ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 grudnia 23 (407) / 2020

Marcel Warbisch,

ETYCZNA POTYCZKA O OBCYCH I INNYCH (MAGDALENA ŚRODA: 'OBCY, INNY, WYKLUCZONY')

A A A
Są takie książki, które tworzą coś w rodzaju spójnego, intelektualnego projektu, a co za tym idzie, stanowić mogą oręże w dyskusjach prowadzonych wokół spraw niepodważalnie ważnych. Co więcej, wiele z tych prac to nieoceniony wkład w krytyczne rozumienie historii (coraz częściej herstorii) oraz niezauważalnych przemian cywilizacyjnych i kulturowych. I chociaż brzmi to nad wyraz górnolotnie, nie sposób nie odnieść wrażenia, że od pewnego czasu coraz znaczniej oddalamy się od wnikliwej refleksji filozoficznej, uznając, że wszelkie projekty wolnościowe i równościowe, mające dać początek realnej zmianie społecznej, sprowadzają się wyłącznie do kapitału i pozornie doświadczanego dobrobytu. Sama zaś droga do wzbogacania się całych społeczeństw okupiona jest cierpieniem innych istot. Istot wykluczanych, marginalizowanych bądź uznawanych jedynie pośrednio za podmiotowe. Nie da się zainicjować żadnej zmiany, począwszy od tej wyobrażeniowej, bez solidnej i spójnej (fachowej intelektualnie) syntezy. Tak też odczytywałbym książkę Środy „Obcy, inny, wykluczony”.

Autorka w wyczerpujący sposób przedstawia historie zawłaszczeń oraz przemocowych manipulacji i zafałszowań, dzięki którym biały mężczyzna w sposób niezaprzeczalny wyzyskiwał i eksploatował. Warto jednak zacząć od początku, a dokładniej od konceptualnych ram książki, bowiem już one stanowią rodzaj spójnego projektu. Otóż cała praca została przez autorkę podzielona na trzy części. Pierwsza składa się na przedstawienie wybranych figur Obcego, takich jak: zwierzę, dziki, niewolnik i uchodźca, a także Innego: kobiety, geja, Żyda oraz „ludzkich odpadów” – terminu zaczerpniętego od Zygmunta Baumanna, a opisującego wszystkich tych, którzy z jakichś powód wypadli z siatki społecznej, której fundamentem ma być produktywność i ekonomia. Jak łatwo zauważyć, autorka nie traktuje pojęć Obcego i Innego jako tożsamych, mimo że oba określenia niejednokrotnie uznawane są za synonimiczne. Dla filozofki obcość odnosi się do „granic ustanawiających homogeniczność pewnej kategorii podstawowej”, inność z kolei do „wewnętrznej struktury owej kategorii” (s. 8).

Z tej różnicy, zauważa Środa, wynika jasno (chociaż to zaledwie potoczne ujmowanie sprawy), że określenie „Obcy” odnosi się do zbiorowości, które uznać należałoby za nie-ludzkie bądź za niewystarczające ludzkie w rozumieniu cywilizacji europejskiej. Obcy to ci, których się boimy, ponieważ rozbijają świat przez nas wymyślony i urządzony, skutecznie rozmontowują rzeczywistość zaprojektowaną podług wartości uznawanych za jedyne i bezsprzeczne, a które ująć by można – idąc za słowami Jacques’a Derridy – jako produkty białej metafizyki (zob. s. 6). Inny z kolei, chociaż należy do wspólnoty, to jego podmiotowość jest częściowa, jakby niepełna. Zasadza się na braku bądź odpychającej różnicy względem tego, co uznawane za większościowe – a więc w logice zaborcy/pana/stanowiciela porządku – normatywne. Ten polityczny i przemocowy mechanizm nie jest przypadkowy. Jak pisze Środa: „W każdym społeczeństwie istnieje władza, która rozpoznaje odstępstwa od normy, śledzi i piętnuje wszelkie dziwactwa, odmienności, queer, wszelkie »nie tak« i »nie dość« (…)” (s. 11), a to z kolei pozwala ustanawiać i redystrybuować określony porządek władzy dyskursywnej i realnej (wyrażanej np. prawnie bądź obyczajowo).

