ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (403) / 2020

Monika Wycykał,

NAUKA PO NOWEMU, CZYLI SZKOLNICTWO WYŻSZE IN STATU NASCENDI (BARTOSZ KOŁACZKOWSKI: 'ANALIZA I OCENA REFORM W SZKOLNICTWIE WYŻSZYM W LATACH 2015-2019. DOBRE ZMIANY?')

A A A
Gdy sięgniemy po doskonałą książkę niedawno zmarłego Davida Graebera „Praca bez sensu. Teoria” (2019), w której amerykański antropolog bez litości opisał idiotyczne zajęcia, jakie wykonują ludzie na co dzień w celach zarobkowych, natkniemy się również na opisy praktyk na wyższych uczelniach (bo też z jakiego powodu uczelnie wyższe miałyby uniknąć łatki fabryki bez sensu?), z czego w pamięć szczególnie zapada jeden komentarz, Chloe: „»Chloe: Moje bardzo krótkie urzędowanie na stołku kierowniczki wydziału przypomniało mi, że ta funkcja to przynajmniej w 90 procentach bezsens: wypełnianie formularzy, które dziekan wydziału przesyła mi, żeby mogła napisać swoje dokumenty strategiczne, które następnie idą dalej, do osoby wyżej w hierarchii dowodzenia. Masa papierologii przy audycie i monitoringu działalności badawczej i dydaktycznej. Produkcja planu za planem i planu pięcioletniego, który ma służyć za uzasadnienie, dlaczego wydziały potrzebują pieniędzy i personelu, które już mają. Przygotowywanie cholernych ocen rocznych, które lądują w szufladzie i nikt już na nie nigdy nie spojrzy. A żeby uporać się z tymi wszystkimi zadaniami, jako kierownik wydziału prosisz o pomoc swój personel. Bezsens zatacza szersze kręgi«” (Graeber 2019: 110).

Chloe była zatrudniona na „prominentnej brytyjskiej uczelni wyższej”, jak informuje Graeber, a jednocześnie trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby nie ta informacja, powyższą skargę równie dobrze można by przypisać osobie zatrudnionej na dowolnej polskiej uczelni wyższej. Papierologia, monitoring, oceny – to pojęcia dobrze znane każdemu, kto na co dzień ma do czynienia ze szkolnictwem wyższym od środka i kto obserwuje eksperymenty, jakich dopuszczają się rządzący w odniesieniu do Akademii. Nie budzi bowiem wątpliwości, że okres III Rzeczpospolitej, gdzie wolność badań naukowych została wprost zapisana w art. 73 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. (Dz. U. 1997 nr 78 poz. 483) („Każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników, wolność nauczania, a także wolność korzystania z dóbr kultury”), to jednocześnie czas permanentnych zmian w szkolnictwie wyższym i żywiołowych sporów, jak ta nauka powinna wyglądać, aby wreszcie przestała być ubogą krewną w porównaniu z bogatymi państwami Pierwszego Świata. Poczynając od przemian ustrojowych, mieliśmy już ustawę z dnia 12 września 1990 r. o szkolnictwie wyższym (Dz. U. 1990 nr 65 poz. 385) wraz z ustawami pobocznymi, ustawę z dnia 27 lipca 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym (Dz. U. 2005 nr 164 poz. 1365), obficie przeredagowywaną przez ministerkę Barbarę Kudrycką, aby skończyć na wywołującej niemałe emocje „Konstytucji dla Nauki”, czyli ustawie z dnia 20 lipca 2018 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Dz. U. 2018 poz. 1668), która stanowi flagowy projekt byłego ministra Jarosława Gowina.

Ostatnia z wymienionych przeze mnie ustaw stała się przedmiotem refleksji Bartosza Kołaczkowskiego, doktora habilitowanego nauk prawnych z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, a jednocześnie kierownika studiów administracyjnych, który zdecydował się poświęcić omówieniu ostatnich zmian w szkolnictwie wyższym książkę pod wiele obiecującym tytułem „Analiza i ocena reform w szkolnictwie wyższym w latach 2015–2019. Dobre zmiany?”. O wadze tej publikacji powinien świadczyć fragment recenzji Zbigniewa Janku, zamieszczony na czwartej stronie okładki: „[Recenzowany tekst] powinien (…) jak najszybciej dotrzeć do wielu, jak mniemam, zainteresowanych kształtem obecnym i przyszłością szkolnictwa wyższego w naszym kraju i być może wywoła wreszcie szeroką i głęboką dyskusję nad kwestiami tak znaczącymi dla obecnych i przyszłych pokoleń” (czwarta strona okładki).

