ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 maja 9 (393) / 2020

Natalia Grabka-Lubojańska,

POWRÓT ANNIE (CASTLE ROCK - SEZON 2.)

A A A
Nie sposób nadążyć za produkcjami opartymi na prozie Stephena Kinga. Pisarz ma już na swoim koncie – zawierzając twórcom serwisu filmweb.pl, bo mało kto podejmuje się zliczania – około 170 produkcji zrealizowanych na podstawie jego książek: filmów, seriali i miniseriali. W samym tylko 2020 roku ma powstać sześć. Co ciekawe, po „wysypie” aż czterech premier filmowych opartych na prozie Kinga w 2019 roku, rok 2020 ma (czy może raczej miał?) należeć do (4) seriali i (2) miniseriali. Ten niezwykły w historii kingowskiego kina ewenement może mieć wiele wspólnego z wyjątkowym sukcesem serialu „Castle Rock” od Hulu, dostępnego dla polskich widzów w HBO GO (1. sezon od 26 sierpnia 2018, 2. sezon od 13 grudnia 2019).

Powszechnie wiadomo, że jakość kina inspirowanego twórczością Mistrza Grozy to istny rollercoaster. Ostatnie tytuły nie cieszą się dobrą sławą. „To. Rozdział 2”, „Smętarz dla zwierzaków” czy „W wysokiej trawie” raczej zawodzą i prowokują do krytyki, niż imponują. W miarę bez większego szwanku, ale i bez zachwytów po starciu z publicznością wyszedł „Doktor Sen”. Inaczej wygląda jednak sytuacja „Castle Rock”, które już na etapie promocji wydawało się fenomenem. Serial nie jest bowiem zwyczajną adaptacją konkretnego tytułu Kinga, a patchworkiem tego, co na temat samego miasteczka Castle Rock wiemy, i tego, co jeszcze moglibyśmy wymyśleć w duchu – oczywiście – kingowskim. Produkcja m.in. Stephena Kinga i J.J. Abramsa daje zatem widzom, a przede wszystkim fanom pisarza to, na co, można by rzec, od dawna czekali, nawet jeśli nieświadomie. „Homer amerykańskich miasteczek” (jak nazywa Kinga Robert Ziębiński, autor popularnonaukowej książki „Stephen King. Instrukcja obsługi” [Ziębiński 2019: 518]) przez lata stworzył własną historię i topografię Castle Rock – dziś jednego z najpopularniejszych literackich prowincjonalnych miasteczek, powieściowego „Twin Peaks”, inspirowanego rodzinną miejscowością samego autora, leżącą w stanie Maine, a także miejscowościami z prozy Lovecrafta.

Wszystko zaczęło się w 1979 roku, kiedy ukazała się „Martwa Strefa” i opowieść o seryjnym mordercy Franku Dodzie grasującym w miasteczku Castle Rock. Była to pierwsza wzmianka w literaturze na temat miasteczka, którego nazwę pisarz zaczerpnął z powieści Williama Goldinga „Władca Much”. U brytyjskiego autora Castle Rock jest górą, na której znajduje się baza grupki agresywnych chłopców, a więc i – jak trafnie formułuje Ziębiński: „niemym świadkiem okrucieństwa, do którego zdolne są dzieci” (Ziębiński 2019: 521). Początki kingowskiego miasteczka potwierdzają zatem słowa zwiastujące pierwszy sezon serialu o Castle Rock – „mieście pamiętającym wiele grzechów”.

