ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 stycznia 2 (386) / 2020

Małgorzata Wójcik-Dudek,

W LABIRYNCIE BIBLIOTECZKI SHOAH (KRZYSZTOF RYBAK: 'DZIECIŃSTWO W LABIRYNCIE GETTA')

A A A
Pamiętam, że jako studentka uczęszczająca na fakultatywny kurs literatury dla dzieci i młodzieży, spotykałam się z niewybrednymi uwagami pod adresem przedmiotu zwanego „krasnoludkami”. Nie tylko uczestnicy poważnych kursów literaturo- i językoznawczych wyjątkowo nisko oceniali tego rodzaju zajęcia, ale również i ja, mimo niekłamanej sympatii do prowadzącej i tzw. literatury osobnej, widziałam w tych ćwiczeniach bardziej merytoryczne wsparcie dla przyszłej pracy nauczyciela „polskiego” niż obszar ambitnych badań naukowych. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, a literatura dla niedorosłych czytelników stała się atrakcyjną przestrzenią zarówno dla początkujących badaczy, jak i tych najbardziej doświadczonych. Nie dziwi fakt, że dziś na słabo do niedawna (nie jakościowo, a ilościowo) zagospodarowanym terenie gęstnieją badawcze trajektorie, pojawiają się nowe drogowskazy, jednym słowem, robi się tłoczno. Oczywiście taka sytuacja cieszy, i to cieszy podwójnie, kiedy w próbę zbadania terytorium zostaje zaangażowana interesująca optyka, a za taką wypada uznać zgłoszoną przez Krzysztofa Rybaka propozycję lektury współczesnych polskich tekstów o Zagładzie adresowanych do dzieci.

Autor sięga po temat ważny, choć w literaturze dla dzieci i młodzieży ostatnio już nieco przepracowany. Wysyp „dziecięcych” tekstów literackich dotyczących Holokaustu zainicjowany, mam wrażenie, Rokiem Korczakowskim (2012), dziś jest zdecydowanie mniej obfity, choć wciąż pojawiają się tytuły zaskakująco oryginalnie ujmujące to trudne zagadnienie. Być może stanie się, a może już się stało, i tak, że praca nad kształtem, a może lepiej, kształtami postpamięci kolejnego pokolenia zwalnia, poszukując nowych inspiracji oraz metodologicznych uzasadnień. A może po prostu rynek książki dla młodych powoli nasycany tą tematyką przypomina, że dzieciństwo, choć jest okresem niezwykle istotnym, to trwa dość krótko, a to oznacza ograniczoną listę tytułów, z jakimi dziecięcy czytelnik może się zetknąć. Zmianę tematycznej warty da się już zresztą dostrzec na półkach księgarskich, coraz gęściej zapełnianych przez „nowe” zagadnienia związane z uchodźcami (choć i ten temat wydaje się coraz mniej popularny) i przede wszystkim ze zmianami klimatycznymi. Nie słabnie jednak zainteresowanie badaczy zagładową literaturą dla najmłodszych, a książka Rybaka stanowi tego najlepszy dowód.

„Dzieciństwo w labiryncie getta. Recepcja mitu labiryntu w polskiej literaturze dziecięcej o Zagładzie” jest próbą odczytania holokaustowych przestrzeni, zawężonych do getta oraz jednej z jego literackich reprezentacji – labiryntu. Wybór badacza podyktowany wykształceniem i naukowymi zainteresowaniami zapowiada książkę interesującą i inspirującą. Autor jest doktorantem na Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego, absolwentem kulturoznawstwa cywilizacji śródziemnomorskiej oraz studiów podyplomowych Literatura i książka dla dzieci i młodzieży wobec wyzwań nowoczesności. Trzeba też wspomnieć, że publikacja jest jego pracą magisterską, wyróżnioną zresztą w VII Konkursie im. Majera Bałabana na najlepsze prace magisterskie i doktorskie o Żydach i Izraelu organizowanym przez Żydowski Instytut Historyczny. Niech prezentacji sylwetki autora dopełni uwaga, że kieruje on także projektem „Oczami dziecka. Zagłada w polskiej literaturze dziecięcej i młodzieżowej po roku 1989”.

