ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (411) / 2021

Tomasz Gruszczyk,

LITERATUROZNAWCA W SIECI (KRZYSZTOF GAJEWSKI: 'TRYUMF AMATORA. O SPOŁECZNOŚCIOWYCH PRAKTYKACH TEKSTUALNYCH W ŚWIECIE MEDIÓW ELEKTRONICZNYCH')

A A A
W spotkaniu ze „Spoglądając Przez Ozonową Dziurę”, słynną książką-butelką Zenona Fajfera (2009), czytelnik na każdym etapie lektury obciążany był coraz to nowymi obowiązkami, zmieniały się jego rola oraz zakres odpowiedzialności. Obcował tak z tekstem, materią słowną, jak z materialnym przedmiotem i jego wizualnością. Wpierw bowiem musiał dokonać „nietrywialnego wysiłku”, jak powiedziałby Espen Aarseth (zob. Aarseth 2014): otworzyć tekturowe pudełko, wyjąć z niego szklaną butelkę, odkręcić nakrętkę i wydobyć (nie bez trudu) rulon przezroczystego plastiku, na którym wydrukowano tekst utworu. Operacje te – banalna, zdawałoby się, praca manualna – nie pozostawały bez znaczenia dla całości doświadczenia lekturowego oraz sensu utworu. Gesty te były znaczące, gdyż ustanawiały pewną zakładaną przez utwór relację komunikacyjną oraz czyniły z czytelnika tego, kto… uwalnia dżina lub kto dopiero będzie musiał podjąć się akcji ratunkowej (list w butelce). Kogo (lub też co) należało ocalić, czytelnik-wybawca miał się dowiedzieć z lektury tekstu. Tyle tylko, że tutaj piętrzyły się (jak fale – by trzymać się konceptu rozbitka na morzu) nie lada trudności.

Oto bowiem podmiotem utworu okazywał się sam utwór, który zwraca się do swego lektora, kieruje nim, instruuje i opisuje jego działania i manipulacje obiektem literackim – także te, które miał już za sobą. Ponadto sugerował, że odbiorca nie jest czytelnikiem, lecz… aktorem, reżyserem, kamerzystą, wreszcie widzem: uczestnikiem nie tyle komunikacji literackiej, co audiowizualnej czy nawet nowomedialnej. Mowa była o interaktywności, o przenoszeniu się na inny ekran, a nawet o rozbijaniu ekranu. Przedzieranie się czytelnika-widza przez warstwy znaczeń w końcu stawiało go przed koniecznością przedzierania się przez warstwy samej materii słownej. Rzeczywiście (acz symbolicznie) musiał „rozbić ekran”. Oto bowiem SPOD tekstu-ekranu wyłaniał się nowy tekst-ekran: inicjały słów tworzyły nowe słowa i zdania, ich inicjały – kolejne. To ostatnie, a zarazem pierwsze – z niego bowiem „wyemanowały” wszystkie inne (Fajfer nazywa tę formę czy technikę literacką emanacyjną właśnie) – brzmi „SŁOWO”. Ono stoi u podstaw utworu, jest jego źródłem, to je ma wydobyć i ocalić czytelnik-widz-operator tekstu. Czym jednak jest to „SŁOWO”, co oznacza, do czego się odnosi? W jednej z wielu możliwych wykładni byłoby ono metonimią kultury słowa czy kultury literackiej jako niezbywalnego arche wszelkich praktyk komunikacyjnych czy protokołów kulturowych (kulturowych i społecznych praktyk „nadbudowanych” nad technologią) – także tych, które pozornie rezygnują z dominującej roli medium słowa i pisma oraz narosłych wokół nich tradycji i gatunków wypowiedzi. Mówiąc prościej: słowo (w jego wąskich i szerokich znaczeniach oraz konotacjach) jest fundamentem i budulcem kultury par excellance lub – posługując się słownikiem szkoły tartuskiej – prymarnym systemem modelującym, nad którym nadbudowują się wszystkie inne.