Od pierwszej publikacji „Martwej Strefy” czytelnicy wielokrotnie mogli/mogą powracać do miasteczka Castle Rock. Nie tylko jest ono bowiem miejscem akcji wielu powieści, takich jak „Pudełko z Guzikami Gwendy”, „Cujo”, „Sklepik z marzeniami”, „Uniesienie” czy minipowieści „Ciało”, ale wzmianki o nim jako elemencie topografii kingowskiego uniwersum pojawiają się również w innych tytułach Mistrza. W efekcie szczególnie czytelnik, ale i uważny widz może odtworzyć konstruowaną przez Kinga przestrzeń obejmującą również to, co poza granicami najpopularniejszego miasteczka z bibliografii pisarza. Tym szlakiem podążają właśnie twórcy serialu, Sam Shaw i Dustin Thomason, dzięki którym odwiedzamy niejedno znajome nam miejsce – więzienie Shawshank, The Mellow Tiger Bar, miasteczko Salem i Dom Marstenów czy tory kolejowe, wzdłuż których wędrowaliśmy przecież wspólnie z bohaterami najpierw minipowieści „Ciało”, później filmu „Stań przy mnie”. Znajomym miejscom towarzyszą również znani bohaterowie, jak szeryf Pangborn, Ace Merrill czy Annie Wilkes, której w całości poświęcony jest właśnie drugi sezon. Poczucie oswojenia starego, (nie)dobrego Castle Rock pojawia się u widza także dzięki obsadzeniu przez twórców kingowskich aktorów i aktorek, choćby zaangażowaniu do produkcji Tima Robbinsa – nomen omen powracającego do więzienia Shawshank. Hołdem złożonym pierwszej ekranowej wersji Kinga jest natomiast zaproszenie do Castle Rock wspaniałej Sissy Spacek z „Carrie” Briana de Palmy, której występ w pierwszym sezonie wciąż jest jednym z największych atutów serialu.

Sukcesywne poszukiwania namnożonych w serialu easter eggów i łączenie poszczególnych elementów układanki to świetna i angażująca zabawa przywodząca na myśl kultowych już „Zagubionych” J.J. Abramsa, który z tajemniczej wyspy i odległej galaktyki z pomocą samego Stephena Kinga trafił tym razem do niesamowitego miasteczka (notabene w najbliższym czasie planuje również stworzyć serialowy spin-off filmu Stanleya Kubricka „Lśnienie”). Abrams wielokrotnie dał się poznać jako zaangażowany fan popkultury, który nie tyle w całości polega na gotowych wzorach, co raczej wyciąga z nich ekstrakt (odpowiedni nastrój, poszczególnych bohaterów czy ducha opowieści) i dobierając odpowiednie proporcje, na powrót – solidnie i precyzyjnie konstruuje znane mu światy, dopowiadając nowe historie. Dzieła Abramsa, i właśnie „Castle Rock” jest tego świetnym przykładem, stanowią zatem hołd oddany przede wszystkim wyobraźni i warsztatowi scenopisarskiemu popkulturowych Mistrzów.

To, co stanowi o sile „Castle Rock”, wydaje się właśnie zasługą producentów oraz twórców odpowiedzialnych za ostateczny kształt serialu. O ile pierwszy sezon został oparty na oryginalnej historii Henry’ego Divera, osadzonej w znanej ikonografii, o tyle nowa seria stanowi swego rodzaju wariacyjny prequel losów Annie Wilkes, bohaterki „Misery”, tworzący dość spójne uniwersum, w którym starzy bohaterowie Kinga spotykają się z nowymi i budują relacje, których konsekwencje – jak się okazuje – już znamy. Śledzenie tych związków i oczekiwanie na to, co nastąpi, jest właśnie najciekawsze w drugim sezonie, którego seans pod tym względem bardziej przypomina lekturę Kinga niż niejedna wierna adaptacja. To jak jeszcze nie opublikowana powieść samego Mistrza. Wreszcie jesteśmy w skonstruowanym przez niego świecie, który – co kluczowe – pozostaje nieprzewidywalny. W przypadku tradycyjnych ekranizacji to nie może mieć miejsca.

