ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 maja 9 (393) / 2020

Michał Trusewicz,

MIĘDZY JĘZYKOWYM LAPSUSEM A SOCZYSTYM KLAPSEM (ŁUCJA KUTTIG/ŁUKASZ KAŹMIERCZAK: 'AGRESTY')

A A A
Przechadzając się parę lat temu po przekrojowej wystawie „Usta Usta” międzynarodowego kolektywu artystycznego Slavs and Tatars, zwróciłem uwagę na kolorową, wyjętą z duchologicznych lunaparków, figurę-rzeźbę Hodży Nasreddina. Ten mędrzec z Anatolii, bohater wielu ironicznych facecji, dumnie siedział na grzbiecie małego osiołka, jego twarz była zwrócona tyłem do kierunku tego kampowego cwału. Piotr Policht, recenzując wystawę na łamach „Szumu”, zwrócił uwagę, że w tej rozrywkowej, popowej, wręcz jarmarcznej rzeźbie zawiera się specyficzne credo artystyczne tego kolektywu: pędzimy w stronę nowoczesności, lecz patrzymy na nią poprzez tkanie połączeń między językami przeszłości (Policht: 2017, 186). Na figurze filozofa można okrakiem usiąść, można także pobujać się, patrząc prosto w oczy Nasreddina. Wspominam o Slavs and Tatars nieprzypadkowo, gdyż teoria działań tej grupy opiera się na analizach języka, jego przemian, cielesnych hybrydyzacjach, w których odbija się cały segment językowych, kulturowych zależności od słownych interpelacji. Dlatego erotyczna, falliczna, lecz nie fallogocentryczna (patriarchalna), figura hodży jest taka ważna – każdy język, każdy obcy dyskurs, można „posiąść”, wchłonąć, przechwycić niczym w sytuacjonistycznym geście. W tych językowych translacjach, transliteracjach, w których akcentuje się przede wszystkim subwersywny wymiar werbalizacji własnej podmiotowości, wyraża się przekonanie, że to słowne mechanizmy leksykalne ustanawiają normatywność jednostki jako określony podmiot męski, kobiecy, heteroseksualny, homoseksualny. Seksualne dosiadanie figury Nasreddina, tego ironicznego Anioła Historii Waltera Benjamina, ma w sobie wiele z performatywnej realizacji queerowej różNICy językowej i historycznej. Queerowy Angelus Novus już nie traktuje przyszłości jako makabrycznej konieczności, a raczej jako możliwość, potencjalność, procesualność.

