ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lutego 4 (412) / 2021

Kamila Czaja,

AAA PRZYGARNĘ KOTA NA KWARANTANNĘ (GARFIELD. TŁUSTY KOCI TRÓJPAK. TOM 7-8)

A A A
Bardzo chciałam zachować noworoczny rytm pisania o tym, co słychać w garfieldowych trójpakach od Egmontu, ale niestety wśród wszystkich pandemicznych przesunięć ucierpiał też rudy kocur. W 2020 roku wydano jedynie tom 7, kolejny ukazał się dopiero w styczniu 2021. Pozostaje nadzieja, że teraz wszystko wróci do cokwartalnej normy, skoro następną odsłonę zapowiedziano na kwiecień. Z pewnym poślizgiem przyjrzę się łącznie dwóm najświeższym tomom, startującym w 1989 roku i sięgającym roku 1992. Mamy tu kolejno trójpaki: „Garfield wystaje”, „Garfield wypełnia przestrzeń”, „Garfield miele jęzorem” oraz „Garfield na wagę”, „Garfield wspiera podbródki”, „Garfield bierze lanie”. Piotr W. Cholewa jak zwykle świetnie tłumaczy nie tylko poszczególne paski, ale też tytuły zeszytów, a do frazy „Garfield na wagę” aż chciałoby się, nawet bardziej niż zwykle, dopisać: na wagę złota.

O ile bowiem przygody nieposkromionego żarłoka i nieprzejednanego śpiocha są nieustająco aktualne (kiedy wprost pojawia się przypomnienie, że mamy do czynienia z latami 90. [t. 8, s. 280], aż można się zdziwić, bo w lekturze nie czuć tego upływu dekad), o tyle czytanie „Garfielda” w kwarantannowym czasie ma dodatkowy posmak. To wszak kot jakby do siedzenia w domu stworzony, znajdujący coraz to nowe sposoby, co robić, żeby nic nie robić. I zawsze wiadomo, która opcja zwycięży w potyczce „wielki, szeroki i cudowny świat” kontra „małe, miękkie i ciepłe łóżko” (t. 7, s. 42), nawet jeśli czasem bohater wpada na „szalony” pomysł: siedzieć zamiast leżeć (zob. t. 8, s. 41). Podczas poznawania najnowszych tomów przychodziło mi na myśl, że trzeba się uczyć od Garfielda pobłażania sobie samemu i doceniania prostych przyjemności. Nie tylko wtedy, kiedy inne przyjemności są poza zasięgiem, ale może wtedy jeszcze bardziej potrzeba takiej nauki: „Po spaniu czuję się głodny. / A po jedzeniu – śpiący. / To dobre życie” (t. 8, s. 101). Garfield przekonuje, że nawet w obliczu kataklizmu należy się na moment zatrzymać i zadać kluczowe egzystencjalne pytanie: „Te pączki są z galaretką?” (t. 8, s. 133).

Żeby jednak nie było tak sielankowo: gdy kot stwierdza, że ma wszystko, czego potrzebuje, czyli sen, jedzenie, misia, posłanie, dom i przyjaciół (zob. t. 7, s. 136), to lista nie jest przecież ograniczona do spraw materialnych i do ulubionych „zajęć”. Bohater komiksów Jima Davisa nie chce być zamknięty sam w czterech ścianach – te stają się znośne dopiero z najbliższymi. Jeśli więc „kot na kwarantannę”, to z pewnymi… obostrzeniami. Nie bez powodu w całym tym festiwalu dowcipów pojawia się przerażający ciąg pasków z października 1989, czyli wizja Garfielda samotnego w opuszczonym domu.



