ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 listopada 21 (381) / 2019

Agnieszka Wójtowicz-Zając,

I TY MOŻESZ ZOSTAĆ CZAROWNICĄ... (MONA CHOLLET: 'CZAROWNICE. NIEZWYCIĘŻONA SIŁA KOBIET')

A A A
W ostatnich sezonach możemy obserwować wielki powrót czarownic – między innymi dzięki filmom z Angeliną Jolie („Czarownica” z 2014 i „Czarownica 2” – premiera w październiku 2019), remake’owi „Sabriny – nastoletniej czarownicy”, dostępnemu na platformie Netflix, a także kolekcjom największych sieciówek, sprzedających, poza ubraniami, świece, grymuary (albo stylizowane na nie notatniki i terminarze) i sztuczne kryształy nie tylko w okolicach Halloween. Wymienianie zjawisk (pop)kultury chętnie sięgających nie tylko po postacie wiedźm, ale i cały magiczny ekwipunek mogłoby stanowić osobny artykuł (zainteresowanych odsyłam do „The Guardian” – artykuły, wszystkie z 2019 roku, dostępne tu, tu i tu). Czarownice wracają i idą po swoje – poza popkulturą można je spotkać przy okazji rozmaitych kobiecych inicjatyw politycznych. Zarówno w Polsce, jak i na świecie na manifestacjach w obronie praw kobiet pojawiają się transparenty o treści „Jesteśmy wnuczkami wiedźm, których nie udało wam się spalić”. To, co możemy obserwować w obecnym funkcjonowaniu czarownic w kulturze, to rodzaj odzyskania, przenoszący tę nazwę z poziomu obelgi kierowanej do nieco zbyt niezależnych i wkurzonych kobiet do symbolu kobiecej siły, obecnego nie tylko w feministycznym czy neopogańskim dyskursie. Wiedźmy stają się bohaterkami pozytywnymi, wielowymiarowymi, śmiało walczącymi z rozmaitymi przeciwnościami, odważnymi kobietami, niekoniecznie miłymi i układnymi, które nie obawiają się sięgać po magię w słusznej sprawie. Kto rozstrzyga o słuszności sprawy? Oczywiście, czarownica.

Zanim jednak oddamy czarownice wielkim koncernom, zarabiającymi doskonale na wiedźmiej modzie, zobaczmy, czym i kim mogą one być. Książka „Czarownice. Niezwyciężona siła kobiet” Mony Chollet ukazała się we Francji w 2018 roku, a w 2019 została przełożona przez Sławomira Królaka i wydana w Polsce. Szybki przekład tego typu publikacji stanowi także efekt „wiedźmiej mody” – widać, że to nośny temat. Ciekawym wyborem jest szata graficzna książki – biało-różowa, z kobietą w masce-kominiarce, przypominającej charakterystyczne maski członkiń Pussy Riot, w niczym nie nawiązuje do popularnej, „wiedźmiej” stylistyki (inaczej, niż wydanie oryginalne, na okładce którego pojawiła się „klasyczna” czarownica w spiczastym kapeluszu, lecąca na miotle). Wybór mniej konwencjonalnej oprawy graficznej okazuje się bardzo trafny – Chollet jest bowiem zainteresowana przede wszystkim tym, co czarownice (i polowania na nie) mają wspólnego ze współczesnym kształtem świata.

Motto do książki stanowi manifest WITCH (Women’s International Terrorist Conspiracy from Hell) z 1968 roku: „Do WITCH nie ma zapisów. Jeśli jesteś kobietą i jeśli odważysz się wejrzeć w samą siebie, przekonasz się, że już jesteś czarownicą”. W oczywisty sposób zapowiada to pracę o emancypacyjnym potencjale figury czarownicy. We wstępie Chollet porównuje dwa przedstawienia postaci wiedźmy – z filmu Disneya „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków”, starą, siwą, o haczykowatym nosie z brodawką, czyhającą na życie niewinnej Śnieżki, i Furkoty Odwilżyny z powieści dla młodzieży „Dzieci szklarza” Marii Gripe, bohaterki obdarzonej niezwykłą aurą „spokoju i tajemnicy”. To baśniowe otwarcie z czarownicą w roli figury rozbudzającej dziewczęcą wyobraźnię do emancypacji nie powinno zmylić czytelniczki – to nie będzie wyłącznie pokrzepiająca lektura.