Dlaczego zdecydowałem się na ten dość długi wstęp, omawiając tom „Agresty”? Jego autorstwo jest właśnie kolektywne – za tę książkę poetycką odpowiadają Łucja Kuttig oraz Łukasz Kaźmierczak. Ich poezja dosiada benjaminowskiego Anioła Historii, zarówno de-kodując przeszłość językowego obrazu świata, jak i de-montując tożsamościowe trakty przyszłości. Ich koncepcja opiera się na przekonaniu, że poetyckość, a ogólniej – jakiekolwiek językowe zapośredniczenie myśli – to przestrzeń otwartej różnicy, nie-doskonałej, omylnej, przypadkowej. Kuttig/Kaźmierczak traktują rozmaite poetyckie dykcje i teoretyczne dyskursy jako zróżnicowaną koalicję, która ex definitio odrzuca jednorodność, obiektywność i zrutynizowaną tożsamość. Tym samym poetyka „Agrestów” pozbawiona jest jakichkolwiek zakusów esencjalistycznych czy pretensji fundacjonistycznych. Twórczość Kuttig/Kaźmierczaka koncentruje się wokół ambiwalentnego rozproszenia podmiotowości – sprekaryzowany homo sacer patrzy prosto w oczy Anioła Historii, odrzucając każdy projekt totalistycznej narracji o świecie, seksualności i wrażliwości. „Agresty” to zbiór wierszy mocno ideksykalnych, czyli takich, których jednorazowa symboliczność i spontaniczne wyjęzyczenie jest zależne od konkretnego kontekstu, w którego zasięgu zostały one nadane. Towarzyszy temu ciągły ruch somatycznych, dyskursywnych, plastycznych, materialistycznych metafor, których chaotyczna przepustowość i nieharmonijna przejściowość pełni funkcję krytyki. Język „Agrestów” jest oporem, polityczną sprawczością, która wymyka się militarnym paradygmatom heroicznej poetyki, umoralniającej i uduchawiającej. Zaangażowanie jest bardzo konkretne, afektywne, jednocześnie krytyczne i afirmatywne, jednostkowe i mikrohistoryczne. Osobna dykcja (choć o potencjalnych inspiracjach i relacjach wspomnę później) „duetu” Kuttig/Kaźmierczak opiera się na dość schizofrenicznym dociążeniu językowym – „Agresty” dążą do jednoczesnej kumulacji (której przepływ i jakość są zarządzane przez ruch i afekt) oraz klarowności (tutaj mam na myśli chętne korzystanie z teorii naukowych, mocno technicznych, z żargonu matematycznego). „Agresty” to taka poezja, która jest pozbawiona pierwotnej przynależności do dialektycznego porządku. Mnogie (często i wrogie) dyskursy są przechwytywane, obelgi przeobrażają się w prowokacyjne komplementy – ciało podmiotu/podmiotki jest rozsadzane przez niespolaryzowaną statyczność i dynamikę, przez niekomplementarne interpelacje i reżimy norm. Dlatego śmiało można nazwać poezję tego „duetu” wyrazem przestrzeni afektywnej spółdzielczości i słownikowej możliwości.

W bardzo ciekawym wierszu „zakaz pauliego” (s. 10) Kuttig/Kaźmierczak pokazują, w jaki sposób bezmyślna neoliberalna racjonalność jest zależna od kapitalistycznej etyki, wymuszającej dwuwektorową gentryfikację przestrzeni miejskiej: „nadmiar mieszkań i wyludnienie prowincji europy/ skutkuje zakazem pauliego oraz promocjami bloków:/ niesparowane osoby noszą te same spiny o pracę/ dojazd do supermarketu z zagranicznym kapitałem”. Można zaobserwować, że „Agresty” refleksyjnie odświeżają myśl o nierozdzielności kapitalizmu, ekonomii, socjologii i urbanistyki, opowiadając o urzeczowionej i fałszywej świadomości przestrzennej, lecz ani przez moment Kuttig/Kaźmierczak nie decydują się na takie sfunkcjonalizowanie wiersza, by tworzył jakąś wspólnotę społeczną. Wielojęzyczność poetyki jest koalicyjna, lecz ten opór zawsze jest jednostkowy, prywatny, pozbawiony fantazmatu „mówienia za kogoś”. Takie przekonanie nie może dziwić, wszak mówimy tutaj o poezji prekariatu, ludzi pozbawionych reprezentacji, wymyślających ową reprezentację w sposób dowolny; rozpraszających reprezentację w wielu dykcjach i leksemach. W tym kontekście warto wspomnieć również o utworze „klasizm” (s. 17): „Martyna stwierdza z konsternacją: jak można mieć dwadzieścia pięć lat i nie mieć niczego poza tym”. Pojawiająca się figura Martyny, fantazmatu „brzydkiej teologii” neoliberalizmu, jest widmem regresji, zamaskowanej pod klasistowską maską progresu i indywidualnej modernizacji. Recenzję „Agrestów” piszę kilka tygodni po moich 25-tych urodzinach – widmo Martyny, która czci złotego cielca rynkowej racjonalności, zastępczej hipostazy dla jakiejkolwiek podmiotowości i świadomości, uderza tym bardziej. Kuttig/Kaźmierczak, decydując się na ten „martynowy” zwrot-parodię neoliberalnego dyskursu ideologicznego, pragną wyrazić niepokój, który płynie wprost z prawnie ustanowionej indywidualizacji lęku, związanym z ryzykiem zwolnienia, dochodem, brakiem socjalnej ochrony przed usunięciem z rynku pracy. „Dusza urynkowiona” Martyny-fantazmatu wije się w klasowych platformach, skacząc – niczym Super Mario Bros – po głowach prekariatu. Erotyczny wiersz „duchy fistaszków” (s. 25) można czytać również jako afektywny traktat zarówno o ekonomii libido, jak i libido ekonomii:

