ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (387) / 2020

Monika Wycykał,

CZY ARCHIMEDES BIEGAŁ NAGO PO SYRAKUZACH? O GRACH MIĘDZY INTUICJĄ, WYOBRAŹNIĄ I JĘZYKIEM (BARTOSZ BROŻEK: 'UMYSŁ PRAWNICZY')

A A A
My, prawnicy, na co dzień kochamy myśleć, że prawo jest poukładanym, racjonalnym systemem, niezależnym od osób, które go tworzą. To pewnego rodzaju absolut rządzony przez Racjonalnego Ustawodawcę, gdzie panują obiektywne, niewzruszone reguły. Aby je opanować (i jednocześnie znaleźć klucz do tego tajemnego świata), przyswajamy pokaźne instrumentarium rozmaitych zasad prawoznawstwa – gorąco wierząc, że nasza podmiotowość, indywidualne predyspozycje czy kontekst, w jakim dokonujemy podciągnięcia rzeczywistości pod normę prawną, nie mają najmniejszego znaczenia w procesie dekodowania prawa.

Książka Bartosza Brożka „Umysł prawniczy” skutecznie podważa to wdrukowane, nie do końca chyba uświadamiane w codziennej praktyce przekonanie. Badacz w swojej publikacji postanowił bowiem przyjrzeć się, jak sam wskazuje, „architekturze umysłu prawniczego” w kontekście spektakularnego rozwoju nauk kognitywnych, takich jak neurobiologia, psychologia eksperymentalna czy badania nad sztuczną inteligencją. Autor postawił sobie ambitne zadanie przedstawienia, w jaki sposób funkcjonuje nie tyle system prawa – jakkolwiek byśmy go nie definiowali w rozmaitych kulturach prawnych – co raczej umysł prawnika, który z tym systemem musi się zmierzyć.

Wyjściową tezę Brożka stanowi pogląd, zgodnie z którym codzienne zmaganie się z prawem to tak naprawdę nieustanna gra pomiędzy intuicją, wyobraźnią a językiem – co oznacza, że prawnik nie jest i być nie może bezcielesną istotą, której umysłowość przypomina umysłowość robota lub innego urządzenia mechanicznego. „Chcę przez to wyrazić silne przekonanie, iż bez którejkolwiek z tych zdolności – intuicji, wyobraźni i języka – myślenie prawnicze byłoby po prostu niemożliwe. Umysł prawniczy nie mógłby istnieć wyłącznie jako intuicyjna wyrocznia, generator wyobrażeń, albo maszyna syntaktyczna” (s. 18).

Dla apologetów wiary w obiektywny, niepodmiotowy wymiar prawa zachwyt naukami kongitywnymi, jaki prezentuje Brożek w swojej publikacji, może wydawać się pewnego rodzaju modnym eksperymentem myślowym (w końcu żyjemy w czasach, gdy słowo „interdyscyplinarność” jest odmieniane przez wszystkie przypadki – w szczególności na potrzeby ubiegania się o środki finansowe na badania…), którego wartość poznawcza pozostaje ograniczona. Lektura książki pokazuje jednak, że jest zupełnie inaczej. Bez wątpienia dorobek kognitywistyki odgrywa dużą rolę w wizji prezentowanej przez Brożka, jednakże w tym kontekście nie można pominąć faktu, że autor stara się twórczo łączyć go z „tradycyjnym” dorobkiem filozofii prawa oraz wyzyskiwać intelektualnie efekty tego zderzenia na pozór niekompatybilnych dyscyplin. W konsekwencji w „Umyśle prawniczym” nie brakuje refleksji czysto filozoficznych, odwołujących się chociażby do prac amerykańskich realistów prawnych, takich jak O.W. Holmes, R. Pound, J. Dewey, K.N. Llewellyn.

