ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 grudnia 24 (384) / 2019

Sabina Strózik,

KTO SIĘ BOI BUKI? (HANNA DYMEL-TRZEBIATOWSKA: 'FILOZOFICZNE I TRANSLATORYCZNE WĘDRÓWKI PO DOLINIE MUMINKÓW')

A A A
„Za książkami [o Muminkach – S.S.] kryje się skupiona na sobie pisarka, która tworzy literaturę dziecięcą bynajmniej nie dla dzieci, a dla siebie, aby odreagować własną dziecinność. Groźna pisarka. Jej wewnętrzne dziecko nie pasuje do społeczności dorosłych. Tove szuka więc czegoś, co niegdyś istniało, i próbuje to odtworzyć. Mówiąc słowami podstępnej autorki, odwzorowywać i przeżywać »coś straconego bądź nieosiągalnego«. To poszukiwanie stanowi część tajemnicy opowiadań o Muminkach. One uosabiają tęsknoty nas wszystkich” (Westin 2012: 27-28). Ten przydługi cytat, którym zdecydowałam się zacząć omówienie książki Hanny Dymel-Trzebiatowskiej, wydaje się doskonale podsumowywać nie tylko całą sagę o trollach, której autorką jest Tove Jansson, ale też zamysł przyświecający badaczce. Podejmuje ona niezwykle ciekawe zagadnienia – choć pozornie tak sobie dalekie – bo sięga zarówno po ładunek filozoficzny, wyrażany, a raczej możliwy do wyczucia, podskórnie, niezwykle rzadko zadeklarowany, który trzeba, na drodze wielu lektur i poszukiwań, wyłuszczać i odcedzać, jak i po analizę językowych potyczek tłumaczy.

Mówiąc wprost – autorka „Filozoficznych i translatorycznych wędrówek po Dolinie Muminków” dzieli tom na dwie równoważne części – partię poświęconą filozofii, która funduje zachowania bohaterów, strukturę ich świata i motywacje, a także przekładowi, w której porusza kwestie związane z trudnością tłumaczenia m.in. imion bohaterów, toponimów czy składników świata przedstawionego. Podzielmy więc i to omówienie na dwie tożsame części, są bowiem one i w recenzowanej pozycji rozdzielone stanowczo, nie przenikają się wzajemnie.

Meandry filozofii

Po wielkie nazwiska sięga badaczka, omawiając filozoficzne podwaliny Doliny Muminków. W każdej cząstce wywodu przedstawia teorie, które potem, w sposób mniej lub bardziej oczywisty, pojawiają się w tekście opowiadań. Interpretuje je i analizuje – zgodnie zarówno z ich znaczeniem per se, jak i w odniesieniu do znaczenia w przywoływanych fragmentach cyklu o Muminkach. Niektórych nazwisk czytelnicy cyklu mogą się oczywiście domyślić i bez wymieniania ich tu, niektóre wydają się mniej może oczywiste, co nie znaczy, że nie są ciekawe, czy też nie dość przez badaczkę umocowane w treści. Dymel-Trzebiatowska nie odchodzi nigdy od tekstu, wiecznie przywołuje go na świadka swoich poszukiwań.

Pierwszy filozof, który – w sposób niejako naturalny – pojawia się w „Wędrówkach…”, to Oswald Spengler. Nie jest on postacią w muminkowym świecie ukrywaną, wręcz przeciwnie – Piżmowiec czyta go regularnie, a tytuł dzieła możemy z łatwością zauważyć w trakcie lektury na jednej z ilustracji. Tove nie kamufluje więc treści, nie ukrywa wpływu, nie prowadzi gry. Wyraźnie zaznacza, że ten niemiecki filozof także przemawia z kart cyklu. A mówi oczywiście mrokiem – wieszczy koniec cywilizacji Zachodu. Tove używa komety, aby nadać kształt zbliżającej się, namacalnej katastrofie, która dzieciom ma dać protezę strachu, szybko szczęśliwie unieważnionego, a dorosłym, cóż, refleksję mniej może optymistyczną. Zaraz po refleksjach Spenglerowsko-Gassetowskich, katastroficznych, przychodzi moment na zestawienie komety i wizji apokaliptycznych, które – zgoda – zdecydowanie w Muminkach się pojawiają. Szkoda jedynie, że mało w tym refleksji nad melancholią, która niewątpliwie pojawia się w muminkowym cyklu, ciekawe byłoby zresztą zestawienie komety, która zmierza w kierunku spokojnej doliny w książce, powiedzmy dla ułatwienia, przeznaczonej dla dziecięcego odbiorcy, oraz kometą pojawiającą się w „Melancholii” Larsa von Triera.

Po Spenglerze przychodzi czas na całą mnogość myślicieli, których czytała (lub mogła czytać) Tove – Sokrates, Parmenides, Michaił Bachtin, Henri Bergson, Edvard Westermarck, Antoni Kępiński, Carl Gustav Jung, Zygmunt Freud, by wymienić tylko tych najbardziej znanych. Badaczka skrupulatnie wyszukuje ich ślady, rozszyfrowuje zachowania bohaterów, którzy są nośnikami kolejnych idei, i robi to, trzeba przyznać, w sposób przekonujący. Zdecydowanie ubogaci to kolejną lekturę cyklu o tajemniczych trollach.

