ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 września 17 (425) / 2021

Łukasz Kiełpiński,

PAMIĘĆ I CIAŁO - 21. MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL FILMOWY 'NOWE HORYZONTY'

A A A
Po rocznej przerwie od festiwalu w formie stacjonarnej Nowe Horyzonty powróciły z dawną siłą i kilkunastoma sekcjami – w tym trzema retrospektywami – w programie. Podczas tegorocznej edycji najgłośniejsze, canneńskie pokazy galowe zostały przeniesione z sali nr 1 do Teatru Muzycznego Capitol, a dawny klub festiwalowy w Arsenale musiał ustąpić rozproszonym spotkaniom w lokalnych, wrocławskich barach. Nowohoryzontowej społeczności, rozbitej podczas zeszłorocznej, zdalnej edycji, udało się jednak zachować niezmienną gorączkowość dyskusji o filmach. Powróciły przywoływane od początku festiwalu tytuły-zaklęcia, których marketing szeptany sugerował na zmianę filmowe arcydzieło i porażkę jednocześnie. Okazało się też, że pewien rodzaj kinofilskiego wrzenia zbiorowego da się odczuć jedynie w rozedrganej sali kinowej, kiedy podczas seansu „Titane” ktoś nie może przestać się śmiać, ktoś inny właśnie trzaska drzwiami wyjściowymi, a po wyjściu każdy na swój sposób zmaga się z językiem, by opisać to, co właśnie zobaczył.

To właśnie „Titane” króluje w pierwszej sekcji, w którą ułożył się mój zestaw nowohoryzontowych filmów. Mowa o filmach rozgorączkowanych, frenetycznych, niemogących złapać oddechu i prężących muskuły wizualnej wyobraźni, hojnie stymulując – i przestymulowując – ciało widza. To pozycje, które równie dobrze mogłyby skończyć w sekcji „Nocne szaleństwo”, gdyby nie zostały opatrzone nazwiskami konsekrowanych w Cannes twórców i twórczyń. Zwyciężczyni tegorocznej Złotej Palmy, Julia Ducournau, była już wcześniej znana nowohoryzontowej publiczności z pokazywanego przed paru laty właśnie w tej sekcji „Mięsa”, które funkcjonowało wówczas jako ów tytuł-zaklęcie – „ten odjechany film”. Już wtedy francuska reżyserka udowodniła swoje poczucie humoru, które nie bierze żadnych jeńców, łącząc horror z humorem i przemoc z dziką zabawą. Odpinając gatunkowe wrotki, Ducornau dojechała w tym samym stylu aż do tegorocznej, prestiżowej sekcji „OPPO Pokazy Galowe”.           

Ciekawe, że jako druga reżyserka nagrodzona Złotą Palmą w historii festiwalu w Cannes Ducornau serwuje w swoim filmie kino wybitnie cielesne, podobnie jak przed 28 laty Jane Campion w nagrodzonym Złotą Palmą „Fortepianie”. To właśnie m.in. na przykładzie filmu Campion Vivian Sobchcack rozwinęła w latach 90. sensuous theory, opisując swoje wrażenia taktylne podczas seansu i tworząc podwaliny pod zmysłową teorię kina (zob. Sobchack 2004). Ducornau również chce działać bezpośrednio na ciało widza i bardziej niż hermeneutykę obrazu ceni sobie jego erotykę. Jest to jednak erotyka wybitnie perwersyjna. Francuzka miksuje bowiem w filmie wszystkie gatunki określone przez Lindę Williams właśnie jako cielesne – horror, porno i melodramat (zob. Williams 1991). Bardziej niż o subtelne wrażenia taktylne, jak w przypadku „Fortepianu”, chodzi raczej o konwulsje, salwy śmiechu, wstrząsy obrzydzenia oraz ogólne pobudzenie i podniecenie. Mało kto, z kim rozmawiałem po seansie, był w stanie powiedzieć, „co autorka miała na myśli”, ale każdy miał sporo do powiedzenia o tym, co sam czuł. Nie ma co jednak porzucać interpretacyjnego wyzwania, bo pod obrazami rzezi, striptizu i tańca przemycona zostaje solidna opowieść o budowaniu relacji, zaskakujących więziach i potrzebie bliskości, która pokonuje wszelkie możliwe do wyobrażenia bariery.

