ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (421) / 2021

Magdalena Piekara,

W NIEUSTANNYM RUCHU, W ABSOLUTNYM BEZRUCHU (KATARZYNA WĘŻYK: 'ABORCJA JEST')

A A A
Magdalena Parys reklamująca książkę „Aborcja jest” stwierdza: „Moim zdaniem najważniejsza książka, która ukaże się w tym roku”. Pozostanę przy swoim pesymizmie, jeśli bowiem tak by się stało, to mielibyśmy do czynienia z książką, która zmieni cokolwiek w naszym postrzeganiu aborcji. Można zadać w tym momencie pytanie: w naszym? To znaczy czyim? Otóż odpowiedź jest banalnie prosta, a ponadto irytująco pesymistyczna. W naszym, czyli w zorganizowanym biegunowo dyskursie, który istnieje w Polsce od trzydziestu lat, od uchwalenia ustawy antyaborcyjnej. Argumenty obu stron są niezmienne, niestety. Język wokół tematu aborcji w Polsce, co pokazuje Katarzyna Wężyk w jednym z rozdziałów swej książki „Kościół, prawica, monolog” (moim zdaniem jednym z najważniejszych i najistotniejszych fragmentów tej pozycji), ukształtował się już na samym początku lat dziewięćdziesiątych. Słowo „ukształtował” nie jest w tym miejscu użyte w najszczęśliwszy sposób – kształtowanie się czegokolwiek w języku z założenia jest pewnym procesem, na który ma wpływ wiele czynników, zaś dyskurs wokół problemu aborcji stworzyli mężczyźni, notabene, najczęściej ci w koloratkach, a także politycy centroprawicowi z czasów przełomu ustrojowego. A my go używamy, nawet jeśli nie jest on nasz, nawet jeśli uwiera, nie opisuje rzeczywistości, a słowa nie mogą wydobyć się ze ściśniętego gardła.

Gdyby więc praca Wężyk miała być najistotniejszą tegoroczną książką, to moglibyśmy zauważyć właśnie zmianę języka związanego z tematem aborcji albo przynajmniej dostrzeglibyśmy jakieś konkretne propozycje, rozwiązania, w tym zakresie. A tymczasem, sama Wężyk używa języka, o którym doskonale wie, że jest opresyjny, niczego nie wyjaśnia i stygmatyzuje. Wtedy, gdy opisując PRL, przywołuje formułę „aborcja na życzenie” albo gdy zajmuje się terminem „kompromisu aborcyjnego” – i ostatecznie nie wyjaśnia precyzyjnie, czego miał on dotyczyć – a to wydaje mi się szczególnie istotne, ponieważ często obecne pokolenie dwudziestolatek uważa, że ów kompromis stanowiły trzy, ustawowo zaznaczone, możliwości terminacji ciąży w Polsce, które obowiązywały do zeszłego roku. Obecnie, po trzydziestu latach od uchwalenia ustawy, nie pamiętamy już, że „kompromis aborcyjny” nie został dotrzymany, okazał się kłamstwem. De facto, nie jesteśmy sobie już w stanie przypomnieć tego, że miał on dotyczyć edukacji seksualnej, w tym dostępności do środków antykoncepcyjnych, zwiększenia nakładów na profilaktykę i badania ginekologiczne oraz podniesienia standardów porodowych. Zwrot „kompromis aborcyjny” uważamy za tak mocno zakorzeniony w naszym myśleniu i mówieniu, że nie zastanawiamy się, co dokładnie oznacza, wiążemy go tylko z ustawą, nie wnikając, jaki ma zakres znaczeniowy, jakie treści niesie. Przyznaję jednak, że mimo braku tego, o czym wspomniałam, rozdział dotyczący „kompromisu” w książce Wężyk jest znakomity – zebrane wypowiedzi polityków ukazują dobitnie, w jaki sposób doszło do uchwalenia ustawy, dlaczego była ona tak istotna w czasach transformacji, szczególnie wobec zestawienia z powszechnym w Polsce poglądem, że tzw. „kwestie kobiece” zawsze są tematem zastępczym, zazwyczaj akcentuje się ich nieistotność, nieważność.

Warto podkreślić, że książka Wężyk jest niezwykle istotna. Może nie najważniejsza, jak chciałaby Parys, ale ważna, ponieważ każdy głos piętnujący hipokryzję związaną z „ochroną życia” i ustawą antyaborcyjną jest bardzo ważny. Dzięki niej młode osoby, myślę bowiem, że to dla nich została ta książka napisana, będą mogły zapoznać się z określonymi historiami, dotyczącymi konkretnych kobiet i może zrozumieją, jak ważne jest zdanie „Nigdy nie będziesz szła sama”. Ta książka to także przedstawienie przypadków, które, chociaż kilka lat temu obecne na łamach wszystkich znaczących gazet i stron internetowych, dziś zostały wymazane, zapomniane i nieustannie przemilczane (historia Agaty Lamczak i Alicji Tysiąc czy historia piętnastolatki, której ciąży powstałej w wyniku czynu zabronionego nie pozwalało usunąć państwa, nie tyle w majestacie prawa, ile prawem kaduka, z krążącymi wokół ciężarnego dziecka księżmi, dla których prawa obywatelskie i wolność jednostki nie są istotne).