Już pobieżna lektura książki nie pozostawia żadnych wątpliwości co do obszarów badawczych szczególnie przez Rybaka docenianych. Oczywiście są nimi: kultura śródziemnomorska, literatura dziecięco-młodzieżowa oraz Holokaust. Łączy je mit, co podkreślam za autorem, a nie topos czy motyw labiryntu. Precyzyjnie sformułowane granice eksploracji badawczych wyrażone nie tylko w tytułach poszczególnych rozdziałów (oprócz „Wstępu” i „Wprowadzenia” są to: „Labirynt antyczny”, „W Labiryncie pamięci o Zagładzie”, „Dzieciństwo w labiryncie getta” oraz „Mit – Zagłada – literatura dziecięca”), ale również w często powtarzających się akapitach podsumowujących, syntetyzujących czy wręcz przypominających o celach kolejnych partii wypowiedzi, choć zapewne porządkują wywód, to jednak, mam wrażenie, że lepiej sprawdzają się w pracach dyplomowych niż w publikacjach naukowych. O ile w przypadku pierwszych są świadectwem dbałości piszącego o strukturę wypowiedzi, a nierzadko również i troski o metodologiczną transparentność, o tyle w przypadku prac adresowanych, jak czytamy na czwartej stronie okładki, do literaturoznawców, pedagogów, nauczycieli i bibliotekarzy, takie fragmenty mogą po prostu męczyć, tym bardziej że w książkach skromnych rozmiarowo (ta ma 124 strony bez bibliografii i indeksu osób) łatwo o efekt zbędnego powtarzania. Zbędnego, bo przecież autor już we „Wprowadzeniu” klarownie formułuje motywację badawczą i cel rozprawy: „Moją motywacją do interpretacji getta jako labiryntu i analizy tego zjawiska w literaturze dziecięcej była lektura »Bezsenność Jutki« Doroty Combrzyńskiej-Nogali. Wykorzystanie mitu o Dedalu i Ikarze, Minotaurze zamkniętym w labiryncie, Tezeuszu i Ariadnie w opowieści o Zagładzie to pomysł oryginalny, a zarazem inspirujący. Idąc tropem autorki, interpretuję pozostałe teksty literatury dziecięcej jako reprezentacje archetypicznych elementów mitu i labiryncie i to właśnie literaturze dziecięcej poświęcone są moje rozważania, które nie obejmują bynajmniej samego wydarzenia historycznego, jakim była Zagłada” (s. 25). W innym miejscu dopowiada: „Prowadzony przeze mnie wywód ma zasadniczo jeden główny cel: rozważania mają odpowiedzieć na pytanie o obecność i funkcje mitu labiryntu w polskiej literaturze dziecięcej o Zagładzie” (s. 26).

Na czytelnika czeka więc najpierw miniszkic poświęcony literaturze starożytnej (Owidiusz, Pseudo-Apollodoros, Sofokles, Katullus, Wergiliusz, Plutarch, Pauzaniasz), komentarzom nowożytnych mitografów (Hawthorn) oraz odkryciom archeologicznym prowadzonym w XX wieku na Krecie. Te ostatnie według autora wiele wniosły do współczesnej interpretacji mitu o labiryncie, podobnie zresztą jak praca niemieckiego geografa Hansa Georga Wunderlicha zatytułowana „Tajemnica Krety”, będąca brawurową interpretacją odkryć podczas kreteńskich wykopalisk. To właśnie ona pozwoliła Rybakowi na sformułowanie koncepcji labiryntu jako przestrzeni związanej ze śmiercią i cmentarzem. Wunderlich skupił się nie na kompozycji architektonicznej zabudowań pałacu minojskiego, uznanych przez większość uczonych za pozostałości po mitycznym labiryncie, ale na materiale, z którego zostały wykonane. Uderzyła go przede wszystkim nietrwałość tkanki olbrzymiego kompleksu budynków. To z kolei pozwoliło zaryzykować tezę, że oto mamy do czynienia z zespołem pałacowym przeznaczonym nie dla żywych, ale dla umarłych. Odkryte zabudowania pełniłyby więc funkcje związane z rytuałami przejścia: pochówkiem, mumifikacją, oddawaniem czci zmarłym oraz składaniem ofiar.