We wstępie Chollet kreśli historię polowań na czarownice, opierając się w głównej mierze na książce Guya Bechtela „La Sorcière et l’Occident. La destruction de la sorcellerie en Europe, des origines aux grands bûchers”, sięga także do innych prac francuskojęzycznych, poświęconych historii polowań na czarownice, niestety, w większości nieprzetłumaczonych na język polski. Wbrew obiegowej opinii polowania na czarownice nie były domeną „wieków ciemnych” ani średniowiecznego fanatyzmu religijnego – rozpoczęły się w XV wieku, procesy prowadziły głównie sądy świeckie, a ostatnią czarownicę skazano w Szwajcarii pod koniec XVIII wieku. Liczby przytaczane przez eseistkę robią makabryczne wrażenie: eksterminacja całych pokoleń i rodzin („zarzuty przeciwko Magdelaine Denas, spalonej w Cambrésis w 1670 roku w wieku siedemdziesięciu siedmiu lat, nie były niczym poparte, jednak wcześniej spalono już jej ciotkę, matkę i córkę, a sądzono, że czary są czymś dziedzicznym” [s. 15]), popularność „Młota na czarownice” Heinricha Kramera i Jakoba Sprengera (pierwsze wydanie ukazało się drukiem w 1487 roku, wznawiane piętnastokrotnie, rozeszło się w trzydziestu trzech tysiącach egzemplarzy w Europie), wreszcie – skala rzezi; mowa o pięćdziesięciu do nawet stu tysięcy ofiar prześladowań (w dwóch wioskach w okolicy Trewiru przy życiu nie pozostawiono więcej niż jednej kobiety).

W epoce polowań na czarownice wszystko mogło przywieść kobietę przed majestat sędziowski: rozmowa z sąsiadem, podniesiony głos, silny charakter, zbyt częsta obecność na mszy, zbyt rzadka obecność na mszy, zbyt częste spotkania z przyjaciółkami lub zbyt pustelniczy tryb życia. Jak w niesławnej próbie wody: jeśli związana kobieta wrzucona do wody utonie, to znak, że nie była czarownicą, jeśli z kolei wypłynie – to znak, że jest czarownicą i należy ją spalić. Polowania na czarownice poprzedzały mizoginiczne traktaty i broszury, a także wygłaszane kazania. Jak zauważa Chollet, publiczne kaźnie i podstawy oskarżeń zaowocowały strachem i zbiorową dyscypliną. Kobiety, aby uniknąć choćby cienia podejrzeń, „stały się bardziej łagodne, uległe, bezwolne, znalazły miejsce w cieniu i unikały rozgłosu” (s. 22). W ten sposób uległy zanikowi średniowieczne kobiece subkultury – przez kilka stuleci kobiety miały aż nadto powodów, aby się nie wychylać i nie narażać. Jak dowodzi Chollet, skutki polowań na czarownice odczuwamy do dziś, gdyż odziedziczyliśmy utrwalone przez wieki wyobrażenia. Dlatego też swoją książkę poświęca kobiecej niezależności, bezdzietności, starości i „wojnie z naturą”.

„Czarownice” Mony Chollet to książka tyleż osobista, co zaangażowana. Pisarka nie odżegnuje się od feminizmu, przeciwnie, ochoczo się do niego przyznaje, często także powołuje się na feministyczne pisarki i działaczki. Jej wywodowi, suto okraszonemu cytatami i przypisami (stanowiącymi doskonałą bazę do dalszych lektur), towarzyszą jednostkowa perspektywa, osobiste doświadczenia i wybory. Jak autorka sama przyznaje, w kolejnych rozdziałach podąża szlakiem swoich lektur i przemyśleń, portretując „nowoczesne czarownice” – kobiety, które mają odwagę przekraczać stawiane im zakazy i żyć tak, jak chcą, sprawując nad sobą pełną kontrolę. Przedstawione w eseju postaci są dla Chollet natchnieniem, „pomagają chronić się przed piorunami patriarchatu i lawirować między jego nakazami” (s. 39).

