ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 stycznia 2 (386) / 2020

Andrzej Juchniewicz,

MACIERZYŃSTWO POD PRĘGIERZEM ('TO NIE DESZCZ, TO LUDZIE')

A A A
W najnowszej rozmowie Moniki Tutak-Goll z Haliną Birenbaum pojawiają się wątki, które w sposób szczególny zostały dowartościowane w feministycznych badaniach Zagłady (dojrzewanie płciowe w czasie Szoa, macierzyństwo w sytuacjach granicznych, przymusowa prostytucja, gwałty). Narracja Birenbaum spełnia dwa szczególne zadania. Pierwsze dotyczy upamiętnienia ofiar i członków rodziny, którzy nie przeżyli. To dobrze znany i respektowany przez wszystkich ocalałych imperatyw, który zazwyczaj dominuje w literackich świadectwach, przez co kwestie stylu, formy zostają unieważnione. Drugie dotyczy dowartościowania w opowieści płci i związanych z nią niebezpieczeństw ze strony współwięźniów i nazistów. To właśnie ten drugi aspekt należy uznać za kluczowy i pozwalający na rekonstruowanie losów kobiecych ofiar i poszukiwanie momentów szczególnie opresyjnych i stygmatyzujących kobiety.

W Polsce pojawiło się już kilka rozpraw badaczek, które postulowały uwidocznienie kobiecego doświadczenia w gettach i obozach koncentracyjnych (m.in. Barbara Czarnecka, Bożena Karwowska, Agnieszka Nikliborc, Joanna Ostrowska, Joanna Stöcker-Sobelman, Aleksandra Ubertowska, Zoë Waxman). To naukowe przekonanie wynikało z dostrzegania różnic w sposobach odczuwania nazistowskiej opresji. Płeć, podobnie jak wykształcenie, orientacja seksualna i wiek ofiar, wpływała na zakres możliwych niebezpieczeństw oraz nadużyć. Birenbaum wielokrotnie wspomina, że jako kobieta była szczególnie narażona na przemoc seksualną. Zainicjować ją mogły drobne gesty pomocy ze strony mężczyzn, które wikłałyby potencjalną ofiarę w sieć zależności: „Zaczęłam od tego, że jak mnie wzięli do Auschwitz, postanowiłam nigdy nie brać chleba od mężczyzny. Tak mnie matka nauczyła, jeszcze w getcie. Pamiętam, jak opowiadała o znajomej szesnastolatce, która zamieszkała z czterdziestopięcioletnim mężczyzną: musiała, bo przynosił jej kartofle z aryjskiej strony. Dlatego zabroniła mi kiedykolwiek brać jedzenie od mężczyzn, kategorycznie. Bo mógłby oczekiwać czegoś w zamian” (s. 20). W innym miejscu dodaje: „W Auschwitz na każdym kroku mogłaś zostać skrzywdzona. Dlatego zawsze powtarzam: kobiety, Żydówki, miały w obozie najgorzej” (s. 171). Waxman potwierdza konstatacje Birenbaum, pisząc: „Zagrożenie, któremu stawiali czoła Żydzi, było zagrożeniem dla rodziny – dla życia rodzinnego i dla tworzenia nowego życia – w takim samym stopniu jak dla jednostek. Co więcej, same ofiary Zagłady przyznają, że zagrożenie to przybierało odmienną postać dla każdej z płci. Możemy też dostrzec, że to, co wydawało się załamaniem patriarchalnego systemu, nie stanowiło dla kobiet wyzwolenia. Przeciwnie: zagrożenie, jakim była Zagłada, sprawiło, że były bardziej narażone na ataki, głównie o charakterze seksualnym” (Waxman 2019: 69). Jak bardzo zmieniły się postawy przedstawicieli obu płci w obliczu Zagłady potwierdza przypadek ojca Birenbaum: „Okrążyli go żydowscy policjanci. W pięciu bili go, skulonego, pałkami. Nie miał nawet jak podnieść głowy. Prosił, by przestali, osłaniał się rękami. Pognali go do wagonu. Wszedł posłusznie, poniżony. Jeszcze może myślał, że pokaże papiery, że go wypuszczą? Jak znam mego ojca, urzędnika, mógł tak myśleć” (s. 74). Pisarka zapamiętała ojca jako pokonanego, natomiast matka próbowała ocalić rodzinę, jej odwaga i pomysłowość stanowiły niekwestionowane atuty. Nawet w pociągu na Majdanek ma przy sobie buteleczkę z oliwą. To ona w pewnym momencie przejmuje kontrolę nad losem rodziny, dbając o dojrzalszy wygląd córki i wypominając synowi brak zaradności życiowej. Wszystkie fragmenty opowieści, w których pojawia się matka, przekonują czytelnika, ze to właśnie ona mogła zmienić bieg wydarzeń: „»Do wagonu jeszcze zdążymy«, powtarzała. Była stanowcza. Ona wtedy nawet się do mnie uśmiechnęła. Ojciec był przerażony. Mama zaczęła nas ciągnąć w stronę szkoły na Stawkach. Ale już nie wszyscy tam dotarliśmy. Już bez ojca” (s. 73).

