ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 marca 5 (413) / 2021

Michał Trusewicz,

BEZWSTYD DZBANECZNIKÓW, CZYLI JAK (NIE) MÓWIMY O CIELE (GENOWEFA JAKUBOWSKA-FIJAŁKOWSKA: 'ROŚLINY MIĘSOŻERNE')

A A A
Nowe wiersze Genowefy Jakubowskiej-Fijałkowskiej to przede wszystkim poezja materialna, koncentrująca się na relacji doświadczenia i cielesności, akcentująca rolę ciała w formie kształtowania tożsamości. Wreszcie, „Rośliny mięsożerne” to tom, który dosłownie materializuje w centrum literackim i symbolicznym to, co wcześniej zostało usunięte, by mogło trwać gdzieś na peryferiach, zapewniając tym samym integralność formacji społecznej, pogrążonej w narcystycznej zadumie nad abstrakcyjną, uniwersalistyczną historią od-cieleśnionej obiektywności. Materialność tej poezji to efekt relacji psychiki z biologicznym, starzejącym się ciałem kobiety. Jakubowska-Fijałkowska dokonuje znaczących cięć na koncepcie poetyki senialnej, odrzucając tym samym wszelką normatywizację indywidualnych doświadczeń.

Cywilizacyjna przygoda ciała ma swoją głęboką podstawę w historycznym i filozoficznym dualizmie wielu minionych epok, dewaluujących kobiecą cielesność, ujmujących ją w kategoriach tego, co obiektywny umysł musi odrzucić, by podtrzymać własną integralność i doskonałość. Ciało, surowa i materialna rex extensa, przez stulecia było wyłączane poza podmiotowy paradygmat. Susan Bordo – feministyczna badaczka – podkreśla, że kartezjańskie puryzmy miały jeden cel: res cogitans miało uwolnić się spod jarzma materialnej konfuzji, doprowadzając tym samym do odrodzenia obiektywistycznej, maskulinistycznej nauki. Zgodnie z założeniami Bordo taki filozoficzny pogląd to wykwit ówczesnej cywilizacji, mocno ginefobicznej (Bordo 1987: 108). W świetle racjonalistycznych teorii natura, czyli ciało, przypomina chaotyczną materię, której bezrozumnej monstrualności res cogitans musi się przeciwstawić. To, co zostało cywilizacyjnie odrzucone, Genowefa Jakubowska-Fijałkowska w swoim tomie „Rośliny mięsożerne” stawia w samym centrum poetyki: materialna niestałość, cielesna entropia, kruchość, mięsożerność, korporalność, perspektywizm, antyuniwersalistyczne poznanie. Podmiotki w wierszach poetki kształtują swoją tożsamość na przecięciu układów wzajemnego oddziaływania somatycznych, społecznych, politycznych i symbolicznych warunków istnienia. Praca słowa i metafory w utworach z „Roślin mięsożernych” to ciągła negocjacja z formami reprezentacji, zamieniająca się czasem w subwersywną negację ciągłych zmiennych zapośredniczeń.

Podążając za Elizabeth Grosz, można uznać, że ego poetyckich bohaterek Jakubowskiej-Fijałkowskiej to przede wszystkim „psychiczna mapa libidalnych napięć” (Grosz 1994: 33), której kartograficzną precyzję zastępują inskrypcje materii: cierpiącej, umierającej, pragnącej życia, walczącej. Podmiotki czują i myślą ciałem, jakby wierząc, że jest to jedyna w miarę dokładna reprezentacja ich tożsamości. Dlatego też każdy znak, każdy gest i każdy ruch zostaje w pełni ukształtowany w „Roślinach mięsożernych” przez ciało. Wiersz – albo pismo w ogóle – to zbiór tychże znaków, przechowujący witalną pamięć żyjącego i przeżywającego ciała. Poezja Jakubowskiej-Fijałkowskiej staje się zatem mocną – choć rozproszoną – siecią transmisji dla pojawiających się afektów. I w tym można dopatrywać się siły politycznej – momentami wręcz subwersywnej – tych utworów. Somatyczność i materialność pojawiających się motywów skutecznie przekształcają dotychczasowy charakter społecznej postrzegalności. Kruche i nietrwałe ciało pragnące, pozbawione ugrzecznionego czy też peryfrastycznego blichtru i lukru – w kulturze przeważnie nieobecne – w „Roślinach mięsożernych” jest właściwie nadrzędnym motywem, re-negocjującym to, co może być wyobrażone i pomyślane w ramach dominującego modelu społeczno-politycznych reprezentacji. Jeśli założymy, że ciało można określić mianem materiału do inskrypcji (Grosz 1994, 60), to należy pójść krok dalej i uznać, że wiersz – ogólnie poezja – to ważny materiał do zapisywania materialnymi nieciągłościami, sprzecznościami, rozczepieniami i wielorakościami. Takie podejście pozwoli nam na postawienie tezy, że ciało w wierszach Jakubowskiej-Fijałkowskiej może być rekonstruowane, przepisywane bądź rozpisywane w diametralnie odmiennych pojęciach niż te, które są zewnętrznymi oznaczeniami dyscyplinującymi. Podmiotki, pragnąć żyć – na przekór rzeczywistości i biologii – dokonują ważnych reinskrypcji dominujących w społeczeństwie form i norm cielesnej tożsamości i psychicznej dyspozycji. „Rośliny mięsożerne” to przejmujący zapis dążenia podmiotu kobiecego do tego, by porzucić rolę nosicielki inskrypcji, jednocześnie stając się twórczynią indywidualnych zbiorów znaczeń i wartości.