Należy przy tym podkreślić, że omawiana praca nie jest pionierska, odkrywcza ani wyczerpująca – zarówno o czarownicach, jak i granicach kobiecej wolności napisano wiele tomów. Celu książki nie stanowi jednak kompleksowe opisanie wymienionych zjawisk czy odkrywanie nieznanych terytoriów myśli feministycznej. Jest raczej sprawozdaniem z własnych przemyśleń autorki i jej poszukiwań, zgrabnie przekutych w formę eseju. Kolejne rozdziały układają się w opowieść o sile kobiet i odwadze życia w zgodzie ze sobą. Erudycyjne, miejscami dowcipne, miejscami przejmujące analizy pokazują, jak głęboko sięgają korzenie uprzedzeń, które stanowiły podatny grunt dla prześladowań czarownic. Chollet przenikliwie i przekonywująco pokazuje, jak popkultura i media pracują na rzecz przywoływania kobiet do porządku. Demaskuje działania, mające na celu utrzymanie kobiet w tym miejscu, w które zapędził je patriarchalny i kapitalistyczny porządek społeczny, ufundowany między innymi na polowaniach na czarownice oraz technicystyczm i mechanistycznym światopoglądzie. Mimo emancypacji i kolejnych fal feminizmu otaczający nas na co dzień przekaz nakłania odbiorczynie do stania się zależnymi od męża reproduktorkami siły roboczej. Autorka czujnie przygląda się filmom, serialom, artykułom z poważnej prasy międzynarodowej oraz czasopismom dla kobiet, publicznym debatom, wywiadom i reklamom, które tworzą ciasno oplatającą kobiety sieć w sposób porażający skutecznością. Przejmujący jest zwłaszcza ostatni rozdział książki, poświęcony kryzysowi „racjonalnego i technicznego” świata, którego zachłanna gospodarka, ufundowana na nierówności, dąży do zagłady. „Czarownice” nie mają jednak katastroficznego wydźwięku: poza analizą wrogiego kobiecej sile i niezależności dyskursu Chollet pokazuje nie tyle drogi, co wąskie ścieżki ucieczki od opresji, które mogą nie tylko pomóc czytelniczkom w odważnym podejmowaniu decyzji, ale także umożliwiają pomyślenie innego świata – „świata, w którym o dobro ludzkości będzie się dbało w zgodzie z naturą, a nie odnosząc nad nią pyrrusowe zwycięstwa, świat, w którym błoga swoboda naszych ciał i umysłów nikomu już nie skojarzy się z piekielnym sabatem” (s. 256).

„Czarownice. Niezwyciężona siła kobiet” Mony Chollet to książka, która w ujmujący i zajmujący sposób opisuje system, którego działania odczuwamy na co dzień, a którego źródeł autorka szuka w wyobrażeniach związanych z czarownicami. Nie jest to feministyczny manifest, mimo obfitości cytatów i przypisów praca nie ma ciężaru akademickiego. Esej ten łączy w sobie erudycję z emocjami, dygresje solidnie obudowuje lekturami, ale nie staje się zbyt nużący czy ogólny. Nie można autorce odmówić przenikliwości i dociekliwości, które w połączeniu z jej wrażliwością dają doskonałe efekty. „Czarownice”, zgodnie z otwierającym książkę mottem, będą doskonałą lekturą dla każdej osoby, która ma odwagę się nie zgadzać. Być może nigdy nie potrzebowaliśmy czarownic bardziej niż teraz. Na szczęście jest ich wiele.
Mona Chollet: „Czarownice. Niezwyciężona siła kobiet”. Przeł. Sławomir Królak. Wydawnictwo Karakter. Kraków 2019.