Aspiracjom, by trafić do jak najszerszego grona czytelników i czytelniczek, daje wyraz także sam autor, który usprawiedliwia się w nieco kokieteryjny sposób, dlaczego książka może nieco odbiegać od ustalonych standardów: „W opracowaniu – uwzględniającym stan prawny na dzień 1 maja 2019 r. ­– zawarto, obok analiz formalno-dogmatycznych, także uwagi publicystyczne, a miejscami przyjmuje ono też formę komentarza. (…) Narracja ma ponadto nieraz charakter dziennikarski, co ma ułatwić odbiór książki i poszerzyć krąg adresatów o badaczy z innych dziedzin i dyscyplin nauki niż prawo” (s. 11).

Czy powyższe cele zostały w pełni osiągnięte i sięgając po książkę Kołaczkowskiego, rzeczywiście dostaniemy publikację wywrotową, sowicie okraszoną publicystyką, która wywoła ożywioną dyskusję w środowisku akademickim…? W mojej ocenie „Analiza i ocena reform w szkolnictwie wyższym w latach 2015–2019. Dobre zmiany?” pod tym względem raczej nie spełnia pokładanych w niej nadziei i może przynosić pewne rozczarowanie po takich zapowiedziach, jak powyższe.

Największym grzechem, jaki popełnia autor opracowania, jest przeprowadzenie analizy pod z góry założoną tezę, co zostało wprost wyartykułowane we wprowadzeniu do tekstu: „Niestety wydaje się bowiem, że wręcz przeciwnie – najnowsze reformy w dziedzinie szkolnictwa wyższego w dłuższej perspektywie wyrządzą szkodę zarówno polskim naukowcom, jak i studentom, nie wpływając jednocześnie na podwyższenie poziomu polskiej nauki i tak mocno obecnie akcentowaną jej pozycję w »międzynarodowych rankingach«, a mający wykazać otwartość autorów reformy na głosy krytyki dialog z interesariuszami okazał się w istocie pozorny. Dla realizacji celu oraz weryfikacji prawdziwości powyższych stwierdzeń opracowanie podzielono na cztery rozdziały” (s. 10) (zarówno w tym cytacie, jak i pozostałych przytoczeniach, pozostawiam interpunkcję w formie oryginalnej – przyp. M.W.).

Po takim wstępie zaczynają rodzić się dość mocne i uzasadnione wątpliwości, czy faktycznie czytelnik/czytelniczka będzie mieć do czynienia z obiektywną analizą nowego prawa dotyczącego szkolnictwa wyższego, czy raczej z próbą skupienia się na samych mankamentach reformy, przy konsekwentnym pominięciu pozytywnych zmian, jakie mogą pojawić się po wprowadzeniu „Konstytucji dla Nauki”. I w tym kontekście chyba nikogo nie zaskoczy zasadniczy wniosek, jaki został zawarty w podsumowaniu publikacji: „Zmierzając do finalnej konkluzji wypada sformułować kilka refleksji o charakterze postulatów de lege ferenda. Niestety podstawowy jest taki, że należy najszybciej, jak to tylko możliwe wstrzymać wdrażanie reformy. Wprawdzie brzmi to dość radykalnie, ale cóż – potrzebna jest nowa ustawa dotycząca zagadnień szkolnictwa wyższego. Wszelkie następne regulacje – czy to ustawowe, czy też mające charakter aktów wykonawczych, winny być jednak wolne od eksperymentów, obejmując najlepsze rozwiązania przyjęte w roku 1990, 2005 oraz naturalnie także te z lat 2015–2019, choć trzeba ze smutkiem przyznać, że tych ostatnich wiele nie ma” (s. 161–162).

Pomijając niewykonalność powyższych postulatów formułowanych przez Kołaczkowskiego i oderwanie ich od jakichkolwiek realiów społeczno-politycznych (aby zastopować wdrażanie reformy szkolnictwa wyższego i zainicjować przygotowanie nowej ustawy, trzeba czegoś znacznie więcej niż głosu krytycznego akademika… np. w postaci woli politycznej), dążenie do wykazania jedynej słusznej tezy i mówienie do przekonanych tego, co przekonani chcą usłyszeć, wpisuje się w najgorszy nurt polskiego dyskursu publicznego, gdzie od lat można obserwować polaryzacje stanowisk, okopywanie się na ustalonych, wrogich pozycjach, systematyczne pomijanie racji oponentów w imię jakże polskiej idei „moja racja jest mojsza niż twojsza”.

