ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 marca 5 (389) / 2020

Patryk Szaj,

'ETYKA WEGETARIANIZMU' TO ZA MAŁO (MICHAEL HUEMER: 'POROZMAWIAJMY O JEDZENIU ZWIERZĄT. ETYKA WEGETARIANIZMU')

A A A
Piszę ten tekst jako weganin i osoba, która z radością wita wszelkie inicjatywy nagłaśniające krzywdę zwierząt pozaludzkich i przekonujące, że nie jest ona czymś koniecznym, zaś „społeczeństwo bez mięsa”, by nawiązać do jednej z książek podejmujących ten temat (Urbański 2016), byłoby lepsze dla wszystkich: zarówno dla ludzi, jak i dla nie-ludzi. To kwestia mojego światopoglądu i wrażliwości ale także postawa wynikająca z niepodważalnych danych empirycznych, zrozumienia różnicy między przemocą jednostkową a przemocą strukturalną oraz poznania mechanizmów działania systemu ekonomicznego, który – ujmując rzecz najogólniej – nagradza ukrywanie „rzeczywistego kosztu taniego mięsa” (Lymbery, Oakeshott 2015).

Wspominam o tym z dwóch powodów. Po pierwsze – by uczciwie przyznać, że mój odbiór książki Michaela Huemera „Porozmawiajmy o jedzeniu zwierząt. Etyka wegetarianizmu” naznaczony jest nieuchronnym efektem potwierdzenia (czy jednak gdybym jadł mięso, nie byłbym narażony na analogiczny błąd poznawczy, czyli na efekt status quo związany ze społeczną normalizacją i naturalizacją mięsożerności?). Po drugie – dlatego że podobnie jak autor zastanawiam się, jak „przyspieszyć proces przechodzenia na weganizm przez inne osoby” (s. 17). I choć we wstępie do książki Huemer deklaruje: „[celem, jaki mi przyświeca, jest] dotarcie do znacznie szerszego, a przynajmniej innego kręgu odbiorców, niż ten, do którego udało się dotrzeć moim poprzednikom” (s. 18), nie wiem, czy cel ten uda się osiągnąć. „Porozmawiajmy o jedzeniu zwierząt” zostało wprawdzie bardzo dobrze napisane (i przetłumaczone przez Włodzimierza Gogłozę) i czyta się ten tom naprawdę przyjemnie (o ile epitetem „przyjemne” można określić odczucia towarzyszące lekturze takiego na przykład zdania: „Ludzie zabijają na całym świecie około siedemdziesięciu czterech miliardów zwierząt rocznie” [s. 34]), mimo to nie umiem powstrzymać się przed stwierdzeniem, że tak naprawdę niewiele on zmienia: nie uzupełnia naszej wiedzy i nie zaopatruje w dodatkowe argumenty moralne na rzecz wegetarianizmu, co więcej – dałoby się zarzucić mu całkiem istotne pominięcia.

Najpierw słówko o tym, „jak to jest zrobione”. Huemer stosuje bowiem bardzo obiecujący zabieg – „Porozmawiajmy o jedzeniu zwierząt” (org. „Dialogues on Ethical Vegetarianism”) to, zgodnie z tytułem, dialog filozoficzny prowadzony między dwoma studentami, M i W, za których inicjałami, co nietrudno rozszyfrować, kryją się Mięsożerca i Weganin. Z grubsza rzecz ujmując, na przestrzeni czterech rozmów bohaterowie książki rozważają większość najważniejszych argumentów za wegetarianizmem i przeciw niemu.

