ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (85) / 2007

Anna Katarzyna Dycha,

KASIA NOSOWSKA

A A A
„UniSexBlues”. QL Music, 2007.
Po siedmiu latach jest wreszcie nowa płyta Kasi Nosowskiej. Wokalistka zmieniła producenta, dalej jednak potrafi pisać i śpiewać o tym, co jest dla niej najważniejsze.

Do współpracy zaprosiła Marcina Macuka – klawiszowca Pogodno. Słychać to od razu w muzyce: lekkiej, z porcją humoru i wrażeniem ogromnej spontaniczności. Ponadto płyta kipi gatunkową różnorodnością.

Niech nikogo nie zmyli „Era retuszera”. Punkowa, przy czym buntownicze są nie tylko wokal i tekst (trochę przypominający wiejską przyśpiewkę), ale również muzyka. Na płycie króluje udany pop w różnych odmianach (z odrobiną funka w „Grand Prix”, rozbujane „Makro” i „Nerwy...” z fragmentem disco), który przeplata się z nastrojowymi balladami pełnymi smyków oraz innych żywych instrumentów. A to zabrzmi rzewny akordeon w „Kasitet romans” (z tekstem Budynia, notabene wokalisty Pogodna), a to gitara akustyczna w „Karatetyce” (o tym, że kobieta silna jest i przetrwa wszystko).

Choć elektroniki jest tu dużo mniej niż w poprzednich pozaheyowych dokonaniach wokalistki, to udane beaty znajdziemy wielokrotnie, choćby w lekko psychodelicznej interpretacji wiersza Emily Dickinson „My faith is stronger than the hills” czy „Odrobinie komfortu” z adapterami.

Na tym jednak nie koniec. Nosowska nie byłaby sobą, gdyby nie zafundowała słuchaczom (a może i sobie?) niespodzianek z prawdziwego zdarzenia. Największą jest „Metempsycho”, w którym śpiewa ponoć głosem „dziecka kosmity”. Wtórują jej japońskie wokalizy, coś mamrocze syn Macuka seniora, a wszystko zanurzone jest w lekko bitowym sosie. Rewelacja. Nosowska zaskakuje też stylowym bluesem w tytułowej piosence, w której na pianinie gra Soyka. Ponadto pozwala sobie na melancholię, z którą bardzo jej do twarzy, nie tracąc przy tym przebojowości.

Co najważniejsze, eklektyzm tej płyty nie powoduje jej rozpadu na mniejsze fragmenty. Przysłużyły się temu przewrotne, zawsze nieprzewidywalne teksty Nosowskiej („w kubkach na smak smaku brak” czy „wyda się ta sprawa z wydawaniem”), które spinają tą muzyczną karuzelę. Ujęła mnie też warstwa graficzna wydawnictwa: forma dziecięcej książeczki z grubymi, tekturowymi kartkami, by łatwiej było je przewracać. Brawo dla mądrych decyzji muzyczno-personalnych Nosowskiej. I dla jej talentu, który objawia się w tak różnych formach.