Wywiad-rzeka z Birenbaum zawiera wiele informacji, które pozwalają umieścić jej relację w kontekście kobiecych świadectw, uznawanych do pewnego momentu za niewidoczne, wykluczone z recepcji literaturoznawczej ze względu na dominację książek autorstwa mężczyzn, w których to właśnie męski punkt widzenia strukturyzuje narrację. Birenbaum przyznaje, że właśnie w getcie zobaczyła, jak mężczyzna nalega na seks (zob. s. 61). Tym mężczyzną był jej własny ojciec, jednak ona nie rozumiała, że odmowa matki podyktowana była wiedzą o obecności dzieci w pomieszczeniu. Poglądy autorki książki „Nadzieja umiera ostatnia” na bliskość i miłość w getcie sytuują się w bliskim sąsiedztwie tez Marka Edelmana z głośnej publikacji „I była miłość w getcie”. W podobnym tonie wypowiada się Birenbaum o uczuciach i zbliżeniach seksualnych w obozach koncentracyjnych. Z wywiadu, jakiego udzieliła ona Monice Tutak-Goll, wyłania się postać bezkompromisowa, sprawiedliwa i trzeźwo myśląca, a także próbująca oddać prawdę przeżytych wydarzeń, nawet za cenę szoku i niedowierzania, jakie wywołują w reporterce szczegóły. Najważniejszą zasadą, pozwalającą na przyswajanie tego, co mówi Birenbaum, jest wyobraźnia:„Trzeba to sobie wyobrażać. Żeby się nigdy nie powtórzyło. Jak ci zabijają kogoś bliskiego, jak się znęcają nad nim, to gorzej niż nad tobą. To jest gorsze, niż umrzeć i dostać kulę w łeb. A jak sobie radzić, gdy ci kogoś kochanego zabili? To jest życie w śmierci. I ja z tą śmiercią bliskich muszę żyć. I żyję” (s. 101). Próba odrzucenia tej strategii równałaby się lekceważeniu doświadczenia Birenbaum i wszystkich, którzy przeżyli.

Głównym celem pisarki jest przekonanie rozmówczyni, że wojenne realia w znacznym stopniu odbiegały od współczesnych wyobrażeń, a także, że decyzje podejmowane w czasie wojny sytuowały się poza jakąkolwiek etyką. Można było oszukiwać i wykorzystywać w obozie swoją pozycję lub kontakty, bo tylko w ten sposób można było zachować życie. Co ważne, Birenbaum nie chce przebaczenia, ponieważ wie dobre, że postępowała właściwie (według norm obowiązujących w obozie). Zagłada była więc testem nie tyle na człowieczeństwo (choć i ten aspekt Birenbaum wielokrotnie podkreśla), ile testem na zapobiegliwość.