Myśl ta mgławicowo powracała do mnie w trakcie lektury publikacji Krzysztofa Gajewskiego wielokrotnie. Autor „Tryumfu amatora” nie wyraził jej w żadnym miejscu wprost, jej echa natomiast zdają się pobrzmiewać w wielu miejscach książki. W awizującym zawartość tomu wstępie informuje, że będą go interesować między innymi gatunki wypowiedzi charakterystyczne dla ery partycypacji – internetowe komentarze i fora dyskusyjne, memy, wiadomości sfałszowane itp. – jako remediacje „gatunków piśmiennych, graficznych i ustnych istniejących już uprzednio” (s. 16). Z tego też powodu proponowana przez niego antropologia mediów (terminem tym określa autor projekt metodologii przyjętej w rozważaniach) ugruntowanie znajduje w literaturoznawstwie. Więcej nawet, autor żywi przekonanie, że „dziedzina wiedzy zajmująca się środkami przekazu w ogólności stanowi naturalne i logiczne rozwinięcie nauki o literaturze” (s. 14). W deklaracji tej chcę właśnie widzieć (być może niesłusznie lub nieco na wyrost) konsekwencję przywoływanej przed chwilą via Fajfer konstatacji.

Czym zatem jest proponowana antropologia mediów, jak aktualizuje się jej literaturoznawczy rodowód, co wreszcie czyni swoim przedmiotem badań?

Tym kwestiom poświęcona została pierwsza część tomu, zatytułowana zresztą „Antropologia mediów w perspektywie badań literackich”. Omówiono w niej kluczowe pojęcia i kategorie ze słownika teorii komunikacji i teorii mediów – obrosłe przecież w monumentalną literaturę przedmiotu. Ze znawstwem referuje i komentuje Gajewski wybrane koncepcje i modele komunikacji (od Karla Bühlera, przez Roman Jakobsona, po model komunikacji orkiestralnej Yves’a Winkina czy matematyczną teorię komunikacji Claude’a Shannona i Warrena Weavera – [zob. s. 47-61]), rozmaite klasyfikacje przekaźników (propozycje Antoniny Kłoskowskiej, Johna Fiska, Harolda Innisa czy Tomasza Gobana-Klasa) czy różnice w zakresie znaczeniowym pojęcia „media”. Omawiając zaś pojęcie „nowych mediów”, zarezerwowane tradycyjnie dla elektronicznych środków przekazu, podąża autor tropem tych badaczy nowych mediów, którzy „zwracają uwagę na labilność semantyczną tego predykatu” (s. 39), i proponuje ahistoryczne rozumienie tej kategorii. Głównego sprzymierzeńca w tej części rozważań odnajduje Gajewski w… Platonie. Lektura „Kratylosa”, „Fajdrosa” i „Listu siódmego” (zob. s. 42-47) przypomina o dwóch rzeczach: po pierwsze, że każdy środek przekazu był kiedyś nowy, a jego pojawienie się niosło ze sobą znaczące i znaczne reperkusje kulturowe; po drugie natomiast, że „teoria nowych mediów od zarania odznacza się impulsem konserwatywnym i krytycznym” (s. 47). Badania nad nowymi mediami miałyby więc być wypadkową trzech wektorów zainteresowań: symbolicznym wymiarem skutków stosowania danej technologii jako praktyk znaczących, wpływem technologii na ludzkie postrzeganie i doświadczanie świata, wreszcie – zmianą środków przekazu (s. 61).