Szkoda, że to kapitalne spostrzeżenie nie doczekało się rozwinięcia w dalszych partiach pracy, w których autor charakteryzuje labirynt nie tylko jako literacką reprezentację getta, podkreślając wysoką frekwencję takiego obrazu również w literaturze dokumentu osobistego (np. w „Czarnych sezonach” Michała Głowińskiego), ale także jako sposób upamiętniania Zagłady (np. Yad Vashem, Muzeum Libeskinda czy Pomnik Pomordowanych Żydów Europy w Berlinie). Moja uwaga nie ma charakteru krytycznego, nie zamierzam przecież punktować autora za to, co uznał za stosowne poddać naukowemu oglądowi, a co odrzucić. Przeciwnie, uwaga ma charakter afirmatywny z tego choćby względu, że autor, przywołując ustalenia Wunderlicha, podzielił się oryginalnym punktem widzenia. Przesunięcie akcentu z samego labiryntu i jego funkcji na nietrwałość materiału, z którego został wykonany, pozwala na tezę o tymczasowości kryjówek w getcie (o nich autor pisze, choć nie w takim kontekście), tymczasowości samego getta czy, nieco optymistyczniej, kruchości systemu totalitarnego, niejako generującego tego typu miejsca. Idźmy więc dalej. Wspomniana cecha nietrwałości budulca zachęca do łączenia kategorii „miejsca-po-getcie” (zob. Leociak 2016) z nietrwałością pamięci o Holokauście, co czym zresztą autor pisze, nie uwzględniając jednak „atrakcyjnych” antycznych kontekstów. Niewątpliwym bonusem lektury książki Rybaka, jaki niespodziewanie otrzymujemy, jest intuicja autora dotycząca podobnego statusu dwóch odległych przestrzeni: archeologicznych wykopalisk na Krecie oraz pogettowej przestrzeni z amputowaną pamięcią o przeszłości. Takie ujęcie obu przestrzeni sprowadzonych do wspólnego mianownika, jakim okazuje się „skrytość” (różnie jednak rozumiana, wszak minojski pałac trzeba jedynie odsłonić, a pamięć o getcie, które fizycznie nie istnieje, niemal zrewitalizować), może być przyczynkiem do namysłu nad miejscem spod znaku geopoetyki (zob. Rybicka 2014) czy studiów nad rzeczami (zob. Domańska 2006; Shallcross 2012). Jeśli więc miarą „dobrej” książki miałby być jej inspiracyjny potencjał, to omawiana publikacja spełnia to kryterium z nadwyżką.

Tymczasem Krzysztof Rybak poprzestaje, co łatwo wyjaśnić wymaganiami stawianymi pracy dyplomowej, na opisie getta jako labiryntu. Komentuje i argumentuje swój wybór bogatą polską, anglo- i niemieckojęzyczną literaturą przedmiotu zarówno z obszaru literatury dziecięco-młodzieżowej, jak i badań nad Zagładą. Rozpoznanie problemu oraz ulokowanie go w kontekście najważniejszych opracowań sprawia, że publikację, będącą przecież, powtórzmy, pracą magisterską, można w tym zakresie uznać za wzorcową. W samej analizie gettowej przestrzeni autor zadowala się potwierdzaniem, czy też niejako sprawdzaniem, jak działają na „jego” obszarze badawczym kategorie zaproponowane przez Barbarę Engelking, do czego zresztą otwarcie się przyznaje. Za szczególnie przydatną uznaje abisalność (zob. Engelking 2001); może dlatego że w jej kontekście labirynt zyskuje nomen omen dodatkową głębię: jest interpretowany jako piekło. Bohaterowie wspomnianej już „Bezsenności Jutki” oraz innych przywoływanych książek (m.in. „Listów w butelce”, „Po drugiej stronie okna. Opowieści o Januszu Korczaku” Anny Czerwińskiej-Rydel, „Kotki Brygidy”, „XY” Joanny Rudniańskiej, „Szlemiela” Ryszarda Marka Grońskiego, „Pana Apotekera” Katarzyny Ryrych, „Wszystkich moich mam” Renaty Piątkowskiej czy „Arki czasu” Marcina Szczygielskiego) są więc poddawani opresyjnym działaniom okupanta nie tylko w zakresie wciąż kurczącej się przestrzeni (zmiany w topografii getta oraz konieczność ukrywania się czy zejścia „pod ziemię” w sytuacji zagrożenia życia), ale także czasu, kontrolowanego oraz odmierzanego rytmem wywózek, zarządzeń i innych przejawów terroru.

