ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (421) / 2021

Wojciech Śmieja,

HISTORIA MĘSKOŚCI I HISTERIA VIRILIS ('HISTORIA MĘSKOŚCI. T. 2. XIX WIEK. TRYUMF MĘSKOŚCI')

A A A
Rosjanie mawiają Bog trojcu l’ubit. I jeśli tak rzeczywiście jest, to trzytomowa historia męskości pod redakcją trójki znakomitych francuskich historyków, Alaina Corbina, Jeana-Jacques’a Courtine’a, Georges’a Vigarello, powinna się Bogu podobać w dwój-, a może i w trójnasób. Jako skromniutki i pokładający może nadmierną wiarę w boskie miłosierdzie recenzent pozwoliłem sobie sformułować pewne uwagi do tej trójdzielnej koncepcji, w której od starożytności do oświecenia „wymyślano męskość”, by w wieku dziewiętnastym mogła ona przeżyć swój „tryumf”, a w kolejnym/-ych pogrążyć się w kryzysie (parafrazuję tu tytuły tomów serii). Nie chcę się powtarzać, toteż zainteresowane osoby odsyłam do obszernej recenzji pierwszego tomu.

Wypada jednakowoż zauważyć, że, na szczęście, autorzy poszczególnych rozdziałów nie są zanadto wierni narzuconej koncepcji – omawiany tom rozpoczyna się od ważnego wstępnego szkicu Alaina Corbina „Męskość przemyślana na nowo przez pryzmat naturalizmu”. Autor samym już tytułem ni mniej ni więcej sugeruje, że nie istnieje zakładane kompozycją historycznej trylogii kontinuum i że naturalizm (rozumiany tu jako oświeceniowa rewolucja umysłowa w naukach przyrodniczych) wymyślił na nowo męskość; wymyślił, mówiąc ściślej, nowy porządek genderowy, nową definicję różnicy płciowej. Postawiona teza nie jest nowa, dowodził już jej m.in. Thomas W. Laquer (1990), którego śladem tu Corbin postępuje, gdy pisze: „pod koniec XVIII stulecia ostatecznie znika przeświadczenie o podobieństwie narządów rodnych mężczyzny i kobiety; tę różnicę nieustannie analizują fizjolodzy, a wcześniej anatomowie i pornografowie” (s. 15).

Cała społeczna stratyfikacja derywowana jest z tego, jak pojmuje się anatomię naszych genitaliów. We wcześniejszych konceptualizacjach opartych na arystotelejskim (i filtrowanym w świat chrześcijańskiej Europy przez m.in. św. Tomasza) paradygmacie „kobieta nie istnieje”, gdyż jej genitalia są niedoskonałą realizacją idealnej, jedynej męskiej genitalności, podczas gdy anatomowie, lekarze i przyrodnicy wieku świateł odkrywają binaryzm płci w rozumieniu bliższym już naszym potocznym wyobrażeniom i wówczas: „Mężczyzna – na obraz swych narządów rodnych – zwrócony jest na zewnątrz. Jego energia, wigor, predysponują go do wysiłku. Poddany nakazowi działania, obdarzony ambicją i zmysłem inicjatywy, powinien kontrolować swoje emocje, opanowywać strach, wykazywać się odwagą i stanowczością zarówno w pracy, jak i na polu bitwy. (…) Ten zbiór wyobrażeń na temat męskości oparty jest na przecenianiu roli penisa, penetracji i wytrysku nasienia” (s. 16-17). Przemianę tę uwiarygodnia język, w którym „męskość” nie jest już nazywana virilité (etymologicznie wywodzone przez Cycerona od rzymskiej virtus, cnoty), lecz masculinité (wiązana etymologicznie z masculinus, biologicznym samcem). Równocześnie zaś, co trzeba powiedzieć, odbywa się podporządkowanie kobiet, których narządy płciowe skierowane są „do wewnątrz”, przez co trudne do kontroli i inspekcji. Domniemane cechy anatomiczne rzutują na istotne wzmocnienie podziału na męską strefę publiczną i kobiecą domową i opiekuńczą. Na marginesie warto dodać, że ten prosty binaryzm zastępujący wywodzony z pism starożytnych monopłciowy schemat jest dziś kwestionowany przez nauki biologiczne, co ukazuje nam naszą płciowość jako niebinarne spektrum (zob. fascynujący esej Renaty Zimińskiej [2018]). Bronią nas przed tym katoliccy biskupi i konserwatywni politycy, mając intuicję, że ta redefinicja różnicy uruchamia głęboką przebudowę instytucji społecznych i politycznych. Czynią to, jak wierzę, nadaremnie: tak jak z ograniczoną skutecznością bronił nas przed „Encyklopedią” Diderota autor „Nowych Aten”, ks. Benedykt Chmielowski.

Kolejne rozdziały pisane przez zróżnicowane grono autorów poświęcone są temu, jak na kanwie wspomnianego anatomicznego odkrycia dziewiętnastowieczne społeczeństwo francuskie wytwarzało instytucje genderowe nastawione na stabilizację i reprodukcję różnicy płciowej zdefiniowanej jak wyżej. Ukazano więc działanie swoistego kodeksu męskości wraz z metodami i procedurami jego wdrażania (edukacja, armia), regulatywne i spektakularne właściwości instytucji pojedynku i (w drugiej połowie stulecia) sportu, a także obligacji do wykazywania się (kontrolowanym) wigorem seksualnym. Nie można było pominąć narodzin specyficznej formy męskości robotniczej, proletariackiej jako opozycyjnej wobec degradującego się świata wartości burżuazji. Po drugiej stronie jako zjawisko pełne paradoksów (doskonałość panowania nad popędami jako znak uduchowionej męskości vs. wstrzemięźliwość seksualna jako męskość niepełna) ukazano męskość duchownych. Nie można było także pominąć sceny imperialnej/kolonialnej inscenizacji męskości, która dookreślała się w konfrontacji z „dzikusem”, żywiołami, przyrodą i klimatem. Ostatnia część poświęcona jest brzemieniu męskości i zjawiskom kryzysowym (m.in. rozsławionemu przez Foucaulta „wynalezieniu homoseksualności”). W zarysowanej narracji „tryumf męskości” musiał być względnie krótkotrwały, a normy męskości, niezwykle rygorystyczne, musiały implodować pod własnym ciężarem, tryumf podszyty był upadkiem: samo odkrycie binaryzmu osłabiało przecież omnipotencję męskości jako jedynej płci w pełnym tego słowa znaczeniu, co stawia pod znakiem zapytania sam ów tytułowy „tryumf”. Ostatni rozdział omawianego tomu poświęcony jest Wielkiej Wojnie, która w okopowym błocie położyła kres długiemu wiekowi dziewiętnastemu, wiekowi (pozornego) „tryumfu męskości”.

Przedstawiana nam „Historia męskości” wbrew tytułowi nie okazuje się historią uniwersalną. Co więcej, napisanie takiej uniwersalnej historii, nawet jeśli uniwersalność ograniczymy do cywilizacji Zachodu, jest po prostu niemożliwe. Polski czytelnik otrzymuje w gruncie rzeczy niezwykle gallocentryczną opowieść o męskości, w której lustrze może się przeglądać, ale już niekoniecznie rozpoznawać. W porozbiorowej Polsce bowiem z pewnością nie „następuje transfer męskości z królewskiego narządu płciowego, opiewanego w niezliczonych pamfletach jako impotentny, ku narządowi patriotycznemu” (s. 18). Jeśli jakiś transfer się dokonuje, to raczej transfer królewskiej impotencji na zbiorowe męskie ciało braci szlacheckiej rozparcelowane po 1795 roku przez ościenne Potencje monarchii absolutnych. Polska męskość dziewiętnastowieczna jest, jeśli wolno użyć takiego ryczałtowego uproszczenia, odwrotnością tej opisywanej przez francuskich historyków. Cechuje ją głęboka dezinstytucjonalizacja. To ją najbardziej odróżnia od tryumfującej męskości francuskiej (ale też angielskiej, prusko-niemieckiej, rosyjskiej czy witalnej włoskiej). Wydaje się, że ten dojmujący stan, w którym męskość bez tworzących ją instytucji ograniczana jest właściwie ciałem swojego inscenizatora („Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy!”) i garścią wyobrażeń na swój własny temat („Co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy”) przyczynia się do owego charakterystycznego nadmiaru męskości, prawdziwej polskiej histeria virilis, panicznej homospołecznej ekskluzji, wiecznego Zakonu Kawalerów Ostrogi próbujących udowodnić światu, Najświętszej Panience, panience z okienka i samym sobie swoją męską pełnowartościowość.

Mimo wielu różnych rozproszonych, choć głównie i niestety literaturoznawczych studiów męskości dziewiętnastowiecznej, wciąż nie mamy tak interdyscyplinarnej opowieści o (dez)instytucjonalizacji męskości w wieku dziewiętnastym, jak moglibyśmy sobie życzyć. (Pamiętamy, że początek epoki wyznaczają słowa Fryderyka Wielkiego o tym, że Polską pod nieobecność pijanych mężczyzn rządzą kobiety, a jej kres przynosi diagnozy zdziecinnienia i „kobiecej bierności” Polaków fundowane przez, odpowiednio, Stanisława Brzozowskiego i Romana Dmowskiego). Być może swoisty ersatz owej nieistniejącej historii męskości stanowi opublikowane niedawno „Chamstwo” Kacpra Pobłockiego. Pańszczyzna w jego opisie nie jest neutralna płciowo, autor pokazuje nam, jak ta instytucja była najmocniejszym społecznym generatorem norm płciowych i fabrykacji męskiego genderu à la polonaise. W XIX wieku stanowiła być może jedyną, a z pewnością najsilniejszą, instytucję społeczną delimitującą męskość ( jako „pańskość”). Ale i tę instytucję „nam” odebrali zaborcy… Na ten genderowy aspekt swojej książki zwracał uwagę sam autor w niedawnym wywiadzie dla „Polityki”, w którym stwierdzał: „Gdy pisałem tę książkę, przetoczyła się dyskusja o tym, czy można bić dzieci. Jeśli komuś to sprawia perwersyjną przyjemność, że poniża inną osobę, to w prostej linii wywodzi się z tamtego [pańszczyźnianego – W.Ś.] doświadczenia. Piętno pańszczyzny oznacza, że władza w społeczeństwie wciąż jest w rękach panów – już nie właścicieli niewolników, ale mężczyzn. Ta figura pana pojawia się często, nawet Jarosław Kaczyński mówi, że jego formacja jest ludzkimi panami. O mojej książce można też myśleć jako o opisie społeczeństwa ojców. (…) Dziś władza jest dzierżona przez ojców rodzin, ojców kościoła czy też ojców narodu. (…) W pewnym sensie to także książka o męskości. Jest ta męskość uczestnicząca w rytuałach bicia , poddaństwa, wywyższania się, która musi się gdzieś odnaleźć na drabinie społecznej” (polityka.pl; podkreśl. – W.Ś.).

Cóż pamiętam, z jaką konsternacją oglądałem wielką jubileuszową Pulaski Parade w Nowym Jorku, podczas której potomkowie małorolnych chłopów spod Krakowa i z Podhala prezentowali się z karabelami, w kontuszach, podkręcając zadziornie wąsa na hiperpatriotycznie przystrojonych platformach. Cały ten spektakl-kondensat polskich wyobrażeń o męskości może i trochę śmieszy anachronizmem, ale, objawiając się w nieco bardziej rozproszonej formie, jako fakt społeczny i polityczny, naznacza nasze życie bardzo mocno i w niezbyt chyba pożądany sposób. Rozrzedzenie go jest zadaniem bardzo potrzebnym i wyzwalającym, choć kosztownym. Może się dokonać tylko przez naukę i edukację, a więc wytworzenie innej, nowocześniejszej, bardziej inkluzywnej społecznie akceptowalnej opowieści o męskości. Można by ją zacząć od patrona nowojorskiej parady – Kazimierza Pułaskiego, o którym już dziś wiemy, że z jego płcią biologiczną sprawa była znacznie bardziej skomplikowana niż sobie to minister Czarnek i arcybiskup Jędraszewski próbują poukładać.

LITERATURA:

Laquer T.W.: „Making Sex. Body and Gender from the Greeks to Freud”. Cambridge 1990.

„Pan, cham. Rozmowa o pańszczyźnie i jej dziedzictwie” [z Kacprem Pobłockim rozmawia Łukasz Lipiński]. https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/2121293,1,pan-cham-rozmowa-o-panszczyznie-i-jej-dziedzictwie.read.

Ziemińska R.: „Niebinarne i wielowarstwowe pojęcie płci”. Warszawa 2018.
Historia męskości. T. 2. XIX wiek. Tryumf męskości”. Red. Alain Corbin. Przeł. Tomasz Stróżyński. Wydawnictwo słowo/obraz terytoria. Gdańsk 2021.