ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 kwietnia 8 (416) / 2021

Karolina Wyciślik,

HIPSTERIADA (ANNA SUDOŁ: 'PROJEKT')

A A A
„Projekt” Anny Sudoł to na pierwszy rzut oka prosta historia przedstawiająca wycinek życia młodej warszawskiej hipsteriady, uganiającej się za fejmem w socialach, uznaniem w środowisku międzynarodowym i pieniędzmi. Warto jednak spojrzeć na tę powieść nieco inaczej.

Poznajemy pewnych ludzi. Łączy ich środowisko pracy, choć niekoniecznie żywią oni względem siebie miłe uczucia. Duży wpływ na nich ma Instytucja, która pod pewnymi warunkami jest w stanie zapewnić im stały dopływ gotówki i przyczynia się do rozpowszechnienia nazwiska w środowisku. Trzeba więc stwarzać pozory w tym świecie: dowiadywać się jak najwięcej o planach i przedsięwzięciach braci artystycznej – bo rzecz dotyczy świata sztuki – przy jednoczesnym zachowaniu maksymalnej dyskrecji w sprawie własnych projektów. Artyści uczestniczą w imprezach, spotykają się przy winie, serach i podwójnym espresso, a przy okazji obgadują tego, kto akurat nie jest obecny. Grupa jest zróżnicowana wiekowo, choć istnieje w środowisku niepisana zasada, że kariery po trzydziestce, kochanieńki, nie zrobisz. Liczą się ludzie młodzi, nowatorscy, pełni zapału, ze świeżym okiem i niebanalnym spojrzeniem. Sensem tego wykreowanego świata jest pogoń za kolejnymi projektami i zdobycie odpowiedniego statusu materialnego oraz pozycji w środowisku. Na tym właśnie pomyśle Anna Sudoł osadziła intrygę powieści, motywację i dość karkołomne poczynania bohaterów, w szczególności Kostka, którego losy czytelnik śledzi od pierwszej strony. Zdaje się jednak, że nie o fabułę w „Projekcie” chodzi najbardziej.

Jak zauważyła Olga Wróbel, lektura książki Sudoł nie jest lekturą przyjemnościową („czytanie »Projektu« boli”) – i trudno się z nią nie zgodzić. Zanim jednak opowiem o języku, kompozycji i oddziaływaniu estetycznym tej powieści na czytelnika, przytoczę kilka opinii na jej temat, zamieszczonych na portalach internetowych. Uogólniając tę kwestię, należałoby powiedzieć, że „Projekt” jest odbierany ambiwalentnie. Poza kilkoma entuzjastycznymi opiniami („największe pozytywne zaskoczenie tego roku”, „piękna książka”, „skłania do refleksji”, „książka »nieodkładalna«”) w serwisach internetowych poświęconych literaturze przeważają głosy zachowawcze. Znalazłam też kilka zdań nieprzychylnych i to one zainteresowały mnie najbardziej. „Książka jest o niczym”, „nudna”, „ciągnie się i ciągnie i jakby wciąż to samo”, „zabrakło głębi, werwy, świeżości”. Są to opinie, które wyrażają w dużej mierze emocje rodzące się w zderzeniu z językiem powieści. Interesujące jest to, że obecna w rozmowach bohaterów egzaltacja, silenie się na intelektualizm, pompatyczność, a także zauważalna postawa wyższości wobec drugiego człowieka są charakterystyczne nie dla jakiejś postaci, lecz dla społeczności, która gra w powieści pierwsze skrzypce. Tutaj każdy z przedstawicieli świata artystów posługuje się językiem agresywnym, napastliwym: „dla własnego dobra musicie zrozumieć”, „opamiętaj się, póki daję ci szansę”, „musicie zrozumieć, że jesteście pokoleniem logo…”, „jesteś zaślepiony”, „przestań żyć wyobrażeniami”, „teraz musisz ją porzucić”. Wypowiedzi bohaterów „Projektu” są często arbitralne, wykluczają dyskusję i wyrażają przyjęte a priori założenia na temat drugiego człowieka: „Widzę, że jesteś typem osoby niekomunikatywnej, zachłyśniętej swoim ego i zorientowanej wyłącznie na swój partykularny interes! Chcesz być wielki, chcesz osiągnąć sukces i sławę na destrukcji, to naprawdę obrzydliwe!” – wykrzykuje Milena do Ludwika. Znamienne wydaje się to, że hierarchiczny układ panujący między środowiskiem a Instytucją pogłębia wzajemne niezrozumienie. Płaszczyzna ta mieści na jednym biegunie doświadczone stażem i wiekiem osoby związane z Instytucją, na biegunie przeciwległym – młodych, którzy utożsamiani są z roszczeniowym pokoleniem millenialsów: „Osobowości [za komuny] było więcej niż dzisiaj, ale nie było rynku, żeby ich sprzedać. Dzisiaj jest rynek i niestety osobowości przeważnie przeciętne”. Jak już wspomniałam, świat art worldu rządzi się własnymi prawami – jeśli nie ma się planu na siebie i swoją karierę, środowisko pojmie taką postawę jednoznacznie: „Najwyraźniej nie jesteś ambitny albo nie masz potencjału. Osoby z potencjałem są z natury znerwicowane i dobrze zorganizowane, bo wiedzą, że nie mogą marnować czasu i jest masa chętnych na ich miejsce”. Takie opinie padają z ust bohaterów „Projektu” nad wyraz często. Tutaj nie ma miejsca dla słabych, wybijają się jednostki nie tyle zdolne, ile indywidualiści potrafiący dobrze sprzedać się Instytucji.