Ponadto kasandryczne przepowiednie Kołaczkowskiego, że reforma Gowina przyniesie same negatywne skutki dla szkół wyższych, wydają się nie mieć do końca pokrycia w stającej się rzeczywistości – choć niezadowolenie autora „Analizy i oceny…” bez wątpienia odzwierciedla niezadowolenie szerokiego grona akademików w Polsce, którzy również buntują się przeciwko proponowanym zmianom. W niedawnym wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej” (wrzesień 2020 r.) można znaleźć wywiad z Mariuszem Baranowskim, poświęcony właśnie skutkom ostatniej rewolucji w szkolnictwie wyższym. Obok bardzo wielu krytycznych uwag na temat kierunku zmian socjologa znajdziemy tam między innymi taką obserwację: „Pokutowało przeświadczenie, że z racji swojej objętości monografie równają się publikacjom w tych najlepszych zagranicznych czasopismach. W rzeczywistości pojawiały się niecne praktyki, gdzie te książki były słabej jakości, często bez żadnych recenzji, z bardzo wątpliwą korektą językową i niewątpliwymi błędami merytorycznymi. Efekty reformy są już widoczne: teraz jest trudniej opublikować artykuły w najlepszych polskich czasopismach. Wszyscy odczuwają presję i usiłują zdobyć upragnione punkty za publikacje, co oznacza, że jest większa konkurencja, większe kolejki i to prawdopodobnie poprawia jakość tekstów” (Baranowski, Miłosz 2020: 23).

Podobnie w innych mediach, w tym także takich, którym niezbyt po drodze z linią ideologiczną partii rządzącej, można znaleźć pozytywne komentarze na temat tego, co zostało wprowadzone w ramach najnowszej ustawy o szkolnictwie wyższym, np. w postaci artykułu Krzysztofa Posłajki, który został zamieszczony na łamach „Krytyki Politycznej” i który podkreśla chociażby polepszenie sytuacji materialnej doktorantów i młodych pracowników nauki (zob. Posłajko 2019).

Powyższe przykłady pokazują, że ostatnia reforma szkolnictwa wyższego pozostaje dość trudna w ocenie: z jednej strony rewolucyjność i pośpiech budzą uzasadniony sprzeciw, z drugiej trudno potępiać w czambuł absolutnie każde rozwiązanie, skoro pracownicy nauki zaczęli pracować nad jakością tekstów, a doktoranci zyskali większe poczucie stabilności przy rozpoczynaniu kariery naukowej.

Kołaczkowski w swojej publikacji raczej nie dostrzega wielowymiarowości wprowadzanych zmian – autor koncentruje się przede wszystkim na kilku wybranych zagadnieniach, które z jego perspektywy są najistotniejsze w reformie Gowina i oczywiście negatywne. Pierwszy rozdział poświęcono zmianom dokonywanym w latach 2015–2018, czyli przed właściwą reformą szkolnictwa wyższego. Drugi, najobszerniejszy rozdział, dotyczy istoty zmian w zakresie nauki, jakie miały miejsce w latach 2018–2019. Uzupełnia go rozdział trzeci, gdzie autor postanowił opisać „inne przyjęte w latach 2018–2019 kontrowersyjne rozwiązania kształtujące nową rzeczywistość szkolnictwa wyższego w Polsce”. Całość wieńczy krótki rozdział zawierający opinie związków zawodowych oraz przedstawicieli nauki i polityki, w którym znajdziemy bogate zestawienie głosów krytycznych oraz krótkie wytłumaczenie, skąd mogły się brać opinie pozytywne: „Z kolei poparcie dla ustawy wyrażały, co nie zaskakuje, instytucje, reprezentujące te części środowiska akademickiego, które na reformie być może w jakimś stopniu skorzystają, np. Parlament Studentów RP, Krajowa Reprezentacja Doktorantów czy też Konferencja Rektorów Publicznych Szkół Zawodowych” (s. 136).