Równie istotna, jak szansa zapoznania się z konkretnymi historiami, jest historia aborcji, którą szczegółowo, epoka po epoce, Wężyk rozpisuje. W sposób niezwykle trafny ukazuje, że nie chodzi o życie, zdrowie, opiekę, ale o kontrolę nad kobietami, nad ich decyzjami, nad ich ciałami („I już, do widzenia. Chłopcy podjęli decyzję za plecami koleżanek. To czysty zamordyzm. Tylko, że oni dziś nie wiedzą, że są zamordystami, nie wiedzieli wtedy i nie wiedzą dziś” – wypowiedź Barbary Labudy dotycząca uchwalenia ustawy [głos w książce Wężyk, s. 241]). Wężyk przypomina o niewygodnych faktach, czasem przedstawia wielopiętrową argumentację, czasem pointuje celnie w jednym zdaniu: „Sondaże uparcie pokazywały, że większość Polaków i Polek był przeciw zakazowi aborcji” (s. 241).

Czytanie książki Wężyk jest także niebywale smutne. Szczególnie gdy uświadomimy sobie, że publicystka podejmuje takie same działania, jakie Tadeusz Żeleński-Boy i Irena Krzywicka rozpoczęli na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku – czyli prawie sto lat temu. Nadal dużo Polek i Polaków, z różnych przyczyn, nie zdaje sobie sprawy z tego, że ustawa antyaborcyjna po prostu nie działa, jest czystą hipokryzją, co pamiętamy z pierwszych słów broszury Boya „Piekło kobiet”: „Das grösste Verbrechen des Strafgesetzes – »największą zbrodnią prawa karnego« – nazwał niemiecki uczony paragraf, obowiązujący dotąd we wszystkich prawie ustawodawstwach, a naznaczający ciężkie kary za przerwanie ciąży. Kary te grożą zarówno matce, jak tym, którzy jej w przerwaniu ciąży pomagają. Równocześnie większość kryminologów stwierdza, że prawo to nie ma żadnego wpływu, że liczba sztucznych poronień wzrasta w ogromny sposób” (Żeleński-Boy 1958: 10). Wężyk idzie tą samą co Boy drogą, musi, nawet gdyby nie chciała, ponieważ wie, że tamta przeszła argumentacja nadal jest aktualna. Stąd zresztą bierze się tytuł mojej recenzji: dyskusja o aborcji w Polsce trwa, co jakiś czas Polki wychodzą na ulice, podpisują kolejne petycje, piszą książki, zabierają głos w debatach, ale te działania donikąd nie prowadzą. Przez wiele lat stałyśmy w miejscu, które było coraz mniejsze, ograniczane nie tylko drakońską ustawą, ale też wykluczającym, opresyjnym językiem, który tworzył jedyną dopuszczalną narrację. Od roku cofamy się, po wprowadzeniu w okresie pandemii (czy ktokolwiek wierzy w przypadkowość tej decyzji właśnie w tym czasie?) jeszcze bardziej restrykcyjnej wersji ustawy. Na dodatek, co zauważa Wężyk, w 2020 roku większość polityczek lewicowych partii mówiła o tym, co się zmieni, a nie o tym, co dotyka polskie kobiety od trzydziestu lat („Większość skupia się na obronie status quo, czyli utrzymania legalnej aborcji ze względu na wady płodu. […] I tylko Joanna Senyszyn zauważa, że zaostrzenie ustawy dotyczy kilkuset legalnych zabiegów rocznie. – Nadal zostanie ponad 100 tysięcy nielegalnych, w podziemiu. Czy naprawdę chcecie mu napędzać klientelę? jeśli chcecie zmniejszyć liczbę aborcji, poprzyjcie edukację seksualną i antykoncepcję” [s. 16]).

Każda książka dotycząca problemu wokół polskiej ustawy antyaborcyjnej w Polsce jest ważna. Nie zmieni rzeczywistości, ale dzięki tym głosom, być może, wypracowane zostaną nowe sposoby argumentacji. Wiemy już, że przedstawianie aborcji w taki sposób jak dotychczas niewiele wnosi. Przekonane i przekonani (po obu stronach) okopujemy się na swoich pozycjach, nie jesteśmy się w stanie nie tylko przekonać czy zrozumieć swoich racji, ale w ogóle porozumieć. Musimy więc odzyskać zawłaszczony przez jedną stronę sporu język i własne argumenty wyrażać własnym, pełnym, nietonowanym głosem, nie cenzurując się, nie obawiając się mitycznej wręcz „obrazy uczuć”, bowiem o nasze nikt nie dba. Musimy także zacząć bardzo silnie akcentować hipokryzję samej ustawy, która niczego nie chroni, a jedyny jej skutek stanowi nieuzasadniona wiara w ochronę życia poczętego. Książka Wężyk przedstawia istotne argumenty, a w obecnej sytuacji jest istotnym głosem, który, mam nadzieję, nie zostanie pominięty milczeniem, nie zostanie zbagatelizowany.

LITERATURA:

Żeleński-Boy T.: „Piekło kobiet”. Warszawa 1958.
Katarzyna Wężyk: „Aborcja jest”. Wydawnictwa Agora. Warszawa 2021.