W projektowanej przez autora antropologii mediów najważniejszą kwestią czy też obszarem zainteresowania nie ma być sama technologia, lecz kulturowe reperkusje wkraczania nowego medium i zyskiwania przez nie – jak pisze Gajewski – „wzoru kultury” (s. 40). Najpełniejszy zarys projekt ów znajduje pod koniec części pierwszej tomu, gdzie czytamy w swoistym confiteorze: „Antropologia nowych mediów nie zajmuje się nowymi mediami jako takimi w oderwaniu od kulturowego kontekstu, nie docieka ich technicznych zawiłości, nie patrzy na nie okiem inżyniera. Przedmiotem swoich rozważań czyni efekty, jakie ich pojawienie się wywarło i wywiera na kulturę i społeczeństwo” (s. 90). Gdzie w tym obszarze miejsce dla badań literackich? Ano tam, gdzie na owe efekty – zjawiska kulturowe – będzie się spoglądało jak na teksty, teksty kultury, zgodnie z tradycją szkoły z Tartu (Jurij Łotman, Boris Uspienski), na którą Gajewski wielokrotnie się powołuje. Wedle tego rozumienia – w dużym uproszczeniu – tekstem jest każdy przekaz (jako wytwór umysłowości człowieka) o charakterze semantycznym, stanowiący całość i uporządkowany wedle określonych reguł oraz – co nie mniej ważne – jako taki realizuje on z zasady pewien wzorzec kultury. Proponowana antropologia elektronicznych środków przekazu ujmuje obiekt swoich badań – owe teksty właśnie – „w perspektywie interpretatywnej” (s. 90) i tym samym otwiera się na słowniki i narzędzia poetyki, teorii tekstu, genologii czy rozmaitych teorii i metodologii przyswojonych przez literaturoznawstwo (fenomenologia, semiotyka, hermeneutyka). Owocem takich rozważań ma być próba udzielenia odpowiedzi na pytanie, jak środki przekazu kształtują ludzki sposób postrzegania świata i jego rozumienia oraz jak wpływają na ludzką świadomość.

Źródeł kultury uczestnictwa (wedle rozumienia Henry’ego Jenkinsa) upatruje Gajewski w narodzinach i rozwoju trzech technologii: sztucznej inteligencji, wizualności (interfejsu graficznego) oraz serwisu społecznościowego. Skrupulatnie zrekonstruowane dzieje rozwoju technologicznego (druga część tomu) nie przesłaniają myśli zasadniczej – wszak nie o techniczne aspekty opisywanych zjawisk w istocie chodzi, lecz o kulturowe konsekwencje owych przemian: nowoczesne sposoby przetwarzania danych wspierane przez graficzny interfejs obniżyły próg dostępu do wielu aktywności zarezerwowanych wcześniej dla specjalistów (tworzenie i dystrybucja treści), zaś ekspansja sieci 2.0 (badacz przywołuje m.in. koncepcję fejsbukizacji internetu) przyczyniła się do „eksplozji społecznościowych praktyk tekstualnych w mediach komputerowych” (s. 147) podejmowanych przez amatorów, tych, którym wcześniej przypisana było rola biernego obserwatora czy konsumenta. Efektem tego, jak przytomnie notuje autor, jest „monstrualnych rozmiarów uniwersum nowych gatunków piśmienno-audiowizualnych, stanowiących najróżniejszego typu remediacje innych gatunków wypowiedzi, zarówno tych ustnych i piśmiennych, jak i elektronicznych, co doprowadziło do uruchomienia istnej tekstualnej lawiny, jaką jest internet” (tamże).