Jeśli czegoś brakuje tej publikacji, to postawienia mocniejszego akcentu na ironii. Oczywiście, badaczka wspomina i o niej – nie sposób wprost ironii pominąć – ale jest to zapis tak marginalny, że niewiele też wnosi do szerszej refleksji. Dymel-Trzebiatowska wspomina o ironicznych uwagach na temat pseudo-filozofowania (zob. s. 14) czy negatywnym aspekcie ironizowania, który pojawia się w cyklu (zob. s. 64) pomijając zupełnie ironię jako taką, na której często cały Muminkowy świat jest ufundowany. To ironia ciepła, niewymierzona ostrzem w bohaterów, ale znacząca i niemożliwa do pominięcia w odbiorze tekstu.

Wyżyny przekładu

Książka, a zwłaszcza część zawierająca przekładowe refleksje, jest niezwykle ciekawa. Wybija nas zupełnie z postrzegania Muminków jako literatury sticte dziecięcej, choć dość mrocznej i otoczonej nimbem niezrozumienia. Wydaje się, że zawsze Muminki, bardziej niż pogodne opowieści Astrid Lindgren, przypominały nam, że Skandynawia jest tak kulturowo odmienna. Nie są jednak Muminki książką „jedynie” dziecięcą. Jak zauważa Aleksandra Korczak – „Twórczość Tove Jansson to literacki zapis magicznej korelacji między dzieciństwem i artyzmem” (Korczak 2016: 19). Oczywiste więc, że wobec artyzmu i wysokiego zorganizowania tekstu także przekład staje się problematyczny. Analizy badaczki są niezwykle skrupulatne, dogłębne i erudycyjne. Nawet dla osób nie do końca zainteresowanych meandrami przekładu pasaże o próbie tłumaczenia nazw, imion czy kontekstu kulturowego wydadzą się interesujące. Czytelnicy nie powinni przerażać się tabelkami rozsianymi po książce – to nie strukturalistyczne wywody, ale próba autorki, która porządkuje i systematyzuje dotychczasowe rozwiązania. Nie chcę w omówieniu zdradzać meandrów przekładu – dlaczego Mała Mi jest Małą Mi, Filifionka – Filifionką i dlaczego Piżmowiec nie jest Piżmowcem, ale piżmakiem. Niech każdy przekona się sam. Nie pożałuje. Zdradzę może jedynie, co takiego strasznego jest w Buce, która po szwedzku okazuje się jeszcze straszniejsza: „Buka utożsamiana jest z zagrożeniem, choć w sumie nikomu żadnej krzywdy nigdy nie uczyniła. Gdy po raz pierwszy pojawia się pod domem Muminków, okazuje się, że nie jest szczególnie duża i patrzy oczami bez wyrazu. (…) W oryginale bohaterka nosi imię Mårran, które jest okazjonalizmem w formie rzeczownika określonego ukutym na (…) transformacji att mora (mruczeć, warczeć, burczeć), nawiązującego do jej strasznego, wyjącego »śpiewu«. (…) Polska Buka nawiązuje formą do czasownika buczeć, co sprawia, że ten antroponim ma podobne obrazowanie, z tą jedynie różnicą, że w języku szwedzkim imię wydaje się »bardziej groźne« ze względu na onomatopeiczny, złowrogi wydźwięk wynikający z wymowy podwójnego rr” (s. 155). 

Nieprzyjemnie albo wcale

„Filozoficzne i translatoryczne wędrówki po Dolinie Muminków” polecam każdemu wielbicielowi Muminków. Nieprzekonanych raczej książka nie zachęci do lektury, bo wymaga jej przed zagłębieniem się w wędrówki, które proponuje badaczka. Niemniej jednak lektura tomu świetnie uświadamia, jak wieloznaczna i, bądź co bądź, mroczna jest saga o trollach zamieszkujących Dolinę. Nasze wyobrażenie o nich, w większości zbudowane na emitowanej niegdyś kreskówce japońsko-fińskiej koprodukcji, w najmniejszym stopniu nie pokrywa się z prawdziwym duchem cyklu. Muminki nie są odtrutką na rzeczywistość, są jej mroczną emanacją, a przynajmniej czasem nią bywają. Nie odmawiam im oczywiście i innego potencjału – to piękna, ironicznie opowiedziana historia, do której chce się wracać, niezależnie od wieku, w którym się ją czyta, ale nie da się uciec przed jej skomplikowanym posmakiem, który po sobie zostawia, misternie zaprojektowanym zresztą przez autorkę. W „Komecie nad Doliną Muminków” Mama Muminka mówi: „Ale dzieci się boją (…). A Piżmowiec straszy je jeszcze bardziej. Czy nie możesz czegoś zrobić, żeby on mówił o przyjemnych rzeczach albo żeby nie mówił wcale?” (Jansson 2013: 30). Tove nie może nie mówić o rzeczach nieprzyjemnych, a Hanna Dymel-Trzebiatowska uświadamia nam jedynie, jak bardzo przemyślana i misterna jest ta opowieść.

LITERATURA:

Korczak A.: „Zgoda na siebie. Przełamywanie imperatywu socjalizacji w cyklu o Muminkach autorstwa Tove Jansson”. Warszawa 2016.

Jansson T.: „Kometa nad Doliną Muminków”. Warszawa 2013.

Westin B.: „Mama Muminków”. Przeł. B. Ratajczak. Warszawa 2012.
Hanna Dymel-Trzebiatowska: „Filozoficzne i translatoryczne wędrówki po Dolinie Muminków”. Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego. Gdańsk 2019.