„Castle Rock” z drugiego sezonu zdecydowanie różni się od pierwszych 10 odcinków. Widać to już w jednej z sekwencji otwierających pierwszy epizod nowej serii, w którym poziom energii wyznacza rytm i natężenie pełnej nadziei ody do Nowego Jeruzalem „Let The River Run” (notabene oscarowego utworu z filmu „Pracująca dziewczyna” Mike’a Nicholsa). Dwie bohaterki z euforią wyśpiewują słowa piosenki, jak gdyby pragnęły mocą swoich przepon wypchnąć przekaz Carly Simon hen, wysoko, aż do gwiazd. Jedno z ujęć, przedstawiające panoramę skalistych, ośnieżonych gór, zielonych lasów i odległego horyzontu, przypomina epickie kino drogi czy niemalże sceny z animowanych produkcji spod znaku Disneya czy Pixara pod hasłem „ahoj, przygodo”. Euforyczny śpiew w umyśle widza przeobraża się jednak w paniczny krzyk, kiedy uświadamiamy sobie, że uroczą kobietą, fenomenalnie zagraną przez Lizzy Caplan, jest nie kto inny, jak Annie, tym razem podróżująca od stanu do stanu ze swoją podopieczną Joy, uciekając przed własną przeszłością i konsekwencjami swoich czynów.

Przyrodnicze pejzaże północno-wschodniej części Stanów migoczą na ekranie na zmianę z sekwencjami wykradającej szpitalne leki pielęgniarki Annie i zmieniających się tablic rejestracyjnych jej samochodu. Głośne, przyspieszające do granic możliwości słowa „Let The River Run” z łatwością kreślą w wyobraźni obraz wartkiego, żywiołowego strumienia rzeki, który trafnie ilustruje przecież osobowość głównej bohaterki. Z napięciem oczekujemy zatem momentu, w którym coś gwałtownie zburzy sielski nastrój i zamiast do cudownego Nowego Jeruzalem trafimy do kingowskiego Salem – a raczej na dobre w nim utkniemy. Na przejście od euforii do makabry nie musimy długo czekać – lada moment, kiedy tylko bohaterki mijają tablicę informacyjną z nazwą miejscowości „Castle Rock”, Annie traci panowanie nad kierownicą i wpada w poślizg. Bohaterki wychodzą z wypadku cało, ale i nie bez szwanku – zmuszone są bowiem pozostać w miasteczku. W rok czterechsetnego jubileuszu jego założenia. Bez niezbędnych do „normalnego” funkcjonowania leków psychotropowych Annie.

Gwałtowna zmiana nastroju już na samym początku z jednej strony stanowi oczywiście zagranie czysto konwencjonalne, z drugiej natomiast świetnie ilustruje nastrój tego sezonu, który jest nie tylko wielowątkowy, ale i niezwykle różnorodny pod względem gatunkowym. To zarówno horror, jak i thriller psychologiczny. Dramat rodzinny i serial z elementami coming of age. Obok wątku Annie Wilkes, którą choroba popycha do kolejnych zabójstw, oglądamy budzących się do życia po 400 latach członków pogańskiego bractwa Nowego Jeruzalem, którzy szukają ciała dla swojej prorokini Amity Lambert oraz oczekują na swojego Anioła. Historia sekty okazuje się zresztą wątkiem łączącym drugą serię z pierwszym sezonem. Anioł to bowiem nie kto inny, jak zamknięty w klatce, w bloku F więzienia Shawshank tajemniczy „Dzieciak” („The Kid”). Inicjatorem „odrodzenia” się Nowego Jeruzalem jest natomiast Ace, właściciel osiedla, gdzie zamieszkują Annie i Joy, oraz hal targowych wynajmowanych somalijskiej mniejszości, pierwsza ofiara protagonistki, nowy najemca Domu Marstenów oraz syn „małomiasteczkowego ojca chrzestnego” (jak „Popa” Merrilla niezwykle zgrabnie określa Mateusz Piesowicz w swojej recenzji dla „Serialowej”) (Piesowicz 2019) rewelacyjnie zagranego przez Tima Robbinsa.