darwinizm polega na różnicy potencjałów jakoś przypadkiem

wysokie libido spotyka nie-możne poczucie braku w ten sposób

uzupełnia się ewolucja; trwa to trochę dłużej aniżeli zakłada

mechanizm dyfuzyjny osmozy czyli przysięga małżeńska

ponieważ tę entropię w międzyludzkich fazach porządkuje

tradycja i zmęczenie w dążeniu do własnego systemu wartości”

Seksualność zatem to nabrzmiały i wy-brzmiały odlew kapitalistycznej gospodarki; nic dziwnego – teoria pragnienia i popędu doskonale sprawdza się w psychoanalizie, której poddawany jest homo economicus. Niepokojące darwinizmy kojarzą się z semantyką neoliberalnej ideologii rynkowej predestynacji. Możemy być erotycznie i rynkowo zbędni, tymczasowi; możemy być jedynie nieudaną dygresją w opowieści o triumfie rozwoju, wolnej miłości i wolnego rynku. Sprekaryzowany podmiot jest także odseparowany od wspólnotowych świąt narodowych (to ważne zagadnienie z punktu widzenia kryzysu reprezentacji). W „przepisie na” (s. 32) odnajduje znamienne frazy: „w święto konstytucji ustanawiam nowe przepisy/o robieniu wszystkiego na ostatnią melatoninę/ halucynacjami po niej zawijam/ rzeczywistość jak zasłony okna (…)/ wstawanie zmierza ku upadkowi”. Jawna polityczność wiersza Kuttig/Kaźmierczaka jest jednocześnie wyrazem polityki spoza heroicznego paradygmatu narodowego – prekariusz/ka jest raczej „pomiotem”, abiektem, drżącym o życie poza granicami spolonizowanego i unarodowionego ludu. Scena z „przepisu na” przypomina mi dość ikoniczne zdjęcie Ady Zielińskiej „Independence Day” z 2018 roku: ciało sprekaryzowane odseparowane od marszu zwolenników „dumnej, niepodległej”. Choć poezja Kuttig/Kaźmierczaka nieustannie przekłuwa pleromę wspólnot i grup społecznych, to trudno jednoznacznie zdefiniować heimat koalicji jednostek egzystujących poza centrum nowoczesnej postpolityki i korsarskiej ekonomii. Wciąż perspektywa jest radykalnie prywatna, jak na zdjęciu Zielińskiej.