W konwencji „gaz do dechy” po raz kolejny nakręcił swój film także Kiriłł Sieriebriennikow, znany z czarno-białego, punkowego musicalu „Lato”. Sam tytuł „Gorączka” już mówi w czym rzecz. Z gorączką zmaga się główny bohater, gorączkowe jest także tempo narracji i lepienie sensów w trakcie seansu. Sieriebriennikow nakręcił film hiperwschodni, utkany z rosyjskich stereotypów i wyobrażeń o tamtejszym folklorze, czyniąc z tej zagrywki swoją kartę przetargową do konkursu głównego w Cannes, którą szafują na co dzień twórcy rumuńskiej nowej fali. Rosjaninowi chodzi jednak nie tyle o krytyczne spojrzenie na społeczeństwo – choć po części też – ile o wydestylowanie z rosyjskiej mentalności tragedii i komedii jednocześnie. Brzmi znajomo? Konwencja gorączki pozwala Srieriebriennikowi puścić wodze fantazji i nie przejmować się zbytnio realizmem opowiadanej historii. Pracująca w prowincjonalnej bibliotece kobieta w jednej chwili snuje fantazje o dzikim seksie między regałami książek, by moment później powalić jedną ręką awanturniczych uczestników kółka poetyckiego. Jak na Rosję przystało, dużo jest tu wódki, literatury, seksizmu, domów z betonu i chłodu za oknem oraz ciepła w sercu (czasami). Pastiszowa konwencja sprawdza się przez większość filmu, ale z czasem opowieść gdzieś wytraca swój rytm i trudno oprzeć się wrażeniu, że po zbitej gorączce pozostało jedynie osłabienie i uporczywy katar.

Tematycznym lejtmotywem tegorocznej edycji w jakiś sposób stała się dla mnie pamięć. O tej jednostkowej, która tworzy obraz własnego życia lub staje się przyczyną zanikania Ja niedługo przed śmiercią, opowiadał „Vortex” Gaspara Noégo oraz dokumentalny film Kazuhiro Sôdy „Zero”. Z kolei o kłopotliwych splątaniach pamięci jednostkowej i narodowej, prywatnej i geograficzno-politycznej traktowały „Kolano Ahed” Nadava Lapida i „Memoria” Apichatponga Weerasethakula, który w tym roku miał we Wrocławiu swoją retrospektywę. I to właśnie film tajskiego mistrza okazał się najlepszym z tej, poświęconej pamięci, prywatnej sekcji filmów. Podobnie jak „Titane”, „Memoria” również trudno poddaje się spójnej interpretacji i więcej mówi się raczej o jej audiowizualnej (szczególnie ważny jest w tym przypadku przedrostek „audio-”) estetyce spod znaku ortodoksyjnego slow cinema.

Prześladujący główną bohaterkę, powracający dźwięk „metalowej kuli wrzuconej do studni pośrodku morza” przewija się w ciągu całego filmu. Najpierw grana przez Tildę Swinton Jessica stara się ów odgłos odtworzyć, udając się w tym celu do profesjonalnego studia nagraniowego inżyniera dźwięku. Następnie próbuje ten dźwięk zrozumieć i przepracować przy okazji podróży i spotkań z nieznajomymi. Trudno nie uruchomić w tym momencie historycznego i politycznego kontekstu Kolumbii, gdzie reżyser kręcił „Memorię” (swój pierwszy film poza Tajlandią). Kolonializm, zamachy stanu i kilkudziesięcioletnia wojna domowa powracają niczym echo tubalnego dźwięku, który prześladuje główną bohaterkę jako wrażliwą na historię miejsca „antenę”. Pamięć w „Memorii” jest wybitnie transgeneracyjna, choć jej nośnikiem okazuje się nie tyle pokoleniowa krew, ile czuła na historię przestrzeń.

Z kolei twórca nagrodzonych dwa lata temu w Berlinie „Synonimów”, Nadav Lapid, powrócił z filmem, którym stara się zdemaskować propagandową obłudę Izraela wraz z jej narodowo-martyrologiczną obsesją. To jeden z tych pozornie wsobnych filmów zagranicznych, które dobrze rezonują z polską publicznością, podobnie jak tegoroczny rumuński „Niefortunny numerek lub szalone porno” Radu Judego. Niestety w przypadku „Kolana Ahed” ironiczna i zdystansowana perspektywa zgorzkniałego głównego bohatera odebrała całości polotu oraz bardziej zniuansowanego, krytycznego ostrza, które można było dostrzec w filmie Rumuna.