Na drugą część książki składają się strategie, które albo wytwarzają, współtworzą bądź umacniają figurę Obcego i Innego, takie jak: stereotypizacja, biologizacja, orientalizacja, eksterminacja oraz obojętność, albo z kolei stanowią niekoniecznie udane projekty walki o lepsze jutro dla wykluczonych (Środa skupia się na gościnności, miłości bliźniego, tolerancji czy polityce wielokulturowości). Trzecia, ostatnia część pracy stanowi najbardziej krytyczny wkład względem poprzednich. O ile bowiem wcześniej autorka tworzy coś na wzór syntezy historyczno-filozoficznej, przypominając o kulturowych kontekstach, w ramach których rodził się oraz dyskutowany był określony model obcości bądź inności, podsumowanie książki jest próbą zastanowienia się na projektami stanowiącymi modele alternatywne względem klasycznie pojmowanego humanizmu, takimi jak: poshumanistyczny podmiot, posthumanistyczna wspólnota oraz nowa etyka.

Pierwsza część książki, jak już wspominałem powyżej, to próba przyjrzenia się wybranym przez autorkę figurom Obcego i Innego. Dodać trzeba, że chociaż pulę tę można by jeszcze uzupełniać, to ostatecznie Środa przyjęła perspektywę ściśle uniwersalistyczną. Okazuje się, że wszystkie cztery opisane przez filozofkę figury Obcego (oraz następne cztery Innego) stanowią płynne, niejako dopełniające się wzajemnie obrazy, figuratywne niemalże „wizerunki”. Wydaje mi się to ważne chociażby dlatego, że tak poprowadzona narracja jeszcze skuteczniej obnaża dyskursy władzy, które manipulują językami, wytwarzając stały, w zasadzie niezmienny od wieków idiolekt poniżenia i wykluczenia. Zresztą, sama autorka przedstawione figury Obcego określa jako „odzwierzęce”. Tego rodzaju strategia uspójnia ideową myśl. Dla mnie jednak, chociaż przytaczane przez badaczkę konteksty historyczne i filozoficzne są niezwykle ciekawe, ważniejsze niż bezpośrednio opowiedziana przez Środę historia przemocy jest zasadnicze pytanie, które zadawałem sobie, kończąc każdy kolejny rozdział tej książki: co my, jak podmioty mogące świadomie interpretować historię, robimy z wiedzą?

Ta publikacja nie stanowi bowiem wyłącznie naukowego dokumentu, w którym autorka skwapliwie śledzi to, jak pod wpływem określonych doktryn filozoficznych (arystotelowskiej, platońskiej, augustiańskiej, tomistycznej, kartezjańskiej czy heglowskiej i in.) i politycznych zmieniało się postrzeganie zwierząt, rdzennych mieszkańców określonych rejonów świata, uchodźców, Żydów, kobiet, gejów czy bezdomnych. Gdyby bowiem przyjąć perspektywę po prostu ogólną, niemalże globalną, to poruszane przez autorkę tematy dotyczą bezpośrednio spraw klimatycznych czy równościowych i wolnościowych. Gdy Środa bez ogródek podaje: „Zwierzęta są produkowane, poddawane eksperymentom w laboratoriach, torturowane w rzeźniach, aplikuje się im wstrząsy elektryczne, rozpuszcza oczy, usuwa kończyny, fragmenty kręgosłupa, zrzuca się je z dużych wysokości, zanurza we wrzącej wodzie” (s. 28-29), a następnie obnaża społeczną optykę braku odpowiedzialności (bo skoro wszyscy o rzeźniach wiedzą, to nic się takiego nie dzieje – konstatuje za Derridą Środa), to nie dlatego, by sprezentować czytelnikom i czytelniczkom rodzaj makabrycznej eskapady intelektualnej, a następnie jedynie deklaratywnie to „przerobić”.