Książka Jakubowskiej-Fijałkowskiej przypomina obsesyjny quasi-dziennik, pełen notatek, dokumentujących proces przekroczenia negatywnej aksjologii, wytworzonej przez społeczeństwo, zmuszającej kobiety do jej internalizacji. Przyjrzyjmy się fragmentom pierwszego wiersza z tomu:

ciągle nie mogę spać

wszystko za jasne za gorące



skóra płonie

piec gazowy podpala mi wilczy włos



na prawej skroni

rzęsy mi płoną brwi



Al Pacino prowadzi

do skrzydłokwiatu



jest jak embrion we mnie

(„Bezsenność i tango z Al Pacino” [s. 5])

Jakubowska-Fijałkowska w interesujący sposób petryfikuje poetykę senilną, koncentrującą się na refleksyjnych błyskach albo dokumentach językowej znikomości. W „Roślinach mięsożernych” brak asekuracyjnej elegijności, „bezpiecznego” sentymentalizmu bądź wytłumiającego stoicyzmu, co z kolei pojawiało się chociażby w ostatnich książkach poetyckich Urszuli Kozioł, zdominowanych przez topos znikania i pożegnań. Podmiotka w cytowanym wierszu nie chce przypisać się do uniwersalnego szablonu mówienia o starości: wilczy włos momentalnie zamienia się w gorejący krzew, zwiastujący powrót witalności, energii i emocjonalności. Ciało niszczone przez bezsenność na chwilę staje się polem doświadczania doznań – „jest jak embrion we mnie”.

Motywy wanitatywne – często pojawiające się w książce Jakubowskiej-Fijałkowskiej – też nie są przedstawiane stereotypowo. Refleksja o upływającym czasie w wierszu „Ostatni raz” (s. 6) błyskawicznie jest rozbrajana obrazem, który przywołuje inne myśli:

wchodziłam po drewnianych schodach

do Instytutu Mikołowskiego […]



już tam nikogo nie ma tylko Agnieszka

książki stare meble z domu Wojaczka



Agnieszka dała mi kilka kilogramów moich wierszy

pomogła znieść po tych ciemnych schodach



zawiozła do domu



co teraz z nimi zrobię

poprzednie palenie było w 1933

Kilkadziesiąt lat aktywnego życia zamieniło się w kilka kilogramów papieru. Choć poetka w tym punkcie intensyfikuje dość popularny motyw, to nagle przywołuje traumatyczne doświadczenie 1933 roku, kiedy to 10 maja naziści spalili książki, rozpoczynając tym samym „akcję oczyszczania”, niszcząc twórczość między innymi Stefana Zweiga, Tomasza Manna czy Maxa Broda. To, co mogło zamienić się senilno-wanitatywny traktat o pisaniu wierszy i starości, zamieniło się w niepokojące upomnienie, przywołanie totalitarnego piekła, przypomnienie o tym, że historia może powtórzyć się z taką samą siłą zaskoczenia, jak obecność daty wydarzeń spod berlińskiej opery w wierszu. Dla Jakubowskiej-Fijałkowskiej walka o teraźniejszość jest ważniejsza od retrospektywnych rozważań o wsobnych sprawach, dotyczących jedynie jakiegoś wycinka jej tożsamości.