Co więcej, Brożek prezentuje głęboką samoświadomość badawczą, zaznaczając we wstępie, że zdaje sobie sprawę z konieczności powściągania „wewnętrznego epistemologicznego rewolucjonisty” na potrzeby zajęcia się umysłem prawniczym – kogo bowiem nie kusiłaby możliwość podążenia dowolnie daleko ścieżką, która jest nowa i nie do końca poznana? Stąd też całą publikację można i należy traktować jako złożoną analizę, która nie okazuje się po prostu zwykłym flirtem filozofa prawa z kognitywistyką.

Inna sprawa, że Brożek nie daje żadnemu prawnikowi: adwokatowi, radcy prawnemu, sędziemu poradnika zawierającego zbiór praktycznych wskazówek, w jaki sposób interpretować i stosować prawo, aby osiągać założone cele. Każdy, kto sięga po „Umysł prawniczy”, karmiąc się nadzieją, że odnajdzie w nim narzędzia do rozwiązania wszystkich najtrudniejszych problemów prawnych, z jakimi styka się w codziennej praktyce, może poczuć się srodze rozczarowany, ponieważ autor programowo odcina się od tego typu intencji. Kiedy pisze o narzędziach poznawczych prawnika, ma na myśli każdego prawnika, odgrywającego dowolną rolę w procesie stosowania prawa, i wszystkie rodzaje problemów, które mogą pojawiać się w codziennym życiu (stąd w „Umyśle prawniczym” nie brakuje zarówno wycieczek w stronę prawa karnego, jak i w stronę prawa cywilnego; zarówno w ujęciu abstrakcyjnym, jak i całkiem konkretnym).

Nie oznacza to równocześnie, że publikacja Brożka dla nieakademickich prawników może stanowić wyłącznie rodzaj intelektualnej gimnastyki oraz ozdoby biblioteczki z literaturą prawniczą. Wręcz przeciwnie, niektóre spostrzeżenia autora mogą stanowić cenne wskazówki dla osób, które poddają autorefleksji własny sposób postrzegania prawa i chcą bardziej świadomie rozumieć siebie w procesie interpretacji obowiązujących norm.

Dobrym przykładem pozostają błędy, jakie może popełniać prawnik, stosując w sposób nieuświadomiony określone heurystyki, czyli pewnego rodzaju „skróty myślowe”, które umożliwiają optymalizację wysiłku poznawczego pod kątem szybkości podejmowania decyzji w oparciu o zestaw kilku informacji. Jak wskazuje Brożek, „zamiast brać pod uwagę wszelkie informacje, które mogłyby się okazać przydatne dla rozstrzygnięcia danego problemu, tracąc przy tym czas na ich poszukiwanie i analizę, opieramy swe decyzje na kilku wybranych faktach. Jest to strategia stosowana bardzo szeroko, zarówno świadomie, jak i na poziomie nieświadomym. Nie jest obca także prawu i to w daleko zinstytucjonalizowanej formie: zarówno wzruszalne, jak i niewzruszalne domniemania są przecież przykładami heurystyk. Uznanie za zmarłego, domniemanie ojcostwa lub dobrej wiary, prowadzą do akceptacji pewnego stwierdzenia, pomimo tego, że nie ustala się wszystkich potencjalnie relewantnych faktów (np. nie przeprowadza się testu DNA na ojcostwo), opierając się tylko na niektórych z nich (np. że dziecko urodziło się przed upływem 300 dni od ustania lub unieważnienia małżeństwa)” (s. 49).

Tego typu optymalizacje mogą jednak prowadzić do daleko idących konsekwencji, gdy odbywają się w sposób nieuświadomiony – co autor „Umysłu prawniczego” pokazuje na przykładzie badań psychologów, w szczególności Amosa Tversky’ego i Daniela Kahnemana. Posiłkując się konkretnymi przykładami, Brożek omawia między innymi, jak w procesie rozumienia prawa może przejawiać się efekt zakotwiczenia czy też do jakich efektów może prowadzić naturalne korzystanie z heurystyki reprezentatywności lub heurystyki dostępności. Oczywiście, nawet wzięcie sobie do serca tych spostrzeżeń nigdy nie doprowadzi do wyeliminowania błędów poznawczych w sądach prawniczych, jednak pozwala sobie uświadomić, że nasz sąd tylko na pozór może wydawać się racjonalny i uzasadniony.