Rybak na taką wizję getta jako piekła-labiryntu (pomijam całe skomplikowanie tego rodzaju połączeń) wyczytanego z „Bezsenności Jutki” proponuje nałożyć mitologiczną matrycę, pozwalającą na zaludnienie getta Dedalami, Minotaurami, Tezeuszami i Ariadnami. Nietrudno wśród tych postaci przeprowadzić linię demarkacyjną, oddzielającą dobro od zła, pomimo że ostrość tych kategorii w micie wcale nie jest czymś oczywistym. Wydaje się, że autor nieco bagatelizuje tę kwestię, a we „Wprowadzeniu” niebezpiecznie łagodzi różnicę między mitem a baśnią, twierdząc, że zarówno mit, jak i baśń, charakteryzują się „jednoznacznym podziałem przestrzeni aksjologicznej na dobro i zło” (s. 24).

Na szczególną uwagę czytelników zasługuje charakterystyka kreacji Minotaura, bestii, z jednej strony literackiej reprezentacji SS-manów (również Chaima Mordechaja Rumkowskiego), z drugiej, co ciekawe – Żydów. Jeśli, przekonuje autor, Minotaur to monstrum, znak wykluczenia, „ofiara uprzedzeń, ofiara losu, ofiara nienawiści, ofiara wstydu” (s. 96), figura odczłowieczająca Żydów, to mitologiczny potwór ma wiele wspólnego z mieszkańcami dzielnicy żydowskiej. I choć takiej interpretacji Minotaura poświęcono niewiele miejsca, to z pewnością ten passus należy do najbardziej interesujących.

Badacz stara się przede wszystkim wypełnić mitologiczną sztancę. W ofiarach „Wielkiej Szpery” widzi więc ateński trybut, w rzadko spotykanych w literaturze dziecięco-młodzieżowej bohaterach walczących – Tezeusza, a w dziecku ocalonym/ocalałym z getta lub przewodniku wyprowadzającym je z tej przestrzeni – Ariadnę. Co więcej, ucieczka z getta tylko pozornie zapowiada finał opowieści o labiryncie, który szybko okazuje się figurą długiego trwania, konkretyzującą się nie tylko w poczuciu permanentnego zagrożenia ukrywających się poza gettem, ale przede wszystkim w ich traumatycznych wspomnieniach.

Ostatni rozdział książki poświęcono wpływowi mitu na opowieść o Zagładzie i odwrotnie – wpływowi narracji o Holokauście na recepcję mitu o Tezeuszu i Ariadnie. Interesująco (a już na pewno dla nauczycieli polonistów) przedstawiają się wnioski dotyczące współczesnego odbioru mitu o labiryncie wzbogaconego holokaustowym kontekstem. Autor przekonuje, że „mit zaczyna nabierać znaczenia opowieści o militarnej dominacji (Minosa nad ateńczykami) i regularnej realizacji zagłady, choć przeprowadzonej w niewielkiej skali. Czyż nie jest przecież tak, że ateńscy młodzieńcy i dziewczęta, a więc przyszli obywatele, zostają pozbawieni życia w ramach narzuconego przez Minosa »układu« politycznego i tracą życie właśnie w labiryncie, zgładzeni i prawdopodobnie pożarci przez Minotaura?” (s. 123).

Trudno mi jednak nie polemizować z drugim wnioskiem, który, biorąc pod uwagę nieźle przepracowaną całość wywodu, zaskakuje zero-jedynkową wykładnią: „Wykorzystanie uniwersalnej formuły mitu w literaturze wykazuje, że opowieść o Zagładzie skierowana do odbiorcy dziecięcego opiera się na archetypach, a więc Holokaust i jego wybrane aspekty można opowiedzieć za pomocą symboli i figur o wielowiekowej tradycji. Jeśli rzeczywiście tak jest, a właśnie tego starałem się dowieść, to wyjątkowość zostaje Zagładzie odebrana skoro w miejsce SS-mana, Żyda i Polaka mogą zostać podstawione figury mitologiczne” (s. 119).

