ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (387) / 2020

Michał Kazimierczuk,

ROZSĄDNIE ZNACZY BEZ SZALEŃSTW (ROBERT PIŁAT: 'O ROZSĄDKU I JEGO SZALEŃSTWACH')

A A A
Książka ta nie jest – wbrew temu co, sygnalizuje pompatyczna redakcyjna nota umieszczona na tylnej stroni okładki – „antidotum na cyniczną codzienność”. Bynajmniej nie dlatego, by miała być to publikacja źle napisana, nieintrygująca bądź jawnie pozbawiona polotu – nic z tych rzeczy. Sam autor już na to poniekąd nie pozwala. Mamy bowiem do czynienia z filozofem słusznych lotów, który ze swych akademickich publikacji mógłby z powodzeniem przypiąć sobie do swej szarawej szaty niejedno odznaczenie, żeby wspomnieć tylko o wydanych ostatnio „Aporiach samowiedzy” lub niejako siostrzanej wobec nich pracy „Powinność i samowiedza”. Nie tu leży problem. Lokuję go w samym sformułowaniu, które wprowadzać może w czytelniczą półmgłę frazesów, wypaczającą charakter tej cennej książki. Antidotum bowiem – jakkolwiek by go nie pragnąć – obdarte ze swej medyczno-alchemicznej naleciałości semantycznej sugeruje poradnik self-made. Zbiór psychologiczno-motywacyjnych narzędzi, które rozłożone na planszy zwanej potocznie światem muszą zagwarantować pomyślność grającemu. W tym wypadku grającym jest oczywiście czytający. „Booków” typu way of life, maszynowo tworzonych przez postacie dbające bardziej o okładkową stylizację niż o treść spiętą obwolutami, dostaliśmy już tyle, iż samo pojawienie się kolejnej wzbudzać powinno zażenowanie.

A mamy tu przecież do czynienia z filozofią – i nawet jeżeli spopularyzowaną, to wciąż roznoszącą się echem podejrzeń i sceptycyzmu, stroniącą od apeli pomyślności wzmacniających samozadowolenie. Nie, Piłat nie rozwiązuje bazowych problemów naszej egzystencji, poruszanych na łamach „O rozsądku i jego szaleństwach”. Biorąc na patrona Michela de Montaigne’a, dokonuje ich uważnego rozrysowania, analitycznego szkicu ujawniającego granicę prawdopodobieństwa, obszarów kultury, w których radykalizm ustępuje refleksyjności, pycha chowa się za pokorą, a strach nie odbiera trzeźwości myśleniu. Gdy idzie się po grząskim gruncie egzystencjalnych dylematów, wybór akurat tego – odważnego i zarazem oryginalnego jak na swoje czasy – filozofa wydaje się ruchem co najmniej uzasadnionym. Bowiem wziąć pod uwagę trzeba nie tylko własne przekonania, z których potrafimy być nie raz na tyle przezroczyście dumni, by cedząc świat własnymi (nar)racjami, nie dostrzec, że nie przemyśleliśmy nie tylko podstaw naszych sądów, lecz przede wszystkim nie spamiętaliśmy chwili-kontekstu, w którym niepostrzeżenie uznaliśmy je za „skądinąd” – jakżeby inaczej – nasze. No właśnie, gdzie rozgrywamy naszą najważniejszą grę o dobre życie?

Oczywiście w przestrzeni kultury, oazy specyficznej w Europie, dającej nie tylko okazję do wzniosłości estetycznej, ale również kształtującej moralnie. Nikt tak jak Montaigne, słynący z wydania pierwszych esejów w historii Europy, nie zapoczątkował nowego stylu uprawiania refleksji. Przypomina ona nieustanne lawirowanie pomiędzy dumną mądrością odziedziczoną po starożytnych mężach uzbrojonych w maksymy i inne środki złote a gorzko-trzeźwym smakiem codzienności. To gęsta w meandry, kipiąca od paradoksów i anegdot, trzeźwa myśl uwrażliwiona na termodynamikę, jakiej podlega ludzka egzystencja, choć próżno byłoby szukać takich pojęć w przełomach XVI-wiecznej Europy. I, jak podkreśla Piłat, krytyczna relektura stylu autora „Prób” może być dla naszej codzienności niemal zbawienna. A chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że dzień powszedni w późnym kapitalizmie to dla człowieka wrażliwego na poszukiwanie ostatecznych uzasadnień rzecz co najmniej zmuszająca do refleksji. Bo, wbrew nachalnym słowotokom o pełni samorealizacji, niczego w istocie nie smakujemy w całości. I nawet jeżeli znajdujemy nieustannie okazje z przeceny, nie są to bynajmniej czarne łabędzie, o czym dobrze wiedział Montaigne. Jak pisze autor „O rozsądku i jego szaleństwach”: „Metoda Montaigne daleka jest od fantazji; szuka właściwej strategii w obrębie krótkiego życia (przyznaje się jednak do bezradności w kwestii życia zbyt krótkiego, gwałtownie przerwanego, o czym filozof pisze przejmująco w lamentacji po śmierci przyjaciela, Étienne’a de La Boétie). Montaigne chroni nas też przed gwałtownymi przemianami, typowymi dla późniejszych Szekspirowskich postaci, które to za sprawą czarów, czy nieokiełznanych pragnień i gwałtowności charakterów doznają przeistoczeń, kpiąc sobie z ram prawdopodobieństwa i przyzwoitości, wyznaczonych przez kulturę” (s. 18). Dlaczego tak się dzieje?