Filozofka pisze, że w przypadku praw zwierząt chodzi o uznanie tego, co Donna Haraway nazywa współobecnością (zob. s. 44). Jak jednak ją świadomościowo odkryć, gdy wiedza jest nieustannie zapośredniczana politycznie, opacznie rozumiana bądź uznawana za niewygodną i ujarzmiana? I chociaż Środa nie podejmuje bezpośrednio tej kwestii, to jednak wielokrotnie krytycznie odczytuje myśli filozofów – białych mężczyzn, Europejczyków i jednocześnie odnajduje pęknięcia dyskursywne, które skutecznie zaburzają ciągłość białej narracji. Dla przykładu, pozostając w temacie praw zwierząt, Środa zauważa, że „najbardziej radykalną obcość zwierząt względem człowieka ustanowił jednak [w porównaniu do wcześniej omawianych – M.W.] Kartezjusz. Jest ona tym bardziej znacząca, że myślenie Kartezjusza stworzyło podstawy nie tylko dla struktury nowożytnego racjonalizmu europejskiego, lecz także dla relacji antropologicznych (między świadomością i ciałem) czy kulturowych (między cywilizacją a naturą)” (s. 27). Jeżeli więc dla Kartezjusza zwierzę nie ma świadomości i języka, nie jest podmiotem. Zachodnia, biała filozofia bywa nie tylko transparentna (czytana co najmniej wybiórczo), ale również plastyczna (bo mogąca stanowić intelektualne alibi dla myśli zachodniej bądź dla politycznych oraz historycznych gestów, wyborów czy niedopatrzeń).

Podobnie pisze Środa o Johnie Locke’u, który czerpał ewidentne zyski z niewolnictwa (mimo że z jego tekstów rozumieć by można, że był orędownikiem ludzkiej suwerenności) (zob. s. 82), czy o Heglu. Komentując przekonania tego ostatniego przedstawione w „Wykładach z filozofii dziejów”, w których myśliciel sprowadza Afrykę do „krainy dzieci”, Środa przywołuje komentarz Susan Buck-Morss (autorki błyskotliwej książki: „Hegel, Haiti i historia uniwersalna”), która pisze: „Im wierniej Hegel odzwierciedlał w swoich wykładach konwencjonalną wiedzę na temat społeczeństwa afrykańskiego, tym bardziej jego własne wykłady przestawały być oświecone, a stawały się fanatyczne. Filozofia dziejów Hegla przez dwa stulecia dostarczała uzasadnienia dla najbardziej aroganckich form eurocentryzmu. Hegel był najprawdopodobniej kulturowym, jeśli nie biologicznym rasistą” (s. 84).

Wielką więc wartością płynącą z lektury tej książki jest nie tylko świetnie udokumentowana historycznie i filozoficznie wiedza dotyczącą tego, jak konstruowano i ujarzmiano Obcość czy Inność. To przede wszystkim interesująca opowieść o potencjale politycznym. Środa przygląda się określonym filozofiom czy dogmatom, aby ukazać nie tylko sfingowane na potrzeby wyzysku puste argumenty mające godzić w Obcych i Innych, ale ukazuje również trwającą od wieków białą strategię wytwarzania Obcego i Innego. Co więcej, to także opowieść o języku, jego sile transformującej i zarazem eksterminującej. Gdy Środa przygląda się figurze uchodźcy, to słusznie zauważa, że jego mowa nie ma znaczenia. Nigdy się go nie słucha, a jeżeli ten opanuje obcy język do perfekcji, to jest to jedynie „proteza”, która co najwyżej wzbudza podziw (zob. s. 93). Podobnie z białymi kolonizatorami, których „boska moc”, zdaniem cytowanego przez Środę Johna Maxwella Coetzeego, polegała na językowym budowania rzeczywistości Obcych (zob. s. 58).