Nie mniej interesująca pozostaje koncepcja „domknięcia poznawczego”, które niejednokrotnie może rzutować na charakter rozstrzygnięć prawniczych. „Kruglanski twierdzi, że osoby z wysoką potrzebą domknięcia poszukują w swym życiu porządku i struktury, uciekają od sytuacji chaotycznych, pragną wiedzy, na której można polegać niezależnie od okoliczności, doświadczają nagłego pragnienia domknięcia, co przejawia się w stanowczości ich sądów i wyborów, zaś sytuacja pozbawione domknięcia odczuwają jako dyskomfortowe i nie pragną konfrontować swej wiedzy z alternatywnymi wyjaśnieniami” (s. 71-72).

Jak wiadomo, stosowanie prawa w życiu, a nie na papierze, niejednokrotnie wymaga stykania się ze zbiorem nieuporządkowanych faktów, niejasnych okoliczności, sprzecznych stanowisk, które należy nie tylko usystematyzować, ale również prawidłowo zinterpretować w świetle obowiązujących przepisów prawnych. W związku z tym przemożna potrzeba domknięcia poznawczego, połączona z intuicyjnym wykluczaniem alternatywnych scenariuszy, może prowadzić do „chodzenia na skróty” – co w przypadku prawników może mieć dość doniosłe skutki dla osób, których sprawa dotyczy.

Czy to oznacza, że umysł prawniczy jest tak naprawdę wyłącznie zagrożeniem dla prawników, słabą, niewydolną aparaturą, która utrudnia funkcjonowanie w rzeczywistości myślowej?

Wręcz przeciwnie, Brożek – analizując poszczególne narzędzia poznawcze „człowieka-prawnika” – nie demonizuje słabości, które są naturalną cechą ludzkiego umysłu. Co więcej, czasem w dość nieoczekiwany sposób, uświadamia, że niektóre jego właściwości są niesłusznie umniejszane, pomimo że tak naprawdę pomagają w stawaniu się lepszym prawnikiem.

Takie pozytywne zaskoczenie można odczuć przy analizie poświęconego intuicji prawniczej wykładu sędziego J.C. Hutchesona z 1929 roku, który to tekst dla autora „Umysłu prawniczego” staje się asumptem do rozważań nad „hunchem”: „Hunch jest zatem czymś więcej, niż niejasno określoną zdolnością do rozstrzygania trudnych przypadków w prawie; to raczej charakteryzująca największych ekspertów umiejętność do osiągnięcia stanu, w którym przebłysk rozumienia pozwala rozwiązać najbardziej złożone problemy w dowolnej dziedzinie życia. Detektyw, matematyk czy prawnik, jeśli tylko są naprawdę dobrzy w tym, co robią, mogą liczyć na hunch” (s. 29).

Powyższe oznacza, że wprawdzie cały aparat pojęciowy, jakim dysponujemy, doświadczenie, jakie zdobyliśmy w trakcie zajmowania się określoną dziedziną, mają istotne znaczenie w stawaniu się lepszym specjalistą, jednak żadną miarą nie należy bagatelizować również siły własnych intuicyjnych odczuć – choć w pierwszym odczuciu takie działanie może wydawać się nieprofesjonalne (oczywiście, „nieprofesjonalne” w czysto stereotypowym ujęciu).

Podobnej nobilitacji doznaje kategoria wyobraźni, która dla autora „Umysłu prawniczego” staje się pomostem pomiędzy intuicją a rozumowaniem w języku. Badacz poświęca wyobraźni istotną część swojej pracy, opierając się przede wszystkim na teoriach Leona Petrażyckiego, ale odczytywanych w kontekście nauk kognitywnych, zgodnie z duchem całej publikacji. Na potrzeby tych rozważań zostają omówione między innymi świadome i nieświadome symulacje mentalne, a także metody ich wykorzystywania w codziennych procesach myślenia.