Otóż wrażliwość na perły kultury sprawia – zdaniem Piłata – iż dylematy moralne, które faktycznie w swym surowym, tj. teoretycznym stanie napinają się do nieznośnych skrajności, zostają odpowiednio zamortyzowane w refleksyjnym ruchu, który poszerza nasze pole możliwości. Mówiąc inaczej, nasza kondycja, jakkolwiek zwiewna, wpleciona jest nieodwołanie w sieć znaczeń, symboli i odniesień, które mogą być pomostem w walce z przemożną siłą jednoznaczności. Nie oznacza to oczywiście, iż trzeba unikać postaw jednoznacznych. Nie, autorowi zależy raczej na porzuceniu bezrefleksyjnej jednostronności w przyjmowanych wyborach, a nie na dowolności, która – summa summarum – prowadzić może również do nowej formy ekstremizmu. Stąd wszystkie eseje wyposażone są w liczne odwołania do dzieł kultury: filmu – zarówno ambitnego, jak i produkcji kultury popularnej, muzyki, opery, teatru czy, oczywiście, literatury. Nie mogło zatem zabraknąć odwołań do dzieł Camusa, Dostojewskiego, Szekspira, Flauberta, Tołstoja, Gombrowicza – żeby wymienić tylko kilka nielicznych, lecz jakże niezbędnych śladów współczesnej samoświadomości. A jakie właściwie tematy porusza Robert Piłat w tak szacownym gronie? Lapidarnie można stwierdzić, iż w książce znajdziemy jedne z najważniejszych fenomenów ludzkiego bycia, takie jak problem wstydu, przebaczenia, przyjaźni, nieuchronności czy chociażby naczelny temat ostatnich lat, czyli kwestię jedzenia mięsa. Faktycznie jest tego sporo – jak na mój smak niestety zbyt dużo. Przez nadmierne zagęszczenie omawianych tematów niektóre zagadnienia wytracają swój potencjał. Lecz równie dobrze można tę krytykę uznać za pochopną, bowiem zwięzłe w formie i treści ujęcie tematów koresponduje nie tylko z całym zamysłem publikacji, lecz przede wszystkim wskazuje na popularyzatorski charakter wywodu. To prawda, jednakże nie sposób nie odnieść wrażenia, iż niektórym tematom warto by poświęcić więcej treści, a część z nich mogłaby pojawić się niejako „przy okazji”, nie stanowiąc osobnych zagadnień. Dobrym przykładem jest rozdział poświęcony szczęściu – zamknięty w niespełna dziesięciu stronach, chociaż z racji popularności tego terminu sprawa zasługiwałaby w mojej opinii na więcej uwagi.

Czego tej książce brakuje? Oczywiście, skoro pojawiła się tematyka wegetarianizmu, a idea była taka, aby poruszane zagadnienia dotykały bezpośrednio codzienności, to razi wielka pustka po nieopisanym krytycznie władztwie algorytmów, ucyfrowionym charakterze późnonowoczesnego społeczeństwa spektaklu czy chociażby brak wątku podróży, które tak ochoczo szturmują wyobraźnie bogatych społeczeństw. A przecież ten temat, stający się nowym-starym stylem życia, niemal na równi z wielką falą mody na wegetarianizm zagęszcza obecnie masom senne obrazy pod powiekami. Może w kolejnym pakiecie esejów znaleźlibyśmy i te zagadnienia? Wbrew pozorom sztuka podróży nie jest czymś banalnym, a sama jakość zwiedzania miejsc również może stać się doniosłym tematem na niejedną poważną rozmową filozoficzną, jeśli nie na książkę. Niemniej polecam publikację „O rozsądku i jego szaleństwach” szczególnie osobom, które pragną spotkać się z dojrzałą, pełną europejskiego obycia refleksją, a dla których akademicki żargon wysoko wyspecjalizowanych problemów epistemologiczno-ontologicznych nie jest – mówiąc delikatnie – zajmujący. Autor podąża za Montaigne’em, ale nie kopiuje rozproszonej strategii wielkiego filozofa i nie rezygnuje z własnych konkluzji, wskazując każdorazowo na ich teoretyczne ograniczenia i konsekwencje. Dla kogoś pragnącego wejść w świat filozofii praca ta z pewnością będzie bardzo dobrym wprowadzeniem.
Robert Piłat: „O rozsądku i jego szaleństwach”. Wydawnictwo Naukowe PWN. Warszawa 2019.