Nie jestem pewna, czy mitologiczny sztafaż „Bezsenność Jutki” i innych tekstów adresowanych do niedorosłych czytelników (z całym szacunkiem do literatury dla dzieci, którą też mam przyjemność się zajmować) jest w stanie odebrać Zagładzie jej wyjątkowość, choć intuicja autora, powołującego się na rozważania Głowińskiego (2002) na temat stosowności sposobów reprezentacji Holokaustu, jest zapewne dobra. Mam wrażenie, że do szerszego oglądu tego zagadnienia wiele wniosłaby lektura książki „Wokół Zagłady” Sławomira Buryły, którego przywołuję oczywiście nieprzypadkowo. Odnoszę wszak wrażenie, że badania przeprowadzone przez Rybaka sytuują się w kręgach zainteresowań wyznaczanych przez tego znakomitego literaturoznawcę, a jakby tego było mało, są odpowiedzią na jego apel o pilną potrzebę katalogowania i opisania topiki Holokaustu: „Pośród licznych zadań, przed jakimi stoją badacze literatury Holokaustu w Polsce, jako jedno z najważniejszych wymienić należy zrekonstruowanie i omówienie topiki Zagłady. Rodzima poezja i proza stanowią naturalny i najlepszy kontekst dla stworzenia matrycy loci communes Holokaustu. Dzieje się tak z dwóch oczywistych powodów. Po pierwsze, literatura polska zawiera najbogatszy objętościowo kompleks tekstów o Szoa (…). Po drugie, jako że Holokaust dokonał się na obszarze oraz w realiach społecznych, kulturowych i politycznych ziem, które wchodziły w skład II Rzeczpospolitej, rodzimi twórcy znaleźli się w »uprzywilejowanej« sytuacji (…). Dlatego to literatura polska stanowi residuum topiki Szoa” (Buryła 2016: 49−50). Przedstawiony przez Rybaka model odczytania mitu o labiryncie w książkach dziecięco-młodzieżowych prowadzi przecież do uszczegółowionego opisu jednego z toposów.

Porzućmy jednak dygresję na temat naukowych powinowactw badaczy i wróćmy do tezy Rybaka o roli mitologicznego sztafażu w przywoływanych tekstach, który niejako podaje w wątpliwość bezprecedensowość Zagłady. Buryła przewiduje, że ranga wyjątkowości wydarzenia, jakim była Zagłada, nie zostanie bynajmniej obniżona przez estetyczne eksperymenty, ale z zupełnie innego powodu: „Śmierć ostatnich świadków Szoa spowoduje, że Zagłada, jeśli będzie się pojawiać w polu refleksji współczesnej kultury i sztuki, to jako doświadczenie zapośredniczone. (...) Pojęcie stosowności (…) będzie się coraz bardziej liberalizować, prowadząc do coraz większej swobody w doborze środków artystycznej ekspresji” (s. 81, 82). To zmiana pokoleniowej warty oraz dystans czasowy spowodują, że Shoah z wydarzenia wyjątkowego i przekształcającego stanie się jeszcze jednym przejawem bestialstwa w dziejach (zob. Buryła 2016). Może więc Rybak ma rację, twierdząc, że ważne jest „mówienie” o Zagładzie, gwarantujące swą powtarzalnością pamięć przyszłych pokoleń, a wybór mitologicznej matrycy dzięki temu, że daje szansę zracjonalizowania niedorosłemu odbiorcy tego, co się wydarzyło, jest pedagogicznym i edukacyjnym strzałem w dziesiątkę („Struktura mitu pomaga młodemu czytelnikowi zrozumieć często nielogiczne i trudne do przyswojenia elementy rzeczywistości Zagłady przedstawione w prozie dziecięcej” [s. 121]).