Początkowo M jest oczywiście bardzo sceptyczny wobec preferencji żywieniowych W i przytacza wszystkie stereotypowe „mądrości”, z którymi każda weganka i każdy weganin z pewnością niejednokrotnie się spotkali (Adolf Hitler też był wegetarianinem; tylko ludzie są inteligentnymi zwierzętami, więc tylko wobec nich posiadamy zobowiązania moralne; życie ludzkie jest ważniejsze niż życie innych zwierząt; nie jestem odpowiedzialny za zło chowu przemysłowego; ograniczenie spożywania mięsa zmniejszyłoby liczbę zwierząt, a przecież lepiej żyć na niskim poziomie, niż nie żyć wcale, i tak dalej). W coraz skuteczniej przekonuje jednak M, że aby bronić spożywania mięsa, przyjmuje on szereg wątpliwych (etycznie, ontologicznie, naukowo), pozornie intuicyjnych, a w istocie całkiem arbitralnych założeń, których prawdziwości nie potrafi udowodnić. I tak rozmowa stopniowo zmierza w nieco innym kierunku: zgadzając się z grubsza, że wegetarianizm jest wiarygodnym stanowiskiem etycznym, rozmówcy zaczynają się kłócić o to, czy da się pozyskiwać mięso w sposób humanitarny, czy utylitaryzm stanowi najbardziej przekonującą doktrynę etyczną, czy zwierzęta mają duszę, czy Biblia uzasadnia jedzenie mięsa, czy uprawnione jest stosowanie określenia „tortury” w odniesieniu do ludzkich praktyk obchodzenia się z innymi zwierzętami, czy chów przemysłowy stanowi największy problem współczesnego świata, czy wegetarianie są hipokrytami, czy rezygnacja z mięsa nie jest zbyt trudna, i tak dalej.

Jak widać, pod pretekstem rozmowy dwóch znajomych Huemer proponuje nam po prostu przegląd i podsumowanie najważniejszych argumentów etycznych na rzecz wegetarianizmu. Tym, których nie trzeba już przekonywać, daje przy okazji do ręki swoiste „półprodukty refutacyjne” – jeśli do tej pory nie wiedziałaś, jak odpowiedzieć na zarzut mięsożercy, że bardziej troszczysz się o los zwierząt niż ludzi, znajdziesz w tej książce co najmniej kilka wyjaśnień, dlaczego to nie ty powinnaś się wstydzić. Jedną z podstawowych zalet „Porozmawiajmy o jedzeniu zwierząt” jest przy tym wymykanie się wszelkim oskarżeniom o moralny absolutyzm. Huemer często pokazuje, że wegetarianizm nie stanowi wyboru typu „wszystko albo nic”, że każdy z nas do pewnego stopnia pozostaje szowinistą gatunkowym, że nigdy w pełni nie wyzbędziemy się przemocy, ale też, że wszystko to nie przekreśla bynajmniej naszych wysiłków. „Nie jesteś zobligowany, by naprawiać wszelką niesprawiedliwość na świecie, ale jesteś zobowiązany do tego, by nie stać się jej częścią” (s. 65-66) – to chyba najważniejsza lekcja, jaką można wyciągnąć z tego tomu.

Na tym jednak zalety „Porozmawiajmy o jedzeniu zwierząt” raczej się kończą. Po przeczytaniu tej króciutkiej książki (nie licząc wstępu, przedmowy Petera Singera, napisanego przez tłumacza posłowia i bibliografii – zaledwie niecałe 130 stron) nie mogę wyzbyć się wrażenia, że właśnie prześliznąłem się po powierzchni debaty na temat wegetarianizmu, nie wnikając zbyt głęboko w jej niuanse i meandry. M i W dość beztrosko kroczą od argumentu do argumentu, zachowując się tak, jakby rozstrzygnęli kwestie, o których zaledwie napomknęli (przy czym „winę” ponosi tu przede wszystkim W, gdyż – nie oszukujmy się – tak naprawdę to on jest jedynym protagonistą książki Huemera, „skierowującym” M na właściwe tory). Dlatego zarówno blurb Marty Dymek, w którym możemy przeczytać, że „to pierwsza tego rodzaju książka – zbierająca wszystkie wątpliwości na temat wegetarianizmu i swobodnie korzystająca z dorobku filozofii w rozprawianiu się z nimi, a przede wszystkim poruszająca się w sferze intelektualnej, a nie emocjonalnej”, jak i zdanie Singera, który stwierdza „W przyszłości, gdy ludzie będą mnie pytali, dlaczego nie jem mięsa, będę im mówił, by przeczytali tę książkę” (s. 11), wydają mi się sformułowane grubo na wyrost.

