ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 kwietnia 8 (416) / 2021

Magdalena Kempna-Pieniążek,

BEZ OGRÓDEK (DUCHY ZMARŁYCH)

A A A
„Duchy zmarłych” Richarda Corbena to jeden z tych komiksów, które – ze względu na swój kultowy status – w zasadzie nie podlegają krytyce. Równie dobrze można byłoby próbować napisać teraz, w latach 20. XXI wieku, recenzję któregoś z zaadaptowanych przez amerykańskiego twórcę opowiadań Edgara Allana Poe. Pytanie, jakie nasuwa się krytykowi piszącemu dziś o „Duchach zmarłych”, nie brzmi: „czy to dobry/godny polecenia komiks?” (odpowiedź wydaje się bowiem oczywista), lecz: „co obecnie najbardziej zwraca w nim uwagę?”.

M. Thomas Inge, autor wstępu do tomu wydanego przez Mucha Comics, pisze, że „adaptacje dzieł Poego tworzone przez Corbena są jak doskonale dobrane małżeństwo”, i dostrzega w komiksach Amerykanina „tę samą gotycką wrażliwość i oko do groteski, które charakteryzowały autora opowiadań” (s. 7). Jest to zasadniczo słuszne spostrzeżenie, biorąc jednak do ręki „Duchy zmarłych”, warto pamiętać, że składają się nań prace będące bez wyjątku dziećmi czasów i okoliczności, w których powstawały. Adaptacje pięciu wierszy i dziewięciu opowiadań – w tym najsłynniejszych: „Kruka”, „Zagłady domu Usherów”, „Berenice”, „Zabójstwa przy rue Morgue” czy „Maski Czerwonego Moru” – wpisują się w poetykę periodyków „Creepy” czy „Eerie”, a stosowana w nich rama narracyjna nawiązuje do komiksów grozy wydawnictwa EC z lat 50., w których do opowieści wprowadzały czytelnika postaci takie jak Strażnik Podziemia czy Strażnik Krypty. U Corbena podobną rolę pełni wiedźma Mag, nieszczędząca bohaterom kolejnych opowieści uszczypliwych, kąśliwych, a często także i rubasznych uwag (nie wspominając o ironicznych i dość makabrycznych puentach).

Śladami przynależności komiksów Corbena do konkretnej epoki są także świadomie stosowane przez autora ahistoryzmy oraz stylizacje. Różowe szkła okularów perwersyjnego Rodericka Ushera, okultystyczne praktyki pozującej na współczesną czarownicę Morelli, niejednoznaczna seksualna tożsamość Berenice czy niekiedy iście psychodeliczne zestawienia barw pozwalają patrzeć na „Duchy zmarłych” jak na próbę zbudowania pomostu między dziełami Edgara Allana Poe a szalonymi latami 60. oraz tym, co zostało z nich w latach 70. Gotycyzm Corbena różni się zatem od gotycyzmu autora „Kruka”, a także od gotycyzmów charakterystycznych dla innych adaptacji jego prozy, na przykład słynnych filmów Rogera Cormana. Jest to gotycyzm zasadniczo pulpowy, na swój sposób postmodernistyczny, aktualizujący wątki znane z literatury grozy nie tylko w wydaniu wielkich (i tych cokolwiek mniejszych) romantyków oraz ich następców, lecz także np. H.P. Lovecrafta, co swoją drogą tworzy ciekawą siatkę intertekstualnych powiązań: podczas gdy Corbenowska Morella próbuje zaklinać Cthulhu, detektyw Dupin spotyka w drzwiach feralnego mieszkania przy rue Morgue inspektora Vidocqa. Również wspomniana przez Inge’a groteska ma tu inny wymiar niż w twórczości Edgara Allana Poe, w warstwie wizualnej opierając się na karykaturze, której podlegają przede wszystkim wizerunki postaci: bohaterek o biustach tak obfitych, że żaden stanik nie byłby w stanie pomóc im w okiełznaniu siły grawitacji, oraz bohaterów o nosach tak wydatnych, że w naturalny sposób uzurpujących sobie prawo do stania się środkiem ciężkości wybranych kadrów.

Seks i zbrodnia – fundamenty gotycyzmu w każdej jego postaci – u Corbena stanowią tematy tyleż eksplicytne, co podlegające nieustannemu narracyjnemu i estetycznemu wykoślawieniu. Odarte z jakiejkolwiek subtelności (niczym ślina Rodericka ściekająca z portretu jego siostry), zdają się głęboko zakorzenione nie w niuansach targanej niepokojami romantycznej duszy, lecz w najniższych popędach. W związku z tym Corben inaczej niż Poe buduje klimat grozy: mówiąc w uproszczeniu, jeśli u autora „Kruka” podstawowym składnikiem przytłaczającej atmosfery było szaleństwo, to u Corbena są nimi wstręt i zwyrodnienie. Nie jestem co prawda pewna, czy taka strategia przemówi do dzisiejszego czytelnika, który realizacje pokroju „Opowieści z krypty” (1989-1996) czy „Creepshow” (1982) pamięta z czasów dzieciństwa, a dzisiaj zdecydowanie jest mu bliżej do filmowej grozy w formule reaktywowanej przez twórców takich jak Robert Eggers czy Ari Aster, niemniej jednak warto sięgnąć po dzieło Corbena, choćby po to, żeby zapoznać się z szacownym klasykiem (jakkolwiek obrazoburczo nie brzmiałoby to sformułowanie w odniesieniu do twórcy wywodzącego się z undergroundu).

Zresztą to nie umiejętność wywołania gęsiej skórki czy dreszczu strachu na plecach stanowi o sile „Duchów zmarłych”, lecz unikatowa estetyka, charakterystyczna dla jej autora i zaprezentowana w eleganckim wydaniu, obejmującym także smakowitą (czy też raczej: soczystą) kolekcję okładek, wśród których moją faworytką jest ta, która znalazła się w oryginalnym wydaniu komiksu: portret Edgara Allana Poe stojącego na tle potępieńczo wykrzywionego drzewa i śmiało patrzącego w oczy czytelnika. Oto właśnie esencja Corbenowskiego podejścia: gotycyzm, makabra i groteska połączone z bezkompromisowym spojrzeniem autora, który nie przywykł do tego, by od czegokolwiek lub kogokolwiek odwracać wzrok.
Richard Corben: „Duchy zmarłych” („Edgar Allan Poe’s Spirits of the Dead”). Tłumaczenie: Marek Starosta. Mucha Comics. Warszawa 2021.