Dopiero na trzecim miejscu znalazła się analiza poświęcona językowi, który tak naprawdę konstytuuje nasze współczesne rozumienie prawa – trudno bowiem wyobrazić sobie system prawny, który nie korzystałby z uroków i przekleństw abstrakcyjnego języka. O ile jednak na potrzeby refleksji nad językiem prawnym i prawniczym wylano już morze atramentu, o tyle Brożek pokazuje problemy z nimi związane od odmiennej strony aniżeli w klasycznych ujęciach. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na przewrotną rozprawę autora z teorią duńskiego filozofa prawa, Alfa Rossa, która dotyczy słowa tû-tû, używanego przez nieistniejące plemię Noît-cif na nieistniejących Wyspach Noîsulli na Południowym Pacyfiku. Autor „Umysłu prawniczego”, zajmując się słowem niewystępującym w języku prawnym i prawniczym, pozwala czytelnikowi wyjść poza obszar dobrze znanych i oswojonych kategorii oraz spojrzeć na tę problematykę całkowicie inaczej.

Zwieńczeniem opowieści o intuicji, wyobraźni i języku pozostaje rozdział poświęcony racjonalności prawniczej, który tak naprawdę podsumowuje wcześniejsze analizy kognitywistyczne i wyposaża odbiorcę w zestaw sześciu zasad ułatwiających korzystanie z wymienionych narzędzi poznawczych. Ponadto w podsumowującej części swojej opowieści o prawniczym umyśle Brożek konfrontuje współczesne rozumienie racjonalności z wielkimi konstrukcjami, jakie zostały zbudowane na przestrzeni wieków na gruncie filozofii prawa – a właściwie z tą wielką mitologią prawniczą, bez jakiej trudno się obyć, aby nie stracić tak potrzebnych punktów odniesienia. „Tworzymy nieosiągalne standardy racjonalności nie dlatego, że uwierzyliśmy w siłę rozumu, ale dlatego, że w naszych zmaganiach ze światem potrzebujemy drogowskazów. Konstruktywistyczni supersędziowe nie są ucieleśnieniem instrukcji, jak prawnik ma myśleć; stanowią raczej element mitologii prawniczej. Bez takich mitów nasze działania byłyby serią mniej lub bardziej przypadkowych zachowań; potrzebujemy, jak to nazywał Kant, focii imaginarii, punktów na horyzoncie, dzięki którym możemy wyznaczać swą drogę w trudnym terenie refleksji prawniczej. Zasiedlamy prawniczy Olimp takimi postaciami, jak Sędzia Kantowski, Benthamowski, Positivismus czy Isunaturale, by w naszej mitologii znalazły się wzorce do naśladowania” (s. 248).

Bez wątpienia „Umysł prawniczy” stanowi niebanalną propozycję metodologiczną, konsekwentnie realizowaną przez badacza w szeregu jego publikacji. Nie oznacza to równocześnie, że jej odbiór nie sprawi trudności mniej wprawionym czytelnikom – trzeba w końcu pamiętać, że mówimy o publikacji z zakresu filozofii prawa, która ze swej natury odznacza się dość wysokim poziomem abstrakcji i karmi się rozważaniami teoretycznymi (aczkolwiek należy także oddać Bartoszowi Brożkowi, że wiele trudnych zagadnień przybliża z dużym wdziękiem, posługując się chociażby malowniczymi metaforami Archimedesa biegającego po Syrakuzach czy też opowiadając barwne historie o przygodach na statkach i w oberżach). Jeżeli jednak czytelnik zdecyduje się podjąć taki wysiłek, z pewnością odnajdzie w tej publikacji wiele inspiracji do myślenia o myśleniu.
Bartosz Brożek: „Umysł prawniczy”. Copernicus Center Press. Kraków 2018.