Wspomniałem wcześniej o próbie przekroczenia negatywnej aksjologii. To, co niektórzy mogliby potraktować jako przyczynek do poetyckiego traktatu o rozpadzie i starości, w „Roślinach mięsożernych” zamienia się w skomplikowaną metaforykę pożerania/wchłaniania. Życie ciała podmiotek to obsesyjna i powracająca scena pierwotna, w której żywotność nie istnieje bez wyczerpania, a kruchość nie funkcjonuje bez siły aktywności. Tytułowa mięsożerność to wyraz buntu wobec społeczno-politycznego prawa sublimacji, entropii lub dyscypliny. Będąc jednocześnie wchłanianą i wchłaniającą, kobieta w wierszach Jakubowskiej-Fijałkowskiej odrzuca przymus odgrywania społecznych ról, protestuje przeciwko reprezentacjom starości i cierpiącego ciała. Doskonale to widać w „Żółtym storczyku” (s. 7):

zakwitł na parapecie okna po roku



liże mnie językiem po szyi

wchodzi w gardło



cały kwiat we mnie

jest gorący jak pustynia Namib



biedronki azjatyckie na zewnętrznej ścianie

zjadają mszyce



ja mięsożerna homo sapiens

połykam biedronki z szyby



i meszki z Machu Picchu

Można określić ten wiersz mianem „spektaklu wchłaniania”, czyli uczestniczenia w odwiecznej cyrkulacji życia i śmierci. Osoba wypowiadająca się w utworze z bezwstydem opowiada o tym, jak partycypuje w święcie pożerania, który ma na celu defamiliaryzację cielesnej ikonografii. Kluczowa jest tutaj podwójność: choć kobieta jest konsumowana przez roślinę, co „wchodzi w gardło”, to jednak sama pożera, zyskując tym samym bardziej wyrazistą moc sprawczą. Jakubowska-Fijałkowska wyrywa się retoryce masochistycznej identyfikacji wyłącznie z materią pochłanianą, tracącą swoje indywidualne kontury. Być może jednak w wierszach takich jak „Żółty storczyk” pojawia się lęk przed rozpadem, zanikiem i rozmyciem przez czas. Dlatego tak ważne jest odzyskanie sprawczości i aktywności przed podmiotki: kwiat „gorący jak pustynia Namib” na pewno zakłóci cyrkulację opresyjnych obrazów, pojawiających się zarówno w ciele, jak i pamięci.

Powtarzalność „spektaklu wchłaniania” wiąże się z poetycką destrukcją społecznie wytworzonych obrazów od-cieleśnionej starości. Dzieje się tak w kilku wierszach:

Wtedy na morzu tonie marynarz

ścigam białego wieloryba



krwawi po harpunach wciąga mnie w ocean

jak kapitana Ahaba

(„Nie zapalaj papierosa od świecy” [s. 8]),



ostatnio miałam na wadze jak anorektyczna

brzuch mam płaski bez zrostów po porodach



blizna po esperalu na pośladku

druga blizna na brzuchu



już się nie zaszywam po co

(„Wakacyjny spam na poczcie e-mail” [s. 10]),



panika pogotowie na sygnale

parametry dobre



relanium w zastrzyku



strach przed śmiercią

jednak się boję a chciałam umrzeć młodo



teraz jak pies przed burzą

chowam się w łazience skowyczę

(„Czekam na deszcz” [s. 11]).

Tym, co jest dominujące w zacytowanych wierszach, jest przede wszystkim bezwstyd nazywania kondycji ciała. Wiąże się to z indywidualną chęcią do nieutożsamienia się z normatywną perspektywą społeczną, w ramach której starość ma być reprezentowana metonimią „siwego włosa”, a nie skowytem cierpiącej materii. Dlaczego podmiotki w wierszach Jakubowskiej-Fijałkowskiej właściwie się nie wstydzą? Wstyd byłby afektem, który stał się synonimiczny wobec uległości wobec przemocowych norm narzucanych przez zbiorową formację, np. naród lub społeczność poetek i poetów. „Rośliny mięsożerne” to także zapis tego, w jaki sposób kobiece ciało odrzuca możliwość przekształcenia własnych, jednostkowych doświadczeń (często traumatycznych) w monolityczną i abstrakcyjną masę unarodowionych wartości i uniesień. Poetycki bezwstyd to także odrzucenie zinstytucjonalizowanych aktywności rodzinnych:

wczoraj piłyśmy białe wino z Sabiną na tarasie



perukowiec sypał nam w kieliszki pył

z Róży opadały ostatnie płatki



bóg na Florydzie zrywał pomarańcze

moja kuzynka umierała

(„Wakacyjny spam na poczcie e-mail” [s. 10]).