Niewątpliwym atutem jest chronologiczny układ opowieści. Rozpoczyna się jak każda inna, której akcja prędzej, czy później lokuje się w czasie Zagłady. W kolejnych partiach czytelnik dowiaduje się o dzieciństwie w getcie, śmierci kolejnych członków rodziny (w tym ukochanego ojca), deportacjach (zob. s. 73), wymuszeniach kosztowności, ukrywaniu przed nazistami w bunkrze, w końcu o odkryciu kryjówki i deportacji do obozu na Majdanku, wyselekcjonowaniu matki do gazu, podroży do Auschwitz, selekcji brata Chilka do gazu oraz deportacji kolejno do Ravensbrück i Neustadt-Glewe. W poszczególnych epizodach Birenbaum ujawnia miłość do bliższych i dalszych członków rodziny, a także braci. Szczególnie ciekawe są jej relacje z Markiem, który po wojnie będzie traktował ją oschle i nie będzie angażował się w jej życie. Można więc dostrzec pewną stałą tendencję w opowieści Birenbaum. Dopóki trwa Zagłada, nic nie wskazuje na to, żeby zadzierzgnięte przyjaźnie miały się rozpaść, jednak po wojnie wiele z nich nie wytrzyma próby czasu: „W getcie, na Majdanku i w Auschwitz miałam przyjaźnie, które potrafiły przetrwać wszystko. Rozlatywały się w normalnej rzeczywistości. Setki ludzi przewinęły się przez moje życie, z jednymi utrzymuję wspaniałe kontakty, na niektórych bardzo się zawiodłam” (s. 282).

Na uwagę zasługuje również formuła tytułowa, która wiąże się ze szczególnym epizodem; po wyselekcjonowaniu bratowej Birenbaum do gazu, pisarka postanowiła interweniować w jej sprawie: „Podbiegłam do niego podziękować. Strzelił mnie w twarz z całej siły, aż upadłam. Wiesz, ja cały czas czułam, że przejdziemy. Mówiłam sobie: »To nie deszcz, którego nie da się zatrzymać, to ludzie, a ludzie zawsze mogą zmienić zdanie«” (s. 132). To jedna z najważniejszych konstatacji Birenbaum, która postuluje, by podkreślać sprawczość ocalałych i możliwość wpływania na losy poszczególnych jednostek. Sprzeciwiała się twierdzeniu, że Żydzi w czasie wojny szli jak barany na rzeź, próbowała wszystkim swoim działaniom podczas wojny nadać sens i określić ich cel (wiele zawdzięczała też zbiegom okoliczności i działaniu przypadku).

Opowieść o Zagładzie w pewnym momencie ustępuje miejsca innym tematom, wśród których najważniejszym jest macierzyństwo. Cechą szczególną, która utrudniała Birenbaum funkcjonowanie, a także wpływała na jej relacje z synami, była zaborczość: „Chciałam jak najlepiej. Nie zawsze wychodziło. Sporo błędów popełniłam jako matka, dziś wiem, że byłam trudna. Nie dawałam jeździć dzieciom na rowerze, bo może być wypadek. Nie puszczałam na obozy, chciałam mieć ich obok siebie. Kontrolowałam, pilnowałam, ograniczałam” (s. 10).

Z jednej strony opowieść Birenbaum pozwala wyszczególnić troskliwość i opiekuńczość jako jej zasadnicze przymioty, jednak pisarka nie zataja zarzutów, jakie padały ze strony synów m.in. o stosowanie szantażu emocjonalnego i dbanie o fasadowość relacji matczynej po sukcesie książki „Nadzieja umiera ostatnia”. To właśnie wtedy Birenbaum stała się osobą publiczną, której głównym obowiązkiem było świadczenie o Zagładzie. Skazą na jej wizerunku były upublicznienie przez jednego z synów metod wychowawczych (przetrzymywanie go pod drzwiami wbrew jego woli i bez względu na warunki atmosferyczne; Birenbaum wyjaśniła to nieporozumienie, przyznając się do wielu błędów i posądzając syna o konfabulowanie, które odzwierciedlało jego stan emocjonalny) w formie piosenki „Names ba geszem” („Moknie na deszczu”) oraz opanowanie, jakie zaprezentowała szerokiej publiczności w filmie „Z powodu tej wojny” (zarzucano jej zbytnią powściągliwość emocjonalną oraz dopracowywanie przemówień w celu wywarcia na słuchaczach większego wrażenia). Fragmenty poświęcone rodzinie (przede wszystkim dzieciom i wnukom) należy uznać za równie ważne, jak te dotyczące sprawczości ofiar, ze względu na jasne komunikowanie istnienia tzw. traumy transgeneracyjnej i jej skutków. Birenbaum przedstawia się jako kochająca matka, edukatorka, rozjemczyni rodzinnych sporów, a w retrospekcji jako bohaterska nastolatka i żądna nowych doświadczeń kobieta. To dzięki jej bezkompromisowości poznajemy wszystkie sekrety, których być może nigdy by nie wyjawiła, gdyby nie zaakceptowała tego, co się stało między nią a synami, a także gdyby nie przepracowała wszystkim upokorzeń doznanych od rodziny (bratowa w niewybredny sposób komentowała jej problemy z tuszą, ocalały z Zagłady brat nie utrzymywał z nią kontaktów przez dwie dekady, sytuacja zmieniła się, gdy Birenbaum wydała książkę o wojennym doświadczeniu), pierwszego męża, który ją zdradzał i upokarzał publicznie oraz ortodoksyjnych Żydów, których tradycję szanowała, lecz nie zawsze przestrzegała zakazów i nakazów związanych z postem.

