ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 czerwca 12 (420) / 2021

Przemysław Pieniążek,

MELANCHOLIJNY CIEŃ KSIĘŻYCA (MOONSHADOW)

A A A
John Marc DeMatteis to pochodzący z Brooklynu instrumentalista, dziennikarz muzyczny oraz scenarzysta (komiksowo-filmowy), mający na swoim koncie skrypty takich klasycznych opowieści graficznych jak „Blood: A Tale” czy cieszące się dużą popularnością także w Polsce „Ostatnie łowy Kravena”. Niemniej prawdziwym opus magnum w dorobku Amerykanina jest debiutująca w 1985 roku seria „Moonshadow” do dziś uznawana za jedno ze szczytowych osiągnięć sztuki komiksu.

Tytułowym protagonistą rzeczonego cyklu jest romantyczny, zaawansowany wiekiem jegomość snujący wielowątkową, niewiarygodną opowieść o swoim iście baśniowym dzieciństwie i międzyplanetarnym dojrzewaniu. Syn Sheili Fau Bernbaum (zwanej Słonecznikiem) oraz przedstawiciela kosmicznej rasy G’L-Dosów (wszechpotężnych istot przypominających wyszczerzone księżyce w pełni) wspomina swoje osobliwe międzygatunkowe poczęcie, trudne relacje z wujem Irą (ćmiącym cygaro włochatym lubieżnikiem i okrutnikiem w meloniku), brawurową ucieczkę z kosmicznego zoo, jak również walkę o przetrwanie w trawionym wojną wszechświecie.

Opowieść inicjacyjna zogniskowana wokół tematu miłości, śmierci, pożądania, poświęcenia oraz odkupienia. Zachęcająca do kontemplacji parabola o wędrówce ku duchowemu przebudzeniu, ale także o poszukiwaniu Ideału. Utkane z psychoanalitycznych odniesień studium straty, tęsknoty, obsesji i szaleństwa. Antymilitarny fresk i deliryczny traktat o przedziwnym działaniu mechanizmu pamięci. Dygresyjna, garściami czerpiąca z uniwersum literatury poetycko-filozoficzna mroczna baśń z elementami SF i slapsticku, będąca jednocześnie dziełem na poły autobiograficznym. A wszystko doprawione szczyptą makabry, erotyki oraz humorystycznego dystansu.

Jak widać, „Moonshadow” jest komiksem co najmniej nieoczywistym, skrzętnie przywołującym w warstwie narracyjnej pasaże zaczerpnięte z „Pieśni niewinności” Williama Blake’a, „Piotrusia Pana” Jamesa Matthew Barrie’ego, „Czarnoksiężnika z Krainy Oz” Lymana Franka Bauma, „Braci Karamazow” Fiodora Dostojewskiego, „Czekając na Godota” Samuela Becketta czy poezji Williama Butlera Yeatsa i Percy’ego Bysshe Shelleya. Jeśli dodamy do tego wpływy ze strony Charlesa Dickensa, Kurta Vonneguta, Jerome’a Davida Salingera, Raya Bradbury’ego i Henry’ego Millera, otrzymamy dzieło totalne zamknięte w dwunastu księgach z dodanym po latach epilogiem (zatytułowanym „Żegnaj, Moonshadow”).

Misternie utkany scenariusz DeMatteisa zyskał wspaniałą oprawę wizualną za sprawą akwareli Jona J. Mutha, pochodzącego z Cincinnati artysty specjalizującego się w ilustracjach książkowych („Zdumiewające opowieści pandy”), mającego na koncie kilka nietuzinkowych adaptacji takich jak „Trzy pytania”, „Podróż siódma” czy „Dracula: A Symphony in Moonlight & Nightmares”, wywiedzionych kolejno z utworów Lwa Tołstoja, Stanisława Lema i Brama Stokera. W recenzowanym komiksie Muth z powodzeniem połączył epicki rozmach z kameralnością, sensualność z oniryzmem, kompozycyjną swobodę z formalnym rygorem.

Dzięki wydawnictwu Mucha Comics teraz także polski czytelnik ma szansę lepiej poznać ten legendarny tytuł, przez wielu uważany za pierwszą amerykańską powieść graficzną w pełni wykonaną techniką malarską. Liczący ponad pięćset stron, okraszony bogactwem dodatków (okładki poszczególnych tomów, szkice, notatki autorów, strony z maszynopisu oryginalnego scenariusza) wolumin to kompletne wydanie tej ponadczasowej „baśni dla dorosłych”. Kolejny powód, by „Moonshadow” trafił po wasze strzechy.
J.M. DeMatteis, Jon J. Muth: „Moonshadow” („Moonshadow: The Definitive Edition”). Tłumaczenie: Jacek Drewnowski. Mucha Comics. Warszawa 2021.