
WIERSZE
A
A
A
***
kiedy mówili:
to będzie rok zmian-
nie spodziewali się jakich.
rok zamkniętej wiosny:
jezior i lasów.
rok miłości uwięzionej
w dwóch domach,
na trasie przelotowej.
dzisiaj sami nie wiemy,
co jeszcze przyjdzie
anulować.
***
mówisz, że z nieba
spadła ci
ta epidemia.
witasz ją sama, w niebieskich
rękawiczkach.
skoro możemy być chorzy-
wreszcie nie musimy
nigdzie wychodzić.
każdy poranek przynosi
nowe dane
o naszym stanie.
od dzisiaj mamy nawet zakaz
zbliżania się, choć jeszcze wczoraj,
nasze orgazmy i kroki,
śledziła wścibska sąsiadka
z bloku.
dziś powiadamia,
że przez okno widziano mnie,
jak źle wyrzucałem papier.
może, zamiast, dla naszego “dobra”,
zakładać monitoring-
w niebieskich rękawiczkach
lepiej wszystko spisać.
do życia, na ulice,
przywrócić martwe gatunki
zwierząt.
***
znowu źle chodzę.
znowu źle stąpam
po swojej podłodze.
na mieście mówią,
że chyba jestem
jakimś wojskowym.
nie zachowując ciszy-
skrzypię.
dźwięki starości budują moją
“domowość”.
tak bym to, prosze pani,
dla radia skomentował.
te nierówności pod czyimś sufitem,
na mojej podłodze.
może zainteresuje się tym
pan dzielnicowy?
dzieci z balkonu obok
puszczają mydlane bańki -
chciałbym się w nich pochować.
albo chociaż móc umrzeć
w ciszy.
własnego długopisu.
***
w czasie epidemii
jestem twoim największym
zagrożeniem.
codziennie rano wychodzę
z więzienia do więzienia.
jeszcze miewamy widzenia,
w niebieskich rękawiczkach.
kiedy byłem młodszy
w “dżumie” miałem grać
doktora rieux-
ale złamałem
palec.
pokazuję nim w gipsie,
że musi przecież dobrze
skończyć się
to wszystko.
***
niewidzialne pustoszy
miasta.
a może widzisz ją tam?
krew zwierząt płynącą w świat
z “mokrego targu” w wu-han?
od dwóch tygodni zalewa nas:
krzyk, pisk I płacz.
więzi w domach
paniczny strach.
umywamy ręce,
zajadając się mięsem.
kiedy mówili:
to będzie rok zmian-
nie spodziewali się jakich.
rok zamkniętej wiosny:
jezior i lasów.
rok miłości uwięzionej
w dwóch domach,
na trasie przelotowej.
dzisiaj sami nie wiemy,
co jeszcze przyjdzie
anulować.
***
mówisz, że z nieba
spadła ci
ta epidemia.
witasz ją sama, w niebieskich
rękawiczkach.
skoro możemy być chorzy-
wreszcie nie musimy
nigdzie wychodzić.
każdy poranek przynosi
nowe dane
o naszym stanie.
od dzisiaj mamy nawet zakaz
zbliżania się, choć jeszcze wczoraj,
nasze orgazmy i kroki,
śledziła wścibska sąsiadka
z bloku.
dziś powiadamia,
że przez okno widziano mnie,
jak źle wyrzucałem papier.
może, zamiast, dla naszego “dobra”,
zakładać monitoring-
w niebieskich rękawiczkach
lepiej wszystko spisać.
do życia, na ulice,
przywrócić martwe gatunki
zwierząt.
***
znowu źle chodzę.
znowu źle stąpam
po swojej podłodze.
na mieście mówią,
że chyba jestem
jakimś wojskowym.
nie zachowując ciszy-
skrzypię.
dźwięki starości budują moją
“domowość”.
tak bym to, prosze pani,
dla radia skomentował.
te nierówności pod czyimś sufitem,
na mojej podłodze.
może zainteresuje się tym
pan dzielnicowy?
dzieci z balkonu obok
puszczają mydlane bańki -
chciałbym się w nich pochować.
albo chociaż móc umrzeć
w ciszy.
własnego długopisu.
***
w czasie epidemii
jestem twoim największym
zagrożeniem.
codziennie rano wychodzę
z więzienia do więzienia.
jeszcze miewamy widzenia,
w niebieskich rękawiczkach.
kiedy byłem młodszy
w “dżumie” miałem grać
doktora rieux-
ale złamałem
palec.
pokazuję nim w gipsie,
że musi przecież dobrze
skończyć się
to wszystko.
***
niewidzialne pustoszy
miasta.
a może widzisz ją tam?
krew zwierząt płynącą w świat
z “mokrego targu” w wu-han?
od dwóch tygodni zalewa nas:
krzyk, pisk I płacz.
więzi w domach
paniczny strach.
umywamy ręce,
zajadając się mięsem.
Fot. R.Kaźmierczak
Zrealizowano dzięki wsparciu finansowemu: Samorzadu Województwa Slaskiego, Fundacji - Otwarty Kod Kultury | ![]() |
![]() |