Świat sztuki jawi się jako wielka korporacyjna machina, a jego opuszczenie jest tożsame z odniesieniem porażki: „Właśnie teraz jest czas na moje projekty, więc właśnie teraz muszę pracować dwa razy więcej. Kto wie, może za parę lat przystopuję i wtedy będę miała czas na wyluzowanie się i jakieś wakacje, regeneracje, ale teraz na pewno nie!” – to głos Romy, która uważa, że prawdziwe życie polega na ciągłej pracy. Nie ma w nim miejsca na budowanie relacji z ludźmi. Trzeba wyznaczać coraz to nowsze cele i je osiągać. Nie należy robić sobie przerwy w działaniach artystycznych, ponieważ grozi to wykluczeniem przez Instytucję. Rozmawia się jedynie o projektach, planach dotyczących nowych projektów, a sporadycznie także i o projektach zrealizowanych – tych, które zdobyły uznanie. Świat, który ukazuje Sudoł, jest niezwykle brutalny dla ludzi ze środowiska i mimo iż dotyczy szeroko rozumianego art worldu, trudno doszukiwać się w nim sztuki per se. Zamiast niej otrzymujemy nerwową narrację artysty nastawionego na tworzenie produktu: „Czuł, że wciąż musi realizować to, co przyniesie los, co mu zatwierdzą, i to, na co dostanie fundusze, bo bał się zostać nikim, a czuł się dobrze tylko, kiedy był kimś” oraz bezwzględne słowa Adama, szefa Instytucji: „Nie można wspierać i przetasowywać cały czas tych samych nazwisk. Ludzie się szybko nudzą, żądają świeżej krwi. Czasami dobrze jest kogoś wyeliminować z wyobraźni i oczekiwań środowiska (…) To doda dynamiki, wywoła zaskoczenie, przełamiemy w ten sposób przewidywalność Instytucji”.