Ostatnia część książki ma charakter rozliczeniowy; wspomniani synowie stali się dla Birenbaum przyjaciółmi i powiernikami, jednak, jak podkreśla pisarka, nie zawsze tak było. Częściej słyszała, że jej zachowanie nie wpisuje się w paradygmat typowych matek: „Yakov wiele razy mówił mi, że mam tylko pretensje, że go krytykuję, że się złoszczę na niego i nic mi się nie podoba, cokolwiek zrobi. Odbijałam wtedy piłeczkę. Mówiłam: to ty nie słuchasz rodziców, nikogo nie szanujesz, nie liczysz się z naszą ciężką pracą, za nic masz nasze wysiłki. Kiedyś powiedział – był już sporym nastolatkiem – że czuje się niekochany” (s. 323).

Uważne przyjrzenie się wszystkim życiowy perypetiom Birenbaum pozwala na wyszczególnienie jednej, zasadniczej formy opresji w społeczeństwie: wykluczenia (z powodu płci, braku zawodu, majętności, wykształcenia, literackich aspiracji, narodowości). Pisarka zostaje wykluczona po raz pierwszy w getcie warszawskim ze względu na przynależność do narodu, który miał być eksterminowany, po raz kolejny wyklucza ją wspólnota emigrująca do jednego z kibuców, w końcu: na wykluczenie skazuje ją pierwszy mąż, który stosuje wobec niej przemoc symboliczną i fizyczną. Uczucie wykluczenia pojawia się także w kontaktach z bratem Markiem i jego żoną oraz podczas pracy nad książką „Nadzieja umiera ostatnia”. Birenbaum wspomina, że wygospodarowanie czasu na pisanie książki okazywało się często niemożliwe. Pisząc, czuła, że zaniedbuje obowiązki domowe i rodzinę. Często książka absorbowała ją do tego stopnia, że traciła poczucie czasu: „Usiadłam i zaczęłam poprawiać, przepisywać. Dzieci wychodziły do szkoły, a ja jeszcze w nocnej koszuli, jeszcze się nie ubrałam, a już siadałam do rękopisu. (…) Nagle patrzę: dzieci wracają, a ja nie wiem kiedy, obiadu nie mam, nic nie ma” (s. 274). Jednak największym problemem było kwestionowanie książki jako świadectwa (zob. s. 276).