Bohaterka liryczna bezwstydnie opowiada o tym, co robiła w chwili, gdy jej kuzynka właśnie umierała. Jak widać, odrzucenie aktywności to także w pewien sposób ekscentryczna maskarada (warto zwrócić uwagę na nieco karnawałowy sztafaż egzotycznych motywów w tym wierszu), której nadrzędnym celem jest powtórna negocjacja społecznych i rodzinnych powinności czy ról. Jakubowska-Fijałkowska raz po raz umieszcza swoje kobiece postaci w dość tragicznych sytuacjach lirycznych, dzięki którym można przetestować sens odtworzenia albo zanegowania istniejących aktywności związanych z cielesnym odczuwaniem straty, tęsknoty, miłości lub zobojętnienia.

„Rośliny mięsożerne” można odczytać także jako poetycką próbę wytworzenia takiego miejsca wypowiedzi, która mogłaby rozbić – albo co najmniej zdestabilizować – aktualny porządek symboliczny, rozkład dostępu do postrzegalnego oraz trajektorię napięć między wielorakimi rolami społecznymi. Jest to proces oczywiście polityczny, gdyż pełne – materialistyczne – upodmiotowienie zawsze musi wiązać się z refleksją na temat ciała: afektywnego, relacyjnego oraz ulokowane w konkretnej sieci normatywnego depozytu wartości. Dlatego Jakubowska-Fijałkowska dokonuje czegoś, co na użytek tego tekstu chciałbym nazwać „poetycką emisją głosu ciała widzialnego”. Starzejący się organizm – ze swoimi biologicznymi ograniczeniami – stosunkowo rzadko pojawia się w polskiej poezji – autorki i autorzy częściej wybierają raczej od-cieleśniony, egzystencjalny i uniwersalistyczny ostracyzm jako sposób mówienia o pożegnaniu się z aktualną aktywnością. Dlatego poetka rozciąga normy widzialności, umieszczając w swoich wierszach ślady zmagań się z własną biologią:

zamykam okno na noc duszno mi

pocę się w pościeli



nie mogę się wyplątać w nocy

z prześcieradła poduszki i kołdry



(chce mi się sikać palić)



śpię do 5:40 rano telefon mnie budzi

a ćwierkacz dalej ćwierka



dziobie mi powieki koszulę nocną

haluksy w stopach

(„Środa przed zachodem słońca” [s. 12]).

Podobne motywy można znaleźć w wierszu „Muszę to zrobić sama” (s. 15):

nie czekać na DPS hospicjum



na karmienie strzykawką jak gęś na Boże Narodzenie

na jęki otwarte usta kroplówki pampersy odleżyny



na rosnący włos na brodzie

paznokcie których nikt nie będzie mi obcinał

Cielesne i biologiczne mapowanie przestrzeni wiersza ma bardzo ważną funkcję: kluczowa jest tutaj próba poszerzenia społecznej ramy poznawczej o to, co wcześniej pozostawało abiektalne, czyli usunięte poza granice integralnej tożsamości danej formacji, np. narodu, grupy społecznej czy grupy zawodowej. „Rośliny mięsożerne” to walka o ponowną, sprawiedliwszą oraz inkluzywną dystrybucję postrzegalnego. Jakubowska-Fijałkowska tworzy taką poezję, której skuteczność można mierzyć zmianą tego, co zostaje dostrzeżone i symbolicznie uznane przez społeczeństwo. Podstawowymi motywami tej książki stają się: przeformułowanie reprezentacji kulturowej starzejącego się ciała, poszerzenie form widzialności doświadczenia starości, zerwanie z uniwersalizmami poezji senilnej oraz przede wszystkim przeniesienie wyrugowanego abiektu cierpiącej materii z peryferii w samo centrum postrzegania: nie tylko symbolicznego, ale także wydawniczego, instytucjonalnego oraz politycznego. Można zatem stwierdzić, że „Rośliny mięsożerne” to ważny tom poetycki, który za pośrednictwem literatury dąży do zmiany politycznych kompetencji, związanych z tym, co i jak można zobaczyć, powiedzieć oraz zrozumieć.

LITERATURA:

Bordo S.: „Flight to Objectivity. Essays on Cartesianism and Culture”. State University Press. Albany 1987.

Grosz E.: „Volatitle Bodies. Toward a Corporeal Feminism”. Indiana University Press. Bloomington 1994.
Genowefa Jakubowska-Fijałkowska: „Rośliny mięsożerne”. Instytut Mikołowski. Mikołów 2020.