Autorską systematykę i omówienie wybranych gatunków wypowiedzi społecznościowej przynosi trzecia część tomu. Co zrozumiałe, zarys genologii nie może być wyczerpujący – ujmować wszelakich, z każdym dniem powstających i zmieniających się gatunków mowy sieciowej. Niemniej otrzymujemy dość poręczną klasyfikację opartą na klasycznych wzorcach tego typu ujęć – Michaiła Bachtina i Edwarda Balcerzana. Wyróżnia bowiem autor wpierw rodzaje – obierając za kryterium różnicujące sam przekaźnik (pismo, dźwięk, obraz lub film), w ich obrębie zaś gatunki proste, złożone i metagatunki (zob. s. 152-155). Dla przykładu: gatunkiem prostym będzie komentarz internetowy, złożonym – wątek na forum, metagatunkiem natomiast ta forma, która agreguje egzemplarze gatunków złożonych – w tym przypadku forum internetowe. Podaję przykład komentarza, gdyż obok memu oraz wiadomości sfałszowanej (fake news) jest on głównym przedmiotem zainteresowania badacza. Dociekania z zakresu poetyki wspomnianych gatunków wspierają stosowne uwagi o antecedencjach w tradycji literackiej oraz daleko czasem idących remediacjach. Omówienie każdego z wybranych gatunków uzupełnia mniej lub bardziej wyczerpujące studium przypadku, w którym autor robi użytek z rozmaitych narzędzi literaturoznawstwa, ale i krytyki dyskursu.

Jednym z najbardziej charakterystycznych rysów kultury uczestnictwa jest samoorganizacja i spontaniczność – podejmowane praktyki i aktywności mają charakter oddolnych działań rozproszonych jednostek. Generowane w ten sposób teksty kultury można rozpatrywać jako efekt pracy inteligencji zbiorowej – wedle rozumienia Derricka de Kerckhove’a. W rozważaniach nad najbardziej reprezentatywnym i najbardziej znanym przykładem takiego tekstu, Wikipedią (skądinąd nie można nie zgodzić się z autorem, gdy notuje, że „nie ma lepszego przykładu tryumfu amatora nad ekspertem” [s. 245]), Gajewskiego najbardziej interesuje kwestia autorstwa i produkcji treści. Z jednej strony chodzi tu o problem atrybucji autorstwa komunikatu, który jest niezwykle elastyczny (technologia wiki umożliwia każdemu czytelnikowi jego edycję w trakcie lektury bez pozostawiania żadnych niemal śladów), z drugiej – pojęciowe okiełznanie fenomenu autorstwa zbiorowego/zbiorczego/rozproszonego oraz bogactwa ról komunikacyjnych, w jakie użytkownicy wikitekstu mogą wchodzić. Sprawa jeszcze bardziej się komplikuje, gdy wziąć pod uwagę, że autorami i edytorami haseł w Wikipedii są nie tylko podmioty ludzkie, ale także boty.

Ostatnia część publikacji przynosi omówienie takich praktyk i wytworów, które rzadko lokuje się w polu tradycyjnego literaturoznawstwa. Praktyki strumieniowania życia, faceopera czy dyskurs płaskoziemców – wszystkie te zjawiska opierają się na tworzeniu i dystrybucji tekstów, lecz gra w owe teksty toczy się o większą stawkę. Jak przekonuje autor, strumieniowanie życia ma być obywatelskim oporem przeciw zinstytucjonalizowanej inwigilacji wizualnej, „faceopera umożliwia kreację fikcyjnych postaci i prowadzenie narracji na osi czasu portalu społecznościowego, a płaskoziemcy za pomocą internetowych dyskusji opartych na memach i wiadomościach sfałszowanych walczą o równouprawnienie dyskursu podważającego światopogląd naukowy” (s. 314). Paradoksalnie nieco, mimo początkowego zaskoczenia czy może nawet zniechęcenia, tę część tomu cenię sobie dość wysoko. Stanowi ona przykład oryginalnego spojrzenia na słabo uchwytne (bo też ulotne) przejawy kultury uczestnictwa, w którym nie brak nie tylko zaangażowania i poznawczej pasji, ale nade wszystko naukowej rzetelności. A ta przecież odróżnia eksperta od amatora.

LITERATURA:

Aarseth E.: „Cybertekst. Spojrzenia na literaturę ergodyczną”. Kraków 2014.

Fajfer Z.: „Spoglądając Przez Ozonową Dziurę”. Kraków 2009.
Krzysztof Gajewski: „Tryumf amatora. O społecznościowych praktykach tekstualnych w świecie mediów elektronicznych”. Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego. Warszawa 2020 [seria: Communicare].