Macierzyństwo po Zagładzie okazało się dla Birenbaum nie tylko doświadczeniem formującym, lecz również wyniszczającym, ponieważ przypadło na niesprzyjający czas. Pisarka nigdy nie zdecydowała się opuścić Palestyny, mimo bycia świadkiem wszystkich konfliktów zbrojnych, jakie zainicjowano na Bliskim Wschodzie (wojna w 1948 roku, w 1956 roku, w 1967 roku, sześciodniowa, w 1973 roku, wojna Sądnego Dnia, czyli Jom Kippur, wojna w 1991 roku). Zawsze powtarzała, że dla niej liczy się przede wszystkim człowiek: „Widzisz, dla mnie nie liczy się polityka. Dla mnie ważny jest człowiek. Nieraz słyszałam, że płynie we mnie arabska krew, bo wielokrotnie wypowiadałam się w obronie Palestyńczyków. Mówiłam, że mają prawo do swojej ziemi. Ja wiem, że oni kierują w naszą stronę bomby, organizują zamachy. Ale ich rodziny giną od naszych karabinów” (s. 267). Można zaryzykować tezę, że Birenbaum pierwszy raz tak szczerze opowiada o swoim życiu, porzucając strategie ukrywania niewygodnych faktów o swoim życiu oraz o życiu w getcie, a także w kolejnych obozach ze względu na fakt, że jej synowie są już dorosłymi mężczyznami, a także ze względu na rekapitulujący całe jej życie charakter publikacji (ostatni rozdział dotyczy opieki nad niepełnosprawnym mężem i jego śmierci pod koniec 2017 roku). Szczerość to również główny wyznacznik pisarstwa autobiograficznego, a zapis rozmów Moniki Tutak-Goll z Birenbaum można uznać za szczególną formę opowieści o życiu, którą moderuje ktoś, kto większość szczegółów poznał z innych publikacji i kto odpowiada za kształt formalny publikacji. Powierzeni mu swoich tajemnic jest dowodem pełnego zaufania.

Wspomnienia Birenbaum zostały uporządkowane chronologicznie, dzięki czemu czytelnik poznaje wszystkie aspekty życia dziewczynki, a następnie kobiety poddanej nazistowskiemu systemowi eksterminacyjnemu. Dzięki podjęciu decyzji o kontynuowaniu opowieści po momencie uwolnienia z Neustadt-Glewe można zrekonstruować poglądy autorki na temat powojennego antysemityzmu, emigracji do Palestyny i trudnych relacji z dorastającymi synami. Pojawienie się tematu macierzyństwa w opowieści ocalałej pozwala na odczarowanie go i docenienie jako czasu przewartościowań i wyzwań. W jednej z rozmów Birenbaum przyznaje się do depresji poporodowej (zob. s. 265) i niskiej samooceny z powodu braku pracy i wyuczonego zawodu. W ostatnich partiach opowieści synowie rekompensują jednak matce wszystkie nieprzyjemności i problemy. Poznając kolejne rozmowy (szczególnie dotyczące ostatnich kilku lat), ma się wrażenie, że Zagłada należy bezsprzecznie do etapu dawno podsumowanego i zamkniętego. Wszystko zmienia się w ostatnim rozdziale zatytułowanym „Henryk”. Okazuje się, że Birenbaum równie mocno odczuwa problemy należące do teraźniejszości (rodzinne spory, chorobę męża), jak również wciąż powracającą przeszłość (szczególnie z okresu warszawskiego), w której pozostali wszyscy najbliżsi. Najbardziej przejmująca jest misja zgromadzenia wszystkich zdjęć członków rodziny. Większość zdobyta została w wyniku przypadkowych spotkań i niespodziewanych koincydencji. Brakuje jedynie zdjęć ojca i Chilka: „Zniknęli oni, zniknęły ich zdjęcia, zniknął ich świat. Tylko ja ich pamiętam. Ani Yakov, ani Beni nie znają ich twarzy” (s. 361). Wydaje się, że Zagłada nie nadwątliła wiary Birenbaum w człowieka, a biorąc pod uwagę ostatnie doniesienia prasowe (w 2019 roku podczas Międzynarodowych targów Książki w Turynie doprowadziła do usunięcia wydawnictwa Altaforte, natomiast prokuratura wszczęła dochodzenie w sprawie profaszystowskich wypowiedzi założyciela wydawnictwa – Francesco Polacchiego), możemy być pewni, że o Birenbaum usłyszymy jeszcze nie raz.

Literatura:

Waxman Z.: „Kobiety Holocaustu”. Przekład J. Bednarek. Poznań 2019.
To nie deszcz, to ludzie. Halina Birenbaum w rozmowie z Moniką Tutak-Goll”. Wydawnictwo Agora. Warszawa 2019.