczni na zdjęciu, trwale unieruchamiając, co uniemożliwia skuteczną ucieczkę z fotograficznej pułapki. Aparat posuwa się także do podstępnego śledzenia i tropienia, tylko po to, aby ustrzelić idealne zdjęcie. Właśnie o takich metaforach tutaj mowa. I z takimi do czynienia mieli widzowie kameralnej ekspozycji „Obrazy metafor II” w Galerii Katowice. Jak mówi już sam tytuł wystawy, nie jest to pierwsza edycja tego przedsięwzięcia, którego autorami są Kamil Myszkowski i Krzysztof Szlapa – artyści podążający w swojej twórczości mało wydeptanymi ścieżkami, poszukując w ten sposób własnych definicji fotografii.

Inspiracją, zarówno do pierwszej, jak i drugiej edycji wystaw „Obrazy metafor” stała się oczywiście książka Bernda Stieglera. Artyści zastanawiali się w tym projekcie nad nowymi formami widzenia. Intensywnie pobudzali własną wyobraźnię, szukając nowych metod połączenia symboliki i języka z rzeczywistością. Trzeba przyznać, że zarówno pierwsza, jak i druga edycja wystaw z cyklu „Obrazy metafor” sprawiła artystom niebywała frajdę. Bawili się zarówno medium fotografii, jak i znaczeniami. Zbierali stare, porzucone, nikomu niepotrzebne przedmioty, które stały się dla nich sposobem mówienia o fotografii, odkrywania wewnętrznej struktury tego medium. Zebrane, zniszczone zębem czasu artefakty stały się jednocześnie metodą zapisywania osobistych mitologii i historii, które skazane są na pamięciowy niedowład. Istotnym elementem tworzenia zdjęć stała się tu także przypadkowość, która kreuje na ich fotografiach pewien element zaskoczenia.

Jak pierwsza odsłona „Obrazów metafor” skupiała się przede wszystkim na samym medium fotografii, tak druga odsłona skoncentrowała się na poszukiwaniu tytułowych metafor, na które składały się nie tylko same kadry, ale i specjalnie przygotowane na wystawę instalacje. A wszystko to stworzyło zgrabną opowieść o zmienianiu kontekstów słów, bezbolesnego wyrywania z ich archetypicznego znaczenia. Artyści uwolnili je od związanych z nimi skojarzeń i zaczęli oceniać ich wartość w zestawieniu z innymi elementami na swoich fotografiach. W tego rodzaju działaniach ujawniały się zupełnie nowe jakości, o których istnieniu nie miało się pojęcia. Trzeba przyznać, że Myszkowski i Szlapa balansują umiejętnie w swojej twórczości pomiędzy powagą a błyskotliwym, nieco ironicznym żartem. Artyści nie narzucają bowiem jednoznacznej interpretacji swoich działań. Swoje realizacje zostawiają samymi sobie, by stały się przedmiotem intelektualnej i wizualnej kontemplacji.

Co może przyjść do głowy, kiedy usłyszy się paskudnie brzmiące słowo „oskórowanie”? Bez wątpienia kojarzy się ono ze zdejmowaniem skóry z ciała, z przeraźliwym bólem, czyli czynnością tak straszną, że sama myśl o niej powoduje dławiący lęk i mdłości. Dla Szlapy i Myszkowskiego nabiera ono innego znaczenia. Na ich zdjęciach nie zobaczy się brutalnych, krwawych scen rodem z horroru, na którym przymusowo trzeba zamykać oczy. Dla artystów oskórowanie ma ścisły związek z fotografowaniem. Na kolorowym zdjęciu można było zobaczyć stare, skórzane futerały od aparatów fotograficznych. A co się dzieje w przypadku słów „aparat penetracyjny”? Pierwsze skojarzenia, jakie przychodzą do głowy, to sprzęt do uboju zwierząt. Drugie, dla wprawionych w boju czytelnikach biblii metafor Stieglera, to wrażenia związane z seksualnością. Stiegler cytuje Susan Sontag, która traktowała aparat jako fallus, a sama fotografia według niej jest „pornograficzna i ustanawia voyeurystyczny stosunek do świata”(s. 17). Szlapa i Myszkowski spełniają mokry sen badaczy kultury i na swoim zdjęciu fotografują stary aparat fotograficzny, który zamiast obiektywu ma w sobie drewniany, lśniący i czerwony fallus. Zdjęcie to pokazuje dystans, jaki artyści mają nie tylko do fotografii, ale i samego gestu fotografowania.

Bardzo ciekawie prezentowała się przygotowana specjalnie na katowicką wystawę instalacja „Ślepota”. Była to biała maska z małymi obiektywami ze starych aparatów umieszczona na statywie. Nie można było niczego sensownego przez nią zobaczyć. Od tej instalacji trudno było oderwać wzrok. Była ona niezwykle organiczna, wręcz haptyczna - kusiła, aby ją dotknąć, a nawet założyć. Fascynujący wydał się tutaj sam pomysł umieszczenia jej na statywie, tak jakby sami artyści puszczali widzom oko, mówiąc, że fotografia skutecznie zaciemnia rzeczywistość, bywając na nią kompletnie ślepa. Nie sposób instalacji artystów nie porównać z działaniami Lygii Clark, która tworzyła maski związane nie tyle z widzeniem, co oddychaniem. Ich forma przypomina bardzo instalację Szlapy i Myszkowskiego. Clark tworzyła sensoryczne maski ze specjalnymi torebkami, przez które można było swobodnie oddychać. „Za ich pomocą człowiek odkrywa siebie w całej pełni, i nawet gdy napełnia plastikowe torby, ma on uczucie, jakby robił odlew samego siebie (w takim sensie, że napełniana powietrzem torba przyjmuje dany kształt)” – opisuje ich działanie artystka. Szlapa i Myszkowski próbują za to dotrzeć do istoty widzenia, do dokonania symbolicznego odlewu tego, czym jest sam gest patrzenia, wzrokowego doświadczenia. Dlatego też widzom w trakcie zwiedzania towarzyszyły dźwięki ich autorskiej „Symfonii fotograficznej”, w którym raz po raz pojawiał się dźwięk naciskania migawki.

Trzeba przyznać, że cykl wystaw „Obrazy metafor” to niezwykle udane przedsięwzięcie. Jest to zarówno symboliczny hołd złożony samemu Stieglerowi, gdzie artyści samodzielnie dopisują kolejne hasła do jego autorskiej książki „Obrazy fotografii”. To także przywracanie pamięci o przedmiotach i historiach, wyrzuconych poza margines obecności. Artyści z czułością odnoszą się do artefaktów znalezionych przypadkowo w najróżniejszych miejscach, na przykład w starych studiach fotograficznych czy na cmentarzu. Za pomocą swoich doskonałych fotografii starają się opowiedzieć ciąg dalszy przerwanej kiedyś historii, dopisując im scenariusz, którego treść została przepuszczona przez filtr ich własnej wyobraźni. Można tylko żałować, że wystawy artystów trwają tak krótko. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejne odsłony będą trwały znacznie dłużej, bo już teraz mają swoich oddanych widzów. Od tego roku także i mnie.

Literatura:

Stiegler B.: „Obrazy fotografii. Album Metafor fotograficznych”. Kraków 2009.
K. Myszkowski, K. Szlapa „Obrazy metafor”. Galeria Katowice, Związek Polskich Artystów Fotografików Okręg Śląski. 23.07-3.08.2019.