W klasycznych „Zapiskach o performatywnej teorii zgromadzeń” Judith Butler stawia tezę, że każda potencjalna prekarność ma charakter przede wszystkim materialistyczny – „bycie-poza-reprezentacją” odsłania siłę normalizujących praktyk, które odciskają desygnat na płciowości, seksualności i cielesności (Butler: 2016, 50-65). Dlatego drugim skrzydłem nekropolitycznego pegaza poezji Kuttig/Kaźmierczaka są wiersze, zdeterminowane przez inicjalną i cielesną metaforykę, wiersze „upłciowione”, pisane płynami i fizjonomiką. Dość charakterystyczny jest utwór „owoce agresji” (s. 59): „Wychodzimy zatem z więzienia, z moją ulubioną raperką o ksywce W-Napastliwe, która każe mi jebać tę całą Martynę i jej martyrologię. Przyjaźnie mi mówi per suka i przed pożegnaniem kupuje nam jeszcze pół kilo agrestów. (…) Skórka jest twarda i jeżasta, miąższ cierpki”. To bardzo gęsty fragment, z którego chcę wyłowić agresty i sukę. Luca Guadagnino, reżyser niesamowicie estetyzujący pragnienie homoerotyczne, w swoich szeroko komentowanych „Tamtych dniach, tamtych nocach” posługuje się symbolem brzoskwini, by opisać to, co normatywnie niewyrażalne. Brzoskwinia jest słodka, klejąca się do ust, jej smak raczej przypomina naturalną ambrozję, wprost odnosi się do rozkoszy fizycznej. Kuttig/Kaźmierczak nie starają się estetyzować tego, co symbolizuje seksualność – brzoskwinie wymienione na agresty, które budzą konsternację (są owocem grzechu czy raczej praktyczną alegorią „posiadania jaj”?). Te owoceraczej na peryferiach takiej estetyki, utożsamianej z erotyką czy inicjacją. A dlaczego raperka nazywa podmiotkę suką? Chodzi tutaj o szorstkie siostrzeństwo, kojarzące się raczej z teledyskami Princess Nokii niż instagramem Zofii Krawiec. W tej formule poetyki krew wcale nie jest alegorią „literatury menstruacyjnej” (używam tego dyskredytującego określenia Krzysztofa Vargi z ponurego obowiązku), lecz odświeżonym symbolem prywatnego oporu, wcale nie heroicznego, ale obdarzonego nieprzeciętną wiązką najważniejszych wartości i znaczeń. Co jeszcze przywołuje suka? Jakaś nić porozumienia jest kształtowana przede wszystkim za pomocą queerowych performansów słownikowych. To, co niegdyś było jeszcze obelgą, uległo semantycznej transformacji w coś afirmatywnego. Tym samym dyskurs dominatora jest codziennie symulowany, jest cytowany – taką językową rzeczywistość opisują „Agresty” Kuttig/Kaźmierczaka. Podobny motyw można odnaleźć w „kręgach komplementarnych” (s. 23), chyba jednak zbyt dosłownie i encyklopedycznie powtarzających teorię queer: „na takie jak ja mówi się dziwka w jego kręgach/ u mnie również lecz już jako komplement”. W pewnym sensie wiersz ten odtwarza mit założycielski queeru, teorii odwracającej to, co niegdyś było obelgą. Kuttig/Kaźmierczak konsekwentnie przekonują, że każda nazwa, każdy obiekt językowy, każda referencja i desygnacja, jest przede wszystkim konstruktem politycznym. Próżno mówić o jakiejkolwiek naturalności w świecie poetyckim „Agrestów”. Szczególnie, gdy sama płciowość jest już uspołeczniona i sprzężona z kulturowym habitusem. Niestety, niektóre wiersze Kuttig/Kaźmierczaka są właściwie zredukowanymi translacjami filozoficznych ustępów, szczególnie tych związanych choćby z Judith Butler czy Luce Irigaray. Weźmy fragment z „dojrzewania przemocy” (s. 46), bardzo ciekawie i zaskakująco czerpiącego z psychoanalitycznych motywów analnych i językowych: „tyłek z czasem traci wymiar dziecięcej kary, bo odbyt z wiekiem/ zarasta płcią, upławia się, seksualizuje, brudnieje w głąb, ulega-/podlega i upłciawia się”. Ten mocny i odważny fragment dość prowokacyjnie odnosi się do queerowego spektaklu wiedzy/władzy, demistyfikującej etos męskiej kary, iluzję naturalnej płciowości i seksualności. Można nawet rzec, że ten fragment „dojrzewania przemocy” jest aktem nakłuwania traumy wytłumionej homoseksualności, charakterystycznej dla męskocentrycznych wspólnot konserwatywnych, pulsujących od wrzącego pragnienia homospołecznego. Dlatego Kuttig/Kaźmierczak umiejętnie i świadomie prowokują konserwatywnych populistów (sporo tekstów antyklerykalnych), redukujących seksualność do kapitału, a sam seks bywa odzwierciedleniem stosunków dominacji własnościowych. Felix Guattari pisał: „Kapitał nie jest pojęciowym abstraktem: jest semiotycznym operatorem podległym funkcjom konkretnych formacji społecznych” (Guattari 2009: 244). Analna ekstrawagancja w wierszach Kuttig/Kaźmierczaka jest z ducha „pasolinowskiego” – to forma ucieczki poza kapitał, poza feudalizację seksualności i płci. W „dojrzewaniu przemocy” mamy do czynienia z wyrafinowanym sprzeciwem wobec neurozy konserwatywnej obsesji kontrolowania płci i ciała. Nieco gorzej wypadają teksty, które zbyt dosłownie czerpią z teorii „określenia” płci. Mam na myśli tutaj głównie „zesłanie ducha i przyrodzenie płci [nie płciu] przez partenogenezę” (s. 20): „nowenna rozpoznaje siły reneomaltuzjańskie/ w filologii epsilonowo-deltowej: że dla dowolnego/ dodatniego epsilonu istnieje taka delta że dla/ każdej płci im bliżej płci do zera tym mniejsza/ funkcja płci tym bardziej granicznie...”. Naukowy i homilijny żargon nie zasłonił zbyt dosłownego „butleryzmu”. Szkoda, że „Agresty” nie są pozbawione pewnej filozoficznej powtarzalności, głównie związanej z koncepcją „symulacji płci”, materializacji płci w akcie językowego nazywania. Zdecydowanie lepiej wypadają wiersze, które odsłaniają pęknięcia tej teatralizacji, spod których wypełza udomowiona przemoc, na poły pre-edypalna, naturalizowana przez konserwatywną kulturę.