Doceniam intencje autora. Bliższy jest mi jednak inny profil dziecięcej lektury, może nawet w nienachalnym towarzystwie dorosłego, rezygnujący z wyjaśniania, a tym bardziej ze zrozumienia Zagłady. Nie jestem pewna, czy odniesienia do często nieznanej dzieciom mitologii rzeczywiście klarują sensy i czy takie jest zadanie literatury, i czy zrozumienie Shoah, w odróżnieniu od wiedzy o tym, co się wydarzyło, jest w ogóle możliwe. Zrozumienie − tryb dokonany jakiegoś procesu (edukacyjnego?) zakłada jego granice, finał i po prostu zamknięcie. Tymczasem pamięć o przeszłości powinna dalej pracować, po prostu nas „obchodząc”, choćby po to, jak twierdzi Rybak, aby ryzyko powtórzenia Zagłady było niewielkie (zob. s. 124). I choć zgadzam się z tezami o alarmistycznej funkcji literatury, to trudno mi uwierzyć, że w momencie próby, literatura wyjdzie z niej zwycięsko. Dlatego nad zrozumienie Zagłady w akcie lektury, dające według Rybaka gwarancję niepowtórzenia się holokaustowej hekatomby, przedkładam raczej troskę o empatyczne spotkanie z opisywaną historią. To i tak wiele, biorąc pod uwagę, że przecież dziecięcy czytelnik dopiero zaczyna swą wędrówkę, użyję terminu Joanny Papuzińskiej, „drukowaną ścieżką” (Papuzińska 2001). Zbiory Biblioteki Shoah dopiero przed nim. Może to właśnie empatia, zwana przez Marthę Nussbaum „uczestniczącą wyobraźnią” (Nussbaum 2018: 192), ćwiczona od najmłodszych lat dzięki literaturze, pozwoli nie tylko pamiętać o przeszłości, ale również podtrzymać stan, o którym, miejmy nadzieję, nie nazbyt optymistycznie pisze Luc Ferry, charakteryzując tzw. „drugi humanizm”. Jego największym osiągnięciem było przesunięcie akcentów z „Nie rób drugiemu, czego nie chcesz, żeby tobie robiono” na „Nie pozwól robić drugiemu tego, czego nie chciałbyś, żeby tobie robiono” (Ferry, Capelier 2017: 358).

Jeśli więc Krzysztof Rybak ma rację, pisząc, że odwołanie do mitu w literaturze dziecięcej dotyczącej Zagłady jest niezłym pomysłem, to trzeba uczynić wszystko, aby Zagłada dla przyszłych pokoleń nie była tylko mitem.

LITERATURA:

Buryła S.: „Topika Holokaustu. Wstępne rozpoznanie”. W: tegoż: „Wokół Zagłady. Szkice o literaturze Holokaustu”. Kraków 2016.

Domańska E.: „Historie niekonwencjonalne. Refleksja o przeszłości w nowej humanistyce”. Poznań 2006.

Engelking B.: „»Czas przestał dla mnie istnieć…«. Analiza doświadczenia czasu w sytuacji ostatecznej”. Warszawa 2001.

Ferry L., Capelier C.: „Filozofia. Najpiękniejsza historia”. Przekł. E. i A. Aduszkiewiczowie. Warszawa 2017.

Głowiński M.: „Wielkie zderzenie”. „Teksty Drugie” 2002, nr 3.

Leociak J.: „Miejsce-po-getcie”. W: tegoż: „Spojrzenie na warszawskie getto”. Warszawa 2011.

Nussbaum M.C.: „Nowa nietolerancja religijna. Przezwyciężyć politykę strachu w niespokojnych czasach”. Przeł. S. Szymański. Warszawa 2018.

Papuzińska J.: „Drukowaną ścieżką”. Łódź 2001.

Rybicka E.: „Geopoetyka. Przestrzeń i miejsce we współczesnych teoriach i praktykach literackich”. Kraków 2014.

Shallcross B.: „Rzeczy i Zagłada”. Kraków 2012.
Krzysztof Rybak: „Dzieciństwo w labiryncie getta. Recepcja mitu labiryntu w polskiej literaturze dziecięcej o Zagładzie”. Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego. Warszawa 2019.