Powieść Sudoł jest osadzona na dialogach i rozmowach między bohaterami. Spotykają się oni w swych domach, mieszkaniach, na ulicy, w kawiarni, ogródku, restauracji czy przed blokiem, i wymieniają się uwagami, wypowiadają deklaracje, sporadycznie dokonują wymiany myśli, choć w mojej opinii nie o funkcję przedstawieniową w tych aktach mowy chodzi przede wszystkim. Tutaj niemal każdy patrzy na siebie i swój zysk, tworzy taki obraz świata, jaki jest dla niego korzystny, i sprzedaje go środowisku. Często dzieje się to w sposób wyrachowany: „Karol wiedział, że będzie musiał jeszcze wielokrotnie studzić jego [Norberta] pomysły, a szansa na progres pozostanie zerowa. Nie mógł niestety tak od ręki skasować Norberta, ponieważ ten nadal pomieszkiwał u Romy, a Roma zareklamowała Karola u ważnych międzynarodowych osób”. Czyta się tę powieść opornie właśnie ze względu na język, który stwarza barierę komunikacyjną między nadawcą a odbiorcą. Świat przedstawiony w „Projekcie” jest ukazany wąsko, skupia się na wybranej społeczności, nie operuje konkretami. Postaci są przerysowane równie mocno co ich wypowiedzi: Milena pogardza wszystkim i wszystkimi, Norbert sprawia wrażenie stuprocentowego nieudacznika, Aurelia swą nachalnością budzi niechęć chyba każdego bohatera książki, Karol egzaltowanymi wypowiedziami i postawą wyższości okazuje arogancję wobec świata. Zarzuca się autorce, że wykreowała „anonimowy świat przedstawiony” oraz że „poza oczywistą satyrą opowieść donikąd nie zmierza”. Opinie dotyczące powtarzalności w fabule, sztuczności bohaterów i takiego samego języka nie są przesadzone, wystarczy przywołać kilka wypowiedzi bohaterów: „Ech, powoli staję się mistrzem redukcji zbędnych znajomości” (Ludwik), „Doskonała analogia dla patologicznych tworów powoli paraliżujących funkcjonowanie naszego społeczeństwa” (Adam), „Kieruję się swoją intuicją, bo przecież nie mogę kierować się cudzą. Intuicja i ten dom to jedyne, co mam” (Roma), „Ja, podobnie jak ty i Mateusz, wyszedłem z zamożnego domu, ale w przeciwieństwie do was, nikt mnie nie skrzywdził swoimi zawyżonymi ambicjami, ponieważ od urodzenia miałem sam w stosunku do siebie zawyżone ambicje” (Karol). Stoję jednak na stanowisku, że jest to celowy zabieg autorki. Przerysowanie, pretensjonalność, patos i bijąca sztuczność języka, a czasami nawet hermetyczność wypowiedzi, wywołują w czytelniku irytację. A wszystko dlatego, że autorka posłużyła się grubą, parodiującą kreską w tworzeniu struktury dzieła i jego bohaterów. Potrzeba więc drugiego, głębszego spojrzenia, aby zobaczyć Sudoł jako portrecistkę kreślącą satyrę na art world.

Jak już przyznałam, lektura „Projektu” wymaga zaangażowania, choć można znaleźć również fragmenty w tej książce zabawne, niosące przyjemność. Przykładem jest choćby wątek natrętnej dozorczyni bloku Kostka, która jest przekonana, że popiołem z papierosów wypala jej on dziury w pościeli – i z tego powodu wywołuje awantury. Autorka „Projektu” poprzez tego typu fragmenty daje raz po raz odsapnąć czytelnikowi od trudnego w odbiorze obrazu literackiego, i uważam to za dobry zabieg. Kontakt z tą literaturą przyniósł mi i rozrywkę, i satysfakcję, choć nie obyło się bez zgrzytów (Sudoł nie zawsze panuje nad językiem, a w procesie redakcji nie zwrócono uwagi na błędy językowe, których stanowczo powinno się pozbyć). Na czym więc polega fenomen tekstu sprawiającego dyskomfort a zarazem fascynującego? Poprzez obraz literacki autorka prezentuje nowe układy elementów, które są sprzeczne z doświadczeniami większości czytelników, także moich. Okazuje się, że w procesie lektury trzeba uruchomić specyficzne kompetencje odbiorcze, między innymi gotowość do przyjęcia nowych kodów, odczytania dzieła literackiego jako dzieła sztuki. Oczywiście u każdego czytelnika przeżycia i reakcje rodzące się w kontakcie z książką będą inne, sądzę jednak, że głębsze, uważniejsze spojrzenie na tekst i próba wyjścia poza obręb własnej interpretacji dają możliwość usłyszenia głosu autora, który – jak pisze Andrzej Szahaj – „otwiera oczy na rzeczy dotąd niespotykane”. „Projekt” jest debiutem udanym, ciekawym i niesztampowym, co jest jego ogromną wartością. Po takie pozycje chcę sięgać częściej.

Literatura:

A. Szahaj: „O interpretacji”. Kraków 2014.

A. Okopień-Sławińska, J. Sławiński, M. Głowiński: „Zarys teorii literatury”. Warszawa 1972.

www.dwutygodnik.com/artykul/9321-podnawki.html

www.lubimyczytac.pl

www.goodreads.com
Anna Sudoł: „Projekt”. Korporacja Ha!art. Kraków 2020.