Poza tymi kontekstami lekturowymi, warto wspomnieć jeszcze o jednym. Otóż omawiane przez Środę strategie wkluczania i wykluczania, a także ich narracyjna obudowa, nie straciły na znaczeniu i sile. W rozdziale poświęconemu kobietom jako figurze Innego (bo nie Innej, rzecz jasna) filozofka przygląda się różnym grupom kobiet, które padały ofiarą wykluczenia. Były to „histeryczki”, lesbijki, prostytutki czy ekstatyczki. Z kolei w obliczu ostatnich wydarzeń – mam na myśli czarne protesty, które stanowią sprzeciw wobec polskiej ustawy antyaborycyjnej – niezwykle aktualna jest figura kobiety, którą Środa określiła jako „wariatka rewolucjonistka”. Filozofka przypomina o zapomnianych twarzach rewolucji francuskiej (śmiem twierdzić, że i ta rewolucja była kobietą, a nie mężczyzną, jak sądzi wielu), takich jak: Charlotte Corday, Olimpia de Gouges, Pauline Léon, Anne-Josèphe Théroigne de Méricourt czy Claire Lacombe. Podobnie, jak one walczyły o prawo do samostanowienia, tak dzisiaj kobiety wychodzą na ulice, by nie tylko nie ulec politycznemu zawłaszczeniu, ale również wystąpić przeciwko seksistowskiej narracji. Środa pisze: „Feministka to również forma kobiecego potwora, o którym mówi się w kategoriach nienormalności, deformacji i winy” (s. 134). Podobnych społecznych i politycznych odniesień odnaleźć w książce Środy można wiele. Logika bogacenia się uderza we wszystkich tych, którzy nie wpisują się polityczny konstrukt pozyskiwania kapitału. Antysemityzm wciąż stanowi trzon środowisk faszyzujących. Geje z kolei nieustannie mierzą się z medykalizującym ich podmiotowość dyskursem.

Środa, poza omówieniem różnych wcieleń Obcego i Innego oraz przyjrzeniem się strategiom wykluczania/wkluczania, dyskutuje na sam koniec projekty, które można byłoby ulokować, jak sama zaznacza w tytule rozdziału, zarówno poza barbarzyństwem, jak i poza humanizmem. Filozofka zastanawia się nad taką wizją podmiotu oraz wspólnoty, która dałaby początek nowej, odmiennej od klasycznie zapośredniczanych, etyce. W posthumanistycznym podmiocie Środa dostrzega coś, co określić by można jako głęboką świadomość ciała oraz jej biologiczną złożoność. Ciało nie będzie dla posthumanistycznego podmiotu wyłącznie znakiem, który ulega prostej deskrypcji (Obcy jako bestia, wariat, sodomita, itp.). Filozofka ukazuje różne perspektywy, z których obserwować można, w jaki sposób ciało się konstytuuje. Jest zarówno płynem (idąc z myślą Krzysztofa Pacewicza, autora książki „Fluks. Wspólnota płynów ustrojowych”), jak i Butlerowskim zdarzeniem. To z kolei, zdaniem Środy, zbliża ciało ludzkie do zwierzęcia. To nie tylko konceptualne zatarcie różnic, owego hiatusu, pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem, ale świadome czytanie współzależności i dopełnień, jakie wydarzają się na linii istota-istota.

Te przytaczane przez Środę rozważania, w których rozpatruje ona kondycję posthumanistycznego podmiotu, okazują się istotne również w odniesieniu do politycznej i społecznej reakcji. Podmiot płynny, afektywny, nomadyczny, seksualny – by wymienić kilka wątków, podejmowanych przez filozofkę, jest istotą skupioną wokół wielości. To ważna refleksja, ponieważ, jak zauważa sama Środa: „Być może wraz z podmiotem zmieni się sama formuła praw?” (s. 409). Tylko odpowiedź twierdząca jest szansą na radykalną zmianę sytuacji wszystkich tych, którzy stanowią przedmioty politycznych zawłaszczeń.
Magdalena Środa: „Obcy, inny, wykluczony”. słowo/obraz terytoria. Gdańsk 2020 [seria: Podręcznik Humanisty].