ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (391) / 2020

Barbara Orzeł,

FREUD JEDNAK MIAŁ RACJĘ (SETH STEPHENS-DAVIDOWITZ: 'WSZYSCY KŁAMIĄ. BIG DATA, NOWE DANE I WSZYSTKO, CO INTERNET MOŻE NAM POWIEDZIEĆ O TYM, KIM NAPRAWDĘ JESTEŚMY')

A A A
Wyobraźmy sobie jak cudowny byłby świat, gdyby wszyscy ludzie mówili prawdę. O kłamstwie napisano już całkiem sporo książek, w dużej mierze psychologicznych, nakręcono również w 2009 roku komedię pod znamiennym tytułem „Było sobie kłamstwo” (reż. R. Gervais, M. Robinson). Refleksje Setha Stephensa-Davidowitza będą dotyczyć zarówno tego, co siedzi nam w głowach, jak i cyfrowych śladów, które zostawiamy w internecie (przy czym jesteśmy absolutnie prawdomówni). Będzie to zatem opowieść o kłamstwie – offline i (bezwzględnej) szczerości – online.

Tytułowe aspekty procesu mijania się z prawdą w sieci (zapośredniczone przez mechanizmy wyszukiwania informacji) zostały opisane na niemal 400 stronach publikacji. Przedmowy dla ośmiu rozdziałów skupionych w trzech częściach udzielił Steven Pinker (znany chociażby z głośnej pracy „Jak działa umysł”). Badacz zachęca: „Ta książka opisuje zupełnie nowy sposób badania ludzkiego umysłu. Big data, wielki zbiór danych zbudowany na podstawie wyszukiwań internetowych i innych działań online, to wprawdzie nie cerebroskop, ale Seth Stephens-Davidowitz dowodzi, że takie zbiory danych pozwalają nam zajrzeć w głąb ludzkiej duszy głębiej niż kiedykolwiek” (s. 8). Zostawiając wszędzie, gdzie się da, ogromne ilości „cyfrowych śladów”, przekazujemy badaczom solidną porcję materiału do analizy (jednak jak głęboka jest ludzka dusza czy „matriksowa” „królicza nora”, tego pewnie nie dowie się nikt). W „Zarysie rewolucji” czytamy o czymś bardzo ważnym z perspektywy badań nad big data: „(…) szukanie informacji samo jest informacją. To, kiedy i gdzie ludzie poszukują różnych rzeczy, faktów, cytatów, dowcipów, miejsc, osób lub pomocy, może, jak się okazuje, powiedzieć nam znacznie więcej, niż większość z nas przypuszcza, o tym, co naprawdę myślimy i robimy oraz czego naprawdę pragniemy i się boimy” (s. 14-15). Ten sposób myślenia jest poniekąd „rdzeniem” rozważań prowadzonych w książce. W dalszej perspektywie będziemy mieć do czynienia właśnie ze sposobami zbierania i obróbki danych (najczęściej nieświadomie) pozostawionymi przez użytkowników. To wszystko zaś osadzone w solidnym kontekście (w dużej mierze) „amerykańskiego” internetu (ale nie tylko). Należy zauważyć w tym miejscu, że niezbędna egzemplifikacja może czasem przytłaczać czytelnika, ale tak to już jest z „obcym” kontekstem.

Analityk bardzo przekonująco broni swojej metodologii i wniosków płynących z badań („Dzięki teleskopowi przekonaliśmy się, że na nocnym niebie widać znacznie więcej, niż sądzimy. A nowe, cyfrowe dane pokazują dzisiaj, że współczesne społeczeństwo nie jest takie, jakim się nam wydaje. Internet może okazać się mikroskopem lub teleskopem naszych czasów – pozwala bowiem dokonywać ważnych, a nawet przełomowych odkryć” [s. 30]). Wydawało się, że Donald Trump nie był ulubionym kandydatem większości Amerykanów w poprzednich wyborach prezydenckich, jednak „wyszukiwania” pokazały swoje (i przełożyły się na jego ostateczne zwycięstwo). Widzimy więc, że te „ślady” pozostawione przez użytkowników są niczym „wirtualna spowiedź”. Ludzie zadają wyszukiwarkom Google czy PornHub najdziwniejsze i najbardziej niespotykane pytania, których z pewnością nie ujawniliby przez najbliższą rodziną czy przyjaciółmi (zatem, jak głosi tytuł książki, „wszyscy kłamią”). „Dr Google” jako e-lekarz również nasłuchał się wielu najbardziej intymnych czy obrzydliwych problemów. Wracając jednak do etykietki „porno”: Freud jednak się nie mylił – wyszukiwarki treści pornograficznych są w dużej mierze potwierdzeniem jego teorii (o czym również rozpisuje się Stephens-Davidowitz).

Ciekawą częścią książki jest rozdział trzeci „Dane przeobrażone”. Te „nowe dane umożliwiają nam poznanie pewnych istniejących już od dawna norm, o których na ogół nie mieliśmy pojęcia. Mężczyźni i kobiety zawsze mówili niejako różnymi językami, ale przez setki tysięcy lat materiały źródłowe na ten temat znikały z chwilą rozpłynięcia się fal dźwiękowych w przestrzeni” (s. 108). Lekturę książki niewątpliwie wzbogacają „chmury słów”, wywołane przez autora. Na podstawie wyszukiwań możliwe jest przewidywanie trendów czy cen (casus sprzedawcy win). Można by zaryzykować stwierdzenie, że z sieci da się wyciągnąć i zaprogramować prawie wszystko.

„Cyfrowe serum prawdy” (czyli rozdział czwarty) to swoista kwintesencja „Wszyscy kłamią”: „Znacznie częściej szukamy na przykład hasła »porno« niż »prognoza pogody«” (s. 139). Niech więc nie zdziwi czytelnika, że pewną część rozważań badacza zajmuje właśnie seks (kolejnym tematem są „nienawiść i uprzedzenia”). Z dużą ciekawością przeczytałam „laboratoryjny” rozdział szósty (szczególnie interesujące była analiza wykorzystania „testów A/B” w kampanii Baracka Obamy). W zakończeniu autor prowokacyjnie pyta, „ilu ludzi czyta książki do końca?”. Tam dowiadujemy się, że inspiracją do napisania „Wszyscy kłamią” była książka (i tu spoiler) Stevena Levitta „Freakonomia”: „Ośmielę się nawet powiedzieć, że można traktować moją książkę jako następczynię »Freakonomii«” (s. 338) (no i wszystko jasne). Na marginesie: nie pytajcie, gdzie ocena części piątej i siódmej – trochę przeciążyła mnie wszechobecna „amerykańskość”, choć zaznaczam, że nie wszystkich musi).

Wspólnie z autorem możemy zastanawiać się, dokąd poprowadzi nas analiza „śladów” pozostawionych w sieci, bo książka, niewątpliwie, otwiera nas na metody recepcji i badania big data. To pozycja bardzo ciekawa, godna polecenia i nawet jeśli temat nie zajmuje kogoś profesjonalnie, każdemu z nas przyda się „świadomość” pewnych procesów, które współtworzymy w internecie.
Seth Stephens-Davidowitz: „Wszyscy kłamią. Big data, nowe dane i wszystko, co internet może nam powiedzieć o tym, kim naprawdę jesteśmy”. Przeł. Maciej Świerkocki. Wydawnictwo Literackie. Kraków 2019.