Mam z tomem Huemera jeszcze kilka problemów. Zacznijmy od takiego: być może czytelnik/czytelniczka tego tekstu zdążył/a już zauważyć, że dość swobodnie posługuję się w nim rzeczownikami „wegetarianizm” i „weganizm”. Czynię tak dlatego, że właściwie nie wiem, za czym optuje „Porozmawiajmy o jedzeniu zwierząt”. Wprawdzie zarówno sam autor, jak i W deklarują, że są weganami, jednak tytuł książki i treść dialogów przechylają szalę na rzecz wegetarianizmu. Nie licząc kilku drobnych wyjątków, W właściwie nie poświęca większej uwagi ani różnicy między wegetarianizmem a weganizmem, ani okrucieństwu przemysłu mlecznego, który pod wieloma względami jest bardziej odrażający moralnie niż przemysł mięsny. Dziwi to tym bardziej, że jeden z głównych argumentów W na rzecz wegetarianizmu brzmi tak: „jest czymś złym, gdy świadomie zadajemy innym wiele bólu i cierpienia tylko po to, by samemu odnieść stosunkowo niewielką korzyść” (s. 27). W kładzie jednocześnie nacisk na pozostawanie w zgodzie z własną wiedzą i intuicją moralną: gdy istnieje choć cień szansy, że dana istota niepotrzebnie cierpi na skutek moich działań, powinienem zrobić wszystko, co możliwe, by się ich wystrzec. Jeśli teza ta jest prawdziwa w stosunku do jedzenia mięsa, to jest, by tak rzec, znacznie bardziej prawdziwa w odniesieniu do spożywania produktów mlecznych. Konsekwentnie poprowadzone, „Porozmawiajmy o jedzeniu zwierząt” powinno więc mieć podtytuł „Etyka weganizmu”, i powinno poświęć temu zagadnieniu znacznie więcej uwagi.

Dalej: próbując przekonać M do swoich racji, W nawet słowem nie wspomina o kosztach środowiskowych produkcji mięsa, w tym o jej zasadniczym wpływie na postępującą katastrofę klimatyczną. Nie od dziś wiadomo, ile wody zużywa produkcja 1 kg wołowiny, jak bardzo odchody zwierząt upchniętych dziesiątkami tysięcy na bardzo niewielkim obszarze zanieczyszczają lokalne ekosystemy, ile gazów cieplarnianych dokłada przemysłowa hodowla do piekarnika, w jaki zmienia się ziemska atmosfera. Oczywiście, można by machnąć na to ręką – w końcu Huemer napisał książkę o etyce, a nie o ekonomii, ekologii czy polityce. Jeśli jednak komuś wydaje się, że rozważania moralne można oddzielić od tych dziedzin, to, cóż, zazdroszczę dobrego samopoczucia. Co więcej, „uzupełnienie” dylematów etycznych o powyższe kwestie dałoby wegetarianom czy weganom dodatkowy argument w dyskusji z mięsożercami: jeśli kogoś nie porusza cierpienie istot innych niż ludzie, może poruszy go jego własny los. Krótko mówiąc, byłby to argument stwierdzający za Dariuszem Gzyrą (2018: 192), że szowinizm gatunkowy szkodzi również samym szowinistom.