Bardzo wiele miejsca w „Analizie i ocenie…” poświęcono kwestii Zintegrowanego Systemu Kwalifikacji, nowej klasyfikacji dziedzin nauki i dyscyplin naukowych, zmianom w zakresie struktury uczelni wyższych, a przede wszystkim problemem dotyczącym nowych algorytmów finansowania oraz ewaluacji jakości działalności naukowej. Rozważania dotyczące pieniędzy i ewaluacji zajmują prawie połowę książki, ponieważ autor bardzo skrupulatnie zajmuje się zgłębianiem biurokratycznych zawiłości, tropiąc równocześnie absurdy, pomyłki i inne niedorzeczności, do jakich dochodzi przy próbie wnikliwego czytania oraz stosowania wprowadzonych regulacji prawnych. Z uwagi na drobiazgowe omawianie np. algorytmu umożliwiającego wyliczanie subwencji przeznaczonych dla szkół wyższych czy prowadzenie ewaluacji w zakresie szkół wyższych książka staje się dość trudna w odbiorze dla osób, które nie zajmują się na co dzień podobnymi kwestiami i nie mają styczności z ministerialnym językiem, którym próbuje się opisywać mechanizmy funkcjonujące w szkolnictwie wyższym (tytułem przykładu: „Zgodnie z treścią § 26 ust 1 rozporządzenia, Komisja określa da każdej dyscypliny naukowej i artystycznej po jednym zestawie wartości referencyjnych dla kategorii naukowych A, B+ i B. Zestaw składa się z określonych dla podstawowych kryteriów ewaluacji wartości referencyjnych »służących kwalifikacji działalności naukowej ewoluowanych podmiotów prowadzonej w ramach danej dyscypliny naukowej lub artystycznej do kategorii naukowych A, B+, B albo C«” (s. 88).

W związku z powyższym „Analiza i ocena…” będzie z pewnością bardzo cennym materiałem w technokratycznych dyskusjach nad poszczególnymi rozwiązaniami prawnymi, jakie zostały przyjęte na potrzeby finansowania nauki oraz dokonywania ewaluacji (choćby po to, aby wyrugować dostrzeżone przez Kołaczkowskiego błędy), ale już niekoniecznie trafi do szerszego grona odbiorców, którzy dość szybko zgubią się w gąszczu biurokratycznej nowomowy oraz ministerialnych wyliczeń.

Omawiana publikacja zawiera mnóstwo krytyki pod adresem nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, natomiast pozytywnych rozwiązań, które powinny zostać wprowadzone, aby polska nauka funkcjonowała lepiej, można znaleźć jak na lekarstwo. Bez wątpienia jest to odbicie ogólnej słabości, jaka towarzyszy dyskusjom na kształtem szkolnictwa wyższego przez ostatnie dekady: wiele osób zaangażowanych w tego typu debaty zgadza się, że szkolnictwo wyższe trzeba zmieniać, ale nie do końca przedstawia konkretne propozycje, jak by to w praktyce miało wyglądać. Gdy z kolei konkretne propozycje pojawiają się na stole, natychmiast podnoszą się głosy sprzeciwu. I naprawdę czasami trudno oprzeć się wrażeniu, że w wielu przypadkach troska dotyczy nie tyle dalszych losów Akademii, co obrony zastanego uczelnianego status quo. Jak pokazuje przywołany przeze mnie na wstępie przykład Chloe, nie są to problemy specyficznie polskie, lecz część szerszego zjawiska o znaczeniu światowym: nie tylko na naszym podwórku trwa spór o kształt uniwersytetu, który nie powinien być zmieniany w przedsiębiorstwo produkujące wiedzę i absolwentów przez dyplomowanych menadżerów.

Reasumując: „Analiza i ocena reform w szkolnictwie wyższym w latach 2015–2019. Dobre zmiany?” Kołaczkowskiego jest jedną z pierwszym publikacji, jakie zostały poświęcone reformie szkolnictwa wyższego z 2018 roku. Autor skupia się w dużej części na mankamentach wprowadzonej reformy oraz potencjalnych zagrożeniach, jakie ta reforma ze sobą niesie. Niestety, wiele uwag autora ma charakter dość jednowymiarowy, co bardziej krytycznemu czytelnikowi czy czytelniczce nie pozwoli do końca wyrobić sobie całościowego oglądu na poruszane sprawy (chyba że czytelnik lub czytelnika szuka wyłącznie potwierdzenia własnych negatywnych odczuć). Na ile jednak przewidywania Kołaczkowskiego okażą się trafne, przekonamy się dopiero w przyszłości, gdy reforma Gowina zostanie wdrożona w całości.

LITERATURA:

Baranowski M., Miłosz M.: „Koniec nadprodukcji bylejakości” [wywiad z Mariuszem Baranowskim]. „Dziennik Gazeta Prawna” 2020, nr 188.

Graeber D.: „Praca bez sensu. Teoria”. Przeł. M. Denderski. Warszawa 2019.

Posłajko K. [2019]: „Nie taki Gowin straszny”. https://krytykapolityczna.pl/kraj/taki-gowin-straszny/.
Bartosz Kołaczkowski: „Analiza i ocena reform w szkolnictwie wyższym w latach 2015–2019. Dobre zmiany?”. Wydawnictwo Naukowe UAM. Poznań 2019.