Często ekstatyczny, spontaniczny, molekularny, promieniujący, wielojęzyczny charakter poetyckiej praxis tomu „Agresty”, jest mocno specyficznym, choć nienowym, idiomem w polskiej literaturze. Ta dykcja rymuje się przede wszystkim z twórczością Kiry Pietrek czy Adama Kaczanowskiego. Zarówno Kuttig/Kaźmierczak, jak i wymieniona dwójka, często stosują specyficzny wyłom w podmiotowości swoich bohaterów lirycznych. Nieustannie grają maskami, fałszywymi tożsamościami, komiksowymi fantomami person non grata, pluginami tożsamościowymi – jakakolwiek stałość jest nieustannie glitchowana, rozpada się na szereg mikrocharakterów. Rozpada się nie tylko stałość tożsamości, a może, by zaakcentować neoliberalny kult indywidualizacji, toż-samość, samotność, ale także cały świat budowany zgodnie z konserwatywną zasadą top-down. Wreszcie, rozpada się sam wewnętrzny podmiot, który – zgodnie z diagnozą G. Deleuze'a – jest już raczej podmiotem „dywidualnym”, podzielnym, rozczłonkowanym, podwójnym, fragmentarycznym. Każda część tej nowej formacji bierze równie czynny udział w mechanizmie wydobywania wartości dodatkowej. Pietrek, Kaczanowski i właśnie Kuttig/Kaźmierczak w podobny sposób podejmują temat zależności podmiotu od kapitalistycznej ekstrakcji naddatków. Dlatego tak często przybierają pozy, posługują się figuracjami (Martyna z „Agrestów”), bawią się dowolnymi tożsamościami, które jednak gdzieś w oczach mają wypisane rynkowe zniewolenie. „Agresty” to tom trudny, wymagający, wyboisty, przekłuwający czytelniczą wygodę akumulacji danych i impresji, ale ten wielojęzyczny i ekstatyczny idiom Kuttig/Kaźmierczaka jest bardzo śmiały, zmusza nas do wykroczenia poza hipnagogiczne stany ekonomicznego odrętwienia. To mowa skrajnie prywatna, okrakiem siadającego na figurze queerowego Angelus Novus. Wreszcie, matematyczna statyczność pęka, ukazuje się skumulowana siła bezwładu i możliwości.

Literatura:

Butler J.: „Zapiski o performatywnej teorii zgromadzeń”. Tłum. J. Bednarek. Warszawa 2016.

Guattari F.: „Soft Subversions. Texts and Interviews 1977–1989”. Tłum. Ch. Wiener, Los Angeles 2009.

Policht P.: recenzja wystawy „Usta Usta”. W: „Szum” 16/2017.

Łucja Kuttig/Łukasz Kaźmierczak: „Agresty”. WBPiCAK. Poznań 2019.