Czymś, co nie wybrzmiewa w tej książce dostatecznie wyraźnie, jest moim zdaniem także kwestia różnicy ontologicznej pomiędzy człowiekiem a innymi zwierzętami, która przekłada się na następujący problem: czy posiadam zobowiązania moralne jedynie wobec innych ludzi, czy także wobec innych innych niż ludzie? Z pozoru M i W dyskutują właśnie o tym, a jednak ani razu nie adresują tego problemu explicite. Tymczasem jest on kluczowy, gdyż pytanie w rodzaju: „czy powinienem wspierać coś, co powoduje olbrzymi ból i cierpienie, a co przynosi mi jedynie niewielkie korzyści?” (s. 134), w odniesieniu do zwierząt pozaludzkich może sobie zadać jedynie ktoś, kto przynajmniej symbolicznie podważył istnienie owej różnicy ontologicznej. Inaczej mówiąc: ktoś, dla kogo nie jest ona czymś naturalnym, ale wynikiem pracy dialektycznej maszyny antropologicznej, przeciwstawiającej „ludzkość” –„zwierzęcości”. „Porozmawiajmy o jedzeniu zwierząt” odnosi się do tych kwestii jedynie mgliście i z pewnością zbyt powierzchownie.

Dla kogo została więc napisana książka Huemera? Osoby, które przeczytały już kilka tomów o etyce międzygatunkowej czy obejrzały kilka filmów o losie tzw. zwierząt hodowlanych, raczej nie znajdą w niej wiele nowego. Być może najlepiej przysłuży się ona początkującym weg(etari)anom, utwierdzając ich w przekonaniu, że rezygnacja z jedzenia mięsa czy produktów odzwierzęcych była dobrą decyzją. Czy jednak autorowi rzeczywiście uda się pozyskać dla swych racji szerokie grono odbiorców? Czy dotrze on do zatwardziałych mięsożerców, skłaniając ich choćby do przemyślenia ich postaw? Nie sądzę. Uważam, że jego książka ma co najwyżej szansę przekonać już po części przekonanych, czyli osoby tak czy owak skłaniające się ku wegetarianizmowi i szukające dobrej zachęty do wykonania tego kroku. Resztę raczej odrzuci maniera W, który nawet mnie momentami wydawał się przemądrzały, nie tylko odpierając każde zająknięcie M doskonale przemyślanymi argumentami, nie tylko wytykając mu błędy poznawcze w rodzaju społecznego dowodu słuszności czy heurystyki afektu, ale także prowadząc go niemal za rękę do „właściwych” konkluzji na temat moralnej niedopuszczalności jedzenia mięsa. Oczywiście, skoro mamy do czynienia z dialogiem filozoficznym, da się tę postawę wytłumaczyć jako iście sokratejską majeutykę – wiadomo jednak, jak skończył Sokrates.

Podsumowując: „Porozmawiajmy o jedzeniu zwierząt” ma pewien potencjał, który nie został w pełni zrealizowany, głównie dlatego, że oba człony podtytułu tomu – zarówno „etyka”, jak i „wegetarianizm” – to po prostu za mało, jeśli marzy nam się stworzenie sprawiedliwszego świata. Żeby oddać sprawiedliwość publikacji jako całości, warto jeszcze zwrócić uwagę na napisane przez tłumacza książki Włodzimierza Gogłozę pragmatyczne, wartościowe posłowie obfitujące w cenne dla początkującego weganina informacje, skąd czerpać przepisy na dania bezmięsne, jakie inicjatywy i organizacje najlepiej wspierać i jak samemu stać się aktywistą na rzecz zwierząt pozaludzkich. Dużą wartość poznawczą ma także zamieszczona na końcu tomu bibliografia opisowa, odsyłająca do kilkudziesięciu pozycji rozwijających kwestie poruszone w „Porozmawiajmy o jedzeniu zwierząt”.

LITERATURA:

Gzyra D.: „Dziękuję za świńskie oczy. Jak krzywdzimy zwierzęta”. Warszawa 2018.

Lymbery P., Oakeshott E.: „Farmagedon. Rzeczywisty koszt taniego mięsa”. Przeł. R. Oślizło. Białystok 2015.

Urbański J.: „Społeczeństwo bez mięsa. Socjologiczne i ekonomiczne uwarunkowania wegetarianizmu”. Poznań 2016.
Michael Huemer: „Porozmawiajmy o jedzeniu zwierząt. Etyka wegetarianizmu”. Przeł. Włodzimierz Gogłoza. Wydawnictwo Naukowe PWN. Warszawa 2020.