Częściej jest jednak wesoło. Nie słabnie moc powracających motywów, takich jak kawa czy dieta. Opresyjności poniedziałków chyba w tych tomach nieco mniej, chociaż dzięki dodatkom czytelnik ma szansę upewnić się w podejrzeniu, że największy koszmar Garfielda to „dieta w poniedziałek” (t. 7, s. 287). Powraca wątek niewidzianych od dawna z powodu brzucha „stóp” bohatera, gdy ten błaga Jona: „Powiedz tylko, czy są szczęśliwe!” (t. 7, s. 152). Zresztą dotarliśmy do tomów 7 i 8, Garfield kończy już 14 lat, a pointy pasków wciąż zaskakują. I to nie tylko tym, że Odie, gdy nikogo nie ma w domu, okazuje się intelektualistą (zob. t. 7, s. 31).

Obok motywów, o których od zawsze wiem, że je uwielbiam, w kilku najświeższych tomach wybił się inny przebój – żarty związane z symbolizującą sen literką „Z”. Tym razem mamy choćby wariacje na temat jej czcionki (zob. t. 7, s. 196), kradzież snu poprzez kradzież „Z” (zob. t. 8, s. 114), „Z” pod kocykiem (zob. t. 8, s. 225), a nawet „Z” z wykrzyknikiem, gdy Garfield realizuje postulat Jona, by dodać życiu emocji (zob. t. 8, s. 249). Davis znajduje też kolejne sposoby na urozmaicenie napisów w otwarciu całostronicowych historyjek, a do tego wciąż graficznie funduje odbiorcy coś nowego – pomysłowe pokazanie długości kija (zob. t. 8, s. 26), zgaszenie świeczek oznaczające „zgaszenie” kolejnego obrazka (zob. t. 7, s. 54), inne niż poprzednio gry perspektywą (zob. np. t. 8, s. 20; t. 8, s. 90 – w drugim przypadku dochodzi też burzenie „czwartej ściany”). Zdarza się nuta tak wysoka, że potrafi „strzaskać” papier (zob. t. 8, s. 119), a oklaski publiczności mogą brzmieć do góry nogami, bo Odie odwrócił zachęcający do nich napis (zob. t. 8, s. 69).

Ta różnorodność pasków, które wydawałyby się od lat oswojone i sprowadzalne do paru haseł („poniedziałek”, „dieta”, „lazania” etc.), to dodatkowy powód, by sięgać po kolejne trójpaki. Już sam niepowtarzalny bohater i jego leniwe, a przecież wciągające perypetie powinny wystarczyć, ale warto z lektury wyławiać też niespodzianki, surrealistyczne wstawki. Na przykład tę, gdy Garfield ma gwizdek na ptaki i, szukając źródła odzewu, spotyka… sam siebie (t. 8, s. 61).

Jak zwykle wyłapywałam moje ulubione dietetyczno-poniedziałkowe odcinki, do tego doszedł zachwyt nad wszechstronnością „Z”. Nie mija mi uznanie dla ironii Garfielda i egzystencjalnych wręcz prawd, które słynny kot wygłasza między spaniem i jedzeniem, a niekiedy podczas jednego lub drugiego. Ale z tomów 7-8 chyba najlepiej zapamiętałam pozbawiony słów pasek, w którym Davis łączy absurd, intertekst (baron Münchhausen!) i optymizm, że wszystko jest możliwe. Uśmiechnięty Garfield sam siebie podnosi za ogon (zob. t. 8, s. 104). Czego, oczywiście w mniej dosłownym sensie, sobie i Państwu życzę.
Jim Davis: „Garfield. Tłusty koci trójpak. Tom 7” („Garfield. Fat Cat 3-Pack. Vol. 3”): „Garfield wystaje” („Garfield hangs out”), „Garfield wypełnia przestrzeń” („Garfield takes up space”), „Garfield miele jęzorem” („Garfield says a mouthful”). Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa. Wydawnictwo Egmont Polska. Warszawa 2020.

Jim Davis: „Garfield. Tłusty koci trójpak. Tom 8” („Garfield. Fat Cat 3-Pack. Vol. 8”): „Garfield na wagę” („Garfield by the pound”), „Garfield wspiera podbródki” („Garfield keeps his chins up”), „Garfield bierze lanie” („Garfield takes his licks”). Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa. Wydawnictwo Egmont Polska. Warszawa 2021.