Choć brzmi to jak mieszanka wybuchowa, zarówno realistyczne, jak i te fantastyczne wątki łączy wspólny motyw osierocenia, a szczególnie utraty matki. Annie traci swoją rodzicielkę w tragicznych okolicznościach, gdy ta próbuje targnąć się na życie swoje i swojej córki (z czego samej Annie udaje się uratować). Protagonistka „Misery” w wyniku serii niefortunnych zdarzeń sama staje się przyrodnią matką dla Joy – córki ojca Annie i jego nowej partnerki. Joy natomiast okazuje się odpowiednim materiałem na duszę pradawnej prorokini Nowego Jeruzalem Amity Lambert, nazywaną również „Matką” z powodu jej życiodajnej mocy, dzięki której w swojej osadzie zwalczyła suszę i głód. Ale własną matkę traci również rodzeństwo z Somalii – jak się później okazuje, w wyniku zbrojnej interwencji „Popa” Merrilla, który już jako wojenny weteran decyduje się adoptować Nadię i Abdiego, prawdopodobnie po to, by wyciszyć własne wyrzuty sumienia. Sam „Pop” Merrill, nieposiadający przecież własnych biologicznych dzieci, ksywę „Tatko” zawdzięcza również swym siostrzeńcom – Ace’owi i Chrisowi, których matka została zabita przez męża, także weterana, cierpiącego na Zespół Stresu Pourazowego. Utrata Matki to tutaj problem natury psychologicznej, ale dla bohaterów dążących do odrodzenia – swojego „wesołego miejsca” („The Laughing Place”) jak Annie, Nowego Jeruzalem, jak w przypadku sekty pod przewodnictwem Ace’a, czy wyemancypowanej samej siebie, jak Joy (zresztą w najbardziej uroczym odcinku serialu wyreżyserowanym przez Anne Sewitsky i przywołującym „Stań przy mnie” Roba Reinera) – motyw ten nabiera dodatkowego, mitycznego wymiaru.

W efekcie pobyt w Castle Rock nie tylko okazuje się pełen grozy, psychozy i niesamowitości, ale i prowokuje do refleksji nad prowincją – ta zaś uświadamia, jak ważne są w tym kontekście historia i zakorzenienie, jak nieustępliwa jest tradycja, nawet ta niechlubna, i z jaką łatwością w nasz umysł wkrada się nostalgia za tym, co było. Choć wydaje się, że w drugim sezonie wiele wątków zostało poprowadzonych do końca, a zaskakujące zakończenie wywołuje ciarki (i poziomem dorównuje finałowi „Ostrych przedmiotów”), w całej tej opowieści nie przestaje intrygować „Dzieciak” będący łącznikiem obydwu sezonów i wciąż nierozwiązaną zagadką. I kto wie, może zagadek i intryg przygotowanych przez twórców jest znacznie więcej, a kolejne sezony dowiodą, co łączy Stephena Kinga z „Zagubionymi”? Z pewnością warto się o tym przekonać, bez względu na to, czy jest się fanem prozy Kinga czy nie – nie ma to większego znaczenia, bo „Castle Rock” nie stanowi wyłącznie zlepka easter eggów, ale ma ambicję kontynuowania tego, co u Kinga najlepsze – w miarę ekranowych możliwości.

LITERATURA

Piesowicz M. [2019]: https://www.serialowa.pl/231198/castle-rock-sezon-2-serial-recenzja/.

Ziębiński R.: „Stephen King. Instrukcja obsługi”. Warszawa 2019.
„Castle Rock”. Reżyseria: Greg Yaitanes, Phil Abraham, Anne Sewitsky i in. Scenariusz: Sam Shaw, Dustin Thomason i in. Obsada: Lizzy Caplan, Tim Robbins, Barkhad Abdi, Yusra Warsama. Stany Zjednoczone 2019.
Serial dostępny w serwisie HBO GO.