Znacznie lepiej z subtelnościami dotyczącymi pamięci i jej zanikania poradził sobie Noé, tegoroczny gość festiwalu, który w „Vortexie” podzielił ekran na pół i pokazał na nim swoją wariację „Miłości” Michaela Hanekego. Po jednej stronie obrazu oglądamy starszą kobietę, dawną psychiatrę, która teraz na wpół świadomie przepisuje sobie różne leki i pod wpływem postępującej demencji lub Alzheimera przestaje być sobą. Po drugiej stronie mąż piszący swoją książkę o „kinie i snach” – w tej roli sam Dario Argento, prywatny mistrz Noégo. Choć zabieg podzielenia ekranu na pół może wydawać się efekciarski, w tym przypadku zaskakująco się sprawdził, pokazując dwa oddalone światy małżonków. Identyczny chwyt Noé zastosował także w swoim drugim tytule pokazywanym na tegorocznym festiwalu, „Lux Æterna”, gdzie niestety split screen nie bronił się niczym i był tandetnym elementem nieudanego filmu. Sam reżyser przyznał, że tutaj podzielenie obrazu na pół było podyktowane kadrami, których kompozycyjne niedociągnięcia łatwiej ukryć przed widzem, jeśli na ekranie umieścimy dwa ujęcia obok siebie. W „Vortexie” dla odmiany zabieg ten bronił się znakomicie i stanowił wymowną metaforę bariery, która ucina nić komunikacji pomiędzy dwojgiem ludzi.

Choć brzmi to dość niewiarygodnie, trzeba przyznać, że Kazuhiro Sôda nakręcił bardzo podobny film, co Gaspar Noé. A trudno o dwóch równie różnych od siebie reżyserów. Francuski ekstremista niewiele ma bowiem wspólnego z japońskim dokumentalistą-ascetą, który w ramach swoich dziesięciu przykazań dokumentalisty postuluje fenomenologiczne zawieszenie przedsądów i nieinterwencyjne sposoby nagrywania postaci. W „Zero” przed jego kamerą znalazł się słynny japoński psychiatra, doktor Yamamoto, którego śledzimy tuż przed odejściem na emeryturę, podczas jego ostatnich wizyt z pacjentami prowadzonymi od kilkudziesięciu lat. Yamamoto to poniekąd japoński Antoni Kępiński, humanistyczny psychiatra co się zowie, bezdenna studia empatii dla chorych psychicznie, dobry rozmówca i skromny słuchacz, który swoim pacjentom potrafi nawet pożyczyć pieniądze w trakcie wizyty. W drugiej części filmu obserwujemy życie doktora Yamamoto i jego żony, wspólne posiłki, na które jest zaproszony także reżyser filmu, oraz wizyty na rodzinnym cmentarzu.

Postępujące wycofanie i zamykanie się w sobie żony doktora w filmie Sôdy każe robić nieuniknione paralele do filmu Noégo, a okradająca ze wspomnień starość staje się motywem, który na tegorocznej edycji Nowych Horyzontów powróci także w tle świetnego „Paryż, 13 dzielnica” Jacquesa Audiarda, gdzie babka jednej z bohaterek choruje na Alzheimera. Okradanie ze wspomnień oraz dowartościowanie roli pamięci to wyjątkowo adekwatne lejtmotywy tegorocznej edycji Nowych Horyzontów. W końcu uczestniczyliśmy w niej, mając z tyłu głowy spędzone w zamknięciu miesiące, podczas których akcje własnych wspomnień drastycznie wzrosły.

LITERATURA:

Sobchack V.: „Carnal Thoughts: Embodiment and Moving Image Culture”. Berkeley-Los Angeles-London 2004.

Williams L.: „Film bodies: gender, genre, and excess”. „Film Quarterly” 1991, nr 4.
21. Międzynarodowy Festiwal Filmowy „Nowe Horyzonty”. Wrocław 12